SŁOWEM WSTĘPU
Oj, naczekałem się na ten tablet całkiem sporo. A to już miał być, a to jednak później, a to wyskoczyła premiera Androida 5, więc sample wróciły do Nvidii celem aktualizacji, ale w końcu położyłem na nim swoje, spragnione grania, łapki. I choć jest to zarówno świetnie wyglądający, jak i działający sprzęt, nie zmiażdżył mnie tak, jak się tego spodziewałem.
Jednak już teraz mogę powiedzieć, że jeśli miałbym kupować jakikolwiek tablet, to właśnie ten i żaden inny, właśnie ze względu na rozwiązania gamingowe w nim zawarte, które nie tylko dobrze brzmią na papierze, ale również świetnie sprawdzają się w praktyce, podnosząc tym samym jego wartość w moich oczach.
Tablet przeznaczony do grania? Reedycje znanych hitów z PC i konsol w wersji Android? Nvidia Grid? Kompatybilny, nawet z tytułami dotykowymi, pad? No przecież brzmi to doskonale! W części przypadków co prawda nie jest całkiem kolorowo, ale to wciąż na razie jedno z fajniejszych urządzeń, jakie ostatnio miałem przyjemność testować. No to rozłóżmy Shielda na czynniki pierwsze!
WYGLĄD
Nie oszukujmy się. To nie jest ani najlżejszy, ani najcieńszy tablet na rynku, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Ma trochę tłuszczyku tu i ówdzie, ale takiego zdrowego i w żadnym wypadku nie nazwałbym go spasionym, choć słowo gruby już może cisnąć się na usta. Ja osobiście lubię czuć, że trzymam w ręce urządzenie elektroniczne, a nie piórko. Od razu na myśl przychodzi mi wtedy solidność i o wiele bezpieczniej się czuję. Tak, w tej kwestii Nokia 3310, niszczyciel światów, jest dla mnie ideałem. No nic nie poradzę, że wyścig w odchudzaniu zupełnie mnie nie kręci. Jest pewna granica, po której przekroczeniu, mam wrażenie, że sprzęt rozpadnie się, gdy go chwycę nieco mocniej.
W przypadku Nvidii Shield Tablet oczywiście takiego problemu nie miałem i uważam, że konkretna obudowa sugeruje konkretne podzespoły. Mamy tu zatem wymiary 221mm x 126mm x 9,2mm, więc faktycznie może to przypominać miniaturowy czołg, jednak przy tym bardzo stylowy. Ponadto udało mi się go zmieścić w bocznej kieszeni spodni. Co prawda komfortowe to nie było, ale w niektórych sytuacjach może się przydać.
Front urządzenia sprawia bardzo dobre wrażenie – design nie jest przesadzony, mógłbym nawet pokusić się o słowo minimalistyczny i niewyróżniający się, ale jednak świetnie wykonany. Większą część zajmuje oczywiście 8-calowy ekran IPS, pokryty hartowanym szkłem. Nieraz na blogu mogliście przeczytać, że uważamy ósemkę za rozmiar idealny i coś w tym jest. Ja osobiście, w związku z moją wadą wzroku, lubię co prawda większą powierzchnię, ale ta wartość jest kompromisem między wielkością, a komfortem użytkowania. Poza tym, przy tablecie nastawionym na granie, mam wrażenie że przy aplikacjach dotykowych, 10 cali i więcej mogłoby stanowić problem w obsłudze. No chyba, że użylibyśmy dodatkowej podstawki i pada, to wtedy jak najbardziej, ale o dodatkach później.
Po obu stronach ekranu znajdują się dwa głośniki, przykryte fajnie wyglądającą, kropkowaną maskownicą, a jeśli postawić tablet pionowo, u góry na środku łypie na nas oko aparatu. Przy tym wszystkim, że ramki, wraz z rzeczonymi głośnikami są takie szerokie. Przy krótszych bokach odstęp od krawędzi to prawie 2,5 cm, przy dłuższych – niecały centymetr. Choć z drugiej strony – nie zdarzają się przynajmniej niechciane tapnięcia w ekran, ale mimo to odchudzenie byłoby wskazane. Co ciekawe, nie znajdziecie tu, wzorem innych producentów, loga firmy Nvidia, co jeszcze bardziej służy wyglądowi.
Na lewym boku nie dzieje się właściwie nic. Zobaczycie jedynie informację o napięciu oraz dwie, pozornie nieużyteczne szpary. Nabierze to sensu, gdy dokupicie etui. Tam po prostu znajdują się magnesy, dzięki którym bezproblemowo je przyczepicie do tabletu.
Dolna krawędź również niemal jest martwa, ot znajdziecie tu tylko otwór głośnika. Góra za to jest o wiele ciekawsza. Tutaj analogicznie znalazło się miejsce dla drugiego głośnika, wejście micro USB, mini HDMI oraz port słuchawkowy na jack 3,5mm. Cieszy mnie to, że wszystkie możliwe miejsca, do których można wsadzić kable nie są idealnie na środku, a powyżej, dzięki czemu, nawet jeśli będziecie mieli zajęte wszystkie trzy, nie będzie to przeszkadzać w zabawie z tabletem. Bardzo rozsądne rozwiązanie.
Znalazło się tu jeszcze jedno drobne, aż dziw, że nikt na to wcześniej nie wpadł, udogodnienie – przy wejściu micro USB można zobaczyć mały, zielony akcent. Z kolei na kablu, również w tym kolorze, namalowany jest symbol pada. Dzięki temu, zawsze wiemy, w którą stronę ów kabel włożyć, co eliminuje irytującą sytuację, gdy w innym urządzeniu, po raz kolejny, musimy USB odwracać.
Na prawej krawędzi, jak możecie się już domyślić, znajduje się włącznik, z delikatną kropką w kolorze, a jakżeby inaczej, zielonym oraz przycisk zmniejszania/zwiększania głośności. I tutaj mała uwaga – na początku miałem duże problemy, żeby w ogóle uruchomić tablet. I wcale nie mówię o zawieszaniu się, czy podobnych historiach, ale o fakcie, że ten przycisk „chodzi” strasznie ciężko i trzeba użyć nieco siły, by załapał. Niby nic takiego, ale czasem zrobienie screena standardową kombinacją było bardzo niewygodne.
Poniżej znajduje się wejście na kartę microSD i tu również mam parę uwag. Pierwsza jest właściwie podobna do tej z poprzedniego akapitu – trzeba się nieco namęczyć, by taką kartę włożyć. A wynika to z głębokości na jaką trzeba ją wsunąć. Jest ona stanowczo za duża, w związku z czym osoby z większymi palcami, będą miały problemy i nie obejdzie się bez czegoś małego, co dopchnie kartę do końca.
Druga niedogodność to jednak większy problem. Otóż, gdy już udało mi się dokonać aktu osadzenia karty we właściwy sposób, tablet po prostu jej nie czytał. Co ciekawe – w menu Pamięć, była ona widoczna z właściwymi wartościami GB oraz wolnego miejsca, jednak przy próbie dostania się do plików za każdym razem miałem komunikat „brak karty”. Sprawdziłem na dwóch, o różnych pojemnościach, które są normalnie odczytywane zarówno przez czytnik kart SD, jak i urządzenia, w których się znajdują i występuje dokładnie ta sama usterka. Nie wiem oczywiście, na ile to przypadłość tego konkretnego urządzenia, ale skoro dostajemy kompletne rozwiązanie do testów, taka podstawowa funkcja powinna działać.
Idąc dalej, nieco poniżej środka, zauważyć można jeszcze tajemniczą zaślepkę. W związku z tym, że otrzymaliśmy model 16 GB WiFi, podejrzewam, że normalnie byłoby to po prostu miejsce na kartę SIM. Elementem wieńczącym tę krawędź jest rysik, w większości schowany we wnętrzu Nvidii Shield. Dodam jeszcze, że wszystkie boki nie są całkowicie pionowe, a odchylone pod niewielkim kątem, co nadaje całości trapezoidalnego wyglądu, a przy tym doskonale sprawdza się w praktyce.
Plecki urządzenia cechuje solidność i przyjemne wykończenie. Całość jest jednolita i pokryta gumą, co powoduje, że tablet po prostu dobrze trzyma się w rękach i możecie być pewni, że nawet podczas najbardziej emocjonujących potyczek nie wypuścicie go z rąk. Jedyny minus, to szybko pojawiające się odciski palców, jednak tak naprawdę, rzadko kiedy będziecie spoglądać właśnie na tę stronę, więc da się to przeżyć. Wyróżnia się tu jeszcze stosunkowo duży napis „SHIELD” (ale logo Nvidii również brak), który nieco wystaje, jednak na tyle delikatnie, żeby nie przeszkadzać. Ponadto w lewym górnym rogu znajdziecie właściwy aparat.
Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taki wygląd może się podobać, zwłaszcza miłośnikom ultra-cienkich sprzętów. Mnie osobiście urzekł i choć nie wszystkie rozwiązania są trafne, uważam, że projektanci się postarali. Waga również nie przeszkadza w wielogodzinnym graniu, choć zazwyczaj korzystałem z etui, pełniącego jednocześnie funkcję podpórki i przy kupnie Shielda polecam zastanowić się nad wrzuceniem również jego do koszyka. O ile leżąc w łóżku, raczej nie będziecie go potrzebować, to już możliwość postawienia go na stoliku czy biurku, pozytywnie wpływa na wygodę. Zwłaszcza w połączeniu z padem.
Jedna rzecz zirytowała mnie ponad miarę. Wtyczka zasilająca. Tak, dobrze przeczytaliście. Mam wrażenie, że inżynierzy z Nvidii nie słyszeli o czymś takim jak uziemienie, w związku z czym, w połączeniu ze sporymi rozmiarami i sześciennym kształtem, jeśli macie bolce w gniazdkach, tabletu nie naładujecie. No po prostu się nie da, bo otworu również brak.
Tyle w kwestii wyglądu samego tabletu, ale nie ukrywajmy, że rozwija on skrzydła w połączeniu ze sprzedawanym osobno padem. Z powodu swoich gabarytów bliżej mu do tego z pierwszego Xboxa, aniżeli 360, choć zdecydowanie jest bardziej kanciasty. Od razu zatem widzimy charakterystyczne rozłożenie przycisków, a nawet to samo oznakowanie a/b/x/y po prawej stronie. Szkoda, że nie zamieniono miejscami krzyżaka, z lewą gałką analogową, tak jak ma to miejsce w Xboxie 360, bo z doświadczenia wiem, że asymetria „grzybków” po prostu się sprawdza.
To co odróżnia go na tle konkurencji to panel dotykowy w dolnej części pada oraz przyciski Powrót i Home znane z Androida. Całości dopełniają przycisk startu i duże zielone logo Nvidii odpowiadające za włączenie i synchronizację z tabletem. Na dole znajduje się jeszcze napis Shield i oznaczenia „+ -„. Podejrzewam, że sterują one głośnością, jednak nie potwierdzę Wam tego, bo egzemplarz testowy był już nieźle „wyjechany” i panel ten reagował na najmniejszy nacisk w raczej losowy sposób (przycisk + nie reagował, a na minusie całość się podgłaśniała, ale nawet to nie było regułą).
Z tyłu również, co jest zgodne z obecnymi standardami znajdziemy dwa bumpery i triggery. Ponadto umieszczono wejście na kabel micro USB, służący do podładowania pada. Ile wytrzymuje nie mam pojęcia, bo przez tydzień testów nie musiałem go w ogóle podłączać do zasilania. Fajnym bajerem jest działające wejście słuchawkowe w padzie, co w przypadku gdy np. podłączacie Shielda do telewizora, eliminuje konieczność posiadania długiego kabla. Brakowało mi tylko podwójnego wejścia USB we wtyczce, by móc ładować tablet i pad jednocześnie.
Kontroler, mimo tego, że jest po prostu cholernie gruby i dosyć toporny, o dziwo sprawował się całkiem dobrze, choć muszę przyznać, że mój rozmiar dłoni oceniłbym jako przeciętny. Mój znajomy zamiast nich ma dwa bochny chleba i gdy dałem mu chwilę pograć, tu już pojawiły się zarzuty o brak ergonomii i złe rozmieszczenie poszczególnych przycisków.
Na tyle złe, że przy normalnym chwycie ciężko mu było dotrzeć w bezproblemowy sposób do wszystkich opcji. Najlepiej zatem, jeśli mielibyście możliwość sami położyć na nim ręce i sprawdzić, jak będzie się sprawował w Waszym przypadku.
EKRAN
Jak wspomniałem wcześniej, ekran to 8-calowy IPS o wspaniałej rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli, czyli takie nieco rozszerzone Full HD. Nie muszę chyba mówić, że dzięki temu obraz jest naprawdę ostry i np. przeglądając strony, przy maksymalnym zbliżeniu nie doświadczamy żadnych rozmyć i tekst jest bardzo wyraźny.
Oczywiście nie jest to jedyne zastosowanie i łatwo mi sobie wyobrazić dlaczego podjęto taką decyzję – w grach rozdzielczość naprawdę ma znaczenie i wystarczy przejrzeć fora, by zrozumieć jak zażarte potrafią być dyskusje, że dany tytuł obsługuje tylko 720p, albo z kolei inny ma obsługiwać 4K. Pomijam już kwestię, że w dużej części wypadków różnice widać jedynie, jeśli wyświetli się ten sam obraz w dwóch różnych rozdziałkach.
Na Shieldzie to ma sens. Chociażby wgrany już Trine, mieniący się faerią barw wygląda naprawdę dobrze i dopiero po odpaleniu go na tablecie zrozumiałem, dlaczego Nvidia tak lansowała implementację tej produkcji do wersji Androidowej. To po prostu nie może się nie podobać!
Przy okazji właśnie tej gry, widać jak doskonale odwzorowane są wszelkie kolory, dzięki czemu jej baśniowy klimat wprost wylewa się z ekranu. Oczywiście nie tylko tutaj to zauważymy. Podczas pracy z tekstem widać, że czarny to czarny, a biały jest biały. Bez wpadania w niebieskie odcienie i tego typu sprawy. Dodatkowo, duży kontrast jeszcze pogłębia dobre wrażenie.
Kolory są wyraziste, ale nie przesadzone, dzięki czemu nie odczujecie mdłości po kilku minutach. Całości dopełnia tutaj fantastyczna jasność ekranu, ale nie polecam ustawiać maksymalnej wartości, bo Wasze oczy Was znienawidzą. Wiem co piszę – ten akapit powstaje po kilku godzinach snu, o wczesnej porze i zdecydowanie musiałem zmniejszyć podświetlenie. W drugą stronę też jest ciekawie, bowiem wtedy ekran staje się tak ciemny, że nie widać prawie nic. Zdecydowany plus za taką rozpiętość możliwych ustawień.
WYDAJNOŚĆ
Zapewne spodziewacie się, że wpadnę tu w zachwyty oraz ochy i achy. Częściowo tak będzie, jednak rozmaite dziwne i niewytłumaczalne przypadki sprawiły, że nie mogę ocenić tego elementu jednoznacznie pozytywnie. Zacznijmy jednak od tego co naprawdę wyszło, bo to jest zdecydowanie ważniejsze.
Przede wszystkim, po tablecie przeznaczonym dla graczy powinniśmy oczekiwać maksymalnej wydajności w grach i faktycznie to otrzymujemy. W przypadku zaawansowanych graficznie tytułów jak Riptide GP, Dungeon Hunter 4, The Wolf Among Us, Trine 2 czy już nieco wysłużony, ale wciąż bardzo ładnie wyglądający, Asphalt 8 ustawiałem, jeśli możliwa była regulacja, wszystkie suwaki od wizualnej strony na maksa i nie miałem żadnych problemów z wydajnością.
Zdecydowana większość działała w 60 klatkach na sekundę i z rzadka, niemal niezauważalnie ta wartość spada nieznacznie. Ale można to zaobserwować tylko wtedy, gdy nastawicie się by to zobaczyć, a przy graniu po prostu jest świetnie. Jest to zasługa połączenia czterordzeniowego procesora ARM Cortex-A15 2,2 GHz, 2 GB RAMu oraz procesora Nvidii, czyli Tegry K1.
Ten ostatni jest małym bohaterem całej specyfikacji. To dobra decyzja, by do tabletu dla graczy wcisnąć swój najmocniejszy procesor graficzny, wszak uwielbiamy wszelkie refleksy świetlne, cienie, efekty cząsteczkowe i inne wizualne wodotryski. Architektura Kepler, oparta na 192 rdzeniach wyciska wszystkie soki z mocy obliczeniowej. Ponadto umożliwia wsparcie dla instrukcji znanych z mniej mobilnych rozwiązań jak Directx 11, OpenGL czy teselację.
Ponadto, procesor powinien dać radę silnikowi Unreal Engine 4, czyli następcy najpopularniejszego engine’u graficznego, który został użyty w wielu grach, zarówno na PC-tach, konsolach starszej generacji jak i urządzeniach mobilnych, a więc w przyszłości spodziewam się perełek zawstydzających pod tym względem Xboxa 360 czy PS 3.
No dobra, to w takim razie co tu nie gra, skoro z powyższego opisu wynika, że mamy do czynienia z prawdziwym potworem prędkości? Otóż, o ile podczas grania nie mogę nawet powiedzieć złego półsłowa na wydajność, tak w czasie przeglądania Internetu, czy chociażby zwykłego poruszania się między ekranami, opcjami itd. zdarzały mi się niesamowite zwiechy. I naprawdę nie mogę tego pojąć, jak przy takiej specyfikacji występują sytuacje gdzie muszę czekać kilkanaście sekund, do pół minuty niekiedy, na załadowanie się ikon na ekranie lub pojawienie się klawiatury ekranowej. Mam jednak wrażenie, że to nie wina podzespołów a oprogramowania, wszak całość stoi na systemie…
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA
…Android 5.0 Lollipop. Dostajemy zatem jeden z pierwszych tabletów na lizaku i muszę powiedzieć, że choć podejrzewam go o kiepską optymalizację, to jednak przypadł mi do gustu. Material design naprawdę daje radę i nie tylko wygląda fantastycznie, ale również sprawdza się w praktyce. Trochę mi przeszkadzało rozwijanie statusu z górnej belki, które jest podzielone na dwa swipe’y – za pierwszym widzimy wszystkie powiadomienia, a gdy ściągniemy jeszcze w dół, mamy dostęp do dodatkowych opcji jak WiFi, jasność itp.
Znalazł się tu również dziwny bug – włoski (chyba) napis „Tela inteira desativada”, który po kliknięciu okazał się opcją wyłączania pełnego ekranu. Znikają wtedy górne i dolne elementy interfejsu.
Podoba mi się również widok ostatnich aplikacji, po wybraniu ikonki kwadratu. Są one w jednej kolumnie i każda kolejna nachodzi na następną. Fajny efekt wizualny i do tego intuicyjny w praktyce. Szkoda jednak, że w przeciwieństwie do statusów, tu nie można wyczyścić wszystkiego jednym ruchem, tylko pojedynczo. Ja przynajmniej takiej opcji nie znalazłem.
Do klawiatury ekranowej trzeba się przyzwyczaić, bowiem nie ma tu linii oddzielających poszczególne klawisze, ale na 8-calowym wyświetlaczu są one na tyle duże, że nie sprawiało problemów, by trafiać w odpowiednie. Zdarzały mi się tu jednak dosyć dziwne rzeczy i nie do końca wiem, co było powodem? Chodzi o to, że tablet łapał tapnięcie, jeszcze zanim przyłożyło się całkiem palec.
Właściwie to nie jestem do końca pewien czy już po dotknięciu, dosłownie minimalnym, opuszkiem czy nawet delikatnie przed. I nie miałbym nic przeciwko tej ultraczułości, ale powodowała ona, że zamiast jednego znaku, tworzyły się dwa lub więcej, a czasem nawet kopiowały się w kilku egzemplarzach całe frazy i na przykład zamiast słowa „ułamek” wyskakiwało mi „ułauła”. Problem ten zanotowałem jednak w Polaris Office, więc istnieje możliwość, że to jego wina.
Ale już z pewnością nie on był powodem, gdy tablet przestawał wykrywać dotyk. Nie zdarzało się to szczególnie nagminnie, ale miało miejsce przynajmniej kilka razy, co jak na tydzień, przez który miałem możliwość testować tablet to zdecydowanie za dużo. Bywało tak, że podczas gry, bywało i na głównym pulpicie i co ciekawe w dość dziwny sposób: na jednym ekranie reagowały wszystkie ikony, na kolejnym tylko część. Przyznam, że takich dziwów dawno nie widziałem i choć jestem w stanie przebaczyć jako użytkownik/gracz, jako tester odnotować muszę.
To skoro wszystkie krytyczne uwagi mamy już za sobą, przejdźmy do naprawdę udanych rzeczy i funkcjonalności, których nie znajdziecie w innych urządzeniach tego typu. Przede wszystkim – gry. Oprócz oczywiście biblioteki z Androida dostajemy wcześniej wspomniane tytuły znane z konsol i PC, przystosowane pod ten system operacyjny. Na razie nie ma ich wiele, a na samym urządzeniu wgrany jest tylko Trine 2. Niestety nie miałem wersji 32 GB, do której dołączany jest Greenbox z Half-Lifem 2 i Portalem, wiec nie mogłem ich przetestować, ale ten drugi tytuł na chwilę odpaliłem na PGA i grało się całkiem zacnie. Jeśli tylko portfolio będzie się powiększać, możemy otrzymać wiele naprawdę wspaniałych produkcji i wziąć je wszędzie ze sobą!
Ponadto – Nvidia Grid, czyli growa Chmura, obecnie w wersji BETA i dostępna do czerwca za darmo. Na razie również liczba tytułów nie jest oszałamiająca, ani najnowsza, ale jakościowo nie ma się czego wstydzić – dwie części Batmana z serii Arkham, Borderlands czy nasz rodzimy Wiedźmin 2 dostarczą Wam, jeśli nie mieliście jeszcze okazji zagrać, masę rozrywki.
Warunek jest jeden – dobre łącze internetowe. I to naprawdę dobre. Bez przepływu 10 Mbit/s nie pogracie komfortowo. Sam miałem łącze poniżej wymaganego minimum i choć tytuły udało się odpalić, to lagi były ogromne. Na screenach w górnym prawym rogu możecie zobaczyć dziwną ikonę i podejrzewam, że chodzi tu właśnie o niewydolność łącza. Ale nawet ten pokaz slajdów uświadomił mi potęgę drzemiącego w tym rozwiązaniu potencjału. No bo, który tablet umożliwia Wam granie w tytuły ze sprzętów stacjonarnych?
Tym bardziej, że można przerzucić obraz na telewizor za pomocą mini HDMI. Ja niestety takiej możliwości nie miałem, ale podejrzewam, że w połączeniu z padem może być dobrze, choć by odpalić Full HD i 60 fps, musicie dysponować naprawdę mocarnym łączem.
Dodatkowo jest jeszcze opcja strumieniowania gier z PC, ale niestety nie mam odpowiedniego GeForce’a, więc nie udało mi się tego sprawdzić. Kolejną zaletą dla let’s playerów jest opcja streamowania na Twitcha. Wystarczy odpalić na tablecie nagrywanie i voila. Od razu możemy przesyłać.
Na grach lista funkcjonalności się jednak nie kończy. W tym momencie do akcji trafia rysik, który bardzo przyjemnie śmiga po ekranie, a lekko ścięta końcówka jest przydatna w rozmaitych programach, które wykrywają odpowiednią grubość.
Jednym z nich jest Dabbler. Autorska aplikacja Nvidii, którą można określić jako Painta na sterydach. Owszem, jest to bardziej demo technologiczne, ale poniżej możecie zobaczyć przykład jakie cudeńka można tutaj wykonać. Mnie najbardziej podobała się opcja malowania akwarelami i świetny efekt powoli zasychającej farby, obliczany w czasie rzeczywistym przez Tegrę K1.
Oczywiście, opcje rysika nie są tak zaawansowane jak w Galaxy Note 4 (recenzja Michała Brożyńskiego TUTAJ), ale wciąż znajduje się tu kilka fajnych opcji – ręczne notatki, przechwytywanie lassem całości lub fragmentu obrazu itp. Brakowało mi jedynie opcji konwertowania pisma ręcznego na tekst – nazwijmy to umownie – drukowany.
Jak sami widzicie, Nvidia Shield to tablet dopakowany rozmaitymi bajerami, głównie dla graczy, choć podejrzewam, że nie każdy będzie w stanie wykorzystać wszystkie funkcje, więc przed wyborem tego urządzenia, warto się zastanowić, do których z nich będziecie mieć dostęp i czy brak niektórych będzie dla Was problemem? Ja mimo tego, że nie jestem w stanie wykorzystać pełnego potencjału i tak brałbym.
APARAT
Przyznam, że na początku trochę zignorowałem tę opcję, bo dla mnie sednem tego tabletu było co innego. Ale okazało się, że i na tym polu nie jest tak źle jak myślałem. Przede wszystkim, wbrew obecnemu trendowi ładowania lepszego aparatu na tył i gorszego z przodu, tutaj obydwa są tej samej wartości 5 MP i mogą nagrywać filmy w Full HD, a to już zupełnie wystarczająco w codziennym użytkowaniu.
Jeżeli chodzi o zdjęcia to prezentują się nie najgorzej, choć nie nastawiajcie się na nie wiadomo jakie cuda. Wybaczcie też małą ilość i brak większej różnorodności w poniższych próbkach, ale zostały wykonane w jedynym dniu, w jakim mogłem, a było jeszcze w miarę jasno, bo obecnie słońca w Poznaniu jak na lekarstwo. Tak wiem, szaro-buro, ale sorry – taki mamy klimat. Tym bardziej że był to najzimniejszy dzień jak do tej pory i żałowałem, że Nvidia nie dodaje rękawiczek do swojego tabletu :)
Dwie funkcje przy robieniu zdjęć szczególnie zwróciły moją uwagę. Pierwsza z nich to wyświetlana poziomica, dzięki której krzywe zdjęcie nie będzie już więcej zmorą. Druga to kilka różnych opcji kompozycyjnych – złota spirala, trójkąty czy trójpodział.
Przejdźmy teraz do tego co mi nie pasowało. Przede wszystkim – umieszczenie tylnej kamery w górnym rogu. Zdecydowanie bardziej ucieszyłbym się, gdyby znajdowała się na środku, bowiem gdy fotografowałem w pozycji horyzontalnej, palce za często zasłaniały obiektyw. Ponadto brak tu jakiegokolwiek flesza, w związku z czym zapomnijcie o zdjęciach nocnych. Również zoom mógłby być nieco bardziej intuicyjny lub rozłożony na przyciski, bo przez dłuższy czas myślałem, że go po prostu nie ma, ale po rozszerzeniu dwoma palcami ekranu, faktycznie otrzymałem przybliżenie, jednak w najwyższej wartości 4x jakość była tragiczna.
Podsumowując kwestię aparatu, na pewno jest wystarczający do uchwycenia codziennych chwil. Takie same parametry kamerki z przodu spowodują z kolei, że nie będziecie musieli narzekać na kiepskie selfie, a opcja nagrywania w spowolnionym tempie (bez regulacji) sprawi, że możecie uwiecznić zwykłe rzeczy, w niezwykły sposób. Do gier VR typu Ingress też będzie się nadawać.
BATERIA I TEMPERATURA
Tutaj niestety nie jest kolorowo. Z pełnej baterii do 14%, podczas intensywnego grania, zjechałem w 3,5 godziny. Z czego maksymalne podświetlenie obejmowało jedynie tą ostatnią, wcześniej ok. 3/4. Co ciekawe, nigdzie nie znalazłem informacji o pojemności baterii w miliamperach, a nawet na stronie głównej jest podana wartość 19,75 watogodzin. No panowie (i panie) Zieloni/e, nie każdy jest mózgiem matematycznym, by sobie to przeliczyć i mam wrażenie jakby Nvidia chciała przemilczeć ten aspekt. Jeśli tak – to słusznie, ale nie powinno się podawać informacji w innym standardzie, niż ten obowiązujący.
Jakimś pocieszeniem jest fakt, że mniej więcej sam tablet tyle się ładuje. Choć wyświetla się na ekranie informacja, że do końca pozostały dwie godziny, spokojnie można jeszcze jedną dodać. Zresztą generalnie informacje pojawiające się na wyświetlaczu można włożyć między bajki, bo komunikat „pozostało 9 godzin pracy na baterii” w moim wypadku nigdy się nie sprawdził.
Oczywiście tablet ma jeszcze opcję oszczędzania energii, która wizualnie objawia się pomarańczowymi ramkami u góry i w dole ekranu, jednak zdecydowanie nie przypadło mi to do gustu. Moc procesora jest wtedy mocno ograniczona, więc o graniu można zapomnieć, a energia konsumowana jest, w moim odczuciu, tak samo szybko. Istnieje jeszcze opcja dostosowania procesora na wartość optymalną i pełną moc, ale tu również nie zauważyłem różnic.
Jakby tego było mało – tablet grzeje się strasznie, zwłaszcza na środku. Ja może aż tak bardzo tego nie zauważałem, gdyż często korzystałem z etui w roli podstawki, ale zdecydowanie można wyczuć kiedy tryby pracują pełną parą.
PODSUMOWANIE
Wbrew wszystkim moim zarzutom, kocham ten tablet, jednak jest to trudna miłość. Rewelacyjne rozwiązania idą w parze z niejedną wpadką, ale jako gracz wiem, że żadne urządzenie mobilne nie jest w stanie zaprezentować garnituru tak dobrze skrojonych funkcji do moich potrzeb. Mówią, że gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem, ale naprawdę bym chciał nie musieć pisać: „gdyby Shield nie miał tych wad, byłby idealny”. Niestety mogę jedynie stwierdzić, że jest „tylko” dobry.
A mimo to, choć właśnie czeka u mnie Sony Xperia Z3 Tablet Compact, to wciąż myślę właśnie o Shieldzie. O powodach, dla którego go jeszcze nie kupiłem przeczytaliście już powyżej. Dochodzi jednak jeszcze jedna kwestia, czyli cena. Choć tak naprawdę za 1200 zł (wersja 16GB) ciężko Wam będzie znaleźć takie bebechy w innym tablecie. Ale to trochę zabieg marketingowy, bo kupując Shielda, na pewno będzie chcieli pada (249 zł) i etui/podstawkę (kolejne 120 zł) i już robi się kwota, za którą można sobie sprawić konsolę nowej generacji.
Warto przed zakupem zastanowić się, czego potrzebujecie, oczekujecie i czy ten tablet jest w stanie to zaoferować? Natomiast jeśli macie już mocnego PC-ta lub PS4/XBO i chcielibyście mieć fajne, mobilne urządzenie do gier – bierzcie śmiało. Gwarantuję Wam, że drugiego takiego prędko nie będzie.
****
Nvidia SHIELD Tablet – pełna specyfikacja
Werdykt 90sekund
Świetny tablet dla graczy, z mnóstwem funkcji i niestety niedoróbkami. Gruby wygląd nadrabia podzespołami, a krótki czas na baterii – emocjami z grania.
-
Wygląd
-
Wydajność
-
Hardware
-
Bateria
-
Cena/jakość