SŁOWEM WSTĘPU
Byłem przekonany, że chemii pomiędzy mną i Huawei P9 Lite Mini 2017 za wielkiej nie będzie. Ot – kolejny budżetowiec w cenie około 600zł brutto – czegóż więc można się po nim spodziewać? Ale pozory lubią być mylące ;). Tak się akurat składa, że pod wieloma względami smartfon ten mnie nieźle zaskoczył. I cieszę się, że testuję oraz recenzuję go teraz, kiedy jest już od kilku miesięcy na rynku, bo przy okazji mogę realnie odnieść się do tego, jak on faktycznie radzi sobie ze swoimi codziennymi zadaniami.
Jasne, nie wymagajmy od smartfonu za te pieniądze nie wiadomo czego i też taki przyjąłem scenariusz w relacji z tym produktem. I całe szczęście, bo okazało się, że w rzeczywistości sprawia więcej miłych niespodzianek, aniżeli sam zakładałem. I to jest zdecydowanie na plus. Nie mogę też napisać, aby to był produkt wybitny, bo jednak za mniej niż tysiąc złotych pewne niedostatki – szczególnie wydajnościowe – dają o sobie znać. Niemniej w tejże półce cenowej Huawei modelem P9 Lite Mini 2017 zrobił jedną rzecz wyjątkową, a mianowicie wyposażył tego smartfona w autentycznie udane funkcje fotograficzne aparat (sam sensor jest dość przeciętny), które solidnie deklasują konkurencję z tegoż segmentu. Jeśli więc szukasz taniego smartfonu z dużymi możliwościami foto pod kątem społecznościówek, to innego wyboru za te pieniądze być nie może!
WZORNICTWO I WYKONANIE HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Chyba moje oko już za bardzo nawykło do bezramkowych wariacji sprzętowych, toteż wyraźnie u dołu i góry na froncie ramki są w P9 Lite Mini 2017 za duże. Czuć, że śmiało mógłby tam (gł. na dole) trafić czytnik linii papilarnych lub po prostu przyciski pojemnościowe, które oddałyby nieco więcej przestrzeni roboczej samemu wyświetlaczowi. Poza tym, gdyby jednak ramki były węższe – Huawei P9 Lite Mini 2017 byłby prawdziwym maleństwem, które można by schować dosłownie w najmniejszej nawet kieszonce. Zresztą sam front jest przyjemny dla oka, przede wszystkim dlatego, że zastosowano na nim szkło 2.5D, które wychodzi ponad ramkę i jest świetnie, miękko wykończone przy krawędziach.
Nie da się ukryć, że bardzo dobrze smartfon ten leży w dłoni, mieści się w niej niemal całkowicie i spokojnie kciukiem dosięgniesz do wszystkich narożników ekranu (mając dłonie średniej wielkości). Fajne jest też to, że dzięki swoim gabarytom i wadze (71mm X 143.5mm X 8.05mm; ok.145 g), jest bardzo poręczny z wysoko postawiona ergonomią. Nie ciąży, wszędzie się mieści, jest wręcz akuratny. Nieźle też, że Huawei postawił na aluminium przy tworzeniu tego smartfonu, aczkolwiek nie jest to materiał najwyższej próby, co widać po licznych ryskach i przytarciach, gł. na pleckach i rantach obudowy. Niemniej – i tak lepsze to niż tworzywo sztuczne!
Sam tył przypomina też bardzo mocno iPhone’a, co odbieram dość krytycznie, no ale jak ktoś ma taką potrzebę, aby czuć się upodobnionym do kultowej linii urządzeń… W każdym razie na uznanie zasługuje umieszczenie powyżej połowy – okrągłego czytnika linii papilarnych, który sprawuje się wybitnie dobrze i doskonale układa się do palca, który ląduje na nim automatycznie. Co więcej – jak to zwykle w smartfonach Huawei bywa – i tutaj w P9 Lite Mini 2017 – możesz nim nie tylko autentykować dostęp do telefonu, ale odbierać połączenia, zsuwać belkę powiadomień, czy przewijać zdjęcia w Galerii. Nie powiem, bo bardzo praktyczne – żywcem wyjęte z flagowych Huawei, więc tym bardziej atrakcyjne w takiej słuchawce!
Prawdę pisząc, jeśli wziąć pod uwagę segment tego sprzętu oraz zestawić to z tym, jak został wykonany, to naprawdę można piać z zachwytów! Stal, szkło 2.5D, małe gabaryty dopasowane do dłoni, wzornictwo wtórne, ale jednak oferujące sensowną jakość zastosowanych materiałów, co również pozwala poczuć za niewielkie pieniądze, jak smakuje wyższa półka. Uważam więc finalnie – że całość prezentuje się atrakcyjnie i sądzę, że będzie kusić nabywców.
WYŚWIETLACZ, SPECYFIKACJA, WYDAJNOŚĆ W HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Pięciocalowy wyświetlacz w rozdzielczości HD, wygląda w Huawei P9 Lite Mini… świetnie! W ogóle, kiedy pomyślę, że testowałem niedawno pancernego Archosa (TU recenzja) za podobne pieniądze, to wiem już jedno – konkurencjo – nie przystoi Ci schodzić poniżej poziomu, który wyznacza właśnie ten chiński producent. I to szczególnie, jeśli mowa o wyświetlaczu, który jest podstawowym punktem styku z odbiorcą treści, czyli właścicielem/właścicielką smartfonu!
Huawei nie ma przecież nie wiadomo, jakiego ekranu tutaj. Tak naprawdę to ekran LCD, z technologią IPS pozwalającą prezentować obraz na wysokim poziomie, nawet jeśli patrzymy na niego pod kątem, z rozdzielczością HD 1280x720px, który na piciu calach nie powinien szczególnie zachwycać. A jednak robi świetne wrażenie, żeby nie napisać rewelacyjne – jak na ten przedział cenowy! Huawei, by wzmocnić wrażenia wizualne nieco podkręca kolory i – jak zwykle – dodaje spory magazyn z dedykowanymi tapetami, które wyglądają na tym panelu kapitalnie!
Nie drażni też ziarno, które jest trudno dostrzelane (294ppi), kolory są bardzo przyjemnie nasycone, reakcja na dotyk płynna. Dodatkowo ląduje tutaj opcja Ochrony Wzorku, czyli redukcja migotania światła niebieskiego (w innych smartfonach znane jako Tryb Nocny), którą można podporządkować automatycznemu harmonogramowi uruchamiania, a także decydować, jakiej intensywności ma być żółtawo-pomarańczowa barwa. Jasność wyświetlacza jest na bardzo zadowalającym poziomie, więc nawet kiedy wyjrzy sporadycznie zza chmur słońce, to nie ma problemów z czytaniem treści. Poza tym jest regulacja temperatury barwowej, co w smartfonie za ok. 600zł brutto, jest miłą niespodzianką!
A tych jest znacznie więcej! Ot, chociażby możliwość dostosowania Stylu Ekranu Głównego, który pozwala zrezygnować z – tak przeze mnie nielubianego – rozrzucenia ikon po poszczególnych pulpitach i ukryć je w tzw. Szufladzie (App-Drawerze). Dzięki temu możesz wyciągnąć na ekran główny tylko to, po co sięgasz najczęściej. Poza tym, przy ponad setce aplikacji ma to też znaczenie przy wydajności, aby nie było konieczne obsługiwanie kilku- kilkunastu pulpitów, sortowania wszystkiego i układani w osobne foldery etc. – czego po prostu nie znoszę. Wielki więc plus dla Huawei, że i w tym modelu – teoretycznie tak tanim – zostawia tak daleko posuniętą personalizację.
Pod kątem specyfikacyjnym też nie jest najgorzej – napisałbym nawet, że bardzo zadowalająco, aczkolwiek… do pewnego momentu… I nie chodzi nawet o to, że ja prowadzę bardziej dynamiczny tryb pracy ze smartfonem, więc trudno w takich warunkach oczekiwać ultrapłynności, ale o fakt – że jednak nawet przy mniejszym obciążeniu, już po kilku dniach zaczyna być odczuwalna wolniejsza praca P9 Lite Mini 2017. Nie jest ona tragiczna, ale wyraźnie to nie ten poziom, co w dowolnej Moto z serii G za adekwatną kwotę.
Całość pracuje na czterordzeniowym Qualcomm Snapdragonie 425 (MSM8917) z zegarami 1,4GHz, 2GB pamięci RAM i 16GB pamięci na pliki, z czego dobra połowa zarezerwowana jest na system. Bez przerwy dostawałem więc komunikaty, że moje miejsce się skończyło, a więc nie mogę np. aktualizować skrzynki mailowej, co będzie możliwe dopiero po zwolnieniu przestrzeni… Niby OK, bo chociażby Zdjęcia Google pozwalają usunąć fotki i filmy wideo ze smartfonu, które mają już swoją kopię w Chmurze, no ale jednak zobaczyłem ten komunikat po kilku dniach, a i tak miałem poczucie, że za wiele to ja nie nawrzucałem do tego urządzenia.
Trzeba więc liczyć się z ograniczoną przestrzenią na własne dane, ale jest na otarcie łez slot kart microSD, więc da się to jakoś przeżyć (hybrydowy, czyli że zamiast karty pamięci można włożyć drugą kartę SIM). Jest też łączność WiFi 802.11 b/g/n, ale jedynie w paśmie częstotliwości 2.4GHz. Ponadto Bluetooth 4.1, wspomniany wcześniej kapitalny czytnik linii papilarnych, jack 3.5mm dla słuchawek, GPS, czujnik zbliżeniowy i światła oraz akcelerometr. W teorii takie powiedzmy sensowne combo… ALE. No właśnie – są dwie rzeczy, których mi tutaj zdecydowanie brakowało.
Po pierwsze nie ma NFC. Niby OK, no bo w tej cenie wszystkiego mieć nie można, ale jestem już tak przyzwyczajony do płatności bezstykowych smartfonem, że po prostu sięganie każdorazowo przy zakupach po portfel i kartę było dla mnie już dzisiaj dość męczące. Huawei P9 Lite Mini 2017 nie użyjesz więc w sklepie, natomiast można dodać kartę płatniczą w Android Pay i zatwierdzać transakcje internetowe przy użyciu tej funkcji (jak już się ktoś tak bardzo na to uprze), ale i tak w sklepie stacjonarnym nie użyjesz.
Natomiast drugi brak będzie już zdecydowanie dotkliwszy. I to kolejny z tańszych smartfonów, który na niego cierpi, co szczerze pisząc – wprawiło mnie w niezłe zdumienie. Musisz bowiem wiedzieć, że P9 Lite Mini 2017, jest naprawdę napakowany technologiami, a nie posiada… czujnika magnetycznego. Dokładnie tego samego rozwiązania, którego również nie otrzymały ostatnie (i dodajmy REWELACYJNE) Moto G5s (TU recenzja) i Moto G5s Plus (TU recenzja). Co to oznacza?
Że nawigacja oraz Mapy Google będą działać, bo jest łączność GPS, ale niestety poruszanie z nimi, będzie strasznie niewygodne, gdyż smartfon nie potrafi rozróżnić kierunków geograficznych, mapy się nie obracają automatycznie, nawigować trzeba po prostu palcem, co jest mega niekomfortowe i nawet dość niebezpieczne, kiedy utkniesz na jakimś skrzyżowaniu, w całkowicie obcym mieście i zgłupiejesz, kiedy stracisz orientację, gdzie to miałeś/-aś skręcić…
Wiem, że w tej cenie trzeba iść na pewne ograniczenia. Wiem, że jakoś te półki smartfonowe muszą się równoważyć. Ale są braki, które można przełknąć (jak nieobecność NFC), ale są też i takie, bez których ciężko funkcjonować na nie swoim terenie (czujnik magnetyczny).
Jeśli idzie natomiast o samą wydajność, to jest ona poprawna, ale nie zachwyca. Przy spokojnej pracy już po około tygodniu, dwóch odczujesz lekkie przycinki i spowolnienia, a przy robieniu czegoś na gwałt, w kilku różnych apkach, zaczniesz pod nosem ciskać przekleństwa, bo lagów będzie dużo, dużo więcej. I to jest dla mnie akurat do przyjęcia w tym segmencie, aczkolwiek chciałbym zwrócić uwagę na jeden detal – Huawei nie poskąpił właściwie w nakładce systemowej EMUI żadnych przyjemności, więc realnie dostajesz z P9 Lite Mini 2017 mocno napompowany produkt, który trochę ugina się na swoich wiotkich hardware’owo nogach…
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Wielki plus za Androida 7.0, dzięki któremu zaszyfrujesz telefon i bez kodu – przy uruchomieniu żaden złodziej nie zrobi z tego smartfonu użytku. Poprawki bezpieczeństwa – w chwili pisania tej recenzji (ostatnia dekada listopada 2017r.) – datowane na 1 września 2017r., czyli na tle np. właściwie beznakładkowych Moto G – bardzo dobrze (tutaj ostatnie łaty wpadły w czerwcu br., a najświeższe – jak poinformował mnie jeden z Czytelników Linek Park – w dniu publikacji tej recenzji, i są z datą październikową). Interfejs graficzny, to wspomniane EMUI w wersji 5.1, czyli bardzo, bardzo kompleksowe środowisko, sprawiające, że P9 Lite Mini 2017 aż trzeszczy od funkcjonalności i tzw. bajerów!
No, ale jak wspomniałem wyżej – ma to swoją cenę. Telefon szybko łapie przycinki, a nawet dłuższe spowolnienia, co sprawia, że czasami – ze zniecierpliwienia tapiesz w daną ikonę dwa razy, w końcu startuje aplikacja, np. Chrome z ostatnio otwartą kartą, a w niej ładuje się już strona z sekcją reklamową i wówczas urządzenie odbiera to drugie tapnięcie i identyfikuje je, jako dotknięcie ów reklamy. Efekt? Ładuje się strona reklamodawcy…, a Ty próbujesz się cofnąć… lecz smartfon znowu łapie cięższą chwilę pełną namysłu i… jedynie uzbrojenie się w cierpliwość pozwala jakoś dokończyć zaplanowane zadanie.
To jeden przykład z wielu, ale bardzo wyrazisty. Możliwe też, że sam Android 7.0 przykłada do tych lagów palce, bo pierwsza wersja tego softu była mocno awaryjna, niemniej ciężar całego oprogramowania jest tak spory, że nie da się odwracać kota ogonem i szukać winnego, gdzie indziej. Zdecydowanie nakładka EMUI zabiera tutaj najwięcej zasobów i – mimo wszystko – postawiłbym na odchudzenie jej z najbardziej zasobożernych funkcji. W mocniejszym sprzęcie od Huawei wypadają one oczywiście genialnie. No, ale nie tutaj…
W każdym razie w Huawei P9 Lite Mini 2017 możesz:
- zarządzać powiadomieniami w dosłownie każdej aplikacji, np. tym, czy mają się w ogóle pojawiać, czy mają prezentować się w postaci ikony na pasku, a może licznika licznika (np. ilości nieprzeczytanych maili), czy mają być nieaktywne!
- włączyć lub wyłączyć diodę powiadomień;
- zdecydować, czy chcesz widzieć procent naładowanej baterii na jej ikonie, obok niej czy w ogóle tego nie mieć aktywnego;
- wybrać własny układ klawiszy nawigacyjnych (cztery propozycje);
- dodać licznik kroków na ekranie blokady i włączyć magazyn zdjęć do automatycznego zmieniania tła w tej sekcji;
- jeśli telefon trafia do seniora/seniorki – dostępny jest tryb prostej obsługi z dużymi kaflami na ekranie głównym;
- jest cała masa funkcji ułatwiających obsługę osobom z dysfunkcjami, jak: tekst o dużym kontraście, generator mowy, który odczytuje to co jest na ekranie, foldery, aplikacje etc. I tak – P9 Lite Mini 2017 robi to w języku polskim, nawet jeśli telefon jest w trybie offline! Do tego są takie funkcje, jak Switch Access, dzięki czemu niepełnosprawni ruchowo mogą obsługiwać P9 Lite Mini 2017 przy użyciu jednego lub kilku przycisków, a osoby niedowidzące podwójnym tapnięciem w dowolnym miejscu na ekranie powiększą jego obszar, jak pod lupą etc.;
- wybierać sposób przejść pomiędzy poszczególnymi pulpitami, motywy wyglądu ekranu głównego, tapety, paczki z ikonami etc.;
- Menedżer Telefonu sprawdzi jego wydajność, przeprowadzi konserwację, czyszczenie zasobów, przeskanuje pod kątem wirusów, pozwoli na zarządzanie uprawnieniami itd.;
- jest masa dedykowanych aplikacji, jak Radio FM, Lustro, Rejestrator Dźwięku, Kopia Zapasowa, czy Sejf Plików, który pozwala zachować w nim pod bezpiecznym hasłem drażliwe dane.
Tak, jest tego wszystkiego w Huawei P9 Lite Mini 2017 w brud! Dosłownie – cała masa! Od wyboru do koloru. Co tylko chcesz i jak chcesz! A więc jak na kilkusetzłotowy smartfon – prawdziwy raj dla osób lubiących korzystać z takich dodatków, ale też nie tylko dla nich. Bo sporo przydatnych narzędzi dających dostęp do zabezpieczania urządzenia i zgromadzonych na nim plików sprawia, że za stosunkowo niewielkie pieniądze, możesz mieć całkiem udany, tzw. wszystkomający softowo sprzęt. A to już spora zaleta, bo Huawei w tym punkcie nie poszedł na żadne kompromisy. Cieszy też, że jest tyle usprawnień dla osób starszych lub niepełnosprawnych, co tylko pozwala na lepszą recepcję P9 Lite Mini 2017 wśród ludzi, o naprawdę różnych potrzebach!
APARAT I ZDJĘCIA W HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Nie powiem, bo naszukałem się – i to sporo – informacji na temat sensora fotograficznego w Huawei P9 Lite Mini 2017 i za nic w świecie takiej informacji znaleźć nigdzie nie mogę. I tak, jak na stronach lub w aplikacjach, które pokazują dokładną specyfikację – smartfon ten jest rozczłonkowany na czynniki pierwsze, tak w kwestii aparatu nie ma ani słowa. Wszędzie tylko znaki zapytania, brak danych itp. Dlaczego to dla mnie takie ważne? Bo, jak już napisałem w tytule tejże recenzji – wśród budżetowców fotograficznie Huawei P9 Lite Mini 2017 nie ma sobie równych! Tym bardziej więc interesuje mnie, jaki producent odpowiedzialny jest za dostarczenie przetwornika do tego urządzenia.
I teraz ważna uwaga! Same zdjęcia nie powalają jakością i szczegółowością obrazu. Trzeba też pamiętać, że wiele z nich wychodzi poruszonych, bo nie ma tutaj żadnej stabilizacji obrazu. No i mamy do czynienia ze smartfonem za 600zł! Ale najważniejsze jest tutaj coś zupełnie innego – czyli fakt, że do dyspozycji dostajesz całą masę świetnych trybów! Już chociażby dlatego warto zainteresować się P9 Lite Mini, który w takiej konfiguracji idealnie nada się do amatorskiej zabawy zdjęciami w obrębie serwisów społecznościowych!
Poza zdjęciem w trybie Auto, jest też dostępny HDR, Panorama, Tryb Poklatkowy, Zwolnione Tempo, opcja fotograficzna pozwalająca korzystać z aparatu, jako ze skanera, można do zdjęć tworzyć notatki audio, a także – poza zwykłymi filmami – kręcić je w trybie Profesjonalnym, gdzie ustawisz jeden z trzech pomiarów światła: matrycowy, centralny i punktowy, dopasujesz kompensację ekspozycji, możesz też ustawić tutaj ostrość automatyczną ciągłą (AF-C), automatyczną jednorazową (AF-S), czy ręczną (M). Podobnie zrobisz przy balansie bieli, tak by dopasować filmowaną scenę do panujących w otoczeniu barw.
Tak, aparat w tym smartfonie to prawdziwa kopalnia możliwości! Bo przecież przede wszystkim Huawei P9 Lite Mini 2017 będziesz pstrykać zdjęcia, a tutaj do dyspozycji są również liczne filtry (w sumie dziewięć: ND, Poświata, Brzask, Walencja itp.), które pozwalają fotografować z konkretnie ustawionymi efektami, a przy okazji możesz też sterować ich natężeniem. Prawdziwa rewelacja!
Oczywiście jest też Profesjonalny tryb fotograficzny, który odznacza się paletą ustawień, takich jak: ISO, różnymi poziomami pomiaru światła (matrycowy, centralnie ważony, punktowy); ustawisz też czas ekspozycji oraz jej kompensację, wybierzesz jeden z poziomów ostrości – w tym – z możliwością jej blokady, jest też oczywiście opcja zarządzania balansem bieli, a nawet (obecna w Ustawieniach) funkcja Retuszu Zdjęć z regulacją nasycenia, kontrastu i jasności! Generalnie wszystkie podstawowe ustawienia, które znajdziesz również w kilkusetzłotowym aparacie. W tym przypadku – kupujesz smartfona i masz solidne narzędzie fotograficzne w dłoni… no prawie, bo sam przetwornik na kolana ostatecznie nie rzuca tak bardzo.
Oczywiście aparat potrafi w P9 Lite Mini wykrywać uśmiech i na tej podstawie automatycznie uwieczniać kadr, możesz zrobić zdjęcie mówiąc “cheese” lub zdecydować, jaki poziom decybeli ma wywołać migawkę. Jest też samowyzwalacz, znakowanie wykonanych fotek tagami GPS na podstawie lokalizacji wykonania, opcja dodania siatki pomocniczej w aż czterech wariantach: typowej Siatki, Siatki Fi oraz Spirali Fibonacciego (lewej lub prawej)!
Huawi postawił tutaj – w głównym aparacie – na 13Mpx sensor CMOS. Kamerka posiada doświetlenie LED oraz oczywiście Autofocus, który działa bardzo szybko i precyzyjnie. Nie ma – z oczywistych względów – stabilizacji obrazu, więc dobrze posiłkować się statywem, niemniej – fotografie wychodzą naprawdę nieźle, ale nawet przy małym drżeniu dłoni (wszystkie tutaj prezentowane fotki, robione były z ręki, bez żadnych podpórek i stabilizacji), widać że trzeba się uzbroić w cierpliwość i najlepiej daną scenę uwieczniać kilka razy pod rząd, bo będą rozmycia. Najgorzej i tak wypada w tym kontekście zabawa z aparatem wieczorem lub w nocy, bo wówczas ten ma problem w kiepskim świetle z ustawieniem focusu na oddalonym obiekcie i ogólnie nie trudno o zamglony kadr, co oceniam bardzo słabo. Niemniej – dzięki sporym możliwościom samej aplikacji, można uzyskać wiele efektów, które będą skutecznie maskować niedociągnięcia matrycy i optyki (nota bene – o jej jasności producent też nie wspomina…)!
WSZYSTKIE ZDJĘCIA, W ORYGINALNYM ROZMIARZE, NA KONCIE FLICKR
BATERIA I CZAS PRACY HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Tutaj jestem trochę zaskoczony. Liczyłem na lepsze czasy pracy na jednym ładowaniu baterii. Te nie były najgorsze, ale jednak przy ekranie HD i akumulatorze pojemności 3020mAh, spodziewałbym się dłuższego działania. Szczególnie też, że z powodu uboższej specyfikacji odpadają niektóre aktywności związane z tym produktem. W rzeczywistości miałem więc czas pracy ekranu wynoszący nieco ponad 3h. I to były mocne 3h, a nie wymuszone już oparami energii, byle tylko przekroczyć granicę i móc się pochwalić lepszą efektywnością.
Myślę, że dość ważną informacją jest również ta, że P9 Lite Mini 2017 w sytuacjach podbramkowych można ratować trybami oszczędności energii. Sam z takowych nigdy nie korzystam, bo znacząco wpływają na szybkość pracy telefonu, ale jest też tutaj trochę narzędzi, które pozwalają podejrzeć, jakie apki są najbardziej energochłonne. I tak, daje to jakiś obraz tego, czy nie warto przesiąść się na jakieś alternatywy(?).
Poza tym dostępna, jest opcja optymalizacji ogniwa, która sugeruje chociażby wyłączenie GPS-u, zmniejszenie jasności wyświetlacza i ustawienia jej na poziom automatyczny, wyłączenie synchronizacji etc. Dla mnie to jednak zbyt daleko idące kompromisy. Ale ktoś, kto dysponuje budżetem 500-600zł na telefon, na pewno nie ma takich potrzeb jak ja, więc ze spokojem będzie ukontentowany/-na.
OPINIA NA TEMAT HUAWEI P9 LITE MINI 2017
Cóż, nie mogę narzekać. Wprawdzie pierwsze dni obiecywały lepszą płynność działania i efektywniejsze zarządzanie poszczególnymi zadaniami, ale finalnie okazało się, że już po tygodniu męczyłem się niemiłosiernie z licznymi przycinkami, spowolnieniami i lagami. Nie były one dojmująco dotkliwe przy mniejszym obciążeniu, ale przy aktywnym korzystaniu już tak. Zakładam jednak, że osoby, do których celuje Huawei z modelem P9 Lite Mini 2017, nie potrzebują superszybkiej maszyny, Wystarczy im przyzwoita obsługa multimediów, Facebooka i poczty, ze sporadycznym przeglądaniem Sieci etc.
Bo ta efektywność jest okupiona naprawdę mocarną nakładką systemową, która posiada niemal te same ficzery, co – co najmniej średniopółkowe smartfony Huawei, a przy okazji oferuje solidny przedsmak tego, co może Cię czekać, jeśli rozszerzysz swój budżet i postawisz na wydajniejszy telefon od tego producenta. Jest zatem cała masa dodatków, które poprawią wrażenia wizualne, zabezpieczą odpowiednio smartfona, wpłyną na jego optymalizację, ale też otworzą go na korzystanie przez osoby z dysfunkcjami.
Naprawdę pełen świetnych opcji jest w Huawei P9 Lite Mini 2017 aparat. Wyposażony w tryby zaawansowanej obsługi, które sprawiają, że można panować nad niemal każdym aspektem kadru! Pod tym kątem korzystało mi się z recenzowanego smartfonu – świetnie! I jasne – droższe urządzenia pochwalą się lepszą jakością samych fotek, ale na potrzeby społecznościówek, to co jest w P9 Lite Mini, to i tak kawał świetnych możliwości oraz jasna droga ku kreatywnej nauce fotografowania. Tutaj dodatkowo wszystko jest zmyślnie zaprojektowane nawet w samej apce fotograficznej, więc dobrze czuje się w takim środowisku. Co najwyżej – sam aparat mógłby działać trochę szybciej, no ale w tym przedziale – coś za coś. No fotki nocne to katastrofa.
Dwa minusy, to – z mojej perspektywy – brak NFC, a przez to kaganiec na Android Pay (za którym przepadam) oraz nieobecność czujnika magnetycznego, przez co nie tylko nie ma kompasu w Huawei P9 Lite Mini 2017, ale przede wszystkim odbije się to czkawką w czasie nawigacji w Mapach. Lepiej na jednym ładowaniu powinna też radzić sobie bateria, bo nie ma nie wiadomo czego do zasilenia, ale dość opasła nakładka robi tutaj swoje. Niemniej mocne 3h SoT uważam za przyzwoity wynik, z apetytem na więcej.
W chwili, kiedy piszę te słowa, za Huawei P9 Lite Mini 2017 trzeba zapłacić około 560zł-600zł brutto w sklepach oraz w serwisach aukcyjnych. To naprawdę dobra cena za rozwiązanie z tyloma funkcjami i tak ubogaconym aparatem! Jestem, jak najbardziej ZA!