Nigdy nie bawię się w podobne rankingi. Jakoś nie jestem zbyt ufny, jeśli idzie o indywidualne spojrzenie na określony sprzęt. Bo jak to z indywiduum bywa, nie zawsze jest to pogląd reprezentatywny. Jeżeli miałbym zaufać komuś, to tylko wówczas, gdyby napisał: smartfon XYZ jest najlepszy, bo – tutaj padłby szereg zalet, a następnie wyznanie – i dlatego go kupiłem, wydając nań 3.5tys. zł, 4tys. zł, 5tys. zł etc. Sam jestem w sytuacji przedzakupowej. Trwa ona już trochę, ale nie narzekam – ciągle w redakcji jest tyle smartfonów, że mój ewentualny zakup póki co leżałby odłogiem i zbierał kurz. Cóż, taki specyficzny okres w roku jest teraz pod kątem testów, ale nie zawsze taki bywa, więc prywatny smartfon i tak będę musiał nabyć. Odpada więc jakakolwiek moja przekonująca rekomendacja, skoro sam nie wydałem jeszcze pieniędzy. I szczerze pisząc – nadal miałbym problem, który model ozłocić…, chociaż swój ewidentny numer jeden mam.
W roku 2017 jestem w stanie wytypować smartfona najlepszego z najlepszych i stawiam wszystko na jedną kartę. Ci i Te z Was, którzy mnie czytacie, domyślacie się, że chodzi o najbardziej kompletne komputerowe urządzenie mobilne na rynku, a więc Samsunga Galaxy Note8 (TU recenzja). Nie chcę przesadzać z pochwałami, ale sądzę, że nawet Galaxy S9 go nie przebije, a dopiero na realne porównanie będziemy mogli poczekać do premiery Note’a9. W każdym razie Note8 to ultrazaawansowany cyfrowy notatnik, genialny i superszybki smartfon, rewelacyjny produkt dokowany w stacji DeX, który zamienia telefon w komputer stacjonarny. Galaxy Note8 to także niesamowity fotograficznie sprzęt. Słowem – produkt narzędzie. Żaden tam gadżet – chociaż, kiedy trafi w niewłaściwe dłonie, to ugadżetowionym może zostać… Do tego Note8 jest nowoczesny wzorniczo, z najlepszym wyposażeniem w hardware, w tym takim, które – jak chociażby przy sieciach bezprzewodowych – dopiero się upowszechni, więc dzisiejszy zakup będzie wydatkiem odpowiadającym na nowości tech przez najbliższe lata.
Ale nie chcę, abyś pomyślał/-a, że poza tym, że tak wyraziście postawiłem na smartfona Samsunga, to nie mam już innych swoich typów. Sęk w tym, że producenci w tym roku podnieśli niesamowicie wysoko poprzeczkę niemal przy każdym logotypie!
- Apple całkowicie zrezygnował z czytnika linii papilarnych na rzecz Face ID. I chociaż nie jest to jeszcze rozwiązanie bezawaryjne, to na tyle udane, że już się broni. Co jest jego podstawą? Bioniczny procesor, który skanuje twarz i buduje z kilkunastu tysięcy rozrzuconych punktów autentykacyjny obraz facjaty, który niezwykle trudno podrobić.
- Sony w Xperiach XZ Premium oraz XZ1 zaoferował jeden z najlepszych aparatów fotograficznych na rynku. Pomimo, że nie są to smartfony z podwójnymi matrycami, to posiadają unikalne funkcjonalności, jak kręcenie wideo w 960kl./s. oraz zupełnie nowy typ przetwornika obrazu, który posiada własną wbudowaną pamięć i działaniem wzorowany jest na rozwiązaniach stosowanych w klasycznych aparatach cyfrowych. Do tego wyświetlacz Triluminos jakościowo – pomimo, że to LCD – zbliżył się bajecznie do OLED-ów. No i XZ Premium obsługuje rozdzielczość 4K. W określonych okolicznościach – no, ale jednak!
- Lenovo/Motorola w serii Moto Z dostarcza kolejne telefony, które przekształcisz ze zwykłego/typowego smartfonu w aparat cyfrowy z optyką Hasselblad (TU recenzja), gamepada, boomboxa, projektor (TU recenzja), powerbank (TU recenzja), kamerkę 360st. etc. Do tego idealne zgranie czystego, niemal stockowego Androida z dedykowanym hardware, gwarantuje najwyższą jakościowo i wydajnościowo pracę!
- LG w modelu V30 zrobił wszystko na najwyższy połysk. Jeszcze tylko chwila i recenzja tego modelu będzie na blogu. Telefon całkowicie przeprojektowany pod kątem konstrukcyjnym, aby wytrzymywał liczne upadki i naprężenia, oferujący kapitalne brzmienie, cudowny hardware, rewelacyjny aparat, czy fantastyczne filtry Cine Video nadające nagrywanym materiałom polotu filmowego. Do tego LG V30 ma najnowocześniejszy ekran na rynku typu OLED, w którym – dzięki autorskiej technologii LG – udało się wyeliminować efekt przepaleń na wyświetlaczu!
- Samsung – podobnie, jak w Galaxy Note8 – zaoferował flagowe Galaxy S8 (TU recenzja) oraz Galaxy S8 Plus (TU recenzja), który również posiada technologie odpowiedzialne za nowoczesne, upowszechniające się dopiero standardy sieciowe, oferujący bardzo dobry aparat i świetny wyświetlacz, ale także można go zadokować, aby powstał z niego komputer stacjonarny. Galaxy S8/S8+ są niemal w każdym punkcie kompletnymi sprzętami mobilnymi.
- HTC – ilu już było takich, którzy próbowali dla Tajwańczyków zbijać trumnę? A jednak – modelem U11 (TU recenzja) producent zamknął wszystkim usta! Nie tylko dostarczył smartfon-petardę, ale dodatkowo wyposażył w unikatowe gesty ściskania, stosując do tego haptyczny czujnik krawędziowy rozpoznający siłę nacisku. Okazuje się, że jest to naturalniejsze niż poszczególne wykonywanie gestów. Ściskasz raz i włączasz aparat, dwa razy i kręcisz film, raz a mocniej i uruchamiasz ulubioną aplikację. Konfigurujesz to oczywiście wg własnych potrzeb. Tak proste, a zarazem tak genialne, że do swoich smartfonów zaaplikował to Google w Pixelach 2. I co najważniejsze – nikt inny na rynku tego nie ma!
- Huawei i jego Mate10 Pro – pomimo, że jestem jeszcze dość sceptyczny, bo nie miałem go póki co w testach (aktualnie w redakcji wersja Lite), to jednak nie można odmówić Huawei konsekwentnej walki o swoje miejsce w świecie tech, które producent stara się przypieczętować autorskim procesorem Kirin do nauczania maszynowego i Sztucznej Inteligencji. Nawet, jeśli nie ma on dziś jeszcze takiego zastosowania, jakie widzieliby w nim Chińczycy, to jest to mocny gracz, którego nie da się ignorować. No, a Mate10 Pro na tle podobnej konkurencji wypada też świetnie cenowo.
Z grubsza – i jeśli idzie o najwyższą półkę premium – to tyle. Zauważ, że jest jedna cecha, która wyróżnia każdy z tych produktów. I jest nią hardware. Każdy z tych producentów postawił na rozwiązania, które nie są marketingowym naganianiem cieląt do sklepów, ale konkretnymi, technologicznymi rozwiązaniami. A takie określa się jednym słowem – innowacja. Bo innowacyjny jest procesor bioniczny Apple, tak jak innowacyjny jest najświeższy Kirin. Innowacyjne jest ściskanie obudowy w HTC U11, tak samo, jak krokiem milowym jest wymyślenie przez LG ekranu OLED, który nie ulega wypaleniu (w recenzji opisuję to szerzej). Jak można nie uznać za innowacyjnego Galaxy Note’a8, który jest i komputerem i smartfonem i notatnikiem(?), a do tego posiada tak zaawansowane funkcje w tym zakresie, że można by go klasyfikować, jako zupełnie inny produkt. Równie innowacyjne są Moto Z, które z typowych smatfonów stają się nagle całkowicie innymi produktami. I tak – projektor pozwala oglądać filmy na ścianie, a gamepad zrobić z telefonu prawdziwy kontroler. To samo mogę napisać o Sony i nowym typie matrycy fotograficznej, która działa, jak żadna inna na rynku!
Wszystko to – to konkretny hardware. Konkretne rozwiązania technologiczne, nad którymi w laboratoriach pracował sztab inżynierów. Wszystkie oferują unikatowe cechy na tle konkurencji. Wszystkie są niepowtarzalne. I wszystkie nadają poszczególnym produktom osobnego charakteru. Zauważ, że słowem nie wspominam o bezramkowym wzornictwie. Pisałem o tym w recenzji Xperii XZ1, napiszę tutaj raz jeszcze – moim zdaniem nie przetrwa ono próby czasu. Minimalizm ma swoje granice, a prostota nie może być prostacka. Przedmioty kochamy za wygląd i użyteczność.
Chociaż dziś ta teza brzmi absurdalnie, to sądzę, że za jakiś czas nastąpi odwrót od tego typu stylistyki, chociaż jeszcze nie powiedziano w niej ostatniego słowa. Natomiast wzornictwa jako takiego, nie uznaję w przypadku tych telefonów za innowacyjne. Jest ono aż za bardzo łudząco podobne do siebie, by za takie je wziąć. Płyną z bezramkowości bezsprzeczne zalety, jak chociażby natury ergonomicznej. Niemniej brak tutaj jeszcze unikatowego designerskiego smaku, a z symetrią ma problem nawet Apple w iPhone X.
Reasumując – tak, Note8 to numer jeden w roku 2017 w opinii niżej podpisanego Michał Brożyńskiego. Ale kogo umieściłbym na pozycji numer dwa? Cholera! Nie mam jednego typu! Każdy z powyżej opisanych smartfonów mógłby tam zasiąść. Dosłownie każdy! Tak, mój podziw dla każdego z tych graczy jest ogromny. Już dawno na rynku mobilnym nie działo się tak wiele dobrego, a przecież piszę tutaj wyłącznie o najdroższych smartfonach premium! Tak się składa, że testuję i flagowce i budżetowce oraz sprzęt z średniego segmentu. I to, co się dzieje właśnie tam, wśród tańszych urządzeń, to prawdziwa rewolta! Za kilkaset złotych otrzymujesz smartfony płynnie, szybko działające, które posiadają wiele funkcji z najwyższej półki, coraz lepsze aparaty, a przy okazji nie grzeszą też wykonaniem. Tworzywo sztuczne, to już jakiś relikt przeszłości w tych produktach!
Dość wspomnieć Moto G5s (TU recenzja) i Moto G5s Plus (TU recenzja), Huawei P9 Lite Mini 2017 (TU recenzja), Galaxy J5 2017, Archosa 50 Saphir (z tych najtańszych), czy ciut droższe średniaki od Honora (jak Honor 8 – TU recenzja, Honor 9 – TU recenzja) – które właściwie biją wszystko i wszystkich na głowę w kwestii multimediów. Rewelacyjnego Galaxy A5 2017 (TU recenzja), świetnego w relacji jakość-cena-możliwości HTC U Play (TU recenzja, a TU jak sprawuje się po kilku miesiącach), phabletowej Xperii XA1 Ultra (TU recenzja) czy ultrawydajnego na baterii Lenovo P2 (TU recenzja)!
Tak, jest naprawdę świetnie i przy zakupach ma się realny problem. Bo jeśli cena w jakimś sensie odstrasza, to już następna w kolejce jest nieoczywista odpowiedź na pytanie o konkretne potrzeby? Nie da się ot tak kupić smartfona, aczkolwiek jakikolwiek by to nie był wybór, i tak wstydu nie będzie. W tym kontekście czuję się niesamowicie zachęcony apetytem na nowości w nadchodzącym 2018 roku! Przy tym poziomie sprzętu, jaki otrzymaliśmy w roku 2017., presja na każdy z segmentów będzie ogromna. Pierwszym rozdaniem tego typu (chociaż nie tak bezpośrednim), będą styczniowe targi CES w Las Vegas, ale już drugim i to konkretnym – MWC w Barcelonie. Na myśl o tym wszystkim – czuję przyjemne mrowienie w żołądku ;). A póki co – koronuję Note’a8 :).