Co jakiś czas wraca do nas temat myślących samochodów, które poruszać się mają bez udziału bez kierowcy. A właściwie – z minimalnym, bowiem trasę trzeba jednak wskazać. W każdym razie, dziś znów będzie o Google i o ich autonomicznym potworku, który wygląda jak nieślubne dziecko Multipli i Smarta. Chociaż może to tylko w fazie koncepcyjnej tak wygląda i mam szczerą nadzieję, że tak właśnie jest. Nadziei dodaje fakt, że gigant z Mountain View rozmawiał jakiś czas temu ze znanymi markami motoryzacyjnymi, więc jest szansa, że ostatecznie dostaniemy coś, co jakkolwiek prezentuje się od strony wizualnej.
[showads ad=rek3]
Ale odłóżmy na bok wyzłośliwianie się na temat wyglądu, bo tak naprawdę liczy się wnętrze. Podobno. Tak kiedyś słyszałem. W jednym ze swoich poprzednich tekstów pisałem, że Google planuje wyprodukowanie ok. setki tych maszyn. No to teraz nabrał ochoty na więcej, a ściślej na “few hundred”. Skąd takie nagłe przyszpieszenie? Jak mówiła Sarah Hunter, szef działu zajmujacego się polityką Google X, pomoże to członkom zespołu opracowującego te samochody lepiej je zrozumieć.
Oj tak, z pewnością ten proces trochę jeszcze potrwa. Optymiści zakładają jakieś 5 lat do uderzenia na rynek, ale chociażby Elon Musk nie patrzy na to tak różowo i ja również jestem zdania, że do szacowanego czasu, można dołożyć jeszcze ze 2-3 lata. Za dużo tu po prostu różnych aspektów do rozstrzygnięcia, zarówno projektowych, technicznych, jak i regulacyjnych.
A skoro już przy tym jesteśmy, Hunter w rozmowie z Kalifornijskim Przedsiębiorstwem Użyteczności Publicznej (California Public Utilities Commission) uchyliła rąbka tajemnicy na temat sprzedaży egzemplarzy konsumenckich:
Model samochodu, który produkujemy, będzie wymagał tego samego rodzaju ładowania elektrycznego, jaki istnieje już dziś. Nasz prototyp działa w pełni na prąd. Możliwe, że ewentualne pojazdy tworzone na skalę masową będą hybrydowe.
Nie jestem fanem motoryzacji i pisząc krótko – nie znam się na tym. Ale nawet we mnie perspektywa samochodu na prąd, choć z pewnością jest to ekologiczne, nie budzi większych emocji. Pamiętam jak w jednym z odcinków Top Geara, Jeremy Klarkson musiał prosić nieznane mu osoby, by użyczyły kabla, którym mógłby podładować swój pojazd. Po prostu – nie.
[showads ad=rek2]
A jak ma działać autonomiczny samochód wg Google? I na to pytanie Hunter udzieliła odpowiedzi:
Każdy pojazd ma przyciski „jedź”, „proszę zwolnij i zatrzymaj się” oraz „zatrzymaj się szybko”. W naszej wizji pasażer wsiada do samochodu, mówi do mikrofonu zabierz mnie do Safeway (amerykańska sieć supermarketów – przyp. PK), a samochód sam pokonuje całą trasę.
W tej wypowiedzi widać od razu, do jakich celów taki autonomiczny pojazd jest przeznaczony – niedzielne zakupy, bez stresu, trąbienia na innych, dojechać na miejsce i wrócić do domu. No i oczywiście – podłączyć do zasilania. Te pojazdy jakoś szału na mnie nie robią. Zdaję sobie sprawę, że w przyszłości mogą zrewolucjonizować segment rynku oparty na rozmaitych dostawach czy przewozach pasażerskich, ale póki co – pozostają dla mnie ciekawostką.
[showads ad=rek1]
Źródło: androidcentral