SŁOWEM WSTĘPU
To jest po prostu niebywałe, jak dobrze pracuje się z Lenovo Yoga 920 Vibes! Ten komputer jest stworzony – dosłownie – dla cichych wyrobników, którzy z dowolnego metra kwadratowego, są w stanie uczynić swoje biuro w skali micro, a później zarządzać z niego całym Wszechświatem! Tak – jestem pod niesamowitym wrażeniem tego, jak mobilna jest to konstrukcja, pomimo że mamy do czynienia z wyświetlaczem o przekątnej 13,9 cala na froncie! A, jednak! To przepotężny ultrabook, który nie dość, że jest efektywny zadaniowo, to jeszcze – przepięknie zaprojektowany. A, że w moje dłonie trafiła designerska, specjalna wersja, to tym bardziej cieszyłem się nie tylko z pracy, która umykała mi z prędkością błyskawicy spod palców, ale jeszcze fantastycznego designu, który cieszył oko!
WZORNICTWO I WYKONANIE LENOVO YOGA 920 VIBES
Nie będę Cię czarował. Materiały, z których zrobiono Yogę 920 to pierwsza klasa, ale są podatne na estetyczne minusy. No, bo jeśli pokrywa jest w całości pokryta szkłem, to oznacza tylko jedno – z czasem pojawią się tutaj rysy oraz dużo szybciej – liczne odciski palców. ALE! Miałem Y920 Vibes ze sobą pełne trzy tygodnie i trzy dni. Komputer ten był ze mną w Barcelonie na targach technologicznych Mobile World Congress 2018, korzystałem z niego w pociągu, samolocie, pracując w boksach prasowych, kurcząc się w jakichś kącikach z urządzeniem na kolanach, w kawiarniach. Nosiłem w plecaku i dedykowanym casie. Odkładałem wielokrotnie na różne, wątpliwej jakości powierzchnie (w terenie trudno o sterylne i gładkie biurko), i komputer ten nie złapał ani jednej rysy. Jak na sprzęt, który przebył ze mną przez te trzy tygodnie ponad 4,5 tys. kilometrów – uważam, że sprawił się pod kątem wytrzymałościowym doskonale!
Yoga 920 Vibes została zaprojektowana przez adepta prestiżowej włoskiej szkoły Istituto Europeo di Design, a jej projekt wybrany spośród 130 innych prac studentów, którym Lenovo dało szansę wykazania się w twórczym i kreatywnym projekcie stworzenia unikatowego ultrabooka. Sprzęt został wykonany z metalu oraz (wspomnianego) szkła. Pokrywa od góry chroniona jest przez to od firmy Corning, niestety nie ma nigdzie informacji, która to dokładnie generacja Gorilla Glass. Na uwagę zasługują ścięte i polerowane krawędzie, a także bardzo wąskie ramki wokół ekranu, przez co blisko 14-calową Yogę 920 łatwo pomylić z typowym trzynastocalowcem. Ultrabook ten waży 1,37kg, a jego gabaryty wynoszą 323 mm x 223,5 mm przy grubości 13,95 mm.
W oczy rzuca się od razu świetny wzorniczo motyw wiodący na pokrywie, który skojarzyć można z wielowymiarową i dynamiczną pracą, która jak sinusoida – odbywa się w różnych okolicznościach i z różną dynamika. Bardzo mi się takie ujęcie produktu podoba, tym bardziej – że udało się tutaj zachować świetną estetykę i porządnej jakości materiały, zatem czujemy wysoki poziom samego sprzętu. Wszystko jest tutaj tak skomponowane, że ani produkt ten nie ciąży ani nie sprawia problemów w codziennej mobilnej, wielozadaniowej, pełnej wyzwań – pracy!
Jednym z kluczy do tak niesamowitej elastyczności Lenovo Yogi 920 Vibes, jest jej bransoletowy zawias, który pozwala złożyć ją w taki sposób, aby przejść do jednego z czterech trybów pracy: laptopwego, tabletowego, prezentacji oraz multimedialnego w układzie namiotu. Dzięki temu – komputer dostosowuje się do naszych wymagań oraz rozlicznych potrzeb. I mogę to wszystko potwierdzić własnym przykładem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy potrzebuje tak elastycznego sprzętu, ale przez moje dłonie przechodzi mnóstwo produktów mobilnych, także laptopów i poza bezkonkurencyjnym w swojej klasie Huawei MateBookiem X (TU jego recenzja) – nowa Yoga 920 Vibes wpisuje się w te same, ultramobilne standardy, tyle że oferuje większą przestrzeń roboczą, wzmocniona dodatkowo wrażeniami wizualnymi.
WYŚWIETLACZ W LENOVO YOGA 920 VIBES I PRACA Z RYSIKIEM LENOVO ACTIVE PEN 2
Oj tak – mamy tutaj jeden z najbardziej finezyjnych paneli! Dostępna jest Yoga 920 Vibes w wersji z ekranem Full HD, ale ja otrzymałem do testów wariant z rozdzielczością 4K, czyli UHD wynoszącą aż 3840×2160 pikseli! WOW! Na 13,9-calach czułem się porwany! I tak – wiem, że to jest laptop, wiem że zjada to baterię, wiem że niższe parametry ekranu też byłyby akceptowalne… No, ale… WOW! ;) Taka jakość obrazu, z takiego bliska i przy tylu detalach, z którymi się pracuje na Yoga 920 sprawia, że za nic nie chce się tego komputera wypuszczać z dłoni!
Oczywiście ekran jest dotykowy, interpretuje nawet najdrobniejsze muśnięcia, a dedykowany rysik, czyli Lenovo Active Pen 2, pokazuje jak można wykorzystać tak rewelacyjny wyświetlacz! Otóż obsługa interfejsu, rysowanie, a nawet praca z filmem na Yodze 920 – to prawdziwa klasa! Stylus jest czuły, wykrywa aż 4096 poziomów nacisku, sunie po tafli szkła superpłynnie, intuicyjnie daje się go obsługiwać. Ma też drobne wady – jak umieszczone za nisko na swoim boku przyciski, które mogą służyć m.in. za gumkę, więc zdarza się, że przy przypadkowym wciśnięciu – dochodzi do wymazywania właśnie co narysowanego fragmentu obrazu.
Tak, bywa to kłopotliwe i trzeba sobie wypracować właściwy chwyt. Ale dokładność, z jaką operuje się tym rysikiem – jest fantastyczna! Pomyślano też o tym, aby nie musieć martwić się o zgubienie Active Pena 2, więc w zestawie jest klip pod pełnowymiarowe USB, w którym montuje się rysik. Nie byłem superentuzjastą tego rozwiązania, ale dobrze, że chociaż spróbowano jakoś ten problem rozwiązać.
Pionowe ramki mają tutaj zaledwie 5mm szerokości, zatem wyświetlacz bardzo fajnie pod kątem wizualnym komponuje się w panoramicznym układzie, wyraźnie podkreślonym przez typową dla komputerów Yoga wysoką ramkę dolną. Reszta, to właściwie czysty wyświetlacz, z odrobiną miejsca na frontową kamerkę HD 720p u góry i czujniki. Tak pomyślana przestrzeń daje też spory komfort pracy właśnie po złożeniu komputera, bowiem Y920 staje się wówczas wygodnym w pracy, dużym tabletem.
Tak, na tym zdawałoby się perfekcyjnym szkle, jest jedna przysłowiowa rysa… I jest nią jasność wyświetlacza. Na poziomie 50-proc. daje takie efekty, jak przedział 25-35-proc. na moim Surface Booku 1-gen. (TU recenzja). W związku z tym właściwie cały czas musiałem mieć ustawioną jasność na 100 proc., ale efektywność była na poziomie 75 proc… W większości okoliczności źle to nie wychodzi, szczególnie przy siedzącej pracy biurowej. Ale ja byłem sporo w ruchu w czasie moich ponad trzech tygodni z Y920 Vibes, więc odczuwałem dyskomfort pracy na zewnątrz lub np. w przeszklonych budynkach, do których wpada mnóstwo naturalnego, rażącego światła.
Oczywiście – da się z tym żyć, ale oczekiwałbym lepszej jasności. Bo cała reszta prezentuje się pod kątem wyświetlanego obrazu wzorcowo, tym bardziej, że mamy do dyspozycji ekran IPS, który pozwala na oglądanie zdjęć, filmów i innych multimediów – właściwie pod każdym kątem. Możliwe też, że Lenovo celowo nie wzmocnił jasności przy tak ekstremalnej rozdzielczości ekranu, ażeby panel nie kanibalizował baterii, no ale to już są moje domysły. Pod każdym innym względem – słowo honoru – mucha nie siada!
WYPOSAŻENIE, SPECYFIKACJA TECHNICZNA, BATERIA W LENOVO YOGA 920 VIBES
Moje zadowolenie z Yogi 920 Vibes nie było by tak duże – nawet biorąc pod uwagę świetne wzornictwo i rewelacyjny wyświetlacz – gdyby nie doskonałe wyposażenie w podzespoły. Egzemplarz, który trafił w moje ręce miał się czym pochwalić! I tak – znalazł się tutaj na pokładzie wykonay w 14-nm procesie technologicznym procesor ósmej generacji Intel Core i7-8550U z serii Kaby Lake R – czterordzeniowy układ, taktowany od 1.80 GHz do 4.0 GHz Turbo z 8MB cache oraz zintegrowaną grafiką Intel UHD Graphics 620, 16GB pamięci RAM oraz 512GB SSD na pliki. Taka konfiguracja obiecuje naprawdę mocną i wydajną przygodę – bez najmniejszych zastojów!
Co więcej – udało się też sensownie rozwiązać problem ewentualnego grzania urządzenia, więc wentylacja ukryta została pod bransoletą i włącza się tylko przy naprawdę mocnym obciążeniu, a to serwowałem Yodze 920 Vibes bez przerwy, bowiem sporo zmontowałem na niej filmów.
Wówczas komputer robił się naprawdę gorący i intensywnie odprowadzał ciepło. Ale zmiana stylu pracy na bardziej biurowy pozwalała na właściwie bezgłośne działanie ultrabooka. Poza tym możliwe jest systemowe wybranie jednego z trybów pracy, co przydaje się wieczorami, kiedy zależy nam na ciszy, aby inni domownicy, z którymi dzielimy łóżko – mogli spokojnie spać.
Wiadomo – nie zabrało tutaj szybkiego WiFi 802.11 a/c 2×2, łączności Bluetooth 4.1, są też świetnej jakości głośniki zewnętrzne JBL i technologia poprawy brzmienia – Dolby Atmos. Poniżej klawiatury umieszczono też skaner linii papilarnych, ale przyznaję szczerze – palec musiałem przykładać doń kilkukrotnie, bo często nie rozpoznawał go za pierwszym razem. Tutaj jest to punkt do poprawienia. W chili pisania tego tekstu mam już u siebie w testach kolejną Yogę i podobny problem występuje także tutaj, i to pomimo kilkukrotnego zeskanowania tego samego palca.
Co dalej? Chyba najsłabszy punt programu, czyli wyposażenie w interfejsy… Jest zatem tylko jeden port USB 3.0 z funkcją ładowania, oprócz niego dwa USB typu C, jack 3.5mm i… to wszystko… :/ Tak, wiem – mnie też to nie pociesza, bo chociażby brakowało mi slotu na karty SD. Wiem też, że czasy się zmieniają i coraz więcej jest rozwiązań również zewnętrznych, które obsługują USB C, a standard ten nie tylko jest bardzo uniwersalny i pozwala na szybki przesył danych, ale pozwala też na łączenie komputera z monitorami w wysokich rozdzielczościach, czy ładować szybko inny sprzęt.
Ale ciężko polemizować z przeciwnikami tego minimalizmu. Jednak trzeba później myśleć o przejściówkach i zastanawiać się, jak komfortowo przerzucić zdjęcia z aparatu na komputer. I oczywiście można go połączyć chociażby przez USB, ale kopiowanie danych trwa wieki… Jeśli masz do zrzucenia 30-50GB filmów, to po prostu robi się z tego czasowa katastrofa. To samo tyczy się sporych paczek ze zdjęciami. Nagle zamiast wbudowanych w urządzenie portów, musisz szukać rozwiązań pośrednich, co i ja zrobiłem, ale usatysfakcjonowany czułem się połowicznie – targanie ze sobą plątaniny kabli w plecaku, frustrujące przewracanie wszystkiego do góry nogami w torbie w okolicznościach, w których jest się pod presja czasu – to duży dyskomfort.
Na szczęście sytuacje ratowała bardzo dobra wydajność, która przekładała się na szybką pracę z rewelacyjnym gładzikiem i bardzo dobrą klawiaturą. Aż sam się zdziwiłem, jak łatwo porzuciłem myszkę na rzecz montowania wideo z użyciem płytki dotykowej i klawiatury właśnie, aczkolwiek ta ostatnia miała jeden defekt. Otóż skok klawiszy jest dość płytki. Na tyle, że zdarzało się, że przy bardzo szybkiej pisaninie, którą mam już we krwi – poszczególne litery wpisywały się podwójnie. Przez to musiałem często korygować napisane zdanie lub uczyć się lżejszego obcowania z klawiaturą, co w dynamicznej pracy bywa nie do opanowania. Niestety nie były to wyjątki incydentalne i podwójne wstukiwanie liter zdarzało mi się dość często. Nie zmienia to jednak faktu, że praca z tekstem w Lenovo Yoga 920 Vibes była bardzo przyjemna, bo ergonomia klawiatury wypada tutaj na wzorcowym poziomie. Przy bardziej opanowanej pracy – tych podwójnych literówek było zdecydowanie mniej.
Ostatni aspekt, na który chcę zwrócić uwagę, to czas pracy na baterii. I niestety – nie jest on nawet zbliżony do tego, co Lenovo deklaruje na swojej stronie internetowej przy opisie produktu. Warianty z ekranem FHD mają działać nawet 15,5h. Ale ja miałem model z wyświetlaczem UHD, który wg producenta obiecuje prawie 11-godzinną pracę. Tak, jestem w stanie w to uwierzyć, ale jeśli Y920 funkcjonuje na najniższej jasności i klikamy gł. w aplikacjach biurowych… Przy montażu filmów ultrabook ten pracował u mnie… 3h! Tak – prawie 11h wygląda na tym tle, jak gruba przesada. Przy mniej obciążającej pracy mogłem liczyć na maksymalnie dwukrotnie lepszy wynik, na poziomie 5-6h. Ale nic więcej. Od kabla nie da się więc z Yogą 920 Vibes do końca uwolnić. Przy słabszej ekranowo konfiguracji na pewno będzie lepiej, ale nie przy 4K z maksymalną jasnością i przy obróbce wideo. Dobrze natomiast, że bateria ładuje się ekspresowo, w jakieś 2-2,5h.
OPINIA NA TEMAT LENOVO YOGA 920 VIBES
Nie kryję satysfakcji! Lenovo Yoga 920 Vibes łączy w sobie kilka świetnych cech, które sprawiły, że stałem się wielkim entuzjasta tego ultrabooka! Po pierwsze jestem bardzo usatysfakcjonowany wzornictwem. Nie dość, że projekt jest ładny, to jeszcze postawiono nacisk na świetne wykonanie. Od palcowania na szklanej pokrywie się nie ucieknie, ale rysy nie złapałem żadnej i piszę o tym uczciwie, bo w smartfonach – nawet z Gorilla Glass na froncie – o to zdecydowanie trudniej. Tutaj – w Y920 Vibes – nie jest to gł. powierzchnia, na której się przecież pracuje. Poza tym – przestrzenna grafika przywodzi na myśl zmienną aktywność zawodową w ciągu dnia, dzięki czemu dobrze kojarzy się z zadaniowym trybem pracy.
Co zasługuje tutaj na świetne wyróżnienie to fakt, że prawie 14-calowy komputer udało się zamknąć w rozsądnych gabarytach, a to przełożyło się na realnie odczuwalny komfort w szybkiej, mobilnej i charakterystycznej dla osób z branży kreatywnej – pracy. Bez problemów siadałem z Yogą 920 Vibes w dowolnym miejscu, wyciągałem ją i zanurzałem się w swoich zajęciach. I mogłem ją sprawdzić rzeczywiście w terenie – na lotniskach (w Polsce, Barcelonie i Warszawie), pociągu, press-roomach, kawiarniach etc. Tak, ten sprzęt po prostu się do ciągłego ruchu nadaje!
Tak samo, jak do pracy z kapitalnym wyświetlaczem, któremu brakuje jedynie maksymalnego poziomu jasności. Ale cała reszta jest tutaj świetna! Przestrzeń robocza jest duża, perfekcyjna kompatybilność z dedykowanym rysikiem Lenovo Active Pen 2, który reaguje fantastycznie z tym ekranem, a do tego supermocne podzespoły, które sprawiają że nawet montaż materiału wideo nie stanowi dla Lenovo Yoga 920 Vibes żadnego problemu! Ubolewam jednak nad pięcioma wadami:
- ubogim wyposażeniem w interfejsy;
- należałoby też dopracować skok klawiszy w klawiaturze;
- bateria trzyma dużo krócej od tego, co deklaruje producent;
- przy ostrym obciążeniu nie brakuje i wysokiej temperatury;
- lepszej efektywności spodziewałbym się po czytniku linii papilarnych.
Ale zasadniczo nie są to wady, które miałyby w jakikolwiek sposób dyskwalifikować ten sprzęt. Korzysta się z niego świetnie, wydajnie i przyjemnie. Wysoki poziom obsługi przenika się tutaj z fajnym wzornictwem i akuratnym spasowaniem pod kątem mobilnych wyzwań. Wspomniany Huawei MateBook X był pod tym kątem lepszy, ale już o montażu filmów na nim nie było mowy, złącz do dyspozycji jest jeszcze mniej, a ekran nie jest dotykowy i nie wspiera rysika. Tutaj więc ultrabook Lenovo prezentuje się nad wyraz okazale.
Yoga 920 Vibes przejechała ze mną kawał świata. I udowodniła tym samym, że nadaje się na sensownego towarzysza podróży. Chętnie zabrałbym ją na dłuższą przygodę! Pod takim sprzętem śmiało mogę się podpisać swoim nazwiskiem, chociaż kosztuje sporo – blisko 8tys. zł w chwili publikowania tej recenzji!