SŁOWEM WSTĘPU
Czekałem na te testy z niecierpliwością. Apetyt rozbudził mi model Edge, którego testował Michał Brożyński i choć mój egzemplarz jest pozbawiony krawędziowych ekranów, to w niczym to nie przeszkadzało, by cieszyć się nim każdego dnia. Przez moment nawet zastanawiałem się, czy wersja Edge nie sprawi, że testy będą nudne i mocno… tradycyjne, w końcu dodatkowe ekrany to duża innowacja, która rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Na szczęście nic takiego się nie stało, w związku z tym spędziłem naprawdę bardzo przyjemne dwa tygodnie, a aktualny flagowiec Samsunga zachwycał mnie w każdej chwili jego użytkowania. Szczęścia dopełnił jeszcze kolor w jakim dostałem model testowy, tak więc było naprawdę bosko. Jak bardzo, przekonacie się czytając moją recenzję.
PRZECZYTAJ TEŻ NASZĄ RECENZJĘ
SAMSUNGA GALAXY S6 EDGE
WYGLĄD I WZORNICTWO
Wielokrotnie na łamach 90sekund.pl rozmawialiśmy o wzornictwie jakie stosuje Samsung w swoim flagowym modelach. Już przy okazji premiery Galaxy S5 spekulowano, że Koreańczycy w końcu zrezygnują z plastiku i zdecydują się na bardziej szlachetne materiały. Nic takiego się nie stało i choć SGS5 to w moim odczuciu bardzo dobrze wykonany telefon, to rzeczywiście był to zdecydowanie ostatni dzwonek, by w końcu coś zmienić w wyglądzie najważniejszego telefonu w portfolio.
W ubiegłym roku w listopadzie pisałem o Project Zero. Projekt, który miał stworzyć flagowca na nowo, który odcinałby się od pozostałych modeli. I dzisiaj patrząc na S6 stwierdzam, że pod kątem wzorniczym udało się to w 100 proc. Każdy punkt został zaprojektowany od nowa i nie ma tutaj elementów, które przypominałyby którykolwiek model – nie liczymy oczywiście przycisku HOME ;). Muszę oddać Koreańczykom, że odwalili kawał absolutnie fenomenalnej roboty, ponieważ stworzyli jedno z najlepiej wyglądających urządzeń. Oczywiście kwestia gustu, każdy ma swoje zdanie. Ja początkowo też byłem trochę sceptyczny, przede wszystkim do zastosowanego szkła na pleckach. Wszyscy dobrze wiemy czym to się kończy najczęściej, a dodatkowo wzrasta ryzyko, że upadek smartofna skończy się nie tylko zbitym ekranem, ale także tyłem.
Inna kwestia to zastosowanie w końcu metalu, który tak długo wyczekiwany przez fanów w końcu się pojawił. I choć to nie jest pierwszy model, szlaki przecierał świetny Galaxy Alpha, to w SGS6 całość osiągnęła wyższy poziom. Naprawdę nie sądziłem, że przy bliższym kontakcie Galaxy S6 tak bardzo mi się spodoba. Świetnie uchwycono tutaj zgrabność, minimalizm i ten feeling, którego nie da się opisać. Ten telefon trzeba po prostu poczuć i dotknąć. I jak przeczytałem jedną z opinii, jest to smartfon, którego jak raz weźmie się do ręki, nie będzie się go chciało już oddać. Zgadzam się z tym w pełni.
Przód to jedyna najbardziej tradycyjna płaszczyzna w tym telefonie. Ciężko tutaj cokolwiek zmieniać i ulepszać. Pełen minimalizm i stałe elementy. Logo, głośnik, czujniki, aparat i fizyczny przycisk HOME. Michał wspominał o tym, że w SGS6 Edge ten ostatni dość głośno “klikał”. Rzeczywiście muszę się z tym zgodzić, że ten element trochę się wyróżnia, ale moim zdaniem nie chodzi już o ten dźwięk, ale o to, że kiedy nosiłem klasycznego SGS6 w spodniach, to zdarzało mu się samoistnie podświetlać ekran. Trochę byłem zdziwiony, ponieważ wcześniej nie miałem takich przygód. Z drugiej strony nie działa on, aż tak mocno delikatnie, mimo wszystko czuć pewien opór, gdy się go wciska. Ciężko powiedzieć skąd taka sytuacja, co prawda nie zdarzyła mi się notorycznie, jednak warto to odnotować.
Kolejna kwestia związana z najbardziej charakterystycznym elementem wszystkich Samsungów premium. Chodzi o skaner odcisków palców. W końcu działa on tak jak powinien! Już w innych modelach – Galaxy Alpha czy Note 4 – sprawował się nieźle, chociaż sprawiał pewne problemy natury fizycznej. Mianowicie w przypadku mojego prywatnego telefonu (Note 4) niechętnie korzystam z tej opcji odblokowywania, ponieważ przy tych gabarytach w momencie przesuwania palca, mając go w jednej ręce nagle mój chwyt staje się mało stabilny. Trzeba mimo wszystko trzymać telefon w dwóch rękach. Galaxy S6 rozwiązuje ten problem, ponieważ wystarczy przyłożyć palec, by sekundę później uzyskać dostęp do zasobów smartfona. Działa za każdym razem, na obu kciukach, których odciski miałem zarejestrowane. Świetna sprawa! Chwalę sobie to rozwiązanie bardzo mocno, ponieważ nie znoszę, jak ktoś bierze do ręki mój telefon i przypadkowo bądź nie, ale przegląda jego zasoby.
Tył, tak jak pisałem, został pokryty taflą szkła – Gorilla Glass 4 – tak więc można być spokojnym o jego kondycję, bowiem unikniemy zarysowań. Jak możecie również zobaczyć na różnych filmikach w Internecie nawet upadek nie zawsze powoduje niepożądaną pajęczynkę. Rzeczywiście smartfon sprawia wrażenie solidnego. Zdarzało mi się już, że podczas różnych testów, miałem poczucie, że każde najmniejsze i przypadkowe uderzenie może zniszczyć dane urządzenie. Tutaj nie tylko czułem się pewnie korzystając z S6, ale co ważne – nie wyślizguje się on z rąk. Tzn. oczywiście jest taka możliwość, ale np. przy testach Honora 6 Plus, takie ryzyko było znacznie większe. W SGS6 choć krawędzie są ładnie wyszlifowane, nie odczujecie wrażenia, że chwyt jest niestabilny.
Wracam jednak szybko do tyłu, ponieważ jest w nim kilka elementów, które zostały wykonane bardzo dobrze. I już pierwszy z nich to poprawiony i świetnie wkomponowany w całość pulsometr wraz z lampą błyskową. Już dawno powinny być te rozwiązania w taki właśnie sposób zaimplementowane w obudowę, czyli w pozycji pionowej, dzięki czemu zdecydowanie naturalniej przykłada się do czujnika pulsu palec, co w SGS5 czy Note 4 nie jest tak intuicyjne. W swoim regularnym modelu korzystam z tego i choć sam się przyzwyczaiłem, to inne osoby miały z tym problem.
Innym elementem, który za to wystaje ponad linię obudowy to oczko aparatu. Rzeczywiście jest to dość wyraźne, ale nie przeszkadza w niczym, poza strachem, że można gdzieś przerysować szybkę, choć szczerze pisząc na szczęście nigdy mi się to nie zdarzyło w żadnym telefonie.
W końcu przechodzimy do krawędzi. Tutaj mamy największy powiew świeżości i jest on od razu zauważalny gołym okiem. Strasznie mi się one podobają i stanowią mieszankę tego co lubię. Jest tu sporo zaokrągleń, ale też ściętych punktów – delikatnie i z dozą smaku, za to perfekcyjnie.
Zacznijmy jednak od spodu. Słyszałem wiele opinii o tym, że to kopia z iPhone 6. Owszem takie skojarzenia mogą się nasuwać, ale na pewno nie są to tak samo zaprojektowane rozwiązania. I tak patrząc od lewej mamy wejście na słuchawki (niestety), miejsce na ładowarkę, mikrofon do rozmów i głośniczek.
Lewa strona to regulacja głośności. Przyciski są bardzo dobrze spasowane i działają lekko bez konieczności mocowania się z nimi.
Prawa krawędź to przycisk włączania/wyłączania i ładnie wkomponowana tacka na kartę nano-SIM.
Góra wygląda podobnie jak dół, z tym że mamy tu tylko czujnik podczerwieni. Szkoda, że Samsung nie zamontował właśnie w tym miejcu wejścia na słuchawki, ale to już kwestia przyzwyczajenia. Kto co lubi.
Na koniec kilka liczb. Samsung Galaxy S6 waży 138 g i przy wymiarach 143x71x6,8 mm jest pod każdym kątem skromniejszy od swojego starszego brata – SGS5. Dzięki temu jest smuklejszy, a wręcz napisałbym, że jest bardziej “fit”. Naprawdę pod kątem designerskim Samsung wspiął się na wyżyny i ciężko będzie poprawić to w SGS7.
[showads ad=rek3]
EKRAN
Nie zmieniła się za to przekątna ekranu, która w dalszym ciągu wynosi optymalne 5,1 cala. Przy tej samej wielkości zwiększono tym samym rozdzielczość, która urosła do 2k, czyli Quad HD. Oczywiście jest tutaj Super AMOLED i w zasadzie na tym mógłbym zakończyć ten akapit. Dlaczego? Otóż ekran jest fenomenalny. Niesamowita ostrość, głębia kolorów, charakterystyczna dla tego rodzaju matrycy, świetne kąty widzenia. Ach mógłbym tak wymieniać w kółko!
Ogólnie rzecz biorąc wiedziałem czego się spodziewać, na co dzień bowiem korzystam z takiej rozdzielczości, mając jednak na uwadze to, że w Galaxy S6 będzie mniejszy ekran, zagęszczenie pikseli będzie jeszcze większe niż w Note 4. Jasnym jest, że dla ludzkiego oka takie szczegóły są praktycznie niewidoczne. Zgadzam się, ale uwierzcie mi, że bardzo szybko przyzwyczaimy się do QHD i przesiadka nawet piętro niżej czyli na Full HD jest w pierwszej chwili nieco dziwna i z pewnością zauważalna. Część producentów nie daje się ponieść emocjom i pozostaje przy rozdzielczości FHD i nie są to złe decyzje, ale cieszę się, że Samsung poszedł krok dalej i postawił na QHD.
Przede wszystkim należy się absolutna pochwała za pracę w pełnym słońcu. Nie miałem okazji jeszcze operować na lepszym ekranie w takich warunkach. W momencie, gdy skierujemy odpowiednio telefon w stronę słońca, przełącza się on w tryb, dzięki któremu nie ma już problemu z odczytaniem jakichkolwiek informacji. Kolory stają się bardziej pastelowe, i obniża się jakby kontrast, co pozwala na niezwykłą czytelność w tych bądź co bądź trudnych warunkach dla wyświetlaczy.
Naprawdę fenomenalnie się z niego korzysta i to kolejny argument, by mieć ten telefon. Oczywiście autorski wyświetlacz Samsunga ma również swoich przeciwników, ponieważ na pewno będziecie łapać się na tym, że zdjęcia na urządzeniach korzystających z tego ekranu będą delikatnie zakłamywać fotografie. Nie inaczej jest w przypadku Galaxy S6. Wysoki kontrast i niesamowite nasycenie kolorów, pozwalają uwierzyć, że ustrzeliliśmy naprawdę genialną fotkę, w której barwy są wręcz idealne. Po przyjściu do domu i zrzuceniu zdjęć na monitor nagle okazuję się, że to co widzimy jest delikatnie jakby przyblakłe i bez błysku. Sam się na tym jeszcze łapię, tak więc trzeba mimo wszystko wziąć delikatną poprawkę na wyświetlacz.
Co innego przy oglądaniu filmów na przykład na YouTube. Wtedy w żadnym wypadku taka charakterystyka nie przeszkadza i każdy seans na Galaxy S6 to czysta przyjemność.
[showads ad=rek2]
WYDAJNOŚĆ
Moc i ogień! Pierwsze słowa które mi się nasuwają myśląc o wydajności Samsunga Galaxy S6. Ten telefon śmiga jak szalony! Jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem, ponieważ jest to najpłynniej i najlepiej działający Android z jakim miałem do czynienia. Tylko Nexusy mogą się równać z najnowszym flagowcem Samsunga. System i wszystko co jest z nim związane pracuje wyśmienicie. Nie ma absolutnie żadnych lagów i problemów z wydajnością.
Oczywiście miałem okazję, toteż nie mogłem sobie odmówić, by postawić obok mojego Note’a 4 i pouruchamiać kilka aplikacji w tym samym czasie na obydwu telefonach. No cóż, z małym bólem serca muszę stwierdzić, że S6 jest szybszy, choć nie wszędzie i czasami nieznacznie.
Przede wszystkim po odświeżeniu nakładki, wprowadzono pewne animacje, które delikatnie moim zdaniem oszukują. Wystarczyło powrócić z jakiejś aplikacji do pulpitu lub po prostu uruchomić pewną sekwencję, by zobaczyć, że Galaxy S6 stosując animację przejścia może pod tym zakrywać ewentualne zacięcia. Na Note 4 wygląda to tak, że widzimy ułamek sekundy dany obraz, po czym układ przechodzi twardo do żądanego ekranu. W sumie, jeden i drugi proces trwają praktycznie tak samo krótko, aczkolwiek ta animacja powoduje, że wydaje nam się, że trwa to krócej w nowym flagowcu Samsunga. Jeśli nie wiecie o czym piszę, to przypomnijcie sobie animacje kafelków z Windowsa Phone. iOS zresztą stosuje podobny zabieg.
Samsunga Galaxy S6 napędza potężny, autorski procesor Exynos 7420, który jest sercem całego telefonu. To on wraz z układem graficznym Mali T760 jest odpowiedzialny za tą błyskawiczną i bezproblemową pracę. Z blogerskiego obowiązku dodam, że do czynienia mamy tutaj z ośmioma rdzeniami, z czego 4 pracują z częstotliwością 2,1 GHz, a pozostałe kręcą się z częstotliwością 1,5 GHz. Do tego superszybkie 3 GB pamięci RAM – LPDDR4. Cholera jest MOC!
Wracając jednak do procesora dla mnie osobiście to ostateczny argument do tego, by w przyszłości śmiało kupować telefony na tych jednostkach. Po doświadczeniach z innymi urządzeniami Samsunga, na starszych Exynosach, przyznam że nie do końca byłem przekonany do koreańskich układów. Nawet przy zakupie swojego smartfona długo czułem zawahanie, czy aby na pewno zdecydować się na tą wersję? W końcu padło na Exynosa i nie żałuję, a to czego doświadczyłem w Galaxy S6 było dla mnie definitywną przesłanką do tego, by nie ograniczać się tylko do Snapdragonów.
Mówcie co chcecie, ale Samsung Galaxy S6 to najlepiej działający smartfon na świecie!
[showads ad=rek1]
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
TouchWiz, stał się jeszcze lepszy. Tyle można stwierdzić już po krótkim użytkowaniu Galaxy S6. Nakładka Samsunga jest lżejsza, zyskała drugi oddech i daje poczucie dużej zwiewności. Oczywiście zaletą tego jest pozbycie się zbędnych moim zdaniem aplikacji, które już przy pierwszym uruchomieniu urządzenia atakowały nas swoją obecnością. W 95 proc. w ogóle z nich nie korzystam, tak więc zawsze one są, ale z chęcią bym się ich pozbył. Teraz to użytkownik decyduje co znajdzie się na jego telefonie i to bardzo dobra decyzja Samsunga.
Zmiany w samej nakładce są subtelne, ale zauważalne. Możecie zobaczyć na screenach porównujących, jak się one prezentują. Zrezygnowano z wypełnień kolorami w niektórych miejscach menu (jak np. w Ustawieniach), jest więcej bieli i ogólnej przejrzystości. Dodano miłe dla oka efekty przejść, o których pisałem wcześniej. Wszystko to sprawia, że z systemu korzysta się jeszcze przyjemniej. Płynność z pewnością odgrywa tutaj kluczową rolę, ale zarówno pod kątem funkcjonalności, jak i wyglądu TouchWiz może się podobać.
Pojawiło się tutaj również wiele ciekawych rozwiązań takich, jak np. wybór skórki/motywu. Osobiście nie przepadam za takimi rozwiązaniami, nie są mi bowiem potrzebne dodatkowe fajerwerki, ale po przejrzeniu sklepu Galaxy Apps, znalazłem jedną, która całkiem przypadła mi do gustu. Jest to jednak mimo wszystko wyjątek, dlatego sami musicie zdecydować, czy chcecie dodatkowo upiększać wygląd systemu. Co ważne, każda ze sprawdzonych przeze mnie nakładek, niezależnie od zmian jakie wprowadzała, nie wpływała na płynności działania urządzenia, nawet jeśli dany motyw był znacznie bardziej wyeksponowany graficznie. Często takie zmiany wprowadzają efekt niestabilności i tzw. przycięć – tutaj zupełnie tego nie było, co myślę, że warto podkreślić. Nie wiem jednak jak Wy, ale ja ostatecznie pozostaję przy oryginale.
Bardziej praktyczną rzeczą jest możliwość poukładania ikonek w różnym układzie. 4×4, 4×5 czy nawet 5×5. Dzięki temu, sami możemy dostosować rozmieszczenie apek i ta opcja bardzo mi się podoba. Wspominając ikonki, dodam, że one również doczekały się małego odświeżenia. Ich krawędzie są bardziej zaokrąglone i delikatniejsze – dopasowują się do ogólnego wyglądu.
Kolejna rzecz, która w gruncie rzeczy jest pierdołą, ale pamiętam, jak byłem młodszy – zawsze w nowym telefonie jedną z pierwszych rzeczy, którą sprawdzałem, było to jakie ma dzwonki ;) i tapety. Słowo o tych drugich tym razem. Każda z edycji Galaxy S miała charakterystyczne dla siebie obrazy. Jestem przekonany, że gdybym pokazał Wam jedną z wiodących tapet, od razu padła by nazwa konkretnego modelu. Tym razem w moim przekonaniu Samsung się nie postarał. Fotki/grafiki są nijakie i choć w pierwszej chwili wydają się całkiem fajne, to na pulpicie nie prezentują się ładnie. Jak widać szybko zastąpiłem je czymś innym ;). Oczywiście estetyka nie wnosi nic do funkcjonalności, ale widząc jak niektórzy upiększają swoje telefony w różny sposób, to jestem przekonany, że dla niektórych to dość istotny element.
Nad całością oczywiście czuwa Android tutaj w wersji 5.0.2 – taką bowiem miał jeszcze mój egzemplarz testowy. Obecnie dostępna jest już edycja 5.1 Lollipop, która spływa jako aktualizacja do flagowca.
Samsung Galaxy S6 to również świetny kompan pod kątem multimediów. Muzyka, filmy, czy granie to czynności, które na tym telefonie są czystą przyjemnością. Dźwięki zarówno wydawane z zewnętrznego głośniczka, jak i słuchawek umilają czas – jakość stoi tutaj na wysokim poziomie, choć wciąż Samsung jest o krok za Sony, którego urządzenia deklasują rywali. Jest blisko, ale to jeszcze nie ten poziom co u Japończyków. Muszę jednak przyznać, że w połączeniu z np. zewnętrzym głośniczkiem pod smartfony, w moim starym i głośnym samochodzie sprawował się wyśmienicie, i jak na takie możliwości mogłem uraczyć się muzyką w aucie, tym bardziej, że w swoim wehikule nie mam radia ;).
Ze względu na fantastyczny ekran oglądanie wszelkiej maści filmów to esencja przyjemności. Szczególnie, gdy oglądamy materiały na YouTube, gdzie coraz częściej pojawiają się obrazy w najwyższych rozdzielczościach czy 60 klatkach na sekundę.
Ze względu na łatwiejszy dostęp do pulsometru i innych czujników z jeszcze większą przyjemnością korzystałem z funkcji świetnej aplikacji S Health. Autorska apka producenta do zliczania naszej aktywności po ostatnim większym liftingu jest jeszcze ciekawsza i dostarcza bardzo ciekawych informacji. Oczywiście o ile przykładacie do nich wagę. Jako, że korzystam również na co dzień z opaski Samsunga Gear Fit (moja recenzja TUTAJ), moja aktywność (lub lenistwo ;) ) na bieżąco jest aktualizowana, a to motywuje mnie do pracy nad sobą – w moim przypadku w treningach biegowych.
Warto – myślę – korzystać z takich dodatków, nie tylko dostarczają one informacji ile kroków przebyliśmy danego dnia, ale także – pod warunkiem że sumiennie uzupełniamy informacje – otrzymujemy całkiem fajny dziennik, w którym możemy kontrolować swój sen, czy ilość spożytych kalorii w ciągu dnia. Dla osób, które podjęły wyzwanie i są na diecie jak znalazł.
APARAT
Samsung od dłuższego czasu dysponuje najlepszym aparatem, a także bardzo dobrze zoptymalizowanym softem, który wyciska wszystkie najlepsze rzeczy z hardware. To daje mieszankę naprawdę wybuchową. A co najważniejsze działającą tak, jak powinna działać. Szybko, precyzyjnie i jakościowo bardzo dobrze.
Zmiany w nakładce objęły również aplikację odpowiedzialną za aparat i jest tutaj naprawdę sporo zmian, choć wydawałoby się to zupełnie niemożliwe, to jest jeszcze efektywniej. Wszystko zostało uproszczone, i choć to też mogłoby być nie do osiągnięcia, to rzeczywiście tak się stało. Jest lekko, każda z funkcji uruchamia się w mgnieniu oka. Przede wszystkim sam aparat włącza się naprawdę rewelacyjnie szybko. Można go uaktywnić na dwa sposoby.
Pierwszy – tradycyjny poprzez tapnięcie w ikonkę aparatu. Drugi, to dwukrotne naciśnięcie przycisku Home. Samsung Galaxy S6 nie ma fizycznego spustu migawki (w tym przypadku to dobra decyzja), tak więc możliwość uruchomienia kamerki właśnie przez ten drugi sposób jest bardzo dobrym pomysłem. Oczywiście to możliwość opcjonalna i łatwo ją można wyłączyć, jednakże po jakimś czasie jestem przekonany, że właśnie tą metodą będziecie włączać aparat.
Oczywiście znów nie mogłem sobie odpuścić testów porównujących z moich Note 4 i bez dwóch zdań S6 uruchamia aparat szybciej. Widać to wyraźnie i gołym okiem. Te różnice wynoszą może ułamki sekund, ale uwierzcie mi, kiedy będzie trzeba szybko coś sfotografować ten z pozoru nic nie znaczący czas bardzo się przyda i będzie wielkim atutem. Kto ma np. dzieci wie, że szybko uciekające chwile są na porządku dziennym ;). A jest to tylko jeden z wielu przykładów.
Poniżej możecie zobaczyć jakie są różnice pomiędzy głównym ekranem aparatu w S6 i starszej wersji. Nie widać może ich za wiele, ale w praktyce są rzeczywiście odczuwalne. Myślę, że warto zaznaczyć przeniesienie i większą wagę przycisku zmiany kamery na przednią. Moda na selfie opanowała cały świat i Samsung postanowił umieścić drugi najważniejszy po migawce przycisk w aparacie właśnie do tego celu.
Zmienił się również widok wyboru trybów fotografii. Zrezygnowano z kolorowych ikonek, na rzecz płaskich i o wiele prostszych, ale równie czytelnych.
Oczywiście znajdziemy tu szereg znanych z innych modeli możliwości. Bardzo fajnym elementem jest dodanie “Wirtualnego zdjęcia”. Kto korzysta z aplikacji Fyuse Beta będzie czuł się, jak ryba w wodze. Tego typu zdjęcie polega na tym, że obiekt który chcemy uwiecznić jest widoczny z każdej strony i w efekcie delikatnie przechylając aparat możecie zobaczyć go w pełnej okazałości. W tym celu wystarczy przycisnąć migawkę, obejść aparatem dookoła obiekt i po chwili mamy gotowe, niezwykle oryginalne zdjęcie. Efekt końcowy jest naprawdę genialny i zapewniam, że robi wrażenie.
Dla tych, dla których podstawowy zestaw narzędzi to za mało, przewidziano kilka innych. Wystarczy skorzystać z sklepu Galaxy Apps, gdzie czekają na Was dodatkowe opcje. Jest ich całkiem sporo, tak więc tak uzbrojony aparat S6 będzie świetnym narzędziem na wypady wakacyjne.
Tylny aparat Samsunga Galaxy S6 to 16 MP o rewelacyjnie jasnym obiektywnie f/1.9. To z pewnością robi różnicę, szczególnie w miejscach, gdzie naturalnego światła jest mniej i tam, gdzie inne aparaty polegną, S6 pisząc kolokwialnie – daje radę. Co ważne, zdjęcia wieczorne naprawdę z rzadka są ruszone, ponieważ szybkość z jaką pracuje aparat Samsunga jest godna podziwu. Oczywiście dochodzi do tego jasny obiektyw i ta mieszanka sprawia, że nie trzeba zawsze korzystać z lampy błyskowej.
Zdjęcia dzienne również wychodzą rewelacyjnie. Smartfon szybko zapisuje je w pamięci, dzięki czemu sprawnie możemy pstrykać kolejne ujęcia, nie martwiąc się o umykające chwile i nieznośne długie momenty, gdy kadr przetwarza się w nieskończoność, blokując możliwość wykonania kolejnej fotki..
Aparat szybko łapie ostrość, precyzyjnie ostrzy na obiekt, który chcemy sfotografować, tak więc niezależnie czy robimy zdjęcia krajobrazowe, czy też makro – za każdym razem otrzymacie świetnej jakości zdjęcie. Na Waszym miejscu, jeśli zdecydujecie się na S6, nie brałbym już aparatu cyfrowego na wakacje. Nie ma takiej potrzeby moim zdaniem. No chyba, że ktoś nie może obejść się bez zoomu optycznego, który rzeczywiście się często przydaje. Ale w takim układzie zapewne wziąłbym już lustrzankę. Jednak na samą myśl noszenia jej, wraz z dodatkowym obiektywem wchodząc np. na Śnieżkę szyja już zaczyna mnie boleć. I wiem co piszę, bo „zdobywałem” tak najwyższy szczyt Karkonoszy dwa razy. Za trzecim korzystałem już tylko z telefonu i zdjęcia wyszły naprawdę rewelacyjnie. Chyba się jednak starzeję i robię coraz bardziej wygodny, skoro nie chce mi się już nosić aparatu :P.
Śmiało mogę napisać, że w SGS6 dostałem najlepszy aparat w smartfonie, z jakim miałem dotychczas do czynienia. Niesamowicie szybki – co podkreślam po raz kolejny – ze świetnie zoptymalizowaną aplikacją z mnóstwem możliwości, które działają sprawnie i rzeczywiście są przydatne. Kilka lat temu, takie wrażenie robił na mnie Sony, który miał swego czasu świetny pomysł na aparat w smartfonach. Dzisiaj stoi to wszystko w miejscu i przestało mnie bawić wrzucanie w świat rzeczywisty jakichś krasnali. To jest dobre na raz lub dwa. Poza tym tamte filtry i opcje spowalniają aparat, w nowym flagowym Samsungu nie robią one na nim wrażenia. Kamera w każdej konfiguracji działa tak samo – czyli bardzo dobrze.
WIĘCEJ ZDJĘĆ W ORYGINALNYCH ROZDZIELCZOŚCIACH NA FLICKR
BATERIA I TEMPERATURA
Bateria to niestety największa wada i kula u nogi tego smartfona. Owszem – w świecie, gdzie praktycznie bez ładowarki, czy powerbanka nie mamy się co ruszać, wydawałoby się, że jesteśmy przyzwyczajeni do szybkiego uciekania energii z naszych urządzeń mobilnych. I w zasadzie w przypadku Samsunga Galaxy S6 sprawa wygląda podobnie. Nie jest to telefon, który porwie Was swoją oszczędnością. I choć najczęściej musiałem go ładować w ciągu dnia lub też wieczorem, gdzie rzeczywiście starczał mi na około 12h, to bardzo blado wypadał przy tym czas podświetlania ekranu. Ograniczał się on nawet do 1,5h, co jest w moim odczuciu bardzo słabym wynikiem.
Pojemność baterii 2550 mAh nie powala na łopatki, a dodatkowo jest mniejsza o 250 mAh w porównaniu zeszłorocznym SGS5. Kurczę przyznam, że trochę słabo. Nie wierzę, że nie dałoby się zaaplikować więcej energii, tym bardziej, że S6 jako pierwszy model z tej serii nie ma wymienialnej baterii. Tego jednak akurat specjalnie nie żałuję, po prostu przydałoby się tutaj bardziej pojemniejsze ogniwo. Mimo wszystko rozjaśniony na full ekran w takiej rozdzielczości jest mocno zasobożerny, choć z wykresów nie zawsze tak wynikało.
Jak dobrze wiecie, prywatnie nie korzystam z trybów oszczędności, zawsze ratuję się powerbankiem. Oczywiście sytuacje podbramkowe zawsze się mogą zdarzyć i wtedy rzeczywiście przydaje się wsparcie software’owe, które wydłuża życie baterii nawet do kilku godzin. W moich testach tradycyjnie korzystałem z full opcji – max rozjaśniony ekran, włączony Internet (WiFi na zmianę z Internetem mobilnym), czy GPS. W takich warunkach pracuję prywatnie, zawsze mobilny, zawsze w kontakcie ze światem, zawsze wyciskając z telefonów maksymalnie tyle ile się da, a to z kolei wyciąga sporo energii. Dlatego jestem przekonany, że dla większości z Was Galaxy S6 będzie miało dłuższy pojedynczy żywot niż w moim przypadku.
Szybkość uciekania energii z Galaxy S6 rekompensuje fakt trybu szybkiego ładowania, który sobie maksymalnie chwalę. Wystarczy dosłownie 10-15 min np. w przerwie kiedy wbiegamy do domu, by zabrać potrzebne rzeczy i dalej pędzić w świat, by w tym czasie dołożyć wystarczającą ilość prądu do naszego smartfona. Wówczas możemy być pewni, że ten wytrzyma kolejne kilka godzin. Wg producenta ma to starczyć na około 4h. Oczywiście to tylko teoria, ale faktem jest, że szybkie ładowanie to naprawdę świetna sprawa. Z pewnością każdy, kto korzysta z tej możliwości bardzo sobie ją chwali. Bateria trochę dostaje przez to w kość, jednak to nie jest tak, że przez to szybciej się rozładowuje. Ja w swoim telefonie korzystam z tej opcji cały czas i nie zauważyłem, by miało to wpływ na żywotność baterii. Jak wypada to w Galaxy S6 tego niestety nie umiem powiedzieć – miałem go po prostu za krótko.
Bardzo pozytywnie za to zaskoczyła mnie temperatura, która wydzielała się z urządzenia. Trzeba przyznać, że odprowadzanie ciepła stoi tutaj na wysokim poziomie, ponieważ z rzadka poczułem ciepłotę bijącą od Samsunga. Pod tym kątem Galaxy S6 wypada bardzo korzystnie i to w różnych przypadkach, takich jak np. kręcenie filmów w wysokiej rozdzielczości. Często smartfony potrafią się zgrzać przy tego typu użyciu, na SGS6 nie robiło to większego wrażenia. Jeśli mam być szczerym, to z dwa, albo trzy razy zdarzyło mi się, że rzeczywiście moje ręce były dodatkowo podgrzewane. Cała reszta czasu spędzona z tym smartfonem to prawdziwy komfort pod tym względem.
PODSUMOWANIE
Świetny i przemyślany pod każdym względem smartfon. Miałem wobec niego naprawdę duże nadzieje i śledząc od początku informacje o nim czułem, że albo będzie sukces, albo klapa. Na szczęście do czynienia mamy z tym pierwszym. Na każdym kroku widać, że poświęcono temu projektowi naprawdę dużo czasu i dopracowano każdy detal. Przede wszystkim pod katem wzorniczym, ale nie tylko. W zasadzie wszędzie widać zmiany i nikt nie ma prawa powiedzieć, że to “kolejny model z serii S”. Zdecydowanie to nowy rozdział i coś zupełnie nowego w historii smartfonów z tej rodziny.
W zasadzie to telefon bez wyraźnych wad. Jest fenomenalnie szybki, wydajny i sprawdzi się w naprawdę ciężkich i mocno skomplikowanych zadaniach. Praktycznie nic na nie nie robi wrażenia. Po prostu pracuje tak jak trzeba, bez marudzenia. Do tego dochodzi jeden z najlepszych – jeśli nie najlepszy – aparatów, który jest szybki i dokładny (porównany z LG G4). Odświeżona nakładka systemowa – jeszcze lepsza niż jej poprzednia wersja.
Na upartego mógłbym doczepić się do baterii, która szybciutko potrafi zawołać ładowarkę, ale sytuację ratuje jeszcze szybsze ładowanie, które trochę niweluje tą różnicę. Da się przeżyć, choć niewątpliwie Samsung powinien dołożyć tutaj więcej mAh.
Jeśli zastanawialiście się, czy sprawić sobie najnowszego flagowca Samsunga, to napiszę Wam tak – nie zastanawiajcie się tylko kupujcie. Nie ma w tej chwili lepszego smartfona działającego na Androidzie.