SŁOWEM WSTĘPU
Już recenzując tańszą Moto Z Play napisałem, jak wielkim, milowym, i przełomowym krokiem jest dla Lenovo seria nowych urządzeń z tej rodziny. Dlatego to wszystko, co w Moto Z Play było na świetnym poziomie, musisz podnieść do potęgi i otrzymasz klasyczną, sztandarową Moto Z, w sprawdzonym, ale nieprzeciętnym i genialnym wydaniu!
Serią nowych Moto Z Lenovo zrobił dla technologii smartfonowych znacznie więcej, aniżeli jakikolwiek inny producent. Wiem, że się powtarzam, ale nie przestanę widząc tak fantastyczne rozwiązania! Nawet jeśli wezmę pod uwagę kapitalne Galaxy S8/S8+ czy LG G6. Pewnych rzeczy pod kątem wzorniczym w Moto Z nie udało się wykonać tak adekwatnie, jak u konkurencji, ale bez dwóch zdań wszystko, co zostało wymyślone przez projektantów z Chin zasługuje – pomimo upływającego czasu – na aktualne zachwyty.
Moto Z nie jest zwykłym smartfonem. Moto Z jest smartfonem przebojowym! Dla wszystkich tych osób, które uwielbiają klasyczne formy, które dodatkowo można rozbierać, jak obiera się pomarańcze, a następnie dają się tak przekształcać, że z produktu przewidywalnego, budzi się tygrys, który pokazuje kły, rozdziawia paszczę i ryczy. A po plecach idą ciary! Tak, uwielbiam Moto Z!
WZORNICTWO I WYKONANIE LENOVO MOTO Z XT1650-03 (2016)
Z tą klasyką konstrukcja Moto Z ma sporo wspólnego. Jeśli popatrzyć na obecne standardy, to wszyscy starają się teraz w zastanych gabarytowo produktach upchnąć jak największe wyświetlacze – vide LG G6 i Galaxy S8+ (Plus). Oczywiście takie podejście do wzornictwa zachwyca, ale pamiętaj, że Moto Z jest jednak produktem z roku ubiegłego.
Design frontu, jak i tyłu to bardzo typowe dla większości smartfonów rozwiązania, chociaż w tym produkcie dominuje szkło. Urządzenie jest zakrzywione przy górnej i dolnej ramce, z czytnikiem linii papilarnych na froncie. Moto Z jest jednak tak cienka, że producent nie był w stanie zmieścić aparatu w taki sposób na pleckach, aby ten nie wystawał (5,19mm!). Ma to oczywiście swoje uzasadnienie – bowiem do smartfonu przygotowano dedykowane moduły Moto Mods, które możesz przyczepiać dzięki supersilnemu magnesowi. To fenomenalne rozwiązanie, bowiem umieścisz tam dowolną klapkę (Moto Style Shell), która estetycznie – zależnie, czy jest z drewna, skóry, czy wykonana z materiału – będzie implikować zupełnie inny odbiór całej bryły telefonu!
Wzorniczo jest więc w Moto Z (XT1650-03) wszystko to, co najbardziej lubię – klasyczny wygląd, kapitalne spasowanie zastosowanych materiałów, sensowne rozmiary (75,3×155,3mm), konkretna waga (136g) i odrobina pieprzu, która zmienia Moto Z w supersmartfona modułowego! Z tym obieraniem pomarańczy wcale nie żartowałem. Jeśli zdejmiesz tylną klapkę i założysz w jej miejsce Insta-Share Projector, nagle Moto Z staje się mobilnym projektorem! Jeśli zdecydujesz się na moduł z głośnikami JBL, telefon stanie się małym boom-boxem! A może uwielbiasz robić zdjęcia i poszukujesz rozwiązania z optycznym zoom-em? Proszę bardzo – jest tutaj dedykowany Mods od Hasselblada, z kapitalną optyką! Zresztą modułów jest cała masa (dzięki programowi rozwojowemu Lenovo powstało ich aż 700!), o czym pisaliśmy TUTAJ.
Moto Z XT1650-03 jest więc smartfonem twórczym, wielofunkcyjnym, autorskim, pomysłowym i niezwykle elastycznym. Dostosowuje się do swojego właściciela/właścicielki – i zależnie od potrzeb, potrafi przywdziewać najróżniejsze wcielenia. Te metamorfozy za każdym razem robiły – i nadal robią – na moich znajomych oraz osobach z najbliższego otoczenia, ogromne wrażenie!
Jak dla mnie – piątka z plusem Lenovo – świetna robota, genialny pomysł, całkowicie nowa retoryka mobilna! Przyszłość, która właśnie nadeszła wygląda właśnie, jak Moto Z!
WYŚWIETLACZ W LENOVO MOTO Z XT1650-03 (2016)
Na froncie jest 5,5-calowy panel AMOLED z rozdzielczością obrazu wynoszącą 2560x1440px. Odrobina matematyki i mamy z tego 534 punkty na cal (ppi). Nie ma sensu, abym kogokolwiek przekonywał – te liczby mówią same za siebie. Jest wprost obłędnie! Gęstość ułożenia pikseli jest taka, że wszystkie czcionki, zdjęcia, filmy etc. wyglądają po prostu kapitalnie! Przeglądanie stron internetowych, czytanie elektronicznych książek, oglądanie foto albumów – to po prostu uczta dla oczu!
Panele AMOLED nie są prądożerne, wyświetlają naturalną czerń (bo odpowiadają za nią wygaszone piksele), oferują kapitalny kontrast, obrazy są nasycone, a dodatkowo świetnie spisują się dodatkowe funkcje typu Wyświetlacz Moto (coś ala Always On Display w SGS7/8 i LG G6), czyli prezentowanie przy użyciu wyłącznie wybranych pikseli (nie świeci więc cały ekran) poszczególnych notyfikacji i powiadomień. W Moto Z (XT1650-03) jednak jest to znacznie lepiej pomyślane, bowiem można wchodzić z tymi komunikatami w interakcje, a dzięki temu podglądać treść np. SMS-a lub zobaczyć kto dzwonił, bez konieczności odblokowywania smartfonu.
Ale flagowiec Lenovo ma tutaj ukryty jeszcze jeden świetny ficzer. Otóż za to, co dzieje się na nieaktywnym wyświetlaczu odpowiada procesor Contextual Computing Processor, czyli rozwiązanie, które ma odciążyć główny układ obliczeniowy, tak aby nie trzeba było fatygować potężnych rdzeni do drobnych zadań. Stąd Contextual Computing Processor obsługuje notyfikacje oraz czujniki odpowiedzialne za wywoływanie określonych akcji na nieaktywnym ekranie, jak właśnie wyświetlanie powiadomień w trybie Wyświetlacza Moto.
W tych okolicznościach informacje nie są prezentowane cały czas, ale tylko wtedy, kiedy weźmiesz Moto Z do ręki. A jeżeli leży przed Tobą smartfon na biurku, wystarczy machnąć dłonią nad ekranem i wówczas pojawią się oczekiwane informacje. Świetna i bardzo praktyczna funkcjonalność, z której bardzo często korzystałem, a przy okazji używa śladowe ilości energii. Bomba!
WYDAJNOŚĆ I TEMPERATURA PRACY LENOVO MOTO Z XT1650-03 (2016)
Moto Z jest smartfonem, który będzie niezwykle dłuuugo cieszył Cię swoją wydajnością. Składa się na to kilka czynników:
1. Świetne, niemal stockowe środowisko pracy.
2. Brak niepotrzebnych fajerwerków w warstwie systemowej.
3. Dostępne aktualizacje systemu.
4. Świetne, topowe i wydajne podzespoły.
Jeśli więc Moto Z Play ze Snapdragonem 625 oraz 3GB RAM pracowała, jak rozpędzona lukstorpeda, to możesz mi wierzyć na słowo – topowa Moto Z XT1650-03 ze Snapem 820 i 4GB RAM pędzi jeszcze efektywniej, szybciej, mocniej! I będzie tak działać nawet wtedy, kiedy się zestarzeje, bo została tak pomyślana, aby przetrwać u Twego boku znacznie dłuższy czas niż tylko 2-3 lata typowego kontraktu u operatora.
Wszystkie bebechy Moto Z (XT1650-03) wyglądają następująco:
Są więc wszystkie najbardziej pożądane standardy szybkiej łączności, potrzebne czujniki, a także rewelacyjny układ Qualcomm Snapdragon 820, który pracuje na czterech rdzeniach Kryo z częstotliwością do 2.2GHz. Sam chip wyposażono we wsparcie dla szybkiego ładowania Quick Charge 3.0, zarządzanie fotografią mobilną w kooperatywie z sensorami do 28Mpx, efektywny przydział mocy przy konsumpcji multimediów bez wpływu na znaczny spadek użycia baterii etc. Tak, jest szybko i czuć, że Qualcomm nie uznaje tutaj kompromisów, nawet jeśli weźmiesz pod uwagę, że na rynku są Snapdragony 821 oraz wchodzący do sprzedaży – jeszcze świeży – Snapdragon 835.
Na pewno jednak zwróciłeś/-aś uwagę na trzy dodatkowe chipy wymienione w tabeli specyfikacyjnej powyżej. Warto o nich wiedzieć nieco więcej, bo odpowiedzialne są za wiele ważnych akcji, do których nie ma sensu angażować pełnego układu obliczeniowego Qualcomma. W tym miejscu przepiszę więc to, co napisałem o nich recenzując Moto Z Play, bowiem i tamten model miał je na pokładzie:
1. Motorola Mobile Computing System – autorski układ zintegrowany ze Snapdragonem, którego zadaniem jest sterowanie funkcjami audio w smartfonie oraz innymi z dedykowanych czujników. Tak naprawdę na niego składają się jeszcze dwa poniższe procesory.
2. Natural Language Processor – chip odpowiedzialny za rozumienie i przetwarzanie języka naturalnego w taki sposób, aby komunikowanie głosowe z Moto Z Play kończyło się odpowiedzią w satysfakcjonujący dla Ciebie sposób.
3. Contextual Computing Processor – procesor kontekstowy, odpowiedzialny za inteligentne i zarazem automatyczne przyciemnianie ekranu, czy oszczędzanie energii lub wybudzenie smartfona z trybu czuwania na podstawie tego, co aktualnie się z telefonem dzieje. CCP potrafi więc rozpoznać, kiedy siedzi w kieszeni spodni, a kiedy jest z niej wyjęty, tak aby do monitorowania czujników nie absorbować potężnego układu obliczeniowego, który musiałby użyć do tego celu więcej energii.
Reasumując – Lenovo w Moto Z XT1650-03 oferuje całą masę nowoczesnych i przyszłościowych rozwiązań, które pozwalają spotykane dotychczas rozwiązania w pewnym sensie odkrywać na nowo i lepiej przydzielać im kolejne zadania. To dlatego świetnie korzysta się z powiadomień na wygaszonym ekranie, to dzięki temu urządzenie odpowiednio interpretuje gesty oraz to dzięki temu wyposażeniu możliwe jest głosowe sterowanie Moto Z, nawet jeśli smartfon jest nieaktywny, co przekłada się na świetną, bezdotykową obsługę. Czy głodni innowacji mogli sobie wyobrazić lepszy telefon nie tylko w roku 2016., ale i teraz – około połowy 2017 roku? Wątpię, tym bardziej że kluczowe premiery br. mamy za sobą. Moto Z pokazuje więc, że jest produktem długodystansowym i trudnym do przeskoczenia!
MODUŁY MOTO MODS DLA MOTO Z XT1650-03 (2016)
Wraz z Moto Z dostałem dwa moduły realnie rozwijające możliwości tego smartfona. Był to znany już z recenzji Moto Z Play projektor Moto Insta-Share Projector oraz bateria Incipio offGRID Power Pack o pojemności 2200mAh. Zasada działania jest tutaj dokładnie taka sama – silny magnes pozwala obydwa te rozwiązania sczepić ze sobą i zmienić Moto Z XT1650-03 w całkowicie nowe urządzenie. Komunikacja odbywa się poprzez zetknięcie ze sobą konektorów widocznych u dołu, na pleckach smartfonu oraz w tym samym miejscu przy modułach. Niczego nie trzeba instalować, ani potwierdzać – wymiana danych jest błyskawiczna, wszystko dzieje się automatycznie. O ile Power Pack to tak naprawdę rodzaj powerbanku, tylko że przyczepiony do telefonu bez asysty kabli, o tyle przenośny projektor to już prawdziwa rewelacja, która niejedną osobę wprowadza w osłupienie!
Moto Insta-Share Projector – jak na swoje gabaryty i wielkość lampy – ma zaskakująco dobre wyniki pracy. Charakteryzuje go też siedem wartościowych cech, które zdradzają, że Lenovo potrafi podejść również pomysłowo do swoich modułów Moto Mods, bowiem:
1. Projektor nie jest dramatycznie gruby, więc można go ze spokojem nosić w kieszeni razem z telefonem. Poza tym wyposażony jest w przycisk włączania, który również pełni funkcję szybkiego dostania się do menu projektora. Tuż przy nim jest też możliwość ręcznego regulowania ostrości.
2. Projektor ma własną baterię, która pozwala na pełne 40 minut projekcji. Jeśli zaczyna się wyczerpywać, wystarczy podłączyć Insta-Share Projector do prądu przez USB typu C – gniazdo jest bowiem bezpośrednio w projektorze, a bateria w telefonie pozostaje nieruszona.
3. Oczko w projektorze jest osadzone na tyle głęboko, że nie musisz się martwić o zarysowanie lampy.
4. Projektor dzięki dedykowanej płaskiej, ruchomej stópce jest dowolnie regulowany, więc można obraz rzucić pod dowolnym kątem, nawet na sufit. Sprawdzałem – działa świetnie!
5. Oprogramowanie dedykowane Insta-Share Projectorowi potrafi świetnie analizować pod jakim kątem rzucasz obraz na ścianę oraz odpowiednio go z automatu trapezować. Rewelacyjne rozwiązanie!
6. Podczas projekcji można wyłączyć powiadomienia, aby nie pojawiały się na ekranie, np. w czasie szkolenia.
7. Możliwe jest wyłączenie ekranu w telefonie, dzięki czemu w momencie odtwarzania filmu np. z Netflixa, bateria nie wyczerpuje się tak szybko, bo obraz transmitowany jest wyłącznie do projektora.
Jasne, można by znaleźć też kilka minusów, jak chociażby ten, że oprogramowanie powinno być lepiej wyposażone, tak by możliwy był wybór koloru ściany, a lampa mogłaby świecić jaśniej. To samo można napisać o rozdzielczości – też mogłaby być większa, bo przy rzucie na ścianę naprawdę dużego obrazu, wyraźnie widać rozmazania wzdłuż krawędzi i w narożnikach. Ktoś inny zwróci uwagę, że 40 min. na baterii, to też nie jest nie wiadomo jaki wyczyn.
Pewnie, to wszystko prawda, ale możesz mi wierzyć na słowo – daje się z Insta-Share Projectorem oglądać filmy w niezłej jakości, nadaje się do prezentacji dla małych grup, np. przed klientem; jest niezwykle poręczny, świetnie radzi sobie z różnymi warunkami projekcji, a do tego nagle masz ze sobą prawdziwie multimedialny kombajn, który zmienia Twojego smartfona w nieprzeciętny produkt.
I nie robi tego na zasadzie fajnego dodatku, z którego nikt potem nie korzysta, ale pomimo wad, jakość jest na tyle dobra, że spokojnie zaliczysz niejeden seans filmowy w ten sposób! Na wakacje, do wspólnego oglądania meczu, dla dzieciaków do grania w jakieś zręcznościówki w deszczowe dni, do prostych prezentacji w małych grupach, pokazywania zdjęć z wakacji, oglądania w wolny wieczór ulubionych kanałów na YouTube – rozwiązanie idealne, nieangażujące, proste w montażu i świetnie pomyślane. Poniżej przedstawiam galerię, jak prezentuje się Insta-Share Projector z Moto Z Play, jest to bowiem dokładnie ten sam moduł. Myślę, że efekt robi świetne wrażenie.
Jeśli chodzi natomiast o Incipio offGRID Power Pack, czyli doczepianą do plecków Moto Z baterię o pojemności 2200mAh, jest trochę inaczej. Tutaj liczy się coś innego. Jako, że recenzowany smartfon nie ma szokująco pojemnej baterii (tylko 2600mAh), Incipio offGRID Power Pack okazuje się kapitalnym dodatkiem, który nagle wydłuża – i to sporo – możliwość korzystania z telefonu. Całość działa w ten sposób, że to offGRID ładuje akumulator Moto Z. Proces przebiega nawet dość szybko, a moduł jest na tyle cienki, że nie pogrubia aż tak bardzo samego smartfonu, chociaż te gabaryty już czuć. Mam też tutaj więcej uwag krytycznych.
Po pierwsze Incipio offGRID Power Pack – jak już wspominałem – ma pojemność zaledwie 2200mAh, czyli od zera nie naładuje w pełni Moto Z… niestety… Po drugie nie posiada własnego portu USB, żeby możliwe było naładowanie Incipio offGRID bez udziału telefonu. Ma to ogromne znaczenie, bo jeśli postanowisz to zrobić, to Power Pack MUSI być sczepiony ze smartfonem. Innej drogi do jego naładowania nie ma… A to sprawia, że nie możesz zostawić tego Modsu pod prądem i dalej biegać np. po biurze z telefonem w kieszeni. Sądzę, że do poprawy.
Nie zmienia to jednak faktu, że taki Incipio offGRID Power Pack uwalnia Cię od kabli i pozwala realnie poczuć totalną wolność od wszelkich powerbanków. Te oczywiście warto też mieć, ale mimo wszystko obsługa telefonu z Power Packiem na plecach nie jest wcale taka trudna, jest on wystarczająco cienki i lekki, a do tego funkcjonalny. Jeśli poprawi się w nim wyszczególnione przeze mnie dwie powyższe uwagi, będzie to jedno z najciekawszych rozwiązań, o którym konkurencja może po prostu pomarzyć.
Podsumowując – moduły w wykonaniu Lenovo to prawdziwa innowacja, która realnie zmienia zasady gry. Są pomyślane tak, by nie trzeba było właściwie robić niczego, poza złączeniem plecków z danym Modsem. Ich obsługa jest więc banalna, a jedynie cena może trochę przytłaczać. Uważam jednak, że nadal żaden inny producent, nie oferuje absolutnie niczego tak przełomowego, jak właśnie Moto Mods od Lenovo. Jeśli ten standard się nie sprawdzi i nie przyjmie, będzie to oznaczało porażkę oświeconego społeczeństwa. A nie widzę na horyzoncie nikogo, kto mógłby to zrobić dzisiaj lepiej od Chińczyków. I co najistotniejsze – korzystanie z Modsów nie sprowadza się do szpanowania przed znajomymi, ale realnego rozwijania smartfonu o funkcje, o których konstruktorzy do niedawna mogli wyłącznie pomarzyć.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W LENOVO MOTO Z XT1650-03 (2016)
Smartfon Lenovo Moto Z pracuje na Androidzie 7.0 Nougat z aktualnymi łatkami bezpieczeństwa. Interfejs systemu właściwie pozostaje niezmieniony i poza kilkoma niuansami, właściwie wszystko wygląda dokładnie tak samo, jak w stockowym Androidzie, który producentom urządzeń mobilnych dostarcza Google. Jak dla mnie, to tak jak bym miał w dłoni Nexusa od Moto ;). Gdyby zabrać połowę mocy Moto Z XT1650-03, i tak działałaby na takim oprogramowaniu perfekcyjnie! Dzięki brakowi jakiejkolwiek nakładki wizualnej, środowisko nie jest obciążone żadnymi dodatkami, pracuje czysto, szybko i cholernie efektywnie!
Lenovo dodaje od siebie kilka rzeczy, ale są one skupione na wykorzystaniu możliwości trzech chipów Motorola Mobile Computing System, Natural Language Processor oraz Contextual Computing Processor. Są one odpowiedzialne za analizę dźwięku, ruchu, gestów itp., tak by uruchamiać konkretne akcje, które poszczególne czujniki pod ich kontrolą monitorują. Oto kilka przykładów:
1. Dopiero, jak sięgniesz po Moto Z aktywuje się Wyświetlacz Moto pokazując w kolorach szarości przegapione połączenia, wiadomości i powiadomienia.
2. Potrząsając dwukrotnie Moto Z włączysz latarkę. Korzystałem notorycznie. Super rozwiązanie!
3. Kiedy chwycisz dzwoniącą Moto Z i zbliżysz do siebie, dźwięk zostanie wyciszony, a dzwonek przekształci się w wibrację.
4. Przejście Moto Z w tryb Nie Przeszkadzać odbywa się poprzez odwrócenie smartfonu ekranem do dołu.
5. Wyświetlacz w Moto Z wie dzięki funkcji Uważny Ekran, kiedy na niego patrzysz, więc zostaje podświetlony. Kiedy odłożysz telefon, sam rozpozna, że już mu nie poświęcasz uwagi i się wygasi.
Podobnych rozwiązań jest więcej, które reagują na gesty lub ruch, jak chociażby przełączanie się pomiędzy aparatem frontowym i tylnym poprzez podwójny, szybki ruch nadgarstkiem z trzymaną w dłoni Moto Z. Co jeszcze? Możliwość obsługi smartfonu bezdotykowo. Oparte jest to o Google Now, ale sprawdza się rewelacyjnie. Najpierw musisz nauczyć Moto Z brzmienia swojego głosu, a potem możesz wypowiadać – nawet, kiedy ekran jest wyłączony – określone komendy. Smartfon reaguje błyskawicznie:
– Moto Z Słuchaj, jaka jest pogoda w Mielnie?
– Moto Z Słuchaj, wyślij SMS do Krzysztof Bojarczuk: Poproszę o wpis na zadany temat.
– Moto Z Słuchaj, jaki jest kurs euro?
– Moto Z Słuchaj, zadzwoń do Jan Kowalski.
Przykładów można mnożyć, ale nie da się ukryć, że nie są to nachalne funkcje, w dużej części wyłączone (można je łatwo aktywować znajdując w menu z aplikacjami apkę Moto), więc nie jesteś atakowany/-a miliardem funkcji. Wszystko jest tu przemyślane, tożsame z oryginalną estetyką systemu, otwarte na ciekawe interakcje, ale bez ich uporczywego forsowania.
Niektóre osoby mogą się zdziwić, że brakuje w Moto Z XT1650-03 (2016) gniazdka na mini-jack 3.5mm. Tak, rzeczywiście jest się skazanym w pewnym sensie na rozwiązanie pośrednie, bowiem w pudełku znajdziesz przejściówkę z USB typu C. Ja – o czym pewnie wiesz – a, jeśli nie wiesz, to przypominam TUTAJ – jestem zwolennikiem nowej polityki firm technologicznych, które coraz częściej stawiają na brak jacka 3.5mm (ot, chociażby HTC).
Przyznaję jednak, że póki co jeszcze u mnie samego sporo z tym kłopotów. O ile nie ma sprawy, jeśli idzie o słuchawki bezprzewodowe, to jednak często zdarza mi się poranki lub weekendy spędzać w kuchni, a tam mam sprzęt grający. Jest to absolutna podstawa – dwie satelitki i głośnik basowy firmy Creative za niecałe 200zł. Ale jest on na tyle fajny brzmieniowo, że podłączam pod niego wszystko co mobilne właśnie za pomocą tradycyjnego jacka. Do tego przemyślałem i poukrywałem całe okablowanie, więc finalnie musiałbym z tego zrezygnować i zainwestować w jakąś np. bezprzewodową przystawkę, czego oczywiście robić teraz nie chcę. Niemniej szat z powodu braku tego złącza nie drę. Pod względem multimediów jestem bardzo zadowolony z Moto Z XT1650-03, a skoro przejściówka jest w zestawie – można z tym żyć!
APARAT W MOTO Z XT1650-03 (2016)
OK, tutaj będzie trochę kontrowersyjnie. Nie ukrywam zdziwienia. Nie mogę napisać, aby Moto Z XT1650-03 robiła złe zdjęcia, ale czułem, że coś jest nie do końca tak, jak bym tego oczekiwał po smartfonie numer jeden w portfolio firmy, który wyceniony został w Polsce na 3tys.zł. Więcej nawet – fotki wychodziły bardzo przyzwoicie, ale doceniłbym je bardziej, gdyby okazało się, że robi takie średniopółkowiec. Od flagowca oczekiwałem więcej. I uważam, że słusznie.
Jak się okazuje, Lenovo sięgnął po sensor Sony (brawo), ale… z roku 2014… (czy słyszę buczenie z sali…?). Co więcej – jest on na tyle udany, że w owym czasie wykorzystywali go w swoich smartfonach niemal wszyscy producenci. Dokładnie tą samą matrycę (IMX214) znajdziesz więc w Motoroli Nexusie 6, Moto G5 z 2015 roku, Sony Xperii M4 (tył) i M5 (przód), OnePlus One, Xiaomi Mi4, Vivo X5, Xperia XZ (przód), Honor 5X, HTC One M9s etc. Lista jest naprawdę długa, ja pozwoliłem sobie wypisać jedynie kilka modeli, żeby pokazać rozmach popularności tego sensora Sony.
Tak naprawdę stoję teraz przed istotnym pytaniem. Czy nie będę sam sobie zaprzeczał, skoro np. bardzo chwaliłem aparat w Nexusie 6? Myślę, że nie – z jednego powodu – minęły od roku 2014 już trzy lata. I w tym czasie pojawiło się sporo nowych matryc, które pozwalają na wykonywanie świetnych zdjęć. Skoro więc mam do czynienia ze smartfonem z najwyższej półki, to i oczekuję równie mocnej specyfikacji na każdym etapie spotkania z danym produktem.
Wychodzi więc na to, że Lenovo rzucił mnie na kolana kapitalnym wyświetlaczem, świetnymi podzespołami odpowiedzialnymi za wydajność, rewelacyjną optymalizacją systemu, przełomowymi modułami, a na końcu zawiódł w dwóch punktach. I pierwszym jest aparat główny, który zasługuje na znacznie lepsze potraktowanie, aniżeli to, co zafundował mu producent, skoro spozycjonował Moto Z (2016) tak wysoko.
Nie zmienia to jednak faktu, że zdjęcia robione przez Moto Z (2016) są bardzo ładne, a tylko dokładniejsza wiwisekcja pozwala wychwycić wady matrycy. Nie do końca więc udanie pracuje tryb HDR, bowiem widać niekiedy zbyt wykonturowane sceny, a momentami ciężko rozpoznać, który kadr uwieczniony jest z użyciem HDR, a który w trybie automatycznym. Kiepsko wychodzą czasami jasne punkty, które charakteryzuje swoiste przepalenie koloru, co widoczne jest na niektórych zdjęciach nieba, tła lub żółtych płatków kwiatów. Innym mankamentem jest powstawanie flar przy zdjęciach nocnych, kiedy fotografowana jest stojąca gdzieś z boku lampa, co dobrze widać powyżej.
Niemniej przy jasnej przysłonie optyki wynoszącej aż f/1.8, optycznej stabilizacji obrazu (OIS) i laserowym autofocusie – 13-Mpx sensor sprawdza się nadal bardzo dobrze, i to nawet po upływie tylu lat. Sony należy się więc duży szacunek za tak dobrze przygotowaną matrycę, ale od Lenovo wymagam tutaj większego zaangażowania i na realny progres liczę w nowej odsłonie Moto Z.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W ORYGINALNEJ ROZDZIELCZOŚCI NA NASZYM KONCIE W SERWISIE FLICKR
BATERIA W MOTO Z XT1650-03
Dwa razy dziennie sięgałem po ładowarkę. Na dziesięć dni, aż w ośmiu przypadało dwukrotne podpinanie Moto Z do prądu w ciągu doby. I tak, akumulator to drugi minus tego smartfonu. Wiem, że pewnie moje użycie jest bardziej absorbujące niż innych osób, ale odczuwałem uciekającą energię wyjątkowo intensywnie. Oczywiście dedykowany Power Pack świetnie tutaj się sprawdzał, ale nie zmienia to faktu, że rzeczywiście bateria o pojemności 2600mAh na smartfona z wyświetlaczem 2k to zdecydowanie za mało.
Finalnie czas pracy ekranu wynosił w moim przypadku od 2h do niespełna 3h. I dobicie do tych 3h SoT wymagałpo ode mnie dużych poświęceń i realnie wychodził z tego to taki czas na styk. Turbo ładowanie znacznie osładzało chwile, kiedy to rozładowywał się recenzowany tutaj smartfon, bowiem doprowadzenie ogniwa do 100 proc. przebiegało w tempie ekspresowym i właściwie był to jedyny moment, kiedy wyraźniej odczuwałem wyższą temperaturę pracy. Natomiast nie da się ukryć, że pomimo propozycji z modułem baterii (który jest przecież opcjonalny i do dokupienia osobno), Lenovo powinien postawić na mocniejszy akumulator.
PODSUMOWANIE
Klasyczny, wręcz bliźniaczy wygląd Moto Z XT1650-03 z Moto Z Play, świetne materiały wykonania, fantastyczne moduły, bardzo dobre i mocne podzespoły gotowe do angażowania się do najcięższych zadań, a do tego kapitalny i funkcjonalny system Android ze świeżymi łatkami bezpieczeństwa. Całość urozmaicona fajnymi technologiami rozpoznającymi gesty i okoliczności użycia, co potrafiło przekładać się na prawie bezdotykową, podstawową obsługę.
Tak, mogę dzisiaj – właściwie niemal rok po premierze – polecić Lenovo Moto Z (2016). To genialny, superszybki, po królewsku wyposażony smartfon, który jest największym innowatorem roku 2016., i zakładam, że w roku bieżącym pójdzie tą samą ścieżką w swojej nowej wariacji, bowiem od plotek Internet już trzeszczy w posadach. Jeśli nawet nie będzie rewolucji, to nic nie szkodzi – niech się najpierw przyjmie dobrze to, co Lenovo oferuje z pierwszą modułową serią Z.
Dwie wyraźne wady, to wspomniany przeze mnie aparat – który pomimo dobrej pracy optyki nie ciągnie już tak efektownie fotograficznie tego smartfonu, jak ciągną je matryce w smartfonach konkurencji z tego przedziału cenowego. Drugi minus daję za baterię, która nawet pomimo udanego szybkiego ładowania, zdecydowanie powinna być pojemniejsza.
Do całej reszty uczciwie przyznaję, że nie potrafię się przyczepić. Lenovo przygotował Moto Z XT1650-03 świetnie! Widać, że producent ma swój niebagatelny pomysł na rozwój całej linii, a dzięki wypracowaniu rewolucyjnej metody łączenia z modułami Moto Mods, transformuje zwykłego smartfona do poziomu całkowicie innego produktu, który nagle może być boom-boxem, kapitalnym aparatem fotograficznym (z przystawką Hasselblad), czy mobilnym projektorem. A wszystko to nie wymaga od użytkownika absolutnie żadnej wiedzy ani jakiegokolwiek zaangażowania w montaż i używanie. Całość opiera się na wręcz perwersyjnej prostocie. Pokaż mi chociaż jeden tak innowacyjny produkt na rynku?
I tak – jeśli o mnie chodzi, stawiam zdecydowanie bardziej na taki progres, jaki prezentuje Lenovo z Moto Z w komitywie z Moto Mods, aniżeli bezramkowość smartfonów. Tak blisko przyszłości nie byliśmy jeszcze nigdy. A po prawdzie – to właściwie w niej siedzimy. Głupio byłoby z tego nie korzystać. Niezdecydowanym mówię więc jasno – TAK WARTO!