SŁOWEM WSTĘPU
Z ręką na sercu – rozważałem nawet trzyletni abonament u jednego z polskich operatorów, aby tylko tę Lumię dostać za rozsądne pieniądze i cieszyć się długofalowo Windowsem 10 Mobile oraz trybem Continuum. Sęk w tym, że L950XL dostarcza mi na przemian – radości i rozpaczy. Ale zasadnicze i absolutnie niewybaczalne wady, które posiada ten smartfon, a których powinien wystrzegać się jak ognia w tym segmencie cenowym, to: wykonanie oraz… tak, tak – permanentny brak aplikacji. Jakichkolwiek… :’(…
WZORNICTWO I WYKONANIE
Dostateczny z plusem. Nie mniej ani nie więcej. Front jest OK. Ale to wszystko. Boki, brak ramek oraz tył, to żart. Po prostu. Najtańsze Lumie sprzed roku tak wyglądały. Jeszcze chwała Bogu, że plastik jest matowy. Ale szczerze – Microsoft po prostu przegiął z tą obudową. Zwłaszcza, że dzisiaj nawet średniaki wyglądają lepiej i jakościowo odstawiają Lumię 950XL na dłuuugie kilometry.
Z tylną klapką zintegrowane są przyciski regulacji głośności i włącznik, który jest pomiędzy nimi. Dość nowatorskie podejście, bowiem ten drugi jest bardziej płaski i wygląda, jakby był osadzony niżej. Nie jestem zachwycony, ale też nie narzekam. Dość obojętnie – jak dla mnie. Dobrze, że chociaż przyciski są stalowe, aczkolwiek traci się do nich dostęp po zdjęciu klapki. To znaczy zostają z klapką… Aha – na samym końcu jest fizyczny spust migawki.
Teoretycznie plusem jest wymienna bateria, ale nie dala mnie. Nigdy nie zmieniałem ogniwa w żadnym ze swoich smartfonów, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym sam robić to w produkcie od MS. Dość ryzykownie wygląda po zdjęciu plecków obiektyw aparatu.
Całość robi dość imponujące wrażenie, ale solidne oko nachodzi na slot ponad baterię, zatem należy ją wsunąć pod ogniwo – niewiele, ale na tyle, że wyjmując akumulator, za każdym razem nieco drżałem, czy nie wyrwę przypadkiem aparatu, zwłaszcza, że w moim modelu szło to dość opornie. A trzeba wyjąć baterię, żeby np. włożyć kartę nano-SIM.
Dlaczego tak irytuje mnie ten plastik? Są dwie rzeczy, które na to wpływają – cena finalna Lumii 950XL oraz… fakt, że trzeszczy w narożnikach, jak drzwi od starej stodoły. Przepraszam za dosadność, ale tak jest. Naciskasz na smartfona w narożnikach, a klapka pracuje…
Co więcej – wydaje odgłosy… No halo! Ktoś tutaj albo wypuścił prototyp, albo zatrudnił nie tych ludzi od wzornictwa, bowiem chociażby średniopółkowa Lumia 650, która dopiero co wyszła, prezentuje się godniej!
Sama wielkość urządzenia oraz ergonomia wynikająca z obsługi są bardzo w porządku, ale jak na takie wykonanie bardzo mnie dziwi, jak Lumia 950XL ociężale leży w dłoni (165g)…
EKRAN
Zachwyt. Na kafelkach systemu Windows 10 Mobile kolorystyka charakterystyczna dla ekranów Super AMOLED z technologią Clear Black wygląda po prostu fenomenalnie! Uwielbiam ten panel za głębię nasycenia barw, które są po prostu czarujące! Nie wyobrażam sobie innego rozwiązania w smartfonach z górnej półki, które wypuszczane są przez Microsoft, tym bardziej, że czerń jest wprost doskonała, a jasność utrzymuje się na bardzo dobrym poziomie, tak że nawet kiedy spacerowałem w ostrym wiosennym, barcelońskim słońcu – nie miałem żadnych problemów z odczytaniem wyświetlanych treści.
Microsoft postawił w przypadku Lumii 950XL na ekran o przekątnej 5,7 cala. I tak – jest on wielki. Ale z drugiej strony, dostarcza świetnej przestrzeni roboczej. Przyciski klawiatury ekranowej są duże i dość swobodnie – nawet bez wcześniejszego treningu – się po nich pomyka. Dzięki takiej dużej przekątnej możliwe jest też zdecydowanie z poziomu systemu, czy chcesz mieć na pulpicie głównym (zwanym tutaj ekranem Start) mniej kafelków, ale za to w większym rozmiarze, czy może wolisz widzieć ich więcej, ale będą trochę mniejsze. Ja zdecydowałem się na tą drugą opcję, bo panel jest na tyle przestronny, a treści na nim tak dobrze wyeksponowane, że po prostu nie czułem dyskomfortu z tak wielu informacji przed nosem. Ukłon z mojej strony w kierunku Microsoftu, za świetną optymalizację wyświetlania treści.
- przekątna – 5,7 cala;
- typ matrycy – Super AMOLED;
- zastosowana technologia – Clear Black, 24 bity, 16 mln kolorów;
- rozdzielczość – 2560×1440 piksele;
- szkło ochronne – Corning Gorilla Glass 4;
- inne funkcje – wysoki tryb jasności nawet w mocnym słońcu.
Oczywiście nie odmówiłem sobie przyjemności czytania ebooków na nowej, flagowej Lumii 950XL, a komfort obcowania z tekstem był po prostu fenomenalny. Czcionki gładkie, pięknie wykończone, wyraźne i ostre, właściwie nasycone i idealnie zgrane z tłem, które wybrałem do lektury w aplikacji Tucan Reader (chyba najlepszej na W10M do eksiążek). Oczywiście za ten wyraźny obraz odpowiada wysoka rozdzielczość wyświetlacza, która wynosi 2560×1440 pikseli. Dzięki temu na powierzchni 5,7 cala udało się upakować aż 518 pikseli na cal. Jeśli więc czytasz sporo prasy lub ebooków – będzie to dla Ciebie jeden z najlepszych na rynku paneli.
Bo, aby komfort pracy z ekranem był na naprawdę wysokim poziomie, Microsoft zadbał dodając do wyświetlacza szereg dodatków. I tak – pokryty jest on odpornym na zarysowania szkłem Corning Gorilla Glass 4. Wyposażony został w tryb wysokiej jasności oraz jej kontrolę, tak aby możliwa była zwiększona czytelność w słońcu. Kolejną zaletą jest czułość ekranu w Lumii 950XL, która jest naprawdę doskonała i nawigowanie po niej jest bardzo komfortowe, chociaż jeśli nie jesteś przyzwyczajony(a) do takich rozwiązań, to na początku może Ci się wydawać że ta czułość jest aż za wysoka. Ja nie miałem z nią najmniejszych problemów.
WYDAJNOŚĆ
Microsoft Lumia 950XL, to potwór wydajności. Cała platforma systemowa, wszystkie apki oraz animacje – po prostu pojawiają się i znikają w mgnieniu oka. Dotyk – i już – jest żądana funkcja! To wszystko, to oczywiście tajemnica doskonałego układu napędzającego L950XL.
- procesor – Qualcomm Snapdragon 810;
- typ układu – 64-bitowy;
- ilość rdzeni – osiem (octa-core) z częstotliwością pracy wynoszącą 2 GHz na rdzeniu;
- grafika – Adreno;
- pamięć operacyjna – 3 GB RAM;
- pamięć na pliki – 32 GB ROM.
Jeśli wystraszyłe(a)ś się teraz niepochlebnej opinii na temat Snapa 810, to już uspokajam – Microsoft chłodzi swoją Lumię cieczą, zatem nie ma tutaj mowy, o tym, aby temperatura dawała się w znaki. Nawet w czasie grania nie jest tragicznie, aczkolwiek trochę czuć ciepło po kilkudzisięciominutowej rozrywce – aczkolwiek – nie ma mowy o tym, ażeby odbiegało to od normy.
Całość uzupełniają pozostałe bebechy, czyli konkretne 32 GB pamięci na pliki, jak jej zabraknie, to rozszerzysz ją o kartę micro-SD lub w Chmurę Microsoftu, a nad sprawnym przepływem danych czuwają 3 GB pamięci RAM. Microsoft Lumia 950XL to również solidny zawodnik pod kątem pozostałego wyposażenia, na które składają się:
- czujniki – akcelerometr, magnetometr, żyroskop, barometr, czujnik zbliżeniowy oraz światła otoczenia, a także SensorCore (czyli technologia opracowana przez Nokię i Qualcomma w 2013 roku – a znajdująca się po przejęciu Finów w rękach MS – która odpowiedzialna jest za zbieranie wszelkich danych fitnesowych i tych związanych z aktywnością fizyczną – w tym liczenie kroków, lokalizowanie z pomocą GPS, analizowanie ruchu etc. – ale z naciskiem, aby jak najmniej obciążać baterię. Developerzy mogą pisać pod tą technologię konkretne aplikacje);
- połączenia – wielomikrofonowa redukcja zakłóceń; oprócz wideo, również obsługa połączeń konferencyjnych, a także głosowych w jakości HD; możliwość rozmawiania z wykorzystaniem Skype’a, który jest natywnie dostępny z poziomu systemu;
- technologia map – GPS, Glonass; lokalizowanie na podstawie barometru, przy użyciu żyroskopu, A-BeiDou, sieci komórkowych i WiFi; mapy offline i online;
- łączność – LTE, DisplayPort poprzez USB typu C 3.1, Bluetooth 4.1, NFC, WiFi 802.11 a/b/g/n/ac, MIMO.
Tak, Lumia 950XL to prawdziwa wydajnościowa i wyposażeniowa petarda, która działa, jak błyskawica! Jest idealna do licznych zastosowań multimedialnych oraz aktywnościowych, i pewnie wszystko byłoby pięknie, gdyby jeszcze nie brakowało w tym doskonałym zapleczu hardwareowym czujnika odcisków palców…
Niestety – przyjmuję brak tego sensora – z niemałym rozczarowaniem. Microsoft próbuje z tego wybrnąć poprzez dodanie skanera tęczówki oka w ramach usługi Windows Hello Beta, ale… Niestety działa to wybiórczo (jak na wersję beta przystało…), ma problemy, jeśli ktoś – czyli tak, jak ja – nosi okulary, a jeśli działa bardzo dobrze, to jednak potrzebuje tej sekundy, dwóch na identyfikację i odblokowanie ekranu. W praktyce niestety nie sprawdza się w gorszych lub złych warunkach oświetleniowych, czego o skanerach linii papilarnych montowanych we współczesnych smartfonach konkurencji napisać nie mogę, bo te działają perfekcyjnie i natychmiastowo…
I pewnie na tym mógłbym zakończyć, czyli powiedzmy, że dość entuzjastycznie z małym, opisanym przed chwila wyjątkiem, gdyby… no właśnie… gdyby nie ten nieszczęsny brak aplikacji. Dodam – aplikacji jakichkolwiek…
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA
Microsoft Lumia 950XL pracuje pod kontrolą systemu Windows 10 Mobile. Platforma ta pomimo licznych starań swojego twórcy, wciąż jeszcze zdradza niedoszlifowania, aczkolwiek MS dość często wypuszcza aktualizacje, zatem jakichś niedociągnięć jest naprawdę niewiele (sam w czasie testów dostałem dwie paczki z poprawionym oprogramowaniem), aczkolwiek zdarzyło mi się, że smartfon bez wyraźnego powodu po prostu się zrestertował lub całkowicie zawiesił i dopiero długie przytrzymanie przycisku włącznika pomogło uruchomić go na nowo.
Na sam system narzekać jednak nie mogę. Znam go już całkiem nieźle, bo korzystam z niego na swojej prywatnej Lumii 830 od wielu miesięcy, kiedy jeszcze był raczkującym bobasem z licznymi bublami na koncie. Teraz jest oczywiście już o niebo lepiej, ale moim zdaniem nadal kuleje zarządzanie energią, bo bateria potrafi szybko uciekać.
Cieszę się, że wreszcie udało się jakoś sensownie ogarnąć menu powiadomień i wszystko działa bardzo podobnie do tego, jak funkcjonuje to w Androidzie. Sam interfejs Windowsa 10 Mobile jest bardzo płynny, czytelny i poprawiony. Nie ma oddzielnego pulpitu na ustawienie tapety, ale teraz można dodać ją i na kafelkach i pod nimi, a żeby zwiększyć jej widoczność, da się suwakami ustawić odpowiednią przezroczystość.
Nareszcie też udało się sensownie poukładać menu z funkcjami w Ustawieniach. OK – może nie jest jeszcze idealnie i wolałbym wszystko, co np. z ekranem związane mieć w jednym miejscu, a nie rozbite na kilka pozycji, niemniej trudno odmówić projektantom pomysłowości na czytelność i jasność w kontekście pisania tego interfejsu.
Jak było to do tej pory, czyli w Windows Phone 8.1, jest dostępnych wiele natywnych aplikacji od Microsoftu – w tym pakiet Office z Wordem, Excelem, OneNote, czy PowerPointem. Oczywiście gigant z Redmond daje też dostęp do swojej Chmury o nawie OneDrive, w której można magazynować pliki oraz zdjęcia. Całość sprawuje się bardzo przyzwoicie i pewnie mucha by nie siadała, gdyby nie fakt, że np. Skype już dawno przestał być moim głównym komunikatorem internetowym. To samo tyczy się pakietu Office, którego – z uwagi na baaardzo długą nieobecność na Androidzie – zamieniłem na Dokumenty od Google.
To wszystko sprawia, że szybko udałem się do Sklepu Microsoftu, aby doinstalować brakujące aplikacje do Hangouts, Dysku oraz Google Plus… Cóż… jeśli jeszcze za czasów platformy Windows Phone 8.1 nie było z tym takiego problemu (chociaż irytowało, że za fajne rzeczy trzeba było płacić), tak tutaj brak nawet płatnych alternatyw. Jeśli już coś się znajdzie, to ma fatalne komentarze, mało pobrań i – niestety – już dawno zostało porzucone przez twórcę, bo aktualizacji nie widać.
Niestety nie mogę napisać, że da się jakoś z tym żyć. Bo się nie da. W takiej sytuacji, jak obecna – musiałem nosić ze sobą smartfona z Androidem, aby nie stracić dostępu do wszystkiego, co się wokół mnie dzieje. Najgorsze jednak jest nie to, że brakuje apek od Google. Dramatycznie sytuacja wygląda również z aplikacjami innych zewnętrznych developerów. Próżno więc szukać finalnej wersji Instagrama, który już chyba z dwa lata jest w wersji BETA. Nie ma też Snapchata… Z mojej perspektywy – brakuje aplikacji WordPressa… Nie ma ciekawych agregatorów newsów technologicznych, a nawet żeby poczytać ebooki, musiałem się solidnie naszukać, by finalnie zostać przy Tucan Readerze… Oczywiście to bardzo dobra apka, ale nie wszystko wyświetla, jak należy.
Reasumując – znajdziesz w Lumii 950XL komunikator Skype, Chmurę, Office, Mapy, pakiet MSN z Wiadomościami, Finansami i Zdrowiem, ale wszystko to jest bez szału, zbyt jałowe i niestety – brakuje dostępu do tak wielu innych apek, że w sumie posiadanie Lumii 950XL zaczyna mijać się z celem. A piszę to, będąc po solidnym rachowaniu i liczeniu, gdyż chciałem przedłużyć umowę ze swoim operatorem właśnie z tym modelem. Dzisiaj wiem, że płacenie za niego tylu pieniędzy, to wyrzucanie ich w błoto.
Bo możesz kupić samochód wyścigowy, ale jak będziesz miał siedzieć na stołu, a nie w fotelu kubełkowym, to za nic w świecie nie pobijesz żadnego rekordu, a Twoje auto zwyczajnie się nie sprawdzi w żadnym wyścigu, pomimo, że pod maską drzemie prawdziwy potwór. I tak nieszczęśliwie jest z platformą Windows 10 Mobile. O ile jeszcze apki są w Sklepie Windowsa w wersji na pecety, tak mobilnie jest jeden wielki dramat. Nie ma niczego interesującego. Dosłownie niczego. Dzisiaj jest to dla mnie nie do przyjęcia.
TRYB CONTINUUM
No, no – jak o nim usłyszałem po raz pierwszy, to już widziałem oczami wyobraźni zagładę Chromebitów, a nawet Chromebooków, o projektach typu Ubuntu Phone nie wspominając. Microsoft bardzo się postarał przysyłając mi w zestawie bezprzewodową klawiaturę, mysz Arc, a także stację dokującą z pełnym wyposażeniem, we wszelkie możliwe warianty kabli USB typu C i HDMI. Niestety – po uruchomieniu Trybu Continuum okazało się, że to żaden pecet ze smartfona, tylko…
… tylko Windows 10 Mobile na dużym ekranie mojego monitora… I faktycznie – jeśli rzeczywiście jest tak, że bardzo dużo korzystasz z pakietem Office, a konkretnie z Excelem, Wordem lub PowerPointem, a wszelkie efekty swojej pracy eksportujesz na bieżąco do OneDrive to OK – popracujesz i w biurze, i w domu. Ale umówmy się – odbędzie się to bez szału. Tryb Continuum nie przekształca smartfona w komputer PC, tylko pozwala na obsługę mobilnych okien na dużym ekranie przy użyciu myszy i klawiatury.
Czy jest to wygodne? Owszem – jest, ale… No właśnie, jak masz wszystko w Chmurze Google, to nagle okazuje się, że mało przydatne, chociaż z poziomu przeglądarki można się do jego zasobów dostać. Ale znowu – nie chodzi o to, aby jakoś to działało, tylko żeby działało naprawdę.
Na dziś mogę napisać jedno – Tryb Continuum ma przed sobą rewelacyjną przyszłość, ale pod warunkiem, że MS jakoś wymyśli, co zrobić, by pracowały na nim apki napisane na systemy x86. Wiadomo – architektura ARM nie pozwala na instalacje pecetowych programów, ale jeśli w Continuum będę w stanie mieć Chrome lub Firefoxa z ich wtyczkami, to będzie to już zasadniczy i spory krok do przodu. W innej sytuacji zdecydowanie bardziej warto kupić za 1000zł smartfona z Androidem, a za drugie tyle Chromebooka i można rozwiązać w ten sposób problem zakupu komputera i wydajnego telefonu.
Dzisiaj, kiedy widzę (koniec lutego 2016 roku), że na stronie Microsoftu Lumia 950XL kosztuje 2899zł, to zastanawiam się, dla kogo ma to być smartfon? Kto przy zdrowych zmysłach, mając doświadczenia z iPhonem lub produktami z zielonym robotem, wybierze ten produkt?
Podkreślę to raz jeszcze – Lumia 950XL ma dwie wady – kiepskie wykonanie plecków oraz ten nieszczęsny brak apek, bo poza tym, to smartfon gigant i pracuje się z nim naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Ale kiedy trafiasz na ścianę w postaci braku aplikacji, a Tryb Continuum jedynie rozwija na wielocalowym monitorze funkcje z telefonicznej platformy, to zaczynasz ważyć, ile to faktycznie jest warte…?
APARAT
Absolutny fenomen – i jeśli mam być szczerym, to warto tę słuchawkę brać dla samego aparatu. Słowo honoru! Jest to jeden z najlepszych w tej chwili na rynku i jestem gotów zestawiać go nawet z Samsungiem Galaxy S7, jak i LG G5. To co Lumia 950XL robi fotograficznie, jest absolutnym mistrzostwem świata. Radzi sobie w niemal każdych warunkach oświetleniowych, działa szybko (chociaż mogłaby ciut szybciej), a efekty jej pracy po prostu zachwycają.
Oczywiście – jeśli masz w dłoni dryg do zabawy nastawami, to droga wolna – znane menu z poprzednich Lumii tylko ułatwi Ci eksperymentowanie z kolejnymi kadrami. A te są przede wszystkim świetnie nasycone. Na początku myślałem, że pomimo wieloletniego doświadczenia nadal łapię się na to, że zachwycam się fotkami oglądanymi na ekranie AMOLED-owym, który z oczywistych względów przekłamuje to, jak faktycznie zdjęcia prezentują się na przeciętnym monitorze czy po wywołaniu. Ale nie w tym przypadku.
Najbardziej uderza szczegółowość fotografii, która jest kapitalnie dostrzegalna na dużych powiększeniach. Wow – panie i panowie – czapki z głów. Tak się złożyło, że miałem równocześnie w testach Huawei Mate S, którym wykonywałem te same kadry, jakie wcześniej uwieczniłem Lumią 950XL i byłem powalony! Aparat w Mate S jest przecież świetny, ale wypadał całkowicie blado przy tym, czym dysponuje flagowiec Microsoftu. Oczywiście, że różnią się matrycami i przysłonami, ale to tylko pokazuje, z jaką mocą Lumia 950XL potrafi fotografować!
Specyfikacja głównego aparatu (tylny):
- matryca – 20 Mpx, układ optyczny złożony z sześciu soczewek, z podświetleniem od tyłu;
- rozmiar matrycy – 1/2,4 cala;
- przysłona – f/1.9;
- autofocus – tak, z dwustopniowym przyciskiem rejestracji, zakres ostrości minimalnej: 10cm;
- powiększenie – dwukrotny zoom cyfrowy;
- wideo – nagrywanie w 4K (3840×2160 px przy 30 kl./s.), potrójny zoom cyfrowy;
- optyczna stabilizacja obrazu OIS;
- lampa błyskowa, technologia PureView.
Specyfikacja przedniego aparatu:
- matryca – 5 Mpx, szerokokątna, FHD;
- przysłona – f/2.4;
- wideo – FHD.
Kapitalnie działa stabilizacja obrazu, której dobroczynne skutki czuć przede wszystkim na fotografiach nocnych, za to praca trybu Dynamicznych Efektów w ogóle nie była przeze mnie dostrzegalna, i aby faktycznie zaskoczyła – musiałem nieco pokombinować. Nie było to wielką przeszkodą, ale czułem, że jego zadaniem jest dostarczenie fotek typu HDR, a te praktycznie się nie udawały. Dlaczego? Bo balans pomiędzy trybem normalnym, a dynamicznym wypadał na tyle korzystnie, że nie było to konieczne. Jako, że jakość zdjęć jest naprawdę świetna, to nie poczytuję tego za wadę, aczkolwiek liczę, że MS coś z tym zrobi, bo jednak tak to funkcjonować nie powinno.
Nie jest to pierwsza Lumia, która zachwyca mnie fotograficznie, więc winszuję Microsoftowi bardzo udanego ficzera. Oczywiście i ta róża ma kolce, bo jednak ciągle brakuje jakiegoś sensownego zintegrowania z aplikacją fotograficzną aplikacji do ich obróbki lub nakładającej maski, dzięki którym możliwe byłoby robienie zdjęć z winietą lub rozmyciami, albo też w stylu retro. W smartfonach konkurencji są to na tyle fajne funkcje, że coraz częściej się do nich przekonuję, zatem Microsofcie – czas już na porządny progres w kwestii aplikacji fotograficznej, bo trochę wieje już nudą i stagnacją u Ciebie.
Poniżej próbki zdjęć wykonanych Microsoft Lumią 950XL. Na potrzeby recenzji (jako, że sporo ważą w oryginale), zostały pomniejszone, a w rzeczywistych rozmiarach możesz obejrzeć je TUTAJ – na naszym koncie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
O tych dwóch aspektach wspominałem już wcześniej. Dla przypomnienia zatem – rzeczywiście nie miałem specjalnych problemów z grzejącą się Lumią 950XL, bowiem chłodzenie cieczą robi swoje. Jeśli robiło się ciepło, to tylko w czasie gier lub baaardzo intensywnego używania aparatu. Poza tym – absolutnie nic. Sądzę też, że wiele w tej kwestii będzie miało do powiedzenia odpowiednie aktualizowanie softu…
…tak samo zresztą, jak w przypadku baterii, która niestety w Lumii 950XL nie sprawdza się oszałamiająco. OK – mam zawsze ze sobą powerbank, ale nie ukrywam, że jeśli smartfon nie wytrzymuje pełnego dnia mojej pracy, zwłaszcza będąc pozbawionym tylu aplikacji, które normalnie na Androidzie generują u mnie tak duży ruch i obciążenie, że produkt rzeczywiście ma co robić, to jest tutaj z L950XL coś nie tak.
I bardziej problem upatruję w lepszej optymalizacji samego systemu, bo ogniwo ma pojemność 3340 mAh, a więc jest dość pojemne, nawet biorąc pod uwagę takie parametry ekranu, jakie ten model ma.
PODSUMOWANIE
Microsoft Lumia 950XL, to smartfon doskonały w swoim założeniu, jeszcze lepszy w realizacji pod kątem wnętrzności, ale całkowicie leżący pod względem softu. I tak – nie podobają mi się w nim wybitnie dwie rzeczy – wykonanie, bo zastosowano koszmarne tworzywo sztuczne, a całość warta blisko 3000zł trzeszczy do tego, jak smartfon wart 500zł… oraz druga kwestia, to zerowe wsparcie ze strony zewnętrznych aplikacji.
Mógłbym do tego dołożyć szybko rozładowującą się baterię oraz brak czytnika linii papilarnych, który jest coraz większym standardem w topowych słuchawkach, ale w pewnym sensie skaner tęczówki oka broni jakoś dostępu do smartfona (aczkolwiek nieprawdopodobne, że wciąż w wersji beta – sic!), chociaż nie jest to do końca wygodne. Za to na plus zaliczam rewelacyjny aparat oraz – bądź co bądź – coraz lepsze usługi w Chmurze konsumenckiej Microsoftu, połączone ze środowiskiem biurowym – MS Office.
Dość przereklamowany został Tryb Continuum, który nie zrobi z Twojego smartfona peceta, a jedynie pozwoli przenieść środowisko pracy z 5,7-calowego ekranu na duży monitor. I wszystko to ma sens pod jednym warunkiem – że pływasz przede wszystkim w usługach Microsoftu, bo inaczej to tylko dodatek, który ma przed sobą przyszłość świetlaną – i jestem tego pewien – ale potrzebuje realnego kompromisu, aby dopuścić do siebie apki i konta konkurencji.
Jeszcze raz – z ręką na sercu – powtarzam to już chyba trzeci raz w tej recenzji – Microsoft Lumia 950XL miał w mojej kieszeni zastąpić Nokię Lumię 830. Na stałe. Ale dzisiaj ze smutkiem stwierdzam, że nie zdecyduję się na ten produkt. Aplikacje, aplikacje, aplikacje i jeszcze raz – APLIKACJE! Bez nich nawet najwydajniejszy kombajn nie przyniesie najmniejszej radości.
Żałuję strasznie. Może, jak ta Lumia porządnie stanieje…? I może to jednak Microsoft powinien żałować bardziej? Bo pomimo swojego uwielbienia dla Chromebooków i Nexusów, bardzo ceniłem sobie mobilnego Windowsa, który na łamach bloga 90sekund.pl zawsze miał dobrą prasę. Ale dalej pewnych problemów pudrować się już niestety nie da… :/