SŁOWEM WSTĘPU
Po raz pierwszy od niemal dwóch lat ceny Motoroli Nexusa 6 zaczęły wyraźnie spadać. Do tego stopnia, że postanowiłem sprzedać swój egzemplarz (z którego byłem wybitnie zadowolony) i przesiąść się na jego następcę, czyli Huawei Nexusa 6P, który – póki co – mocno trzyma cenę, stąd też trochę musiałem do niego dołożyć, ale też bez wielkiego szarpania się. W każdym razie – opisywany tutaj smartfon jest moją własnością.
Jestem świadom, że ta recenzja niekoniecznie trafi do szerokiego grona odbiorców – w końcu po takim czasie od premiery, trudno oczekiwać, że wszyscy rzucą się na kolejny wpis o smartfonie opisanym wzdłuż i wszerz. Ale mam świadomość, że wiele osób liczy się z moją opinią, a jako fan Nexusów – mimo wszystko – nie umiem sobie odmówić tej przyjemności, by jednak kilka słów o tym smartfonie złożyć.
WZORNICTWO I WYGLĄD HUAWEI NEXUSA 6P
Huawei Nexus 6P wykonany jest z jednego bloku anodyzowanego aluminium. Wzorniczo nie zachwyca, a w końcu, jeśli jest to urządzenie wyceniane jeszcze na sklepowych półkach na grubo ponad dwa tysiące złotych, toteż są to okoliczności, które zobowiązują…
Nie pieję z zachwytu, bo Nexus 6P szybko pokazał mi, że nie chce bym go szanował za jego wykonanie. Wzdłuż prawego boku wyświetlacz wyskoczył z ramki i mam ogromny kłopot, bo nie wiem, kiedy i jak się to stało, a trochę boję się mocniej docisnąć szkło, aby nie pękło.
Ponadto w swoim zakupie trafiłem najpewniej na pierwszą edycję N6P, który ma dość nisko osadzone przyciski regulacji głośności i włącznik, co sprawia że trochę trwało zanim się do tego przyzwyczaiłem. Nie wiem też, czy chociażby wspomniany włącznik/wyłącznik, który wpada w ramkę najbardziej, za kilka miesięcy nie będzie już ledwo namacalny?
Front, to przede wszystkim ogromna tafla szkła hartowanego Gorilla Glass 4 oraz umieszczone w niej dwa głośniki stereo, bardzo ładnie brzmiące, jak na smartfona. Niestety – maskownice na głośnikach ani na jotę nie wystają ponad szkło ochronne, a przez to, jeśli położysz smartfona ekranem do dołu na blacie, zaryzykujesz porysowaniem wyświetlacza. Dodam, że Nexus 6 od Motoroli miał podobnie rozwiązane głośniki i dystanse minimalnie wychodziły ponad szkło, zatem nie miałem strachu o ewentualne uszkodzenia.
A te niestety pojawiły się na froncie Nexusa 6P! I szczerze – absolutnie nie wiem, skąd wzięły się dwie rysy, nieco powyżej środka, tym bardziej, że bardzo uważałem, aby go nie uszkodzić w żaden sposób, by skorzystać z ewentualnego dwutygodniowego okresu na zwrot urządzenia kupionego przez Internet… Tak, czuję się zawiedziony…
Plecki nie są takie tragiczne, jak się wydawało po renderach, czyli Nexus 6P z wybrzuszeniem na szczycie, które maskuje aparat nie wygląda tak źle, bo to wzniesienie jest tak minimalne, że właściwie go nie czuć i nie widać. Niestety, ale istnieje spore ryzyko, że umieszczone tam szkło złapie rysy (też Gorilla Glass 4), tym bardziej, że jakiś wybitnie inteligentny projektant z Huawei postanowił tam ukryć również moduł NFC.
Tak się składa, że sporo płacę zbliżeniowo telefonem i za każdym razem drżę przykładając smartfona do terminala. Teoretycznie mógłbym tam przylepić jakąś folię, ale przeszukałem serwisy aukcyjne wzdłuż i wszerz i nic nie znalazłem. I może nawet to dobrze, bo osobiście nie znoszę żadnych folii ochronnych ani case’ów na swoich smartfonach. W aluminiowych pleckach znalazło się też okrągłe zagłębienie, w którym znajduje się rewelacyjnie działający czytnik linii papilarnych.
Finalnie uważam wykonanie Huawei Nexusa 6P za bardzo dyskusyjne. Jestem rozczarowany jałowym projektem wzorniczym, kiepskim złożeniem i niezbyt przemyślanym tyłem w górnej części, gdzie schowano aparat i NFC. Rysy na froncie przy obchodzeniu się ze smartfonem jak z jajem, na szkle firmy Corning, to dla mnie jak porządny policzek, tym bardziej że przez moje dłonie przechodzą smartfony i tanie i drogie, i już od miesięcy żaden nie sprawił mi tak niemiłej niespodzianki… Nawet spośród średniaków…
EKRAN W HUAWEI NEXUSIE 6P
Bardzo udany wyświetlacz AMOLED w rozdzielczości 2K (WQHD 2560x1440px) na przekątnej ekranu wynoszącej 5,7 cala. Wprawdzie czuję różnicę względem Nexusa 6 od Motoroli (także dlatego, że wyświetlacz jest tutaj bardziej panoramiczny), ale nie kryję zadowolenia z panelu zastosowanego w jego następcy. O jakichkolwiek pikselach widzianych gołym okiem można całkowicie zapomnieć przy gęstości ich ułożenia na poziomie 518 punktów na cal (ppi)! Lektura internetowych dłuższych tekstów, czy ebooków, to czysta rozkosz dla oczu. Z uwagi na ciut mniejszy rozmiar względem Moto N6, wygodniej obsługuje się go jedną dłonią.
Oczywiście na rewelacyjnym poziomie pozostają kąty widzenia, chociaż biel lubi łapać różowe przebarwienia, kiedy spojrzysz na ekran pod naprawdę ostrym kątem. Niemniej ręczę za odwzorowanie kolorów, które są świetnie nasycone i tak rozpieszczają oko, że korzysta się z N6P wybornie. AMOLED-y bywają przekolorowane, ale nie sądzę, aby można było czynić Nexusowi 6P z tego zarzut. No może przy zabawie ze zdjęciami, ale nie jest też tak, że barwy są nienaturalne. Po prostu cieplejsze w odbiorze. Poza tym, jeśli ktoś ma z tym problem, to może skorzystać z opcji Ustawień programistycznych i przejść na kolory sRGB.
W tym całym zachwycie jest jedna dość istotna wada tego ekranu. Chodzi o jasność. Niestety, ale w tym egzemplarzu nie wypada najlepiej. Jestem rozpieszczony przez Moto Nexusa, gdzie naprawdę można było całkiem komfortowo korzystać z niego nawet w słoneczne dni. Tutaj tego brakuje. Oczywiście dramatycznie też nie jest, ale po wyjściu na zewnątrz, nawet przy maksymalnym rozjaśnieniu – komfort pracy wyraźnie spada. A, że w moim zawodzie dominuje więcej ruchu i pracy poza biurem, toteż odczuwam to wyraźniej, aczkolwiek powoli się już przyzwyczajam.
WYDAJNOŚĆ HUAWEI NEXUSA 6P
Mając na co dzień Motorolę Nexusa 6, sądziłem że praca ucieka mi spod palców. Wydajność tego dwuletniego smartfona była wciąż porażająca, tym bardziej że pracowałem już od wielu miesięcy pod kontrolą Androida 7 N. Ale po przesiadce na Huawei Nexusa 6P – DOSŁOWNIE – wryło mnie w fotel! Nie myślałem, że może być jeszcze szybciej, i że tak wyraźnie tą szybkość odczuję. O ile na smartfonie od Motoroli animacje w Androidzie N się płynnie zazębiały i wszystko śmigało aż miło, tak w N6P jest takie przyspieszenie, że system nie nadążał ze zmianami tychże animacji, a poszczególne elementy interfejsu nakładały się na siebie na ułamki sekund! Po prostu szok! Jednym słowem – RE-WE-LA-CJA! Płynność, płynność i jeszcze raz płynność!
Najważniejsze punkty składowe, które mają w tym udział to przede wszystkim bardzo szybki procesor oraz spora ilość pamięci RAM, która już dzisiaj wygląda, jak powszechny standard, jednak bardzo dobrze wpisuje się w specyfikację nowoczesnego i szybkiego smartfona. Jak się okazuje – wcale nie potrzeba nie wiadomo jak wiele, aby odpowiednio zoptymalizowany soft sunął, jak po maśle.
- Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 810 v2.1, 64-bitowy,
- Częstotliwość: cztery rdzenie ARM Cortex-A57 z częstotliwością 2 GHz oraz cztery rdzenie ARM Cortex-A53 z częstotliwością 1.5 GHz,
- Grafika: Adreno 430,
- Pamięć operacyjna: 3GB RAM LPDDR4,
- Pamięć na pliki: 32GB ROM (w wersji podstawowej – są też mocniejsze warianty),
- Karty microSD: brak,
- Sloty i złącza: karta nanoSIM, USB typu C, wejście słuchawkowe jack 3.5mm,
- Dodatkowe ficzery: trzy mikrofony (dwa z przodu, jeden z tyłu) z redukcją hałasu otoczenia, dioda powiadomień RGB na froncie, ekran powleczony powłoką oleofobową odporną na smugi i palcowanie.
Druga rzecz, o której przy okazji Nexusa 6P trzeba koniecznie wspomnieć, to zestaw zaimplementowanych w urządzenie czujników. Właściwie wszystkie flagowe smartfony posiadają podobny zestaw, ale sądzę że warto wymienić, co kryje w sobie N6P, aby mimo wszystko budować świadomość tego, co pod maską tego tygrysa drzemie. Tym bardziej, że jeden drobiazg (Android Sensor HUB) robi tutaj świetną pracę!
- Łączność: dwuzakresowe WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2×2 MIMO (2.4 GHz, 5.0 GHz), LTE cat 6., Bluetooth 4.2, NFC, GPS/GLONASS;
- Czujniki: czytnik linii papilarnych, akcelerometr, barometr, czujnik zbliżeniowy, światła otoczenia, Halla, żyroskop, cyfrowy kompas oraz Android Sensor HUB.
Czytnik linii papilarnych w Nexusie 6P reprezentuje technologia Nexus Imprint, która pracuje genialnie, szybko i łatwo się konfiguruje oraz pozwala zapamiętać pięć różnych odcisków palców. Ja ze swojej strony kilka razy dodałem ten sam, uważnie skanując go z każdej strony. Przewagą tego rozwiązania właśnie w Nexusach jest fakt, że możesz zarejestrować ten sam palec po kilka razy, bo wiadomo przecież, że skoro czujnik jest na pleckach, to będziesz używać do odblokowania smartfona wyłącznie tego wskazującego. W innych smartfonach – np. Sony – dodać możesz za każdym razem inny palec, co powoduje – że chociaż i tam czytnik pracuje rewelacyjnie – to jednak zdarzają się sytuacje, że nie rozpoznaje właściwie linii papilarnych. Umożliwienie wprowadzenia ich na wiele możliwych sposobów – idealnie ten problem rozwiązuje.
Ale rzecz, na którą wybitnie warto zwrócić uwagę, a której nie posiadają wszystkie czołowe smartfony, jest czujnik Android Sensor HUB, który odpowiada za monitorowanie pracy innych sensorów, bez konieczności angażowania do tego celu głównego procesora, który musiałby zużyć znacznie więcej energii, aby czuwać np. nad włączonym mikrofonem. Zasadniczy plus takiego rozwiązania, to możliwość bezdotykowej obsługi smartfona poprzez wypowiadanie komendy OK Google, i dyktowanie poleceń. Android Sensor HUB dba więc o to, aby mikrofon był zawsze w pogotowiu. Podobnie monitoruje pracę czujnika światła, czy zbliżeniowego.
Na pewno zastanawiasz się też, do czego może służyć czujnik Halla i magnetometr? Otóż ten pierwszy jest odpowiedzialny za prawidłową pracę ciśnieniomierza, kompasu oraz analizę kątów obrotu. Drugi to cyfrowy kompas, który mierzy pole magnetyczne ziemi. Dzięki temu Nexus orientuje się w mapach oraz potrafi rozpoznawać kierunki poruszania się.
Wiem – w teorii to wszystko to już pewien standard, ale warto mieć wiedzę na temat tego, co drzemie w drogich smartfonach, tym bardziej w Nexusie – produkcie na wskroś developerskim i dedykowanym zdecydowanie świadomym odbiorcom, którzy nie oczekują po urządzeniu mobilnym fajerwerków, tylko chcą je sobie sami zafundować poprzez dobór aplikacji, czy wersji systemu operacyjnego.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W HUAWEI NEXUSIE 6P
To taki akapit, w którym za wiele nie chcę się rozwodzić nad samym systemem Android, bowiem za dwa – najdalej trzy – miesiące, pojawi się najświeższa odsłona tego OS-u. Na potrzeby tej recenzji korzystałem przede wszystkim z ostatniej finalnej wersji Androida 6.0.1 Marshmallow, z ostatnimi – na moment pisania tego tekstu – poprawkami bezpieczeństwa, pochodzącymi z lipca 2016 roku. Niemniej od kilku dni jadę już na becie Androida 7.0 Nougat, zatem mam dość na świeżo to, jakie różnice są pomiędzy obiema platformami.
Aby nie zawracać za bardzo głowy napiszę tylko, że siódemka pięknie pracuje na Huawei Nexusie 6P i skoro na ostatniej wypuszczonej przed premierą becie tak dobrze działa, to po debiucie finalnego softu może być już tylko lepiej, chociaż póki co najbardziej narzekam na czas pracy na baterii. Ale podkreślam – dotyczy to tylko Andorida 7.0 Nougat w przedpremierowej edycji. Na Androidzie 6.0.1 Marshmallow jest wręcz wybitnie stabilnie, a potężne ogniwo dostarcza wielu godzin pracy na jednym ładowaniu.
Obecnie zielony robot w szóstej odsłonie jest w takiej kondycji, że nie mam mu nic do zarzucenia. Interfejs, jak przystało na stockowy system, jest bardzo prosty, może nawet jałowy w odbiorze, ale za to bardzo, ale to bardzo responsywny i ustawny. Sprawujesz w czystym Androidzie kontrolę nad – dosłownie – każdym aspektem swojego smartfona. I tak – tak właśnie wygląda system napisany i oficjalnie wypuszczony przez Google, którego później przerabiają wszelkiej maści producenci pod własną modłę. Uwielbiam to świeże, niezmącone wodotryskami środowisko!
To, co najistotniejsze w Marshmallow, to przede wszystkim bezpieczeństwo. Smartfon jest fabrycznie z zaszyfrowaną pamięcią wewnętrzną, a po konfiguracji – przy pierwszym uruchomieniu – możesz włączyć opcję wymaganego kodu cyfrowego, bez którego nie tylko nie da się odblokować ekranu, ale też nie będzie możliwe włączenie smartfona. Rewelacyjne zastosowanie, bo jeśli masz sporo drażliwych danych to zgubienie, kradzież, czy zwyczajna awaria determinująca wysyłkę sprzętu do serwisu, nie stanowi dla Ciebie żadnego zagrożenia. Nikt do tak zabezpieczonego Nexusa się nie dostanie.
Drugą świetną funkcją są rozbudowane powiadomienia, z poziomu których można wygodnie zarządzać smartfonem i tym wszystkim, co się dookoła dzieje. Oddzwonisz więc z tego miejsca na nieodebrane połączenie lub odpiszesz na Hangouts czy SMS-a bez konieczności odpalania którejkolwiek z tych aplikacji. Prosto, szybko i wygodnie.
Zawsze z lewej strony ekranu/pulpitu głównego czeka też aplikacja Google Now – swoista asystentka głosowa Google, która pozwala sterować smartfonem (np. OK Google, włącz/wyłącz WiFi, OK Google włącz/wyłącz latarkę, OK Google włącz Chrome, Deezera, Gmaila, Aparat etc.; OK Google ile to jest 100 euro w złotówkach, OK Google przypomnij mi o rachunku za prąd, dzisiaj o 21:00 etc.) oraz wyszukiwać głosowo informacje, wykonywać połączenia telefoniczne, pisać wiadomości e-mail/SMS/hangoutsy itp.
Nowością jest funkcja Now On Tap, czyli kontekstowe wyszukiwanie informacji na podstawie analizy treści. Jeśli więc dostałe(a)ś wiadomość z zaproszeniem do kina, Now On Tap potrafi wyszukać seans, pokazać recenzje filmu oraz wyświetlić mapę dojazdu do kina. Niestety funkcja ta nie działa w Polsce lub pracuje w dość ograniczonym i wybiórczym zakresie i nie mam całkowitej pewności na ile jest zaadoptowana na naszym rynku. Na pewno jednak nie zachowuje się tak, jak w materiałach promocyjnych Google. Szkoda :/.
Poza tym czysty Android Marshmallow zawiera zestaw natywnych, gotowych do używania po pierwszym uruchomieniu aplikacji. Oczywiście z własnego podwórka Google. Jest więc jego Chmura, czyli Dysk, komunikator Hangouts, przeglądarka Chrome, Sklep Play z aplikacjami, Kalendarz, Gmail etc. Wszystko inne trzeba sobie ręcznie pobrać. Ewentualnie jeśli przesiadasz się z poprzedniego smartfona, to przy pierwszej konfiguracji za pośrednictwem NFC można zetknąć Nexusa 6P ze starym telefonem i N6P sam pobierze wszystkie konta oraz ustawienia. Jeżeli poprzedni telefon nie obsługuje tego standardu łączności, to poprzez poprawnie skonfigurowane wcześniej konto Google, można odtworzyć pulpit, układ ikon oraz wszystkie pobrane na starym urządzeniu aplikacje.
Jeszcze jedną nowością, o której nie sposób – chociażby po krótce – nie wspomnieć, jest nadawanie uprawnień aplikacjom. Teraz możesz samemu decydować, czy np. Facebook może mieć dostęp do Twoich zdjęć, mikrofonu, kamerki, danych, kontaktów, SMS-ów etc. Naprawdę świetna sprawa, tym bardziej, że skoro np. pobierasz grę, to możesz mieć wątpliwości, po co ścigance samochodowej dostęp do prywatnej korespondencji? Teraz można to po prostu zablokować.
Zasadniczo system pracuje fenomenalnie. Jest świetnie napisany, wizualnie rządzi zapoczątkowany w Lollipopie Material Design, kolorystycznie jest bardzo pastelowo, a wzorniczo środowisko jest płaskie (tzw. flat), czyste i niesamowicie intuicyjne. A przy okazji cholernie wygodne. Od lat siedzę w stockowym Androidzie i nie ma mowy o jakimkolwiek znudzeniu. Ten smartfon ma pracować. Wyglądać mają inne telefony.
APARAT W HUAWEI NEXUSIE 6P
Wreszcie szybki i sprawny aparat trafił do urządzenia z linii Nexus! Wow! Bosko! Na to czekałem od wielu, wielu lat! Natomiast jedna rzecz pozostała bez zmian – czyli fatalnie napisana i pracują aplikacja Aparatu. Nie znoszę jej, bo jako jedyna z całego prostego interfejsu, jest wręcz prostacka. Nie ma żadnych przydatnych opcji, jest jałowa, bez pomysłu, a do tego wolna, jak flaki z olejem.
Wykonanie zdjęcia w trybie HDR+ trwa sekundę-dwie, co przy poruszających się obiektach dramatycznie wpływa na finalny kadr. Poza tym, jeśli strzelisz kilka fotek w tym trybie – jedną za drugą – to Nexus 6P pomimo swojej potężnej mocy obliczeniowej – tak, jak i poprzednie Nexusy – będzie jeszcze baaardzo długo przetrawiał zdjęcia w tle, uniemożliwiając wykonywanie kolejnych. Jak dla mnie – rzecz współcześnie nie do pomyślenia, tym bardziej że właściwie żaden inny smartfon tak się nie zachowuje! A już na pewno żaden z najwyższej półki cenowej!
Natomiast sam sensor fotograficzny, to już bardzo obiecujący hardware zatem źle napisany soft po prostu marnuje całkowicie potencjał, jaki w zastosowanej matrycy drzemie! Główny aparat w testowanym modelu jest dokładnie – kropka w kropkę – taki sam, jak ten zastosowany w Nexusie 5X od LG (TUTAJ recenzja tego smartfona):
Aparat tylny w Huawei Nexusie 6P to:
- dostawca: Sony,
- typ sensora: Exmor R IMX377,
- ilość pikseli: 12,35 Mpx,
- przysłona: f/2.0,
- wielkość pojedynczego piksela matrycy: 1.55 μm (mikrona),
- współczynnik oddawania barw (Colour Rendering Index): CRI 90,
- doświetlenie: podwójna lampa LED o szerokim widmie,
- autofocus, laserowy,
- stabilizacja obrazu: tak,
- wideo: nagrywanie filmów w 4K (30 kl./s), Full HD 1080p, wideo w zwolnionym tempie (slow motion videos) w 120 kl./s lub 240 kl./s.,
- dodatkowe ficzery: rozmycie soczewkowe, panorama, zdjęcia sferyczne, ręczna regulacja ekspozycji, seria zdjęć.
Aparat przedni w Huawei Nexusie 6P to:
- dostawca: Sony,
- typ sensora: Exmor R IMX179,
- ilość pikseli: 8 Mpx,
- przysłona: f/2.4,
- autofocus: tak,
- stabilizacja obrazu: tak, OIS (Optyczna Stabilizacja Obrazu),
- wielkość pojedynczego piksela matrycy: 1.44 μm (mikrona),
- dodatkowe ficzery: tryb HDR+.
Swoje wrażenia związane z kamerką w LG Nexusie 5X pamiętam doskonale, a mianowicie – smartfon robił zbyt ciemne zdjęcia. Nie mogłem tego rozgryźć, skoro przy tak jasnej przysłonie oraz z tak szerokim spektrum, jak CRI 90, a do tego przy tak dużych pikselach o wielkości 1,55 mikrona – wydawało się to niemożliwe. I w zasadzie doszedłem do ściany. Ale wiem już dzisiaj, że zdecydowanie winę za to ponosi zły soft, bo fotki robione Nexusem 6P znacznie wyróżniają się na tle tych z Nexusa 5X. Jak to możliwe?
Otóż dopiero, kiedy kupiłem zewnętrzną aplikację – umożliwiającą bardziej zaawansowane działania z aparatem, to okazało się, że moduł ten potrafi znacznie więcej niż to, na co skazuje go dedykowana apka. Z drugiej strony – znalezienie dobrej aplikacji aparatu też nie jest takie oczywiste – DSLR Camera Pro, z której korzystałem oszukiwała, dosłownie dorysowując obraz tam, gdzie go nie było, a gdzie nie radziła sobie z rejestracją uchwyconych elementów. Najczęściej zdarzało się to w skrajnych punktach kadru, ale raz uwieczniła coś takiego:
Natomiast same sceny były znacznie lepiej doświetlone i przyjemniejsze kolorystycznie niż przy użyciu zwykłej androidowej apki. W sumie wybór, jak między dżumą, a cholerą…
Co do frontowej kamerki, to trudno się przyczepiać, bowiem jest tu ten sam sensor, który zastosowany był, jako aparat tylny w… Nexusie 5 od LG z 2013 roku… No i skoro wówczas byłem z niego zadowolony (co opisałem w recenzji), to nie widzę powodów, aby siać wokół niego ferment, chociaż też swoje wady miał. Od tamtego czasu na pewno poprawiła się jakość pracy autofocusu, który wreszcie nie ma kłopotów z szybszym łapaniem i utrzymywaniem ostrości (czyżby aktualizacja firmware w N6P?). Na plus zaliczam także fakt, że posiada bardzo udany tryb HDR+ i świetną stabilizację obrazu.
Poniżej miks zdjęć wykonanych natywną aplikacją Aparatu od Google oraz DSLR Camera Pro.
Wszystkie zdjęcia w oryginalnym rozmiarze do znalezienia w naszym albumie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA HUAWEI NEXUSA 6P
Mój wynik to dobre 4h na włączonym wyświetlaczu. Uważam, że nie jest to szałowo dużo, jak na ogniwo o pojemności 3450mAh, ale znając moje potrzeby oraz to, jak intensywnie i aktywnie korzystam ze smartfonów, to sądzę, że mimo wszystko jest to naprawdę bardzo dobry rezultat. A przypomnę, że jest tutaj duży, 5,7-calowy ekran z rozdzielczością 2K, która przecież potrzebuje znacznie więcej energii do wyświetlania obrazu. Jasność mam prawie cały czas na najwyższym poziomie (w końcu jest słoneczne lato), a pomimo tego, ogniwo sprawuje się bardzo zadowalająco.
Jako, że zastosowano w Nexusie 6P nowy typ złącza – USB C – toteż nie trzeba się już zastanawiać, którą stroną podłączyć kabel ładowania. Poza tym przebiega ono dzięki temu bardzo szybko i w niecałą godzinę i czterdzieści minut cała bateria (z poziomu 8 proc. do 100 proc.), jest pełna i gotowa do działania. Szybkie ładowanie to zaleta oczywiście również Qualcomma. Natomiast ubolewam, że nie ma ładowania indukcyjnego, do którego przyzwyczaił mnie Nexus 6 od Motoroli. Sądzę, że w cenie, w której N6P stoi na półce, powinno to rozwiązanie się w nim znaleźć.
Drugą niedogodnością (bo wadą tego nazwać nie można), jest ciepłota Nexusa 6P od Huawei. Pomimo, że Google zdecydował się z producentem wybrać drugą, poprawioną edycję procesora Snapdragona 810, która już palących z temperaturami problemów nie ma, o tyle wciąż są one stosunkowo wysokie i odczuwalne. HTC One M9, czy Xperia Z5, to smartfony, które też działają na Snapie 810 – i one wręcz się gotowały przy bardziej zaawansowanych zadaniach! Trzymanie ich potrafiło solidnie parzyć w dłonie. W przypadku Nexusa 6P tak drastycznie nie jest, ale jeśli temperatura rośnie przy typowym przeglądaniu sieci, to jest to znak, że nie wszystko w tym układzie poszło jak należy. Nie jest więc źle, ale momentami dokuczliwie, czego nie da się – niestety – przemilczeć…
PODSUMOWANIE
Huawei Nexus 6P to – jeszcze – najszybszy smartfon z całej rodziny. W mojej prywatnej opinii za drogi, jak na to, co oferuje, bo do słuchawki premium wiele mu brakuje. Na minus zaliczam fatalne wzornictwo, całkowicie zgaszone. Oczywiście Nexus nie musi być piękny – ma pracować – ale widać, że ten model jest zupełnie pozbawiony pomysłu na siebie. Wzorniczo jest więc jałowo i trochę z marszu. Tym bardziej, że samo wykonanie też pozostawia wiele do życzenia. Jestem zawiedziony rysami na frontowym szkle Gorilla Glass 4 oraz złym spasowaniem całości z obudową, przez co doszło do wyraźnego rozszczelnienia na linii ekran prawa strona ramki :/…
Brakuje też dystansów na froncie przy głośnikach, które były w Moto Nexusie 6, a przy okazji idealnie zabezpieczały wyświetlacz przed skazami fizycznymi. Całkowicie ktoś nie pomyślał umieszczając moduł NFC za tylnym szkłem, w linii obok aparatu, o które za każdym razem przy płaceniu drżę… Poza tym nisko osadzone przyciski włączania i regulacji głośności tylko udowadniają, że ten model pod kątem wykonania się nie udał. Nawet, jeśli zastosowano wysokiej jakości aluminium do stworzenia Nexusa 6P.
Nie podoba mi się też temperatura pracy przy typowych zadaniach. Snap 810 v2.1 nie grzeje się tak, jak jego poprzednik, ale do najchłodniejszych też nie należy… Aparat robi niezłe zdjęcia, ale jak na moje oko – i jak na zawartą specyfikację – dość ciemne. Aplikacja do fotografowania sprawuje się fatalnie i z uwagi na jej ubogie możliwości – po prostu jej nie trawię.
Natomiast sam system operacyjny Android 6.0.1 Marshmallow działa rewelacyjnie szybko, stabilnie i pięknie. Wyposażony jest w liczne nowości, które przede wszystkim dają kontrolę nad urządzeniem i skutecznie je zabezpieczają. Cenię też Google Now oraz prosty, stockowy interfejs, dzięki któremu nawet wielozadaniowość nie robi specjalnego wrażenia na tym urządzeniu. Bo Nexus 6P wygrywa w moich oczach przede wszystkim jedną cechą – jest cholernie, ale to cholernie szybki i wydajny. Doskonale radzi sobie nawet na wersji beta Androida 7.0 Nougat.
Kolejny plus to Nexus Imprint, czyli technologia odblokowywania ekranu przy pomocy czytnika linii papilarnych, który spisuje się na medal. Równie efektywnie działa ładowanie ogromnej baterii, która wystarcza na pełen dzień aktywnej pracy. Obraz prezentowany z wyświetlacza N6P to czysta poezja kolorów, aczkolwiek brakuje mu werwy na najwyższym poziomie jasności i w słońcu pracuje się z nim gorzej niż z poprzednikiem w N6. Poza tym mniejszy rozmiar panelu sprawia, że wygodniej nawiguje się po tak dużej tafli jedną dłonią, aczkolwiek bardziej komfortowo trzymało się jednak poprzedniego Moto N6.
Z uwagi na wspomniane wyżej wady, uważam Huawei Nexusa 6P za najsłabszego z całej serii od lat. Wygrywa on przede wszystkim szybkością działania i zastosowanymi technologiami, w tym licznymi czujnikami i sensorami, które robią z niego bardzo mocne i funkcjonalne urządzenie. Ale, kiedy pojawi się jego następca, przesiadał się będę bez żalu. I nadal stoję przy opinii, że najlepszym – do tej pory – w historii był Motorola Nexus 6 (TUTAJ moja recenzja). Szkoda, że zamknął za sobą drzwi od pewnej epoki, która już nie wróci… Ale idzie nowe i na to nowe czekam, próbując z N6P przeczekać…
WERDYKT 90SEKUND.PL
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
APARAT
-
BATERIA