Motorola Edge 20 Pro lubi wyzwania. Chociaż to średniak, to jednak potężny średniak. Jest wspaniały wyświetlacz, jest bardzo dobra baza podzespołowa, zatem nie ma mowy o jakichkolwiek spowolnieniach, pojawiają się sprawdzone rozwiązania, jak gesty Moto, czy bardzo fajnie i czytelnie napisany interfejs. Na dokładkę trzeba sobie dopisać ewidentnie wybijającą się baterię, która pozwala na niemal dwa dni pracy bez dotykania ładowarki. To wszystko aż się prosi o jak najwyższe noty!
Dla porządku wymienię jeszcze kilka minusów, bo gdyby był to smartfon idealny, to mielibyśmy smartfonowego białego kruka. Tryb portretowy w aparacie wymaga dopracowania. Tak – brakuje mi subtelnych filtrów i większej zabawy z tłem. Chciałbym, by podobnie jak w Samsungach możliwe było jego dynamiczne podmienianie. Po drugie pewne rzeczy nie są dla średniaków. Nawet tych tak dobrych, jak Motorola Edge 20 Pro. Ot chociażby filmowanie w 8K i 24 klatkach na sekundę. Finalnie dostajemy bardzo niestaranny obraz. Brak stabilizacji sprawia, że wszystko pływa, drży, trzęsie się. Korzystanie z tego nie należy do najlepszych rozwiązań i wypada blado. Za to już filmowanie w 4K i 60 klatkach na sekundę świetnie się broni, tyle że… także cierpi na trzęsawkę…
Z wad znowu muszę podkreślić słaby głośnik. Tak – najwięksi również potrafią się tutaj mało popisać, ale jednak ten brak był dla mnie dość wyrazisty. Powtórzę również to, co wypunktowałem w pierwszych wrażeniach na temat tego sprzętu – a więc za wysoko umieszczony włącznik i regulacja głośności – to też jest na minus. Ten telefon jest po prostu duży, chociaż niezaprzeczalnie wygodny w obsłudze dzięki sensownym gabarytom (163 x 76 x 7.99 mm i waży 185 g). Niemniej – sięganie tak wysoko na ramce do czytnika linii papilarnych i głośnika jest bardzo nienaturalne i wytęża pracę dłoni. Oj nie lubiłem się z tym szczególnie podróżując w rozlatanym tramwaju.
Dość ciekawa sprawa jest z aparatami. Stabilizacja optyczna jest w teleobiektywie, czyli tam, gdzie możemy zoom-ować do krotności x50 (matryca 8 Mpx ze światłem f/3.4). Oczywiście jest to cyfrowe przybliżenie i kompletnie nie ma nic wspólnego z tym, co oferuje przy takim powiększeniu np. Samsung Galaxy S21 Ultra 5G. Co więcej – nawet tak dobrze, jak w dotychczasowym flagowcu Koreańczyków nie działa w Motoroli Edge 20 Pro stabilizacja. Naprawdę nie ma czego oglądać – jest kiepsko.
Za to zupełnie inaczej sprawy mają się z głównym aparatem. No tutaj obraz – chociaż wspomnianej stabilizacji OIS brak – jest wyśmienity. Zarówno fotografie w 108 Mpx, jak i te spakowane do rozmiaru 12 Mpx (dzięki technologii łączenia pikseli Ultra Pixel – 0.7μm = 2.1μm), wychodzą wspaniale! Czyste piękne obrazy, pełne detali, kolorów, świetnych i wyważonych przejść, odpowiednio nasycone. Jak ja lubiłem fotografować tym telefonem! Po prostu efekty były bardzo udane.
Tak samo dobre wrażenie robił aparat szerokokątny o polu widzenia 119 st. Tak – zapewne celowo przycięty do takiego zakresu z uwagi na ewentualne dystorsje w skrajnych punktach kadru, ale nie czuło się, że obraz jest węższy o tych kilka stopni. Natomiast aparat 16 Mpx z przysłoną f/2.2 i pikselami wielkości 1.0 μm oferował również zdjęcia macro (Macro Vision). Bez dwóch zdań – jak na warunki smartfonowe, to w tym progu cenowym w mojej ocenie najlepszy aparat do zdjęć z bardzo, bardzo dużego bliska. Nie spodziewałem się takiego efektu, szczególnie że zwykle producenci skąpią i oferują do Macro matryce 2 Mpx lub 5 Mpx i to tyle. Natomiast w Motoroli Edge 20 Pro 5G cieszymy się w pełni niesamowitymi 16 Mpx! Naprawdę czapki z głów. Telefon można bardzo zbliżyć do fotografowanego obiektu, a efekt końcowy jest zaskakująco dobry.
No tak, ale co to znaczy „zaskakująco dobry”? Przede wszystkim zdjęcia są naprawdę ostre i naprawdę pełne detali. Mają ładną kolorystykę, pokazują wiele szczegółów. Czasami trafi się kadr nieco przerysowany, ale to są sporadyczne sytuacje. Nic co wymagałoby jakiegokolwiek niepokoju. Oczywiście efekty fotografowania zobaczycie w pełnej wideorecenzji:
Co jeszcze dobrego w Motoroli Edge 20 Pro? Na pewno wspominany wyświetlacz Max Vision. Wspaniałe 6,7-cala w proporcjach 20:9 pokryte szkłem 2.5D od firmy Corning – Gorilla Glass 5-gen. oraz powłoką odporną na palcowanie. Nie da się ukryć, że to piękny OLED z fantastyczną częstotliwością odświeżania obrazu – 144 Hz oraz wsparciem dla trybu HDR10+. Wiem, że mogę jeszcze napisać kilometr pochwał na jego temat, ale w niczym nie odda to rzeczywistej przyjemności korzystania z tego sprzętu. Multimedia są na tym ekranie przepiękne. Ciemny motyw w systemie Android 11 po prostu zachwyca. Panel jest soczysty, wyrazisty, oddycha barwami. Coś pięknego również pod różnymi kątami widzenia. Konsumpcja wszelkich treści to prawdziwa przyjemność. A rozdzielczość Full HD+ w zupełności wystarcza do jakościowych wrażeń płynących z oglądania.
To, co mnie urzeka w każdej Motoroli, to ekran Always-on-Display. Tak, tak – to ten, który na wyłączonym wyświetlaczu pokazuje godzinę, datę, przeoczone powiadomienia. U konkurencji co najwyżej można podejrzeć te treści. W telefonach Motoroli od lat można przejść z nimi do interakcji. A co pewien czas dochodzą nowe możliwości. Zasadniczo bez wybudzania całego telefonu daje się polubić tweet-a, odłożyć zadanie w kalendarzu na później, odrzucić powiadomienie, odpisać na SMS-a etc.
Tak samo piękne wrażenie robią podzespoły oraz bateria. Motorolę Edge 20 Pro napędza Qualcomm Snapdragon 870 z grafiką Adreno 650 GPU, 12 GB RAM LPDDR5 oraz 256 GB pamięci na pliki klasy UFS 3.1. Oczywiście skoro telefon filmuje w 8K nie może być słabiej, bo to dopiero byłby wstyd. Ale dzięki temu, że ta moc została tutaj dobrze oszacowana – zachwyca praca w codziennym użyciu. Wiem, wiem – dużo zachwytów, ale trudno je ukryć. To po prostu świetna maszyna, która równie dobrze obsługuje płatności bezstykowe dzięki NFC oraz oferuje bardzo dobrej jakości połączenia poprzez Bluetooth w wersji 5.1 z peryferiami (smartwatch, bezprzewodowe słuchawki). Nie zabrakło też bardzo szybkiego WiFi 6.
Następny plus należy się za baterię. Ta ma pojemność 4500 mAh i gwarantuje półtorej doby na jednym ładowaniu. Jeśli będziecie ciut oszczędniejsi – dwa dni bez kabla będą standardem. Ja dodam od siebie, że nie ograniczałem się w korzystaniu z telefonu i np. ekran AOD cały czas był aktywny, podobnie jak WiFi, czy sparowany z moim smartwatchem oraz słuchawkami bezprzewodowymi Bluetooth. W takich okolicznościach wyciągnąłem 44 h bez ładowania z czasem przekraczającym 7 h SoT. Na ogromny plus zaliczam obecność ładowarki w pudełku do szybkiego ładowania (30 W) Turbo Power.
Niezłym dodatkiem jest tryb Ready For, który umożliwia połączenie Motoroli Edge 20 Pro 5G z telewizorem, monitorem lub… po prostu laptopem. Można łączyć się po kablu (np. TV i monitor) lub bezprzewodowo z notebookiem dzięki asyście dedykowanej aplikacji na Windowsa. Muszę szczerze przyznać, że otwieranie aplikacji np. eGazet, czy przeglądanie zdjęć w galerii, bez asysty jakiegokolwiek przewodu było bardzo szybkie. W każdym razie dzięki Ready For na dużym ekranie odpalimy Netflixa, poczytamy prasę, sporządzimy kilka wpisów do mediów społecznościowych, pogramy, a nawet popracujemy parując z telefonem myszkę i klawiaturę. Pakiet Office też tutaj działa. Z trybem Ready For miałem już do czynienia podczas testowania Moto G100, więc odsyłam do recenzji dedykowanej tylko temu trybowi:
Podsumowując. Myślę, że widać to w mojej recenzji – Motorola Edge 20 Pro doskonale pracuje w niemal każdych warunkach. Przychodzi z wieloma rozwiązaniami i funkcjonalnościami. Czasami dość zaskakującymi, jak OIS w nie tym aparacie, w którym byśmy stabilizacji oczekiwali, czy 8K wyglądającym bardziej na chwyt marketingowy niż realnie potrzebną opcję.
Z drugiej strony jest wspaniały wyświetlacz, adekwatne bebechy, bardzo udana pozostała sekcja fotograficzna, mnóstwo miejsca na dane, pięknie zoptymalizowany i aktualizowany system, czy nawet tryb Ready For, który dość nieoczekiwanie prędzej lub później może się przydać do pracy lub rozrywki. Nawet gabaryty są niezłe, chociaż podkreślam – to mimo wszystko duży smartfon.
Testując Motorolę Edge 20 Pro miałem z jednej strony nieodparte wrażenie, że próbuje ten telefon sięgać do wyższej półki, ale nie ma oporów z wejściem z wyposażeniem w niższe rejony. Druga strona tego medalu – wszystko, co dobre i dobrze znane od Motoroli jeszcze poprawiono, udoskonalono. Dlatego finalnie korzysta się z tego sprzętu właśnie tak dobrze. Polubiliśmy się. Polecić z czystym sumieniem mogę.