Nie byłem na to przygotowany.
Naprawdę nie byłem. A przynajmniej na samym początku mojej współpracy z Xiaomi Mi 11 Ultra. Powalił mnie na kolana ten smartfon, a ręka ugięła się pod jego wagą, wyglądem i ogólną potęgą, która drzemie w jego wnętrznościach. I to dosłownie.
Nie da się ukryć, że Mi 11 Ultra wzbudza różne emocje. Z jednej strony intryguje, z drugiej, poprzez jego oryginalny wygląd może być traktowany jako ciekawostka, co moim zdaniem jest mylne. Co do jednego – sądzę – możemy się zgodzić. Takiego smartfona jeszcze nie było.
To, co widziałeś lub widziałaś na zdjęciach lub filmikach ma się nijak do rzeczywistości i fizycznego uczucia, gdy bierzesz do ręki ten sprzęt. Sam przeglądałem różne fotografie, obejrzałem kilka filmów z udziałem Mi 11 Ultra, ale wszystko to można było wyrzucić do kosza, bo emejzing jest autentyczny, kiedy otwierasz pudełko…
Zwykle, gdy Naczelny przekazuje mi sprzęt do testów odbywa się to bez żadnych emocji. Tym razem było trochę inaczej. Michał prosiłbym bym otworzył pudełko przy nim. Chciał zobaczyć moją reakcję :D.
Szkoda, że tego nie nagrał. Byłem powalony na łopatki. Niczym słynny bokser Andrzej. Zostałem znokautowany w pierwszych sekundach testów.
Kilka dni zajęło mi przyzwyczajenie się do gabarytów smartfona i tego, jak się z niego korzysta. Później poszło z górki i spędziłem fantastyczny czas w trakcie testów. Podświadomie nie chciałem go oddać, najlepiej zachowałbym dla siebie i z nikim nie dzielił. Tak – totalnie egoistycznie :D. Myślę, że to dobra wskazówka dla wszystkich sceptyków, bo jednak sprzętu trochę przez nasze dłonie przelatuje, a po tylu latach w branży można być naprawdę albo rozpieszczonym albo znudzonym do granic. Aż tu proszę bardzo – nazywam się Xiaomi, mówią na mnie Mi 11 Ultra i jeńców nie zamierzam brać ;).
Zanim jednak wyleję wiadro miodu – zacznę od łyżki dziegciu. Sama bateria nie powala, ale rekompensuje to ładowarka.
Ogniwo o pojemności 5000 mAh jest niewystarczające, jak na takiego potwora. Każda dodatkowa mAh byłby tutaj na wagę złota. I nie dlatego, że telefon nie wytrzyma całego dnia – wytrzyma. ALE, pod warunkiem, że korzystasz z telefonu w standardowy sposób. Bez kręcenia dużej liczby filmów, czy całodniowego robienia fotek. Aparat dość mocno angażuje pracę baterii i obok wyświetlacza to właśnie główna przyczyna szybko uciekającej energii. W końcu 6,81-calowy ekran o rozdzielczości 3200 × 1440 px i 120 Hz odświeżaniu potrzebuje się jej sporo. Często zabierałem ze sobą powerbanka i… parę razy mi się przydał. Polecam się w ten sposób zabezpieczyć, szczególnie, gdy wiemy, że wychodzimy z domu na cały dzień np. podczas wakacji.
Przyznam, że po ostatnich testach innych urządzeń, a nawet w trakcie korzystania z mojego prywatnego smartfona, nie byłem przyzwyczajony do tak szybko rozładowującej się baterii, ALE. No właśnie i tu wkracza, cała na biało (dosłownie) – 67-watowa ładowarka. Kolos, który ładuje smartfon w ekspresowym tempie. Z każdego poziomu baterii. Czy to od 10 procent, czy przy 70 proc. Z każdego momentu doładowanie ogniwa wygląda fenomenalnie i nie spotkałem się osobiście z tak szybkim uzupełnianiem energii. Wystarczy 10-15 minut tuż przed wyjściem z domu, by cieszyć się gotowym do akcji sprzętem.
Pewnie więcej na ten temat może powiedzieć (i powiedział swoja drogą) Michał Brożyński, który niedawno testował i recenzował OnePlus Nord 2 5G, który również wyposażono w technologię ultraszybkiego ładowania (z dedykowaną ładowarką oczywiście), więc odsyłam Was do jego materiału:
Natomiast w moim przypadku tył to pierwszy raz. Stąd bardzo duże wrażenie to na mnie wywarło oraz wprawiło w prawdziwe uwielbienie. Swoją drogą mocno to rozpieszcza. Do tego stopnia, że – jak wspomniałem wyżej – szybko uciekające procenty aż tak bardzo nie bolą… Mam tylko obawę, jak będzie wyglądać ten proces na przykład za 2-3 lata, kiedy trochę tych cyklów się odbędzie. Czy kondycja baterii będzie w dobrym stanie? Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Moc, moc i jeszcze raz moc. Bebechy gryzą bez ostrzeżenia wartkością i szybkością!
Zdecydowanie mogę napisać, że jest petarda. Wyposażenie tego smartfonu z marszu musi dawać najwyższą wydajność i gdyby było inaczej byłby to srogi zawód. Na szczęście obyło się bez tego, choć w moim odczuciu pewne elementy można jeszcze poprawić. O tym będę jednak wspominał przy okazji aparatu.
Poza tym Snapdragon 888, układ graficzny Adreno 660 plus 12 GB pamięci RAM robią robotę. To najwyższa półka i mając do tego 256 GB pamięci na dane, wszystko spina się w fenomenalne parametry oferujące rewelacyjna efektywność. W praktyce taka konfiguracja nie tylko zadowoli każdego, ale też wystarczy na długie lata. Poza tym trudno cokolwiek więcej napisać, każda interakcja, tapnięcie czy sunięcie palcem odbywa się natychmiastowo. Bez zgrzytów, zacięć i dziwnych niespodzianek.
Takiego czegoś jeszcze nie widziałem.
W tym miejscu odwołujemy się zwykle do istotnych funkcji jakie prezentuje dane urządzenie, ale nie sposób nie wspomnieć o tym jak Xiaomi Mi 11 Ultra wygląda. Wspomniałem o mojej pierwszej reakcji i jestem wręcz przekonany, że podobnie miałby każdy i każda z Was. Uwierzcie mi na słowo. Co innego jest zobaczyć ten smartfon na zdjęciach czy filmach, a co innego faktycznie chwycić go do ręki i poczuć go dosłownie w swojej dłoni.
Wykonany jest oczywiście fantastycznie, ale uwagę przykuwa zdecydowanie i momentalnie – wyspa aparatów. Nigdy nie miałem do czynienia z tak potężną tylną sekcją w smartfonie. Wystaje ona tak mocno, że namacalnie czuć, że główny ciężar smartfona skupia się właśnie tutaj, choć jako całość smartfon wyważony jest całkiem nieźle. A trochę tego ciężaru jest – 234 gramy. A, że Xiaomi Mi 11 Ultra do zwykłych smartfonów nie należy, jego gabaryty i fotograficzny “garb” tworzą naprawdę potężnego kolosa.
Ceramiczna obudowa wygląda wspaniale i dobrze komponuje się z sekcją aparatów i małym wyświetlaczem, o którym szerzej za chwilę. Może i na pierwszy rzut oka wygląda to dość niegramotnie, ale moim zdaniem stylistycznie rozwiązano to bardzo dobrze. Co prawda położenie telefonu na pleckach powoduje, że w zasadzie opiera się na dolnej części wyspy, ale na szczęście nie na tyle, by porysować układ fotograficzny. Osobiście, choć nie przepadam, stanowczo zalecam porządne etui, które przede wszystkim wyrówna poziom plecków. Da to większą stabilność. Z drugiej strony, za nic(!) nie chciałbym uszkodzić telefonu, który kosztuje prawie 6 tysięcy złotych!
Stylistycznie, Xiaomi Mi 11 Ultra, jest zdecydowanie oryginalnym tworem i mi to bardzo przypadło do gustu. Co ciekawe, podobne odczucia miałem przy okazji dwóch smartfonów, o których większość zapomniała. Samsung Galaxy S4 Zoom i LG V10. Pierwszy wyróżniał się intrygującym pomysłem na aparat, drugi, ówcześnie zrobił na mnie wrażenie potężnego i solidnego. Dlatego nieco z przymrużeniem oka i nieco nostalgicznie można te dwa urządzenia przy tej okazji wspomnieć.
Wyświetlacz na pleckach to świetne rozwiązanie.
Wspominałem o zaimplementowaniu wyświetlacza w tylną sekcję i moim zdaniem to świetny pomysł. 1,1-calowy dodatkowy ekran to nie tylko efekt marketingowy, to praktyczne rozwiązanie, z którego bardzo często korzystałem. Oczywiście umieszczenie go w takim miejscu również jest po części odpowiedzialne za wielkość wyspy, ale tę kwestię mamy już omówioną. Korzyści z takiego rozwiązania są bardzo wymierne.
Przede wszystkim daje to możliwość zrobienia selfie tylnymi aparatami. OK – umówmy się, można to oczywiście zrobić każdym smartfonem, ale tutaj mamy nad tym pełną kontrolę. Konkurencyjnie pewnie Galaxy Z Flip będzie tutaj wypadał od Samsunga, ale nie da się ukryć, że i tu świetnie sprawdza się to nie tylko przy robieniu zdjęcia samemu sobie, ale gdy mamy większą grupę ludzi. Nie trzeba się tym samym ograniczać do przedniej kamerki, z której osobiście aż tak dużo nie korzystałem. Częściej sięgałem po tylne aparaty, tym bardziej, że mogłem skorzystać z szerokokątnego aparatu. Nagle okazało się, że przedni aparat nie jest wcale potrzebny.
Tylny wyświetlacz to także bardzo dobre rozwiązanie dla osób nagrywających filmiki na YouTube. Widać wówczas, czy mieścimy się w kadrze i choć ekran jest malutki, to wystarczający by zorientować się, że na przykład nasza głowa jest “przycięta” i trzeba skorygować kadr.
Kolejna zaleta tego ekranu to możliwość sprawdzenia godziny, informacji o otrzymanym powiadomieniu czy chociażby przeskoczyć z piosenki na piosenkę w Spotify. Ja osobiście rzadko odkładam smartfon ekranem do dołu i w domowych warunkach raczej nie wykorzystywałem w ten sposób tego dodatkowego ekranu. Częściej zdarzało się to, gdy będąc na mieście szybko chciałem sprawdzić czy dostałem jakąś wiadomość lub sprawdzić, która jest godzina.
Dodatkowy wyświetlacz nie jest może absolutną nowością. Wspomniany LG V10 również takowy posiadał, tyle że… z przodu. Pamiętam, że sprawdzał się bardzo dobrze właśnie pod kątem powiadomień. Tutaj zaś, bardzo często posiłkowałem się ekranem przy okazji zdjęć. Nie będę ukrywał, że tak się do niego przyzwyczaiłem, że nadal łapię się na tym, jak bardzo mi się przydawał. Wiem, że niektórzy mogą potraktować to jako ciekawostkę. Dla mnie jest to w pełni praktyczne rozwiązanie, które pozwala na wykonanie pewnych czynności bez udziału głównego wyświetlacza.
I tu kilka słów muszę także poświęcić właśnie głównemu panelowi, ponieważ wspaniale ukazuje wszystko to, co na nim wyświetlimy. Wysoka rozdzielczość, odświeżanie, oddanie kolorów, jasność – wszystko to z najwyższej półki. Bez kompromisów! OK, jeden… ;) Zakrzywienie ekranu, za którym mimo wszystko do końca nie przepadam. Da się przeżyć, ale wolałbym w pełni klasyczną wersję flat. Jest również opcja Always on Display, która trochę gryzie się z możliwościami tylnego ekranu, ale to już kwestia indywidualnych preferencji.
Zdaję sobie sprawę, że część osób świadomie zmniejsza wartość odświeżania ekranu, zmniejsza rozdzielczość, czy (o zgrozo!) jasność ekranu, byleby tylko zaoszczędzić na baterii, ale mój apel jest taki, by tego nie robić. Xiaomi Mi 11 Ultra prezentuje tak wysoką jakość obrazu, że aż szkoda się tym nie cieszyć, skoro już wydało się TAKIE pieniądze. A jak już wiemy, baterię można uzupełnić błyskawicznie.
Przy okazji wyświetlacza muszę pochwalić czytnik linii papilarnych, który umieszczony w ekranie sprawdza się perfekcyjnie. Nie miałem z nim żadnego problemu, podobnie zresztą z inną metodą odblokowywania urządzenia, czyli rozpoznawanie twarzy. Obie opcje działały szybko i skutecznie nie nastręczając problemów.
Ciesz się muzyką
Coś to z pewnością wyróżnia smarton Xiaomi to dźwięk. Wprawne oko od razu zauważy napis na dolnej krawędzi “Sound by harman/kardon”. A to samo w sobie intryguje, choć podobne zabiegi potrafią srogo zawieść. Nie tym razem. Dźwięk stereo jest głośny, wyraźny i przyjemny dla ucha. Bardzo często słuchałem w ten sposób muzyki, czego zwykle nie praktykuję – wolę słuchawki. Xiaomi Mi 11 Ultra jednak bardzo często mi je zastępował. I choć imprezy co prawda za jego pomocą nie rozkręcimy, za to do tak zwanej “muzyki w tle” sprawdzi się idealnie. Xiaomi świadomie bądź nie, pozwoliło sobie na stylistyczną ciekawostkę i dolny głośnik przedstawiło w postaci fali dźwiękowej. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero przy fotografowaniu tego smartfona do recenzji i od razu wywołało to u mnie uśmiech. Lubię takie technologiczne easter egg-i.
Możliwości fotograficzne, sprawiały mi ogromną radość
Aparat/y to z pewnością jeden/jedne z najważniejszych, jeśli nie najważniejszych elementów tego smartfona. Nie mogłem się powstrzymać by od razu po uruchomieniu, skorzystać właśnie z możliwości, jakie oferują matryce. Zwykle przy testach na spokojnie odtwarzam z kopii zapasowej swoje zasoby i dopiero później zaczynam zabawę. Tym razem nie wytrzymałem. Musiałem sprawdzić ten/te aparat/y :D.
I z miejsca ten model Xiaomi mnie kupił. Na dziś myślę, że nie zamieniłbym się na żaden inny aparat mobilny w smartfonie. Wysoka jakość, możliwości, dodatkowe funkcje, ogromny potencjał, który możesz wykorzystać. Wszystko to splata się w jeden fotograficzny organizm sprawiając ogromną radość z uwieczniania chwil tym smartfonem. Już od kilku lat nie zabieram zwykłego aparatu na wakacje. Zawsze towarzyszy mi smartfon i jeżeli miałbym postawić kropkę nad i to Xiaomi Mi 11 Ultra jest ostatecznym i niezaprzeczalnym argumentem, że nie jest Ci potrzeby klasyczny/typowy aparat fotograficzny.
Gdy tylko spojrzymy na tył aparatu, od razu rzuca się w oczy napis “120x”. Nie ma się co łudzić. To bardziej magnes marketingowy aniżeli praktyczne rozwiązanie, choć oczywiście Xiaomi Mi 11 Ultra naprawdę tyle “wyciąga”. Są przy tym jednak dwa duże “ALE”. Po pierwsze, zrobienie z ręki zdjęcia przy takim przybliżeniu to ogromne wyzwanie. Najdelikatniejszy ruch dłonią, to ogromny ruch w kadrze, który sprawia, że niezwykle ciężko utrzymać obiekt w ryzach. Michał Brożyński lada moment opublikuje swoją wideorecenzję Samsunga Galaxy S21 Ultra 5G, w którym aparat jest kapitalnie stabilizowany optycznie i tam przy maksymalnym przybliżeniu x100 można było znacznie pewniej wykonywać fotki nawet trzymając telefon jedną dłonią. Drugie „ALE” to założenie, że jednak będzie pięknie/że to się uda/że jakość zdjęcia przy tak dużym zbliżeniu będzie dobra na tyle, by uznać ją za zadowalającą. Cóż… napiszę tyle – tak ogromny zoom traktujmy jako ciekawostkę i coś w stylu „pochwały możliwości aparatu” aniżeli faktycznie przydatne rozwiązanie.
Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl
Zoom-owanie jednak do poziomu x10 jest świetne. Jakość zdjęcia jest zachowana i takie możliwości w zupełności wystarczają. Nawet x20 jest bardzo dobre, co mnie szczerze zadziwiło. A taki zakres daje naprawdę konkretne możliwości.
Muszę jednak uczciwie przyznać, że będąc w górach i przełączając się szybko pomiędzy wartościami zoom-a lub trybami aparatu, aplikacja niestety łapała “czkawkę”. Dokładając do tego specyficzne warunki świetlne zdarzało się, że trzeba było odczekać dobrą sekundę, dwie by aparat wrócił na swoje tory. Zauważyłem to dopiero podczas zwiedzania Szczelińca Wielkiego, gdzie często między skałami panował półmrok, by zaraz wyjść w pełne słońca. Dlatego też wspomniałem o specyficznych warunkach. Może inaczej – normalnie, gdy warunki pogodowe były stałe, nie doświadczyłem wspomnianych przycinek.
Generalnie przy tej klasie sprzętu, nie powinno się to w ogóle zdarzać, ale jestem przekonany, że można ustabilizować to aktualizacją softu, który moim zdaniem odpowiada za te przeskoki. Niemniej płacimy duże pieniądze i dużo wymagamy. Dla mnie więc szybkość dopasowywania ekspozycji do zmieniających się dynamicznie warunków w takim produkcie to priorytet i oczekuję poprawy w tym względzie oraz totalnej bezproblemowości. Nie ma dla mnie tutaj usprawiedliwień. Albo poziom premium albo aspirowanie do niego. Bo jeśli to drugie, to nie za te pieniądze.
Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl
Przyznam, że zdecydowanie częściej wykorzystuję w smartfonie możliwości fotograficzne niż wideo. Niemniej… tutaj świat ruchomego obrazka otworzył się przede mną pełnym wachlarzem i przeciągnął trochę na swoja stronę ;).
Funkcja “wideoblog”, to świetne rozwiązanie dla osób, które szybko chcą nakręcić krótki i ciekawie zmontowany filmik. Wystarczy wybrać gotowy szablon, nagrać kilka kadrów i w kilka sekund później mamy gotowe wideo, które można wrzucić na social media lub komuś udostępnić. Nagle okazuje się, że w bardzo prosty sposób każdy może stworzyć ciekawe i przykuwające uwagę wideo. Bardzo mi się to rozwiązanie spodobało i w pewnym momencie więcej kręciłem filmików niż robiłem zdjęć :P. Szkoda tylko, że nie można zapisać rozpoczętego już filmu, tak by później dograć kolejne ujęcia. Raz utworzony szablon filmowy trzeba albo zakończyć, albo dograć do samego końca. To jednak także kwestia rozwiązania w oprogramowaniu, więc mam nadzieję, że w przyszłości Xiaomi dopracuje tę kwestię.
Kolejny element aparatu, który totalnie mnie zachwycił to funkcja Super Księżyc. To, jakie zdjęcia można wykonać za pomocą tego smartfonu powoduje opad szczęki. Początkowo nikt z moich znajomych nie chciał uwierzyć, że takie foty zrobiłem za pomocą telefonu i to jeszcze z ręki (mimo wszystko polecam jednak statyw)! W trakcie testów miałem to szczęście, że Księżyc był w pełni, albo był widoczny w znacznej części. Dzięki temu mogłem zebrać spory materiał.
Tutaj świetnie przydaje się duży zoom, choć również do pewnego momentu. Co ciekawe, w tym trybie aparat zoom-uje do wartości x60 i to ograniczenie jest bardzo dobre. Przy wyższym przybliżeniu nie miałoby to sensu. Jakość zdjęcia przy takich powiększeniach również wyraźnie spada, choć muszę przyznać, że nadal wygląda to niezwykle efektownie. Dla osób, które lubią obserwować niebo nocą, Xiaomi Mi 11 Ultra to nieodłączny partner w planowaniu uchwycenia nie tylko Srebrnego Globu, ale także gwiazd. Będąc na wakacjach na wsi, udało mi się uwiecznić piękno nocnego nieba. Tutaj już konieczny jest oczywiście statyw, bez niego wykonanie takich zdjęć będzie niemożliwe.
Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl Przykładowe zdjęcie Xiaomi Mi 11 Ultra – 90sekund.pl
Czy to najlepszy smartfon na świecie?
Długo zastanawiałem się, czy nie okrzyknąć go najlepszym smartfonem, z jakim miałem do czynienia. Jest bardzo blisko, tak bardzo niewiele, ale mimo wszystko zabrakło mi malutkiej kropki nad “i”. Tą kropkę spokojnie można w moim odczuciu postawić za pomocą aktualizacji oprogramowania, które dopieści tego kolosa do perfekcji. Mam również delikatnie smutną minę pod kątem długości działania baterii, ale szybko pojawia mi się uśmiech, gdy w ciągu kilkunastu minut mogę w znacznej części uzupełnić energię.
Cena urządzenia oczywiście zwala z nóg i nie jestem pewny, czy warto wykładać na stół taką gotówkę? Z jednej strony w tej najwyższej z najwyższych klas smartfonów „ultra”, czy „pro” to zawodnik, który chce się boksować o główną nagrodę i splendor. I jeżeli przez lata Xiaomi nie kojarzyło się w ogóle z takimi smartfonami, to ten model definitywnie powinien to zmienić. Jakość i ciekawe rozwiązania idą ze sobą w parze i zdecydowanie warto pochylić się nad tą propozycją. Inwestycja na pewno pozwoli na kilka lat świetnej i bezkompromisowej pracy oraz zabawy. Jedyną rzeczą, o którą bym się martwił to bateria i to, jak będzie sobie radzić po kilkuset cyklach szybkiego ładowania?
Trudno było mi się rozstać z Xiaomi Mi 11 Ultra. Początkowo nie byłem gotowy na tak mocny strzał, to na własnej skórze odczułem, jak szybko do dobrego można się przyzwyczaić i powrót do normalności był podobnym szokiem, co moment, gdy z niej wychodziłem na wyższy poziom razem z Mi 11 Ultra. Niemniej – warto twardo stąpać po ziemi. Niebo z tej perspektywy też wygląda super ;).