SŁOWEM WSTĘPU
Kiedy dowiedziałem się, że dostanę do testów Nokię Lumię 735, nie sprawiło to, że czekałem na nią ze zniecierpliwieniem. Ot smartfon, który można nabyć za mniej niż 700zł. Nie sprawia to zwiększonego tętna, problemów z opanowaniem oddechu, czyli po prostu podniecenia. Tym niemniej, zaskoczyłem się całkiem pozytywnie. W przystępnym pułapie cenowym otrzymujemy całkiem zgrabnie zaprojektowane i płynnie działające urządzenie. Oczywiście, pojawiają się tu pewne niedoskonałości, ale za taką kwotę można, jeśli nie wybaczyć, to przynajmniej przymknąć na nie oko.
[showads ad=rek3]
WZORNICTWO I WYGLĄD
Pierwsze wrażenie, jakie towarzyszyło mi przy wyjęciu tej Nokii z pudełka to: „naprawdę nieźle się prezentuje”, które zostało ze mną już do końca. Bardzo podoba mi się koncepcja kolorystyczna obudów. Często urządzenia mobilne zamykają się w kręgu czerń, biel, ew. srebrny. Tutaj z kolei dostajemy wręcz po oczach jasnozielonym odcieniem. Nie każdemu może to pasować, ja jestem kontent, bo ożywia to urządzenie i wyrywa je z szaro-burych ram.
Ogólny wygląd jak na 700zł jest… no może nie do końca totalnie budżetowy, ale widać pewne kompromisy i generalnie nie wywołuje u mnie większego zachwytu. Prezentuje się całościowo nie najgorzej, ale nie posiada wzornictwa, nad którym można by się zachwycać. W zamian dostajemy zwartą i solidną bryłę, która choć posiada swój urok, to nie skupia wzroku w zbyt dużym stopniu. Właściwie gdyby nie kolor, nie zwracałbym w ogóle uwagi na ten aspekt podczas codziennego użytkowania.
Czy to znaczy, że jest źle? Nie. Tego nie napisałem. Trzeba brać pod uwagę również segment cenowy przy ocenianiu tego elementu i w tej kategorii spisuje się całkiem dobrze. Przede wszystkim jest wygodny. Czy przeglądamy Internet, czy rozmawiamy, czy gramy, urządzenie w tym nie przeszkadza, głównie za sprawą gabarytów. Nie jest co prawda ani najmniejszym, ani najlżejszym smarfonem jaki widziałem, ale kobyłą zdecydowanie również bym go nie nazwał.
Kiedy w swoich recenzjach przechodzę do opisu szczegółów wyglądu, zaczynam zazwyczaj od frontu, a następnie omawiam każdą krawędź i wywód kończę na plecach urządzenia. Tym razem zacznę od drugiej strony, bo jest to najsłabszy element i chcę mieć to za sobą.
Przede wszystkim zdejmowana klapka wykonana jest ze słabej jakości plastiku. Właściwie nie byłoby problemu ze złamaniem jej. Z drugiej strony, ma to również pozytywne konsekwencje – całość jest dzięki temu bardzo lekka i nie ma większej różnicy w wadze między smartfonem w obudowie i bez. Brakuje mi z kolei jakiejś chropowatości. Jednolita konstrukcja choć matowa, jest jednocześnie trochę śliska i zdarzyło mi się kilka razy, że przy gorzej wymierzonym chwycie, smartfon nie leżał w dłoni zbyt pewnie. To nie wpływa dobrze na ewentualne bezpieczeństwo, gdyż zwiększa ryzyko upadku Lumii.
Uwagę przykuwa tutaj głównie oczko aparatu, z optyką dostarczoną przez uznaną firmę Zeiss. Tą samą, która planowała wkroczyć na rynek headsetów VR, o czym pisałem TUTAJ. Jak sprawuje się w praktyce? Przeczytacie oczywiście w sekcji poświęconej aparatowi nieco niżej. Obok znajduje się lampka LED, która w razie potrzeby może posłużyć za latarkę. Ponadto, znajdują się tutaj loga wspomnianej firmy Zeiss oraz Nokia, w podobnym kolorze co obudowa, ale ciemniejszym odcieniu, dzięki czemu nie wybijają się na pierwszy plan i subtelnie wkomponowują w całość.
Znajduje się tu również chyba najmniej przemyślany element – głośnik. Do rozmów mamy osobny (o czym później), natomiast ten służy do odtwarzania wszelkiego rodzaju multimediów. Tylko dlaczego, jest on umieszczony z tyłu? Teoretycznie, kiedy smartfon leży normalnie, dźwięk nie jest tragiczny, bo obudowa przy krótszych krawędziach ma lekkie skosy, a więc fale odbijają się od powierzchni, a nie zatapiają w niej. Najgorzej jest jednak, kiedy odpalicie jakąś grę i do tego puścicie sobie własną muzykę. Gwarantuję Wam, że ciągle będziecie ręką zasłaniać głośnik, a jak to przekłada się na wrażenia audio, mówić chyba nie muszę. Zdecydowanie najgorszy możliwy wybór na umieszczenie tego elementu.
Po zdjęciu obudowy zobaczymy wejście na karty SIM, SD oraz wymienialną baterię. Niestety taki układ powoduje, że sloty są zablokowane i bez wyjęcia akumulatora nie dostaniemy się do nich. O ile w przypadku karty SIM co prawda to raczej nie przeszkadza, to już ciągłe wyciąganie SD, gdy chcemy ją włożyć do innego urządzenia jest po prostu irytujące.
Przyjrzyjmy się teraz, jak sytuacja wygląda na froncie. Oprócz ekranu znalazło się tu miejsce dla kolejnego loga Nokii, głośnika do rozmów, aparatu do selfie oraz niemal niewidocznego mikrofonu. Jest minimalnie i taka estetyka bardzo przypadła mi do gustu. Pozytywnie odbieram również cienkie ramki przy dłuższych bokach. Te drugie choć co prawda mogłyby być mniejsze, mieszczą się w akceptowalnych granicach. Tutaj mogę się przyczepić jedynie do tego, że głośnik bardzo lubi zbierać kurz i po ponad tygodniu użytkowania wyglądało to naprawdę źle.
Ten zarzut tyczy się generalnie całej konstrukcji – kurz i rozmaite farfocle włażą gdzie tylko mogą. Mocno zdziwiłem się, gdy po zdjęciu obudowy okazało się, że w środku był, wybaczcie wyrażenie – niezły syf. Brakowało jedynie pajęczyn. Dla odmiany, odcisków palców niemal nie widać. Nie wiem jak wygląda to na czarnej obudowie, ale na naszej “żabce” do testów pod tym względem było świetnie.
[showads ad=rek3]
Lewa krawędź jest gładka – nie znajdziecie tu żadnych wejść, ani gniazdek. Trochę szkoda, że nie zagospodarowano tego miejsca lepiej – mógł się tu przecież znaleźć slot na kartę SIM i SD, albo chociaż samą pamięć zewnętrzną. Ułatwiłoby to stanowczo częste wymiany plików i nie zmuszałoby do ciągłego zdejmowania obudowy wraz z demontażem baterii.
Na pozostałych bokach jest również oszczędnie. U góry ulokowano wejście słuchawkowe Jack 3,5 mm, z dołu mamy microUSB do ładowania i podłączenia do komputera, po prawej stronie z kolei jest przycisk włączania oraz regulacja głośności. O dwóch pierwszych nie ma co w zasadzie się rozpisywać, natomiast pochwalić muszę właśnie te przyciski po prawej stronie. Są nieco wysunięte, ale nie na tyle, by stworzyć wrażenie topornych. Szczerze pisząc – jak dla mnie w sam raz i nawet kontrolując muzykę z ręką w kieszeni spodni, bez problemu mogłem rozróżnić każdy z nich.
Jak na model budżetowy – jest zatem całkiem nieźle. Jasne, niektórych może odstraszać chociażby plastikowa obudowa. Inni z kolei zwrócą pewnie uwagę na to, że ramki przy wyświetlaczu jednak są zbyt duże, ale naprawdę, podczas użytkowania tego smartfona, nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Nawet po jakimś czasie i do umiejscowienia głośnika multimedialnego udało się przyzwyczaić, choć dalej twierdzę, że to nietrafiona decyzja. Tym niemniej całość to udana konstrukcja, która choć nie ustrzegła się pewnych błędów, z pewnością nie ma się czego wstydzić. Zwłaszcza w swoim segmencie cenowym.
EKRAN
Zdecydowanie jeden z bardziej udanych podzespołów w tym smartfonie. Wyświetlacz OLED o rozdzielczości 1280×720 px, daje poziom zagęszczenia 312 pikseli na cal, dzięki czemu na ekranie o przekątnej 4,7 cala otrzymujemy naprawdę ostry i wyrazisty obraz. Owszem, jeśli przybliżymy smartfon do nosa, zobaczymy na wyświetlaczu piksele, jednak nikt raczej w ten sposób z niego nie korzysta, więc nie należy się czepiać.
Na kolory również nie mogłem narzekać. Na szczęście brak im cukierkowatości znanej z Super Amoledów, ale nasycenie barw i tak było wystarczające, a już na pewno – nie przesadzone.
Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła to ustawienie podświetlenia. Na innych, testowanych przeze mnie do tej pory urządzeniach, po skonfigurowaniu konkretnej wartości, ekran cały czas miał tą samą jasność. Tutaj, nawet gdy zaznaczyłem po prostu opcję „wysoka”, zdarzyło mi się nieraz, że wyświetlane treści albo się ściemniały, albo rozjaśniały. A przecież do tego przewidziana jest opcja automatyczna, która również się tu znajduje. Nie jestem w stanie wyjaśnić tego zjawiska, nie znalazłem innych ewentualnych powodów, dlaczego tak jest?
[showads ad=rek3]
WYDAJNOŚĆ
W stosunkowo budżetowej cenie smartfona nie powinniśmy oczekiwać cudów i faktycznie Lumia 735 do mistrzów prędkości nie należy. Kiedy Michał Brożyński wręczył mi ten telefon mówił, że na chwilę odpalił Asphalt 8 i nie zanotował żadnej ścinki. I owszem to prawda. Ale… widać było przede wszystkim, że całość działa poniżej 30 klatek na sekundę (choć nie poniżej przyswajalnego progu), natomiast kojarząc poziom detali z wersji Androidowej, prawdopodobnie były to ustawienia średnie. Szkoda, że nie uświadczyłem żadnej regulacji, bowiem na niższych, na pewno by śmigała. Jednak grać generalnie się da, choć widać, że zwłaszcza w szybkich produkcjach, płynność nie jest zachwycająca. Chociażby w takim Temple Run 2, podczas scen, w których spływamy w dół wartkim strumieniem i pojawia się więcej efektów cząsteczkowych, wyraźnie można dostrzec, że animacja nieco szarpie.
Nie mogę jednak tego zaliczyć do wad urządzenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego cenę. Tym bardziej, że w codziennym użytkowaniu wydajność była na bardzo dobrym poziomie i zarówno poruszanie się po menu, przeglądanie Internetu oraz inne czynności funkcjonowały bardzo dynamicznie, niemal natychmiastowo. Dbał o to procesor Qualcomm Snapdragon 400 o częstotliwości zegara 1,2 GHz, z grafiką Adreno 305 i 1 GB RAMu. Konfiguracja może nie powalająca, ale wystarcza, by wszystkie, a przynajmniej większość, opóźnień poszła w zapomnienie.
Koniec końców, mimo wcześniej wspomnianych spadków animacji podczas produkcji, w których liczy się tempo, oceniam aspekt wydajności bardzo pozytywnie. Ogólne korzystanie z tego smartfona sprawiło mi pod tym względem przyjemną niespodziankę i nie musiałem borykać się z problemami takimi, jak: całkowita zwiecha, samoczynne zamykanie się aplikacji czy restartowanie urządzenia. Kawał dobrego softu, wraz z rozsądnymi bebechami zapewniają stabilność oraz szybkość działania.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Nokia Lumia 735 działa na systemie Windows Phone 8.1 z nakładką Lumia Denim i w tej jedynce kryje się kilka udoskonaleń. Oczywiście wciąż dostajemy tu kafelki, ale pojawiły się nowe funkcje. Przede wszystkim znalazł się, choć stosunkowo późno w stosunku do konkurencji, pasek powiadomień. OK, fajnie że jest, ale jego funkcjonalność mogłaby być większa. Przede wszystkim w kwestii ikon szybkiego wyboru – możemy „przebierać” jedynie w czterech. Pod nie możemy przypisać tryb samolotowy, udostępnianie Internetu i kilka innych. Ze mną pozostały WiFi, blokada ekranu (po jej zaznaczeniu obraz nie obraca się), aparat i kontrola jasności. Brakowało mi chociaż jednej lub dwóch opcji więcej do ustawienia dodatkowych funkcji.
Skoro już przy tutaj jesteśmy to jeszcze jeden zarzut – nie można przydzielić do paska szybkiego wyboru transmisji danych komórkowych. Tutaj trzeba się przebić do Ustawień, następnie z listy zaznaczyć Komórkowe+SIM i dopiero wówczas można ją włączyć. Jest to niestety nieco upierdliwe. Tak samo, jeśli chcemy podłączyć się do sieci WiFi – wystarczy wtedy tapnąć na odpowiednią ikonę i, jeśli można, łączymy się bez problemu. Gdy chcemy ją wyłączyć, wtedy po kliknięciu zostajemy przenoszeni do ustawień sieciowych. Gdzie tu logika? Na odwrót byłoby znacznie lepiej.
Poruszanie się po kafelkowym świecie nie jest dla mnie intuicyjne. Przede wszystkim nie przypadła mi do gusta lista wszystkich ustawień w jednym miejscu. Brakuje mi tu strasznie jakiejś kategoryzacji. Wszystko zamieszczone jest w jednej kolumnie, właściwie bez ładu i składu. To samo tyczy się zainstalowanych aplikacji. OK, dodano kafelki z literami i po kliknięciu w dowolną, możemy wybrać tą, nas interesującą, która z kolei przeniesie nas w konkretne miejsce zaczynające się od tej litery. Podejrzewam, że już samo napisane przed chwilą zdanie ciężko zrozumieć, a w praktyce nie jest to wiele łatwiejsze. Nie mam zamiaru głosić wyższości jednego systemu operacyjnego nad drugim, ale chyba nie jest problemem zrobienie kilku kolumn? Jasne, można przypiąć wszystko do ekranu głównego i właściwie już tam nie zaglądać, ale mimo wszystko fajnie jakby całość była bardziej uporządkowana, a dostęp do interesujących nas rzeczy – ułatwiony.
Jedną z lepszych rzeczy, jakie oferuje system Windows Phone 8.1 to świetne mapy Nokia Here Maps, które oczywiście docenią głównie zmotoryzowani. Ja osobiście nie prowadzę pojazdów, więc sprawdziłem jak to śmiga, gdy jestem w roli pasażera i muszę przyznać, że naprawdę fajnie, z dużą dokładnością. Do wyboru jest kilka trybów: zwykły, satelita i LiveSight, który jest bardzo ciekawy i o nim kilka słów napiszę osobno. Co najważniejsze, wszystkie te dobroci działają w trybie offline! Wcześniej musimy ściągnąć kilkuset megabajtowy plik z mapą i już nie musimy się przejmować, że właśnie skończył nam się pakiet. Wystarczy lokalizacja. Choć nie polecam widoku z satelity bez połączenia z siecią, bowiem szczegóły się nie dogrywają i widać po prostu różnokolorowe plamy (aczkolwiek tekst jest widoczny).
[showads ad=rek3]
Teraz co nieco o wspomnianym wcześniej LiveSight. Jest to swego rodzaju turystyczne podejście do tematu rozszerzonej rzeczywistości. Po jej zaznaczeniu, po kilku sekundach na ekranie pojawią się ciekawe miejsca, punkty gastronomiczne itp. w zasięgu kilku kilometrów. Co ciekawe, mapę zastępuje widok z naszego aparatu, na który nanoszone są odpowiednie ikony wraz z odległością do ich rzeczywistych odpowiedników. Dodatkowo, w lewym rogu mamy również do dyspozycji radar, który za pomocą kropek informuje, w którym kierunku musimy się udać, by coś znaleźć. Nie powiem – jest to bardzo fajna funkcja i również działa bez potrzeby uruchamiania transmisji danych.
Wraz z owym pakietem dostajemy kolejną, niejaką bliźniaczą aplikację, czyli Here Drive+. Poza funkcją standardowego GPS-u posiada jeszcze kilka ciekawych opcji, m.in. gdy będzie włączona podczas częstego przemierzania tych samych odcinków, zapamięta nasze zwyczaje i w przypadku np. korków zaproponuje trasę alternatywną. Do tego już połączenie z Internetem jest konieczne, natomiast zauważyłem, że nasza lokalizacja i bez tego jest poprawnie wykrywana. Jak dobrze to działa – ciężko mi powiedzieć, gdyż poruszam się głównie za pomocą komunikacji miejskiej, ale patrząc na dokładność i płynność, z jaką pokazywana jest nasza pozycja na mapie, jestem przekonany, że powinno być w porządku.
Ciekawą funkcją, choć jeszcze w fazie Beta, jest Znajdź Samochód. Wystarczy mieć włączoną aplikację Here Drive + podczas parkowania pojazdem i na mapie zostanie umieszczony znacznik z jego lokalizacją. Myślę, że opcja szczególnie przydatna dla miłośników imprez, którzy po całonocnych wojażach nie są w stanie odszukać swojego samochodu lub zwyczajnie dla zapominalskich, którzy po wyjściu z supermarketu, dworca itp. zachodzą w głowę, gdzie też znajduje się ich kilkuset kilogramowa zguba?
Z aplikacji systemowych, warte uwagi i przydatne, są jeszcze dwie: Czujnik danych oraz Czujnik pamięci. Ten pierwszy pokaże nam zużycie zarówno pakietu internetowego na karcie SIM jak i ilość mega/gigabajtów przesłanych przez WiFi. Istnieje również opcja ustawienia limitu oraz datę jego resetowania. Ponadto można wybrać, czy podczas przeglądania stron mają być pobierane w całości, czy z kompresją obrazów, wyświetlane częściowo itp. Automatyczne ustawienie, dostosuje się do wskazanego przez nas limitu. Kontrolowanie pakietu z pewnością stanie się łatwiejsze, choć ja cały czas miałem ustawioną opcję bez żadnych restrykcji i nie wykończyłem swoich zasobów, więc ciężko mi stwierdzić czy działa to wystarczająco dobrze.
Czujnik pamięci to z kolei nic innego, jak widok ilości miejsca zajętego przez nasze pliki. Tutaj też możemy zarządzić, że nowe aplikacje, zdjęcia, podcasty, muzyka itd. będą lądować od razu na karcie SD, zamiast w pamięci telefonu, co dla posiadaczy pojemnych tychże powinno być zadowalającym rozwiązaniem.
Rodzicom powinna spodobać się opcja Kącika Dziecięcego. Zgodnie z nazwą ustawimy tu gry i aplikacje, do których dopuścimy swoje pociechy. Reszta opcji pozostanie zablokowana, chyba że jakimś sposobem syn lub córka odgadną nasze hasło. Tutaj mógłbym się przyczepić jedynie do samej formy. Spotykałem się już wcześniej z podobnymi rozwiązaniami w innych urządzeniach i wizualnie na ich tle Kącik w Lumii 735 wypada stosunkowo słabo. Interfejs uproszczono do wybrania ustalonych przez nas kafelków i zmieniono kolor niektórych elementów na turkus. A można było przecież poszaleć z barwami i kształtami, tak by dla dziecka przeżycie zaczynało się już w samym menu.
W systemie operacyjnym Windows Phone 8.1 nie mogło również zabraknąć pakietu Office z Wordem i arkuszem kalkulacyjnym Excel na czele. Tylko tyle i aż tyle. Potem możemy jeszcze udostępnić swoje pliki na maila czy wrzucić do One Note, o którym nieco później. Trochę słabiej sprawa wygląda z prezentacjami, które bez problemu otworzymy, ale możliwości są nikłe – możemy usunąć lub dodać tekst i zamienić slajdy miejscami. I już. Nie stworzymy również prezentacji od podstaw. Pozostaje nam liczenie cyferek i pisanie.
A skoro już jesteśmy przy tym drugim, w naturalny sposób prowadzi nas to do klawiatury. Ten akapit powstaje właśnie przy użyciu „ekranówki” Nokii i mam kilka zastrzeżeń, zwłaszcza podczas pisania w pionie, co osobiście preferuję w większości wypadków. Przede wszystkim – ten cholerny przycisk zmiany języka, jeśli posiadacie dwa lub więcej rodzajów klawiatury. Ileż razy zamiast w literę „z” trafiałem przypadkowo w język angielski, aż szkoda pisać.
Ponadto w przypadku takiej niechcącej zmiany cały, do tej pory napisany, tekst podkreślał się na czerwono, jako błędny. Koniec końców musiałem wyszukać w ustawieniach opcję Klawiatura i domyślić się, jak usunąć niechciane opcje. Przycisk dodania nowych zasugerował mi bowiem, że taki sam musi istnieć do ich usuwania, prawda? Nieprawda. Trzeba przytrzymać dłużej na konkretnej nazwie i wtedy pojawia się opcja „usuń”. Nieintuicyjne i toporne niestety.
Poza tym jest całkiem dobrze. Czy w pionie, czy w poziomie, klawiatura zajmuje co prawda prawie połowę ekranu, ale dzięki temu klawisze są odpowiednio duże i łatwo w nie trafić. No może poza tym nieszczęsnym „z”. Naprawdę nie wiem, czy ja jakoś koślawo piszę, ale najczęściej zamiast wstawienia tej litery, albo wciskałem CAPS LOCKA, albo „x”, albo wcześniej wspomniany przycisk zmiany języka, zanim wywaliłem wszystko poza polskim. Nie ukrywam, że mogą to być bolączki, które zauważyłem tylko ja, a osoba z inną budową i wielkością dłoni w ogóle nie zwróci na to uwagi. Ale skoro nie istnieje coś takiego jak obiektywna recenzja, musiałem o tym wspomnieć. Żeby jednak nie było – pisało mi się naprawdę przyjemnie, tylko nie zawsze tak jak trzeba ;).
Wcześniej wspomniany OneNote to nic innego jak tworzenie notatek. Niby nic, ale chyba każdy choć raz zapisał w telefonie listę zakupów czy rzeczy, które należy spakować przed długą podróżą. Z OneNote staje się to naprawdę proste i przyjemne. Jasne, można to napisać ołówkiem lub długopisem na kartce, ale w moim przypadku znalezienie jednego i drugiego nieraz graniczy z cudem, a smartfon zawsze mam przy sobie. W aplikacji oprócz zwykłego wprowadzenia tekstu możemy również dołączyć zdjęcie, nagrać audio, stworzyć listę czy zostawić puste kwadraty przy czynnościach do zrobienia, które później możemy swobodnie zaznaczać i odznaczać. Może i niewiele, ale w tym wypadku w prostocie drzemie siła.
Jeżeli chodzi o odtwarzanie multimediów, tu jest jak najbardziej w porządku i Nokia Lumia 735 wyposażona jest we wszystko, co potrzebne do komfortowego korzystania z tego typu treści, więc z oglądaniem filmów na Youtube czy słuchaniem muzyki obcuje się bardzo przyjemnie.
Przede wszystkim dużą zasługę stanowi warstwa audio urządzenia. Głośnik do multimediów, choć jak wspomniałem w części dotyczącej wyglądu – umieszczony jest raczej w średnio odpowiednim miejscu, to nadrabia głośnością. Oczywiście, cierpi na typowe przypadłości, analogiczne do wielu głośników laptopowych, czyli nadmiernie wysokie tony i brak basu, ale nawet na największej głośności nie charczy, nie trzeszczy i gra o dziwo całkiem czysto, więc zdecydowany plus.
[showads ad=rek3]
Również całkiem solidny jest wzmacniacz słuchawkowy i nawet jeśli Wasze słuchawki wymagają wysokiego wyjścia poziomu dźwiękowego, nie powinniście być zawiedzeni i ulubione melodie usłyszeć na zadowalającym poziomie głośności. Przynajmniej ja byłem bardzo kontent i lubiłem słuchać muzyki z tego smartfona podczas dojazdów do pracy, bo odtwarzany dźwięk na pewno był słyszany przez inne osoby (co akurat nie było celem zamierzonym), a przy okazji nie narzekałem również na jakość.
Korzystałem głównie z wbudowanego odtwarzacza, gdyż te dostępne obecnie w Sklepie nie spełniały moich oczekiwań, ani nie rozszerzały tak bardzo funkcjonalności, więc nie widziałem sensu w zapychaniu sobie miejsca. A ten oryginalny sprawdzał się nad wyraz dobrze, ale brakowało mi w nim jednej rzeczy: segregacji po folderach. Nieraz bowiem pliki mp3 są fatalnie otagowane, więc np. utwory z tej samej płyty wyświetlały się jako kilkanaście osobnych albumów. Ale da się to przeboleć. Fajną sprawą jest z kolei rozwijane z góry menu, po naciśnięciu klawisza głośności, w którym możemy zatrzymać czy przewinąć utwór, co daje bardzo intuicyjne poruszanie się po swojej dyskografii.
Jeszcze kilka słów, tym razem o głośniku do rozmów telefonicznych. Zazwyczaj w każdym urządzeniu ustawiam tą wartość na maksimum. W przypadku Lumii 735, drugi raz nie popełnię tego błędu. Tak się składa, że pierwszą rozmowę odebrałem w pociągu, a więc w stosunkowo głośnym środowisku. Jednak nic nie przygotowało mnie na to, co, a raczej – jak usłyszę. W pierwszej chwili wydawało mi się, że mam uruchomiony tryb głośnomówiący, ale tak nie było. Oczywiście nie jest to żadna wada, wręcz przeciwnie. Po prostu nie spodziewałem się tego. Z relacji moich rozmówców wynikało, że ja również byłem dobrze słyszany.
APARAT
Jak wspomniałem wcześniej, aparat posiada układ optyczny firmy Zeiss. Spotkałem się z komentarzami, że jest przereklamowany, że rozmazuje rogi zdjęcia itp., ale ja z podobnymi przypadłościami się nie ztknąłem przy okazji testów Lumii 735 i muszę przyznać, że stosunek jakości do ceny oceniam bardzo dobrze. Główny aparat fotograficzny posiada 6,7 Mpx i 4-krotny cyfrowy zoom. Rozmiar matrycy wynosi 1/3,4 cala, przesłona to f/1,9, a ogniskowa to 26 mm, a więc całkiem nieźle. Może nie w stosunku do smartfonów z wyższej półki, ale w tej kwocie jest bardzo dobrze. Nagramy nim też filmy w jakość Full HD i 30 klatkach na sekundę z 4-krotnym zoomem, jednak zapewniam Was, że wtedy jakość jest tragiczna i piksele biją po oczach.
Z przodu z kolei dostajemy aparat 5 Mpx, szerokokątny z przesłoną f/2,4 i ogniskową 24 mm.
A jak ta cała specyfikacja sprawdza się w praktyce? Jeżeli chodzi o aparat główny, tu zastrzeżeń nie mam. Może poza zoomem, który po ustawieniu na maksymalną wartość pogorszy zdjęcie w sposób dość znaczny. Natomiast zauważyłem, że na połowie tej wartości jest nawet całkiem nieźle. Przesłona wpuszcza też wystarczająco dużo światła, by zdjęcia nocne, nawet bez użycia LED-owego flesza wyglądały dobrze, mało tego – niektóre z moich fotek wyglądały lepiej bez lampy niż z nią.
Aparat do selfie również funkcjonuje przyzwoicie. Choć ten sposób uwieczniania chwil jest obecnie bardzo popularny, ja nie jestem jego wielkim fanem i raczej w sporadyczny sposób z tego korzystam, więc na moje potrzeby było OK. Zresztą wydaje mi się, że w selfie nie chodzi o techniczną precyzję, a raczej po prostu uchwycenie konkretnego momentu z odpowiednimi ludźmi, w odpowiednim miejscu. A i tak na jakość nie narzekałem.
Opcje fotograficzne jakie dostajemy na starcie są raczej ubogie. Włączenie flesza, zmiana ISO, kadru itp. to podstawy do jakich już jestem przyzwyczajony i pod tym względem, nie ma nic, co wyróżniałoby je na tle innych. Sytuację ratuje natomiast zestaw częściowo opcjonalnych, częściowo już zainstalowanych aplikacji z dopiskiem „Lumia”.
I tak w Lumia Kreatywne Studio możemy edytować zdjęcia bez ich nadpisywania (jeśli tak chcemy oczywiście), pobawić się filtrami, kolorami czy rozmyciem. Aplikacja Refocus pozwala na ustawienie ostrości w konkretnym punkcie, już po zrobieniu zdjęcia. Oczywiście najlepiej, by obiekty znajdowały się na kilku planach. Ponadto mamy jeszcze osobne programy do panoram, selfie i innych. Jeżeli myślicie nad wykorzystaniem pełnego potencjału aparatu – pozycje obowiązkowe.
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości tradycyjnie dostępne na naszym koncie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Z tego aspektu byłem zadowolony chyba najbardziej podczas testów. Możecie mieć pięćset gigaherców i tysiąc gigabajtów RAMu, ale jaka to przyjemność jeśli trzeba szukać gniazdka elektrycznego co kilka godzin? W tym wypadku bateria o pojemności 2220 mAh wystarczała spokojnie na cały dzień dość intensywnego użytkowania, czyli kilku godzin grania, oprócz tego przeglądania sieci, obierania maili, rozmów i generalnie wszystkiego, do czego używacie na co dzień smartfona. Zazwyczaj ładowałem go przez noc, raz zapomniałem i po włączeniu trybu oszczędnego, i zmniejszeniu jasności, zyskałem jeszcze kilka dodatkowych godzin, co również jest jak najbardziej na plus.
Jeżeli chodzi o temperaturę to tej właściwie w ogóle nie zauważyłem, co zdarzyło mi się chyba po raz pierwszy. Nawet z nastawieniem sprawdzenia tego aspektu, nie uświadczyłem żadnego nagrzewania. No, może dało się wyczuć minimalną różnicę w miejscu, gdzie mniej więcej była bateria, w stosunku do rogów urządzenia, ale była to tak mała różnica, że w ogóle tego nie odntowałem, nawet po stosunkowo długim graniu, czyli jednej z czynności, które zdecydowanie obciążają hardware.
[showads ad=rek3]
PODSUMOWANIE
Nie będę się jakoś specjalnie rozpisywał w podsumowaniu, zatem krótko i zwięźle: Nokia Lumia 735 to bardzo fajny smartfon, z solidną obudową, wytrzymałą baterią i wydajnością, która powinna zadowolić niejedną osobę. OK, jeśli jesteście fanami grania mobilnego, to raczej nie jest to sprzęt do Was, ze względu na mniejszą bibliotekę sklepu Windowsa oraz mimo wszystko, braku potężnych podzespołów. Ale jeśli szukacie sprawnie działającego, bezawaryjnego smartfona lub chcielibyście sprawdzić, jak sprawuje się system operacyjny Windows Phone 8.1 (już wkrótce Windows 10?), to z pewnością jest to sprzęt dla Was.
Za stosunkowo niewielką kwotę oferuje on wiele możliwości i choć ja i tak pozostanę przy Androidzie, to w tym segmencie cenowym Nokia Lumia 735 zdecydowanie wyprzedza niejedno urządzenie spod znaku zielonego robota i jest absolutnie udaną konstrukcją, dobrą zwłaszcza na start przygody ze smartfonami Nokii, choć teraz powinienem raczej napisać – Microsoftu.
[showads ad=rek3]
Werdykt 90sekund.pl
Budżetowy smartfon, który choć nie zachwyca wykonaniem, prezentuje się dobrze i solidnie. Wytrzymała bateria i bezawaryjność oraz całkiem wydajne, jak na tę kwotę, podzespoły, stanowią bardzo przyjemne połączenie.
-
WYGLĄD
-
WYDAJNOŚĆ
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
CENA/JAKOŚĆ