SŁOWEM WSTĘPU
W tym roku jestem pod olbrzymim wrażeniem serii smartfonów, tabletów i notebooków, o które Sony wzbogacił swoje portfolio. Wreszcie zrobiło się u Japończyków ciekawie i nie wieje nudą. Kiedy czytałem o Xperii Z Ultra zastanawiałem się, po co Sony zrobił takie urządzenie? Bo przecież jest ona za duża na smartfon, ale zarazem za mała na tablet. Czy dostarczając tak skrojone urządzenie można liczyć na jego sukces komercyjny? Nie wiem, jak idzie jego sprzedaż, ale jednego jestem pewien – po dwóch tygodniach testów nie miałem ani trochę ochoty rozstawać się z Xperią. Bo rzeczywiście, wszystko w niej jest ultra. Ale od początku.
PRZECZYTAJ TEŻ NASZE RECENZJE INNYCH SMARTFONÓW SONY:
– XPERIA Z2
– XPERIA Z1
– XPERIA Z1 COMPACT
– XPERIA E1
WYGLĄD
Sony Xperia Z Ultra to potężny nie tyle smartfon, co phablet. Jej 6,4-calowy ekran kryje się pod piękną taflą hartowanego szkła. Zresztą cała obecna seria Xperii, które zaprezentował w ostatnich miesiącach Sony rzuca pod względem wykonania na kolana i mnie osobiście przekonuje w każdym calu.
Bo Xperia Z Ultra pokryta jest tym szkłem z obu stron (potrafiła zbierać minimalne ryski), a wokół jest aluminiowa ramka. Całość prezentuje się wręcz wybornie, elegancko i bardzo nobliwie. Więcej – przy tej wielkości ekranu, ta wygląda jak prawdziwy monolit, który jest przy tym niezwykle cienki, dzięki czemu uchodzi za jeden z najcieńszych (zaledwie 6,5 mm) smartfonów świata.
Przy takiej bryle, trudno nie wspomnieć o wadze. I jestem przekonany, że Was zaskoczę. To nie jest ciężki smartfon. Porównywałem go wielkością z Nexusem 7 (edycja z 2012 roku), i obydwa urządzenia na długość są niemal takie same, za to przy szerokości brakuje Xperii właśnie odrobiny ekranu, ale to jest dokładnie ta przestrzeń, która sprawia, że dzięki swej grubości, spasowaniu i wadze (212 gramów) leży idealnie w dłoni i nie ciąży w kieszeni.
Zresztą postawienie na taki kształt, a szczególnie minimalizm, wypadło niesamowicie dobrze na korzyść Xperii Z Ultra. Dzięki temu, że jest wodoszczelna i odporna na wnikanie pod obudowę kurzu, cała ramka nie posiada żadnych otwartych elementów, poza wyżłobieniem z lewego boku (patrząc od frontu) na gniazdo do stacji dokującej. Nie da się jednak ukryć, że to też urządzenie, które rzuca się w oczy. I mam dwa doświadczenia związane z użytkowaniem go w miejscach publicznych. Pewnie wielu z Was zadaje sobie pytanie, czy nie narazi się na śmieszność poruszając się z Xperią Z Ultra?
ŚMIECH TO ZDROWIE…
Tak się złożyło, że testy wypadły w czasie, kiedy zostałem zaproszony przez Samsunga na premierę najnowszego Galaxy Note 3, która połączona była z otwarciem nowego Brand Store w CH Stary Browar w Poznaniu. Mimo, że to Note 3 rządził tego wieczoru, to rozmawiało ze mną kilka osób, które nie mogły oprzeć się ciekawości, aby nie zapytać, co to za urządzenie, którym robię zdjęcia? Oczywiście, byli to ludzie na odpowiednim poziomie, reprezentujący różne firmy (wymieniliśmy się wizytówkami), które pytały o cechy funkcjonalne Xperii i nie kryły zainteresowania tym modelem.
Ale spotkała mnie też inna historia, kiedy wieczorem wyjąłem ją na przystanku, chcąc sprawdzić godzinę odjazdu tramwaju. Wówczas siedzący przede mną chłopacy w wieku mniej więcej studenckim, wybuchnęli takim śmiechem, że nie mogli go wręcz powstrzymać. Cóż, śmiech to zdrowie ;) , ale ja wysnułem z tych dwóch sytuacji następujący wniosek: Wśród ludzi na poziomie będziecie brylować i tylko podkreślicie Xperią Z Ultra swój status społeczny, pozycję, prestiż. Ale spotykając ziomków z krokiem w kolanach, nieubłaganie wzbudzicie na ich ustach co najmniej ironiczne uśmiechy. Pytanie, do której z tych grup pretendujecie, w jakim środowisku się obracacie, jak silny macie charakter?
WIELKOŚĆ – CO MOŻE PRZESZKADZAĆ
Jeśli jesteśmy jeszcze przy wielkości. Nie miałem problemów z noszeniem jej w marynarce czy spodniach, nie wystawała mi z kieszeni, ale kiedy miałem tam ulokowany telefon i chciałem się nachylić, by np. zasznurować buty, to już wyraźnie odczuwałem spory dyskomfort. Drugą niedogodnością związaną z wielkością było problematyczne (z początku) rozmawianie z telefonem przy uchu. Jestem osobą, która nosi okulary, więc od razu krawędzią ekranu dotykałem oprawek, co sprawiało, że musiałem porzucić swój obecny, naturalny sposób przykładania smartfona do ucha. Oczywiście trening czyni mistrza ;) Ale z ulgą odkryłem, że jednak mój Nexus nie uderza o okulary.
Do minusów muszę zaliczyć również obsługę tak dużego ekranu jedną ręką. Oczywiście z definicji wielkości, trudno w ten sposób swobodnie operować na 6,4-calowym ekranie, ale zwracam też uwagę, że nie było to nadzwyczaj uciążliwe. Myślę, że to zasługa właśnie grubości urządzenia. Przez to, że jest tak cienkie, idealnie mieściło się w dłoni. Niemniej zakupy z elektroniczną listą w Google Keep były bardziej skomplikowane i mniejsze ekrany w tych sytuacjach wygrywają.
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ
Przejdźmy teraz do tego, co tygryski lubią najbardziej ;) Aż kusiło mnie, żeby sprawdzić jak olbrzym od Sony wypada w benchmarkach. Powstrzymałem się jednak, opierając na tym wyłącznie, co lubię – czyli własnym user experience. I cóż, cholera, yeah ;) No tak – jest szybko. Co tam szybko – jest bardzo szybko! Takiej dynamiki działania już dawno nie doświadczyłem w codziennym użytkowaniu smartfona. Jeśli z jakichś powodów zastanawiacie się, czy wielkość będzie Wam odpowiadała, to już hardware bez dwóch zdań zrekompensuje wszelki dyskomfort. Zaskakuje bardzo przyjemnie zoptymalizowanym systemem Android oraz rewelacyjna wydajność w aplikacjach. Nie, nie jest to czcze pisanie. Sony Xperia Z Ultra pracuje genialnie! Nie ma żadnych przycięć, zwolnień, lagów, zastanowień. Czy przeglądacie dziesiątki (może setki) zdjęć w albumie, przełączacie się między nieskończoną listą aplikacji, piszecie, czytacie itp., wiedzcie, że nic, ale to absolutnie nic, nie da Wam powodu do irytacji. Nawet założyłem sobie plan – zero resetowania, by sprawdzić jak z solidnego użytkowania wyjdzie ten smartfon. I jestem OCZAROWANY!
Za tak świetną pracę urządzenia odpowiadają mocne podzespoły. Pod szkłem znajdziemy czterordzeniowego Qualcomma MSM8974 (Snapdragon 800) z zegarem, jak podaje Sony – taktowanym 2,2 GHz – chociaż z opisu tego modelu procesora wynika, że ta jednostka pracuje z zegarem 2,3 GHz (może pomyłka na stronie Sony?) – i grafiką Adreno 330. Przy tak silnej mocy obliczeniowej nie ma miejsca na najmniejsze przycięcia. Oczywiście wspiera go 2 GB pamięci RAM, a na pliki otrzymujecie 16 GB z możliwością dodania karty SD. Oprócz tego Xperia obsługuje najważniejsze standardy łączności, jak LTE, Bluetooth 4.0 czy NFC. Co równie ważne to parametry ekranu, bowiem ten wyświetla na 6,4-calowej tafli obraz Full HD w rozdzielczości 1920×1080 pikseli i wykorzystuje znaną z telewizorów Sony technologię przetwarzania obrazu, tyle że tutaj opracowaną dla smartfonów – X-Reality for mobile. Gwarantuję Wam, że dzięki niej to co oglądacie jest ostre, czytelne, nasycone i nieźle widoczne w jasny dzień. Patrzenie na ten ekran jest czystą przyjemnością. Taką samą zresztą, jak czytanie książek, przeglądanie stron z dużą ilością tekstu i fotek, czy odtwarzanie filmów. Zachwyciłem się nim od razu.
Świetnym dodatkiem do wyposażenia jest złącze dedykowane stacji dokującej, a ta przyjechała do mnie wraz z Xperią Z Ultra. Dzięki niemu oczywiście podłączycie phablet do ładowania, ale również zamienicie go w stylową ramkę elektroniczną, która w czasie karmienia waszej baterii, będzie wyświetlać zdjęcia z Albumu, przez co zarazem automatycznie dostaje nową funkcję i świetnie wygląda.
APARAT
Domyślam się, że Sony nie chciał robić specjalnej konkurencji niedługo później prezentowanemu nowemu flagowcowi Xperii Z1 (pierwsze wrażenia z targów, gdzie ją widziałem opisałem TUTAJ), i zawiodłem się trochę na aparacie w Xperii Z Ultra. Powinno być rewelacyjnie, a jest zasadniczo średnio, chociaż Sony dał 8 MPx matrycę z automatyką ustawiania ostrości, z 16-krotnym cyfrowym zoomem czy przetwornikiem obrazu Sony Exmor RS stosowanym w telefonach. Wyposażenie to powinno zadbać o jak najlepszej jakości fotografie. Zdjęcia są poprawne, ale nie porywają i brakuje im głębi, nasycenia, a przy dużych zbliżeniach dobrej ostrości. Nie jestem fotografem, nie znam się na robieniu zdjęć, smartfon skutecznie zastępuje mi klasyczny kompakt, jednak tak przeciętnych fotografii nie spodziewałem się po sprzęcie tej klasy. Poniżej kilka z nich.
SYSTEM
To jedna z najlepszych zalet Xperii Z Ultra. Na pokładzie działa oczywiście Android Jelly Bean 4.2, jednak jak już wspominałem wcześniej – rewelacyjnie zoptymalizowany, dzięki czemu pracuje się na nim niesamowicie dobrze, wygodnie i szybko. Na osobną pochwałę zasługuje sama jego integracja z interfejsem holo zielonego robota. Jako użytkownik czystego Androida, byłem mile zaskoczony, że tam gdzie zwykle są szarości, Sony dodał przyjemne kolory, w miejscach, w których brakuje jakichś funkcji, dołożył swoje rozwiązania (jak np. ikonę kosza w Albumie, dzięki czemu łatwiej usuwa się niechciane zdjęcia). Ale Japończycy również postarali się o podręczne menu wyjeżdżające z lewej strony ekranu, z najważniejszymi odniesieniami do ważnych miejsc, jak np. sklep Google Play. Bardzo spodobało mi się dodanie paska z narzędziami, który pojawiał się po tapnięciu przycisku wyświetlającego kolumnę otwartych programów pracujących w tle. Z tego poziomu można łatwo otworzyć zakładkę z przeglądarki internetowej, włączyć kalkulator czy zrobić notatkę. Imituje to wielozadaniowość, ale jest to niezwykle dobre posunięcie, które niezwykle usprawnia pracę z systemem.
Sporą zaletą Xperii Z Ultra jest możliwość innego korzystania z klawiatury, tak żeby jej obsługa jedną ręką była możliwa. W tym celu w ustawieniach można łatwo wybrać opcję dedykowaną właśnie takiemu ustawieniu klawiszy na ekranie, że te natychmiast przesuwają się do jednego z boków ekranu i odpowiednio zmniejszają, tak że można swobodnie wprowadzać znaki kciukiem! Ponadto zupełnie inaczej korzysta się z systemu rozpoznawania pisma odręcznego. Pisanie, po tak dużym ekranie palcem jeszcze nigdy nie sprawiało mi tyle przyjemności, nawet jeśli poruszałem się środkami komunikacji miejskiej. Oczywiście są tu potrzebne już obydwie dłonie, ale byłem zaskoczony, jak z moimi bazgrołami radzi sobie ten smartfon. Oczywiście nie było mowy złym rozpoznawaniu słów lub długiej analizie tego, co wprowadzałem na ekranie. Nic z tych rzeczy, czułem się niemal tak, jak bym notował w zeszycie. Rewelacja!
Xperia Z Ultra pozwala też w pełni cieszyć się przeglądarką internetową, w której wreszcie sensownie odwiedza się strony. Zupełnie inaczej pracuje się np. z aplikacją GMaila, bowiem odpowiadanie na e-maile jeszcze nigdy na urządzeniach mobilnych nie było tak przyjemne. Zupełnie nową jakość zyskuje też pasek powiadomień, który potrafi na tak dużej przestrzeni przyjąć tak wiele informacji, że wreszcie czuć jakie to rozwiązanie ma istotny sens dla takich osób jak ja, które z tego poziomu niemal wyłącznie zarządzają swoim systemem, powiadomieniami itp. Po prostu świetnie!
ODTWARZACZ MUZYKI
Poza aparatem, największym minusem Xperii Z Ultra – jak dla mnie – było umieszczenie gniazda mini jack na boku smartfona. Zakończyło się to tym, że kiedy wsiadłem do samochodu ze słuchawkami na uszach i Xperią w kieszeni, z gniazda wyrwała się wtyczka, pozostawiając w nim bolec. Moje nowe MDR-y umarły… :( Niemniej udało mi się trochę muzyki na nich posłuchać. Przyznam, że liczyłem na lepszą jakość dźwięku. Mimo, że eksperymentowałem z korektorami i ustawieniami tonów, to jednak nie udało mi się uzyskać takiego efektu, do którego jestem przyzwyczajony na Galaxy Nexusie. Dźwięk, jak dla mnie był zbyt mało nasycony. Co nie oznacza, że muzyka źle brzmiała, ale ja lubię tłuszcz tam, gdzie go ma być sporo i czyste wysokie tony, kiedy mają porządnie wybrzmieć. Nie uzyskałem tego na Xperii Z Ultra, jednak może to być zbyt subiektywne odczucie.
BATERIA I TEMPERATURA
To jedne z kluczowych dla mnie czynników. O ile podwyższoną temperaturę przy obciążeniu jestem w stanie zrozumieć, o tyle już bateria MUSI pozwalać mi na porządne, całodniowe korzystanie i zagwarantować, że jeszcze wieczorem będę miał zapas ok. 20-30 proc. mocy. Oczywiście jest to marzeniem większości użytkowników. I tym razem nie byłem zaskoczony wynikami Xperii Z Ultra w pracy na baterii, chociaż pod kilkoma względami sprawiła mi kilka niespodzianek. Taki ekran i taki procesor plus aktywne korzystanie, mimo świetnej konfiguracji i energooszczędności, nie powalały. Bateria przy intensywnym obciążeniu zjeżdżała dość szybko, więc była w stanie wytrzymać ok. 8-10 h mojego absorbującego użycia. To i tak niezły wynik, bo przy bardziej umiarkowanym korzystaniu spokojnie starczała do wieczora i dłużej, ale wiedząc, że np. o 21:00 muszę wyjść, pospiesznie godzinę wcześniej ją ładowałem.
I teraz niespodzianka – w stanie czuwania, pomimo włączonej pełnej synchronizacji, danych sieci komórkowej, Wi-Fi itp., przez noc w ciągu 6-8 h, potrafiła stracić zaledwie 2 proc. mocy! Wynik oszałamiający! Oczywiście ani nie myślałem o włączaniu trybu Stamina – dedykowanej opcji od Sony pozwalającej oszczędzać energię i lepiej nią gospodarować. Zatem to ogromna zaleta, jeśli np. w ciągu dnia w pracy nie korzystacie za bardzo ze swoich urządzeń, co najwyżej wykonujecie jakieś sporadyczne połączenia telefoniczne i odpowiadacie na drobne aktywności np. z sieci społecznościowych czy e-maile.
Jeśli idzie o temperaturę, to były momenty, że Xperia Z Ultra robiła się cieplejsza, ale nie było mowy w testowanym przeze mnie modelu o przegrzewaniu się i nieprzyjemnym gorącu. Po prostu widać, że Sony zadbał o sensowną optymalizację sytemu i zastosowanego hardware, dzięki czemu nie odczułem żadnego dyskomfortu cieplnego, z którym na co dzień mam do czynienia w Galaxy Nexusie i przy testowaniu np. Samsunga Galaxy S4 też się z nim spotkałem.
PODSUMOWANIE
Dochodzimy do ostatniego punktu tej recenzji. Moja Żona, która nie jest za pan brat z najnowszymi technologiami, stwierdziła że oto powstał smartfon, który mogłaby mieć. Doceniła przede wszystkim zalety wynikające z wielkości Sony Xperii Z Ultra. I trudno się z nią nie zgodzić. Praca systemu, jego szybkość, zastosowany hardware, piękny 6,4-calowy ekran, przyjemnie zintegrowany wizualnie Android z ulepszeniami od Sony, rozwiązania funkcjonalne, waga, grubość Xperii Z Ultra, czy w końcu praca na baterii i temperatura pod obciążeniem, sprawiają że nie da się tak łatwo tego smartfona/phabletu przekreślić.
Ma też swoje wady, jak umieszczenie gniazda słuchawkowego na boku, co znacząco obniża komfort noszenia smartfona w kieszeni oraz naraża na przykre wypadki, jak mi się to przytrafiło. Do tego oczekiwań nie spełnia aparat, w którym niektórzy mogą szukając swojego smartfona na najbliższe 2 lata pokładać sporo nadziei. Jeszcze jedna rzecz była dla mnie niewygodna, a nie wspomniałem o niej wcześniej. Otóż głośnik umieszczony jest na szczycie Xperii, przez co trzeba dokładnie przyłożyć słuchawkę do ucha, by słyszeć osobę z którą rozmawiamy. Ponadto w cichym pomieszczeniu niesie się to, co wypowiada nasz rozmówca.
Jednak zalet jest zdecydowanie więcej. I do minusów wcale nie zaliczam wielkości ekranu, a wręcz przeciwnie – dzięki tak dużemu rozmiarowi Sony Xperia Z Ultra wreszcie rozwija w pełni możliwości platformy, na której pracuje. Z mojego punktu widzenia, gdyby ten rozmiar wyniósł ostatecznie 5,99 cala, byłoby chyba lepiej, ale i tak nie mogę specjalnie narzekać, bo odkryłem pełniej Androida na takim, a nie innym ekranie.