SŁOWEM WSTĘPU
Apple iPad Air – to takie urządzenie, po przygodzie z którym, spotkanie z każdym innym tabletem nie jest już takie samo. Jest absolutnie genialny! Po tym teście wiem, że świat dzieli się na tablety i iPada. Uwielbiam ten sprzęt! Nie ma tutaj ani grama przesady, a entuzjazm nie jest fanbojski. Żeby zrozumieć, jak doskonałe to urządzenie, trzeba koniecznie wziąć je do ręki. A kiedy już je trzymamy, to gołym okiem widzimy, że to co pokazują materiały promocyjne, jest dokładnie takie samo, kiedy widzimy to na żywo. iPad Air ma w sobie wszystkie najważniejsze zalety urządzenia mobilnego tej klasy, które są dla mnie najistotniejsze w codziennym spotkaniu z najnowszymi technologiami. iPad Air to sprzęt kultowy. Wart każdej złotówki, chociaż to cholernie droga zabawa.
WYGLĄD
Produkty Apple nie są po prostu dobrze wykonane. One są wykonane perfekcyjnie. Materiały, wzornictwo, wymiary, waga, detale. Wszystkie te elementy współżyją ze sobą w doskonałej symbiozie. Mając w dłoni iPada Air odnosiłem wrażenie, że dotykam najlepiej wykonany sprzęt mobilny na tej planecie. Nie jest on może najlżejszy i nie jest też najcieńszy. Ale przez to jak jest wykonany, ma się wrażenie, że to najdoskonalszy tablet, jaki możecie dzisiaj kupić. I pierwsze, co oczywiście rzuca się w oczy i co zarazem ujmuje najmocniej to właśnie wygląd.
A iPad Air prezentuje się totalnie! Jest przepiękny! Doskonale pomyślany, wyważony, wykończony. To też zupełnie inna bryła, niż ta z którą mieliśmy do czynienia w przypadku poprzednich edycji 9,7-calowych tabletów od Apple. Może poza pierwszym iPadem, kolejne generacje – druga, trzecia i czwarta – wyglądały właściwie tak samo, różniły się jedynie naprawdę szczegółami. Tutaj jest zupełnie inaczej. iPad Air załapał się na design zastosowany w przypadku iPada mini, ale w nowych proporcjach prezentuje się jeszcze dojrzalej i ciekawiej.
Po pierwsze nie jest taki szeroki, jak poprzednie edycje – zwężono bowiem jego boczne ramki. Po drugie narożniki są bardziej zaokrąglone, zatem mamy do czynienia ze zwartą i przyjemną w odbiorze obudową. Tablet jest też bardzo cieniutki (7,5 mm), więc świetnie się go trzyma. Właściwie nie ciąży w ogóle w dłoni (waży 478 g w wersji z LTE i 469 g tylko z WiFi). Co jednak najbardziej rzuca się w oczy, to dominujący, wręcz doskonały minimalizm, który zdobędzie serce każdego estety.
Na froncie jest oczywiście hartowane szkło chroniące ekran przed zarysowaniami, pod którym znajduje się 9,7-calowy ekran. Oprócz tego są jeszcze tylko trzy rzeczy. Na dole, na środku – charakterystyczny dla Apple – okrągły przycisk Początek, którym wychodzimy ze wszystkich aplikacji oraz po np. dwukrotnym wciśnięciu uruchomimy menu ostatnio otwieranych aplikacji. Po drugiej stronie jest frontowa kamera FaceTime HD, a obok niej – ledwie widoczny na czarnej ramce – czujnik światła. Poza tym absolutnie nie ma nic.
Na szczycie znalazło się miejsce na gniazdo słuchawkowe oraz włącznik tabletu, którym też uśpimy iPada Air oraz wybudzimy go z drzemki. Spód to z kolei miejsce na złączne Lightning, przez które podłączymy urządzenie do komputera oraz ładowarki. Na prawo i lewo od niego, za elegancką maskownicą znajdują się dwa głośniki.
Lewy bok wolny jest od wszelkich fizycznych przycisków, natomiast prawy to już miejsce dla – od góry: przełącznika wyciszającego iPada Air (można nim też blokować orientację ekranu), a poniżej regulacji głośności. Wszystkie przyciski są oczywiście stalowe, delikatnie zaokrąglone, o dość twardym skoku i przez to głośnym, kiedy z nich korzystamy. Wokół krawędzi biegnie dookoła aluminiowa, ścięta pod kątem ramka. Wygląda to świetnie!
Plecy iPada Air to absolutnie najciekawsze miejsce pod względem wzornictwa. W wersji z LTE (czyli takiej, którą testowałem) na górnej krawędzi ramki aluminium ustępuje miejsce na plastik, pod którym ukryte są anteny przeznaczone do łączności i dwa mikrofony. Wersja tylko w WiFi jest tam po prostu gładka, stalowa. W lewym narożniku jest aparat fotograficzny iSight, a na środku plecków kapitalne, nadgryzione logo Apple, ale wygrawerowane w materiale i spolerowane, zatem przejrzeć można się w nim, jak w lustrze. Przepięknie!
Narożniki są ładnie zaokrąglone, ale bryła cały czas przypomina prostokąt w proporcjach 4:3. Lepszego formatu dla tabletu tych rozmiarów nie potrafię sobie wyobrazić. Trudno nie zachwycić się taką konstrukcją: czystą i wykończoną z pieczołowitą dokładnością.
EKRAN
Apple od dawna zachwala swoją technologię stosowaną w ekranach, która znajdują zastosowanie w ostatnich iPadach oraz iPhone’ach. Mamy więc do czynienia z Retiną, która świetnie oddaje kolory, a prezentowane treści wyglądają żywo, gładko i bardzo czytelnie. To zasługa oczywiście ekranu o rozdzielczości 2048×1536 px, zmieszczonej na wyświetlaczu o przekątnej 9,7 cala, co przy tych parametrach daje gęstość ułożenia pikseli na cal na poziomie 264 (ppi). Mimo, że pojedyncze punkty nie są gołym okiem dostrzegane dopiero powyżej 300 ppi, to jednak trudno zarzucić ekranowi iPada Air cokolwiek.
Barwy są bardzo naturalne, nie zauważyłem, aby przekłamywały na efektownie wyglądających zdjęciach czy grafikach, które dominują na większości stron internetowych. Dodatkowo czytanie e-booków nie sprawiało mi żadnych problemów, a czcionki były perfekcyjnie gładkie i równe. Mam w tym względzie dość solidne porównanie nie tylko do innych urządzeń, które testowałem w redakcji 90sekund.pl, ale też leciwego już iPada 2, którego jestem właścicielem i wciąż aktywnym użytkownikiem. Fakt, że tam jest zupełnie inna i zdecydowanie niższa rozdzielczość ekranu, ale zderzenie to podkreśla, jak duży krok Apple wykonał inwestując w tak pomyślany wyświetlacz, jak Retina właśnie w nowej generacji iPada, np. kolor granatowy jest kolorem granatowym, który na iPadzie 2 wygląda, jak intensywny niebieski.
Ale zastosowany panel to również rewelacyjny, wielodotykowy wyświetlacz, który doskonale wręcz interpretuje nasze tapnięcia. Obsługa jest czystą przyjemnością. Co ciekawe – mimo, że nie zmieniła się przekątna ekranu, a urządzenie jest zwyczajnie odchudzone, co najbardziej rzuca się w oczy przy okazji węższych ramek, to jednak ma się wrażenie, że obcuje się z mniejszym wyświetlaczem, a przecież nie tracimy nawet 1 cala pola roboczego. To właśnie dlatego zacząłem się zastanawiać, czy oby na pewno pojawienie się iPada mini było dobrym krokiem? Obecne proporcje iPada Air są bardzo konkurencyjne nie tylko dla jego mniejszej odsłony, ale też innych tabletów konkurencji. To, co duże jest wciąż atrakcyjnie małe, ale zarazem nie traci nic z funkcjonalności płynących ze swojej wielkości.
WYDAJNOŚĆ
Apple iPad Air po prostu pracuje. I to jeszcze jak! Chciałbym, aby każde urządzenie – nawet flagowe i sztandarowe zdobycze najnowocześniejszej myśli technicznej – tak pracowały. Nie chodzi o to, że Air jest szybki (no bo jest), ale o to, jak ta szybkość przekłada się na komfort w codziennej pracy. A ten jest zachwycający. Wiem, wiem – nie brakuje z mojej strony ochów i achów, ale nie zapominajcie, że tutaj brak przestojów, oznacza permanentny brak przestojów. iPad Air to wręcz wzór wydajności.
Tajemnica tkwi z pewnością w autorskim procesorze Apple A7 taktowanym zegarem 1,4 GHz, skonstruowanym w 64-bitowej architekturze, który jest 2 razy szybszy od swego poprzednika (przynajmniej wg zapewnień producenta) pod względem prędkości przetwarzania danych oraz przy przetwarzaniu zaawansowanej grafiki. Ponadto jest bardziej energooszczędny i wzbogacony o dodatkowy chip – koprocesor ruchu M7, który zbiera dane z kompasu, żyroskopu i przyspieszeniomierza, odciążając główny procesor i wykorzystywany jest w konkretnych zadaniach, dzięki czemu nie musi zużywać do obliczeń dużej energii, co znowuż przekłada się na efektywniejszą wydajność baterii.
Ponadto wyposażono go w 1 GB RAM oraz 16 GB pamięci na dane, ale w zależności od wersji możemy wybrać model z 32., 64. oraz 128 GB. Domyślam się, że kiedy czytacie o tak małej pamięci operacyjnej, zastanawiacie się, jak to możliwe, że iPad Air pracuje tak wyśmienicie? Cóż, sam chciałbym poznać tą tajemnicę ;) Mój iPad 2 posiada 512 MB RAM i nie mogę narzekać, więc tutaj, gdzie jest go dwa razy więcej nie mam żadnych pytań!
Oczywiście, smartfony i tablety pracujące z Androidem na pokładzie, które wyposażono w 1 GB pamięci RAM to w zdecydowanej większości reprezentanci średniej półki cenowej, którzy w krótkim czasie zaczną zwyczajnie mulić i strasznie zwalniać. Ale nie sprzęt Apple! Nie ma o tym absolutnie mowy! Ten sprzęt po prostu działa i nie potrzebuje czasu na zastanowienie. I to jest genialne!
Nie brakuje też wsparcia dla najnowocześniejszych standardów łączności. Jest więc opcjonalnie do wyboru wersja z LTE i WiFi lub tylko z WiFi. Testowany model posiadał oczywiście wspomniany moduł 4G, który obsługuje karty nano SIM i sprawował się wzorcowo! Dostęp do niego był możliwy przy użyciu specjalnego, dołączonego kluczyka. Niestety, tutaj zła wiadomość dla tych z Was, którzy posiadają Aero2. Niestety operator nie posiada w swojej ofercie kart SIM w tak małym rozmiarze, zatem jesteśmy skazani na wybór jednego z pakietów dostępnych u lokalnych dostawców usług telekomunikacyjnych.
Apple zadbał również, aby jego najnowszy tablet umożliwiał nam kontakt ze światem wykorzystując maksymalnie jak najlepsze warunki łączności w nowej technologii MIMO, czyli multiple-input multiple-output, co w praktyce przekłada się na dwukrotnie szybszą transmisję w standardzie WiFi 802.11n.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Uwielbiam szybkość iPada Air i doceniam jeszcze bardziej Apple za to, jak napisał system iOS. Testowany tablet pracował na jego najnowszej odsłonie (wersja 7.1.2), i tak jak wspomniałem wyżej, byłem zachwycony wykonywanymi przez urządzenie zadaniami, ale mam wciąż żywe porównanie z iPadem 2, który pomimo swojego wieku, na najnowszym systemie sprawuje się wręcz doskonale. W zestawieniu z iPadem Air różnice w szybkości działania iOS-a były oczywiście jasno wyczuwalne, ale nie były aż takie, abym myślał o koniecznej, natychmiastowej zamianie jednego tabletu na drugi.
To bardzo ważna informacja. Kupując dzisiaj iPada Air możecie być pewni, że za kolejne trzy lata, sprzęt ten będzie wciąż wydajnie wykonywał swoje zadania, chociaż pojawi się sporo nowych rozwiązań, które z pewnością zdążą jeszcze niemało namieszać. Ale tak doskonała optymalizacja systemu do podzespołów to zaleta ultralekkiego i superwydajnego iOS, który po prostu pracuje wzorcowo! Nie ma tutaj miejsca na lagi, zawieszenia, restarty, ociężałość, słabą wydajność. iPad Air dosłownie unosi się w powietrzu ;)
Oczywiście iOS 7 nie jest systemem moich marzeń. Pomimo upływu lat, nic się nie zmieniło – to wciąż tak samo wyglądający OS, który przeszedł solidny lifting przed rokiem, ale nie ma szans, że się w nim zgubicie. Skeumorficzny interfejs zamieniono na płaski, a kolory są w nim nieco bardziej soczyste – i co niektórzy krytycy platformy jej zarzucają – cukierkowe. Dzisiaj zdecydowanie więcej funkcjonalności iOS 7 zapożycza od konkurencji z zielonym robotem w logo, ale to bardzo dobrze, zmiany były potrzebne już dawno temu, zatem całkowicie jestem za implementacją ciekawych rozwiązań.
Cenię iOS 7 za centrum powiadomień, które wciąż pozostaje dość skostniałe, ale dobrze że jest i umożliwia swobodne nawigowanie pomiędzy konkretnymi akcjami. Żałuję, że nie ma np. widgetów, które znacznie usprawniają moją pracę, kiedy korzystam z tabletów czy smartfonów pracujących pod kontrolą Androida, ale nie jest to też bardzo dramatyczna strata. System Apple to całkowicie inne środowisko, pomyślane jako platforma wciąż jednozadaniowa.
Nie uświadczymy więc możliwości podzielenia ekranu na pół, aby zainicjować wielozadaniową pracę na kilku aplikacjach jednocześnie. Natomiast w zamian otrzymujemy świetne, dopracowane programy, które pobierzemy z App Store, i które nie tylko rewelacyjnie działają, ale są również doskonale pomyślane pod względem estetycznym i funkcjonalnym, aczkolwiek przy tym ostatnim punkcie widzę jasno, że obsługa gestami znacznie lepiej wypada w Windows Phone 8, czy wspominanym już systemie od Google.
Jako, że pracuję na wielu tych platformach – niejednokrotnie jednocześnie – to widzę, jak bardzo różnią się od siebie i jakie znaczenie mogą odgrywać przyzwyczajenia. Niemniej jestem przekonany, że jeśli przesiądziecie się z któregokolwiek z konkurencyjnych OS-ów, nie spotka Was niemiła niespodzianka – szybko wpadniecie w tryby i reguły, jakimi rządzi się w swoim środowisku Apple.
Jakkolwiek nie lubię korzystać z iPada przy robieniu zdjęć (o czym niżej), to już jako nawigacja sprawdza się bardzo dobrze. GPS pracuje wyśmienicie i sygnał łapie niemal natychmiast od włączenia Map. Przyznam, że niejednokrotnie zdarzało mi się na swoim iPadzie 2 wspomagać się tego typu rozwiązaniem, kiedy szukałem jakiejś trasy i musiałem wytyczyć drogę, ale od kiedy Apple postawił na swoje mapy, to niestety ale wiele się zmieniło na niekorzyść. Wciąż są różne luki i błędy, a ciekawą białą plamę znalazłem w centrum Poznania… (nie, nie jest to chmura…):
Jakkolwiek to rozwiązanie przydaje się do prostego, orientacyjnego wytyczenia trasy lub sprawdzenia czegokolwiek, tak ja osobiście póki co mu nie ufam. Piszę o tym tutaj, aby pokazać, że nie wszystko u Apple świeci się i błyszczy. Tak niedopracowane mapy to spory minus, tym bardziej że licencjonowane są przez uznanego TomToma.
Ale poza powyższym kwiatkiem, iOS 7.1.2 jest wyposażony w wiele przydatnych narzędzi. Jednym z rozwiązań, które znajdziecie jest Garage Band, czyli aplikacja do tworzenia i zabawy z muzyką. Dziś jest to darmowe rozwiązanie (płatne są dodatkowe instrumenty), ale prawie 3 lata temu trzeba było wyłożyć na nie kilkadziesiąt złotych. To jeden z tych zakupów, którego do dziś nie żałuję. Doskonały pochłaniacz czasu, który pozwoli Wam spełnić marzenia z dzieciństwa o swoim zespole muzycznym. Garage Band wyposażony jest w liczne instrumenty, ścieżki, sample i pomysły, które robią z niego prawdziwą maszynę do eksperymentowania z muzyką. Więcej o tej aplikacji pisałem w tym miejscu. Moim zdaniem absolutny must have, nawet jeśli na niczym nie gracie. Garage Band pomoże Wam w nauce ;)
Jeśli zdarzy Wam się zawieruszyć swojego iPada Air to spokojna głowa – kiedy tylko jest włączony i połączony z siecią – bez problemu go zlokalizujecie dzięki aplikacji Znajdź mój iPhone. W menu pojawią się wszystkie urządzenia Apple, które posiadacie, a dostęp do niej jest wyłącznie po uwierzytelnieniu loginu i hasła.
Ciekawą propozycją jest Game Center od Apple w systemie iOS 7, czyli centrum gier, które dodatkowo pozwala nam oprócz odkrywania zgromadzonych tam tytułów, na zespołowe granie np. w wyścigi Asphalt 8 Airborne.
Po wybraniu w grze opcji multiplayera, aplikacja Game Center wszystkie czynności wykonuje za Was, czyli łączy się z serwerem, wyszukuje graczy, zbiera Was w jednym pokoju i w drogę! Świetne rozwiązanie, które oczywiście umożliwia rozrywkę na zupełnie innym poziomie. Graczem nie jestem od dawna, ale przy tym teście nieźle się ubawiłem :)
Zapewne uwielbiacie swoje urządzenia za pewne pomysły zaimplementowane przez producentów, których próżno szukać u konkurencji, a jeśli się pojawiają, to są zawsze wyraźnie od oryginału gorsze. Tak, w systemie iOS 7 jest taka aplikacja, do której mam totalną słabość, i którą cenię ponad inne, nawet na sprzęcie z Androidem. Mowa oczywiście o iBooks, dla którego ze swoim iPadem nie jestem w stanie się rozstać.
Natomiast w iPadzie Air pokochałem tą aplikację jeszcze mocniej (chociaż nie jest wcale najlepsza wśród czytników ebooków). Jest w niej coś takiego – sposobie przewracania kartek, kolorze wirtualnego papieru, zakładaniu zakładek i robieniu notatek – co sprawia, że elektroniczne książki czyta mi się w niej, jak tradycyjne. Jest bardzo intuicyjnie, do tego przejrzyście, ze świetnie dobranymi i zoptymalizowanymi czcionkami. Mam już za sobą z iBooks mnóstwo ebooków i zawsze czułem się przy ich czytaniu wspaniale. Nawet trudno polemizować mi z fanami Kindle, bo wiem że oni mają rację, ale ta apka chwyciła mnie za serducho ;)
Jeśli naotwieracie zbyt wiele aplikacji, w prosty sposób możecie je też pozamykać. W systemie iOS wystarczy dwukrotnie wcisnąć przycisk Początkowy, a następnie na ekranie pojawi się poziomy ciąg otwartych programów. Rozwiązanie żywcem wyjęte z Androida, ale tutaj wygląda to gorzej. Chyba wolałem wcześniejszy sposób, obecny w iOS 6x i niższym. Tutaj naprawdę trzeba się namachać, jeśli chcemy pozamykać wszystkie aplikacje. Poza tym przydałby się jeden przycisk, który pozwoliłby pozbyć się ich hurtowo, skoro już dawno z nich nie korzystamy.
Rozwiązań jest oczywiście znacznie więcej. Przez lata pracy z iPadem udało mi się znaleźć takie, które towarzyszą mi niemal codziennie, ale nawet pomimo nieskończonych możliwości Internetu, musiałbym zapisać jeszcze wiele, wiele linijek, aby przedstawić wszystkie możliwości, które dzięki świetnym aplikacjom zmieniają iPada w prawdziwe elektroniczne zwierzę ;) Reasumując – to bardzo dobrze wyposażony tablet, który już po wyjęciu z pudełka oferuje całą masę podręcznych programów, dzięki którym nudzić się nie będziecie.
Jest natomiast coś, na co będę narzekał. Otóż nie ma możliwości podłączenia iPada pod komputer i metodą przeciągnij i upuść dodać książek, filmów, muzyki. Wszystko musi się odbywać przez iTunes, czyli zewnętrzną aplikację instalowaną na komputerze z Windowsem lub Os X. Jest to dość upierdliwe, nie zawsze działa, jak należy, a np. filmy warto skonwertować przed skopiowaniem do iPada jakąś dedykowaną aplikacją do formatu respektowanego przez iOS, bowiem niejednokrotnie do pasji doprowadzały mnie sytuacje, w których oglądany materiał leci w jedną stronę, a dźwięk w drugą. Oczekiwałbym większej otwartości w tym względzie.
Na plus zasługuje za to możliwość synchronizowania wszystkiego z Chmurą iCloud, zatem możecie być spokojni – Wasze dane będą łatwe do odtworzenia i bardzo bezpieczne. Do tego stopnia, że nawet jeśli ktoś ukradnie Wam iPada z systemem iOS 7x , to i tak po przywróceniu ustawień fabrycznych nie zrobi z niego użytku. Każdy model rejestrowany jest w Apple i jeśli nie zostanie podane prawidłowe hasło i Apple ID, zapomnijcie o odblokowaniu urządzenia. Zapewne wprawni znawcy tematu poradzą sobie i z tym, ale dla amatora będzie to spory problem, możliwe nawet, że nie do przeskoczenia.
APARAT
Główny aparat w Apple iPadzie Air nie jest najwyższych lotów, ale nie można napisać, żeby była to zła matryca. Wyposażono go w tryb HDR, czujnik BSI, system wykrywania twarzy, autofokus, pięcioelementowy obiektyw, a światło przysłony wynosi ƒ/2,4. W słoneczne, jasne dni, zdjęcia wychodzą bardzo przyzwoicie. Niemniej nie jestem zwolennikiem fotografowania, ani kręcenia filmów tabletem, więc nie bardzo potrafiłem wyobrazić sobie sytuacje, w których go wykorzystuję.
Poniżej prezentuję kilka fotek, które nim wykonałem z blogerskiego obowiązku. Możliwe, że chętniej będziecie sięgać po iPada Air do utrwalania ważnych dla Was chwil, ale wciąż częściej zrobicie to przy okazji jakiejś wycieczki, w czasie której akurat mając go pod ręką uchwycicie kilka kadrów. Z doświadczeń wynikających z posiadania iPada 2 wiem, że niezbyt poręcznie fotografuje się takim urządzeniem. O ile mniejsze tablety wypadają pod tym względem zdecydowanie lepiej, to iPadowi Air udaje się przede wszystkim wydajna praca ;)
BATERIA I TEMPERATURA
Bateria w Apple iPadzie Air, to prawdziwa perełka. Raz naładowany tablet z nadgryzionym jabłkiem pozwoli Wam na baaardzo długą zabawę. Co to oznacza w praktyce? Oglądanie ok. 90 minut filmu na YouTube w jakości Full HD, z włączoną łącznością LTE oraz WiFi i ekranem rozjaśnionym do połowy, spowodowało spadek wydajności akumulatora na poziomie 8-10 proc! Wyobrażacie to sobie w tablecie innej firmy? Jest to absolutnie fenomenalny wynik i nie potrafię powstrzymać się od zachwytów. iPada Air w takich okolicznościach będziecie ładować raz na 3-4 dni! To nie żadna przesada – w trybie gotowości poleży spokojnie ponad tydzień! Przy włączonym trybie samolotowym iPad Air właściwie nie zużywa energii. Oczywiście z uwagi na krótki czas testów nie mogłem sprawdzić wydajności na jednym ładowaniu w każdym wariancie, ale wystarczy mi to, czego doświadczyłem. Pokrywa się to z rewelacyjnym zachowaniem ogniwa w moim iPadzie 2 – nie mam w tym temacie żadnych pytań! Absolutny fenomen!
Dla porządku dodam, że zastosowane jest ogniwo litowo-polimerowe o pojemności 32,4 Wh. Jak więc wypada temperatura iPada Air 2 w czasie pracy? Tutaj muszę wyróżnić dwie sytuacje. Pierwsza to taka, kiedy tablet nie jest specjalnie obciążony, wówczas w czasie niedzielnego/wakacyjnego leniuchowania, idealnie umila czas na kanapie. Wtedy nawet w czasie grania np. w Asphalt 8 Airborne grzał się jedynie w okolicy prawej bocznej ramki mniej więcej na wysokości wygrawerowanego na plecach jabłka. Oprócz tego pozostawał właściwie chłodny.
Druga sytuacja – i zarazem jedyna, z którą się spotykałem – miała miejsce wyłącznie w czasie, kiedy iPad Air zwyczajnie pracował, właściwie nie był specjalnie obciążony, ale ulegał upałom. Wówczas potrafił się bardzo nieprzyjemnie nagrzać, tak że niemal parzył i to w sytuacji, kiedy przeglądałem np. Internet i korzystałem z aplikacji do agregacji newsów, czy pisałem tekst w WordPressie. Rzeczywiście było to mało przyjemne, ale inna elektronika, którą wówczas miałem ze sobą również zachowywała się podobnie.
Natomiast ogromnym plusem, który od razu doceniłem było tempo, w jakim ciepło się z urządzenia ulatniało. Wszystko dzięki aluminiowej obudowie, która kiedy tylko przestawałem używać tablet natychmiast się chłodziła. W czasie upałów oczywiście nie stawała się zimna i wciąż pozostawała ciepława, ale nie było to nic takiego, co wyróżniałoby iPada Air na tle konkurencyjnych urządzeń. Jak dla mnie bomba, bowiem w większości spędzałem czas w klimatyzowanych pomieszczeniach lub w mieszkaniu, a tam tablet absolutnie, nawet na chwilę nie dawał po sobie odczuć problemów z temperaturą.
PODSUMOWANIE
Nie ukrywam, że testując najróżniejszy, najnowocześniejszy sprzęt technologiczny, który zachwyca w tak wielu punktach, trudno nie ulegać wrażeniu, że podoba się on wyjątkowo, bardziej niż to, co fascynowało mnie jeszcze kilka tygodni temu. Często też aż ma się ochotę na fali tego entuzjazmu ochrzcić taki tablet lub smartfona mianem najlepszego na rynku. Dzisiaj, kiedy podobnie zachwycały mnie i Sony Xperia Z2 Tablet i Samsung TabPRO 8,4, ciężko mi po raz kolejny pisać, że jakieś urządzenie jest bliskie ideału.
Ale nie umiem nie napisać, że właśnie iPad Air na tle wszystkiego, co do tej pory przeszło przez moje ręce wpisuje się w obraz doskonałego sprzętu, który zadowoli największych malkontentów. Żeby to zrozumieć, trzeba docenić przede wszystkim to, jak fantastycznie sprzęt ten jest wykonany. Nie sposób pominąć, że plastik jest tutaj wyłącznie dodatkiem lub koniecznością, dzięki której będziemy mieli lepszą łączność ze światem, ale wszechobecny minimalizm oraz matowa i jaśniejąca, czysta, przyjemnie chłodna i miła w dotyku stal, sprawiają, że serducho samo rośnie.
Jeśli weźmiecie lupę i zaczniecie studiować wykonanie iPada Air, to zabraknie Wam słów, aby wyrazić uznanie dla zastosowanego designu, wykończeń, detali, które są po prostu najlepsze z możliwych. Tutaj nie ma miejsca na amatorszczyznę, metody prób i błędów, kompromisy. iPad Air wygląda i skonstruowany jest wybitnie – kropka!
Natomiast wykonanie to jedno, a wielkość to drugie. I dzisiaj, kiedy wszystkie urządzenia mobilne rosną, tak Apple decyduje się na zręczne odchudzenie swojego flagowego produktu w tej kategorii sprzętu. Mamy więc wciąż ten sam obszar roboczy, ale tablet zdecydowanie cieńszy, lżejszy i gabarytowo mniejszy.
Jeśli jednak nikogo z Was nie przekonają rozmiary, to trudno żeby przeszedł obojętnie nad wydajnością na baterii, która jest wprost fantastyczna! Oczywiście, że można wykończyć iPada Air w ciągu kilku godzin, ale nie będzie to łatwe zadanie. Dlatego za ogniwo otrzymuje u mnie ocenę celującą!
Co do wydajności, to iPad Air jest doskonałym przykładem na sprzęt, który nie potrzebuje fajerwerków, dzięki którym będzie imponował specyfikacją na papierze. Apple konsekwentnie idzie swoją drogą dając nam produkt zręczny, przemyślany, idealnie spasowany z oprogramowaniem, dzięki czemu otrzymujemy wydajność na najwyższym możliwym poziomie, która nie jest straszna ani filmom, ani grom, ani innym multimediom, które zechcemy sobie zaaplikować.
Apple iPad Air to produkt doskonały pod bardzo wieloma względami, ale jak dla mnie wciąż najwięcej traci przy okazji systemu iOS 7. To, co w nim tak pięknie przekłada się na wydajność tabletu, tak w wielu miejscach wciąż woła o lepsze dopasowanie się do nowoczesnych standardów zarządzania konkretnymi akcjami. Presja ze strony Androida i Windowsa Phone jest widoczna gołym okiem, a ostatnie zapowiadane zmiany w czasie konferencji Apple pokazują, jak dużo środowisko giganta z Cupertino musi nadrabiać.
Osobiście najbardziej brakuje mi znacznie zaawansowanej obsługi centrum powiadomień, a pasek menu wysuwany od dołu mógłby się doczekać wreszcie opcji personalizacji, tak abyśmy mogli sami wybrać, które z najważniejszych funkcji są dla nas rzeczywiście istotne. Mimo, że świat bez widgetów też jest piękny, to jednak brakuje mi ich obecności w systemie iOS, bo to już nie tylko aplikacje agregujące interesujące nas treści, ale świetnie wyglądające rozwiązania, które chociażby w samsungowym Magazine UX wyglądają jak nierozerwalny element pulpitu. Ponadto przydałoby się zaktualizowanie widoku ostatnich aplikacji, tak by nie trzeba było wykonywać zamaszystych ruchów próbując je pousuwać.
Nie zmienia to jednak faktu, że na obecnym etapie, iPad Air to świetny tablet, który mimo wszystko pod wieloma względami może trzymać konkurencję daleko, daleko z tyłu. Może nie wyznacza dzisiaj standardów, ale podtrzymuje te, które od lat konsekwentnie wdraża. Jak widać, są one wciąż aktualne. I mimo, że za Air trzeba sporo zapłacić, to trudno mi sobie wyobrazić, aby tak świetnie przygotowany tablet mógł być tańszy. Nie zmienia to jednak faktu, że wart jest każdej wydanej na niego złotówki, a patrząc po swoim 3-letnim iPadzie 2, jestem przekonany, że Air będzie aktualny równie długo.
****
Pełna specyfikacja Apple iPada Air