Dziwny jest ten rynek smartwatchy w wykonaniu Google i jego partnerów. Jedyne firmy, które cokolwiek robią w tym temacie, pochodzą z branży modowej. Jeśli pojawia się ktoś związany z technologiami, jak Casio, to i tak robi bardzo mocno sprofilowanego watcha, o którym masy marzyć nie będą. Technologiczni producenci natomiast całkowicie odpuścili sprawę. Ostatnie smartwatche – o ile mnie pamięć nie myli – prezentowali na MWC 2017, czyli już dobry ponad rok temu, i byli to Huawei oraz LG. Od tego czasu cisza. Aż do teraz.
Najnowsze doniesienia sugerują, że LG chce mocno odświeżyć swój inteligentny zegarek, a ten ma się nazywać Timepiece. Dlaczego więc mowa o odświeżeniu? Bo szykuje się produkt mający właściwie to wszystko, co jest w bardzo uproszczonym LG Watch Style, bez żadnych hardware-owych rewelacji. I to nawet takich bardzo podstawowych, których nieobecność już w 2017 roku biła po oczach, a teraz jakoś trudno mi w to uwierzyć, aby nowy smartwatch od technologicznego giganta nie miał np. NFC lub pozbawiony był GPS-u, czy czujnika tętna. Bez slotu kart SIM (ewentualnie eSIM), jestem w stanie przeżyć, ale dwa pierwsze standardy (jak i ten ostatni) – to jednak powoli must have liczącego się, zadaniowego smartwatcha.
Najbardziej kluczową nowością ma być częściowo mechaniczny charakter produktu, który będzie mieszał to, co cyfrowe, z analogowymi elementami klasycznych zegarków. Dzięki temu ma się udać rzecz niebywała – LG Timepiece ma pracować na jednym ładowaniu aż 100h, ale w specjalnym oszczędnym trybie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ten inteligentny zegarek ma mieć – taką samą małą baterię, jak LG Watch Style – o pojemności 240mAh. Ponadto ma pracować pod kontrolą Wear OS, posiadać 1,2 -calowy wyświetlacz z rozdzielczością 360x360px. Wiadomo też, że watch ma dostać 768MB RAM oraz standardowe 4GB na pliki.
Najsmutniej przyjmuję doniesienia o jednostce napędzającej, którą ma być Snapdragon Wear 2100… Po pierwsze ma on już swoje lata, a po drugie – wykonano go w 28-nanometrowym procesie technologicznym i po prostu jest – prądożerny. Po trzecie – krążą już plotki o tym, że Qualcomm opracowuje następcę SW2100, więc wolałbym poczekać na nowszego chipa. Wymiary LG Timepiece mają się zamykać w gabarytach wynoszących 45.5×45.4×12.9mm i pojawić w jednej wersji oznaczonej, jako LM-W315. Debiut zegarka planowany jest na czerwiec.
Jak to możliwe, że tyle o nim wiemy? Produkt jest w tej chwili certyfikowany w FCC, czyli amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności. Wyciekło więc sporo szczegółów prosto z dokumentacji smartwatcha, które nie oszczędziły nawet opcji kolorystycznych zegarka. I teraz jestem w rozterkach. Z jednej strony fajnie, że LG odświeża swoje produkty noszone oraz ma odwagę eksperymentować, jak to robi chociażby Garmin, czy MyKronoz z ZeTime. Z drugiej jestem jednak zawiedziony szczegółami samej specyfikacji, która jednak powinna być solidniejsza. No chyba, że LG ma po prostu swój plan na konkretne sprofilowanie smartwatcha. O rewolucji mówić na pewno nie możemy. Nawet byłbym ostrożny w pisaniu o kroku do przodu.
Czekamy. I przez ten czas odświeżamy sobie, jak kapitalnym smartwatchem był LG Watch Urbane 2nd! Swego czasu mój totalny nr 1!
Źródło: techradar