Nie są to oficjalne dane, a zebrane przez agencję ABI Research, na które powołuje się serwis Cnet. Ale nawet jeśli nie są dostatecznie oszacowane, to trudno z nimi polemizować. Wokół Chromebooków trwa wielki ferment – szczególnie za Oceanem – który na dobre rozkręcił się w drugiej połowie zeszłego roku, kiedy do gry dołączyło kilku kolejnych producentów (m.in. Dell i Toshiba), a tutaj ostatecznie taka niespodzianka… Wg ABI Research sprzedano (a ściślej wysłano do sprzedaży) w zeszłym roku (zaledwie) 2,1 mln Chromebooków. Powstaje więc pytanie, jak traktować te liczby?
Na temat tego, ile Chromebooków znalazło nabywców w 2013 roku było już głośno na początku stycznia br., kiedy swoje dane przedstawiła agencja NPD. Wynikało z nich, że sprzedaż miała sięgnąć 2,5 mln urządzeń. Argumentowałem wtedy, że pomimo iż nie jest to porażający wynik, to jednak tempo wzrostu sprzedaży jest bardzo dynamiczne, zwłaszcza, że sprzęt z Chrome OS do kupienia jest tylko na kilku rynkach.
Wiele jednak wskazuje, że potwierdza się to na co wskazują od dawna analitycy – Chromebooki pobijają rynek edukacyjny oraz instytucjonalny, gdzie ich wdrożenie na masową skalę jest po prostu opłacalne. Z drugiej strony po cichu liczyłem, że wynik może być znacznie lepszy, na co mogło wskazywać chociażby to, że do gry włączył się Microsoft ze swoimi zjadliwymi reklamami wymierzonymi właśnie w Chromebooki. Ale gigant z Redmond mógł być rozwścieczony właśnie utratą tak znaczących wpływów właśnie wśród uczelni i szkół, które zaczęły zamiast jego rozwiązań, wybierać tanie i na darmowych licencjach od Google.
Jeśli popatrzeć na premiery nowych Chromebooków, to właściwie wszystkie kierowane są przede wszystkim do edukacji. W ten sposób ze swoim modelem wystartował Dell, tak samo poczyniło ze nową, specjalnie wzmocnioną edycją Lenovo, a swoimi najnowszymi modelami również szkołom chce się przypodobać Samsung, którego uważa się póki co za jedynego wygranego, z największą sprzedażą tych komputerów.
Gwoli dopełnienia muszę jeszcze dopisać, na co zwraca uwagę Cnet. Chociaż 2,1 mln sprzedanych/wysłanych Chromebooków to nie imponująca liczba, to jednak istotna właśnie z punktu widzenia celu. Skoro sprzęt z Chrome OS trafia do konkretnej półki edukacyjnej i korporacyjnej, to jest duża szansa na jego dalszy wzrost w tym segmencie. Trudno z tym polemizować.
Niemniej przewidywania ABI Research są bardzo optymistyczne. W ciągu 5 lat zakłada znaczny wzrost popytu na Chromebooki, które w 2019 roku mają sprzedawać się w ilości 11 mln szt. Ale ja jestem w stanie uwierzyć w taki rezultat znacznie wcześniej. Wystarczy chociażby rzut oka na rynki wschodzące, o wpływy nad którymi ustawia się coraz większa kolejka producentów smartfonów. To właśnie dla takich miejsc powstała Nokia X z Androidem, czy Moto G, która święci niesamowite tryumfy w Indiach. Jestem pewien, że Google nie ignoruje tego potencjału i spróbuje zaatakować uboższe regiony.
Jest jednak konieczny do spełnienia jeden warunek – musi być tam Internet bezprzewodowy, inaczej nikt za wielkiego pożytku na dłuższą metę z Chromebooka mieć nie będzie. Ale to właśnie po to powstają takie koncepty, jak chociażby Project Loon, czy głośny w ostatnim czasie pomysł Facebooka, by udostępniać Internet z dronów latających nad danym obszarem. Robi się pod tym względem bardzo ciekawie i moim zdaniem odwrotu już nie ma. Chromebooki prędzej czy później – ale wtopią się w nasz krajobraz, przypominając, że era post-PC ma nie tylko odcień mobilny.
Źródło: cnet