SŁOWEM WSTĘPU
Wiecie co? Trochę mi głupio. To trzeci sprzęt od HTC, jaki testuję w ramach naszego bloga i zarazem trzeci, na który będę narzekał. I to sporo. Zdziwieni? Przecież to Nexus! Co może pójść nie tak!? Niejedna rzecz. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli – nie jestem fanbojem żadnego z producentów, część mi bardziej przypada do gustu, część mniej, ale zawsze podchodzę do recenzji sprawiedliwie i nawet jeśli „x” sprzętów nie spełni oczekiwań, a produkt testowany rozwali mój mózg, to nie patrzę na przeszłość. Raczej w drugą stronę – jeśli poprzednie produkty danego producenta były świetne, wypatruję ostrzejszym wzrokiem czy następne propozycje wciąż dają radę.
Piszę to dlatego, że część z Was może sądzić, że jestem uprzedzony do tajwańskiej firmy. Nie jestem. Po prostu wciąż czekam, aż mnie czymś zaskoczą. Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu słowo “Desire” było na ustach wielu osób i szczerze mówiąc, przykro mi patrzeć na ten spadek formy. I naprawdę mam ogromną nadzieję, że następny tablet/smartfon od HTC wysadzi mnie w powietrze :).
W gruncie rzeczy, nie jest to złe urządzenie mobilne. Problem w tym, że nie bardzo wytrzymuje konkurencję. W związku z jego ceną, blisko 1800 zł widzę bezpośrednio przynajmniej dwa inne tablety, które mogą stanąć w szranki: Nvidia Shield Tablet – TUTAJ moja recenzja), w związku z zastosowaniem chipsetu Tegra K1 oraz Sony Z3 Tablet Compact – TU również moja recenzja), który plasuje się w podobnej półce cenowej. Wiadomo, na portalach aukcyjnych znajdziecie pewną wariację kwot, jednak pod względem możliwości, można je postawić obok siebie, a o ostatecznym wyborze, będą zależały prywatne preferencje. Okej, po tym, przydługim nieco wstępie, zapraszam serdecznie do meritum.
WYGLĄD
Zacznę od stwierdzenia banalnego: HTC Nexus 9 wygląda jak inne tablety. Ja wiem, że właściwie nieco naciągając, można to samo powiedzieć o każdym, ale nawet na ich tle prezentuje się nad wyraz standardowo. Nie kusi wzornictwem, nie urzeka lekkością, nie jest brzydki, ale ładnym też nie mogę go nazwać. Do tego sporo waży i przy dłuższej (choć to za duże słowo, o czym przeczytacie w sekcji poświęconej baterii) zabawie, wyraźnie daje się odczuć. A jeśli przebiegłaby Wam przez głowę myśl korzystania z niego jedną ręką, szybko zmienicie zdanie.
Nexus od HTC to jeden wielki klocek, koniec, kropka. Ciężki, nieporęczny, choć być może dla części z Was, po prostu solidny. Oj tak, temu nie mogę zaprzeczyć. Jeśli nie liczy się dla Was wygląd, a preferujecie dosłowną wytrzymałość urządzenia – Wasze wymagania mogą zostać spełnione. Tablet waży dokładnie 426 g, a więc jakby nie patrzeć – jest to prawie pół kilograma, co w przypadku urządzenia mobilnego, jest dość znaczną wartością.
Poszczególne elementy obudowy nie sprawiają złego wrażenia, jednak gdy zbierzemy je w całość, każdy z nich dokłada coś od siebie i tworzy się po prostu duża bryła. Nie brak tu kilku dobrych rozwiązań, jednak wzornictwo nie przypadło mi do gustu.
Zaczynając od frontu, główną powierzchnię pokrywa oczywiście 8,9-calowy ekran, całkiem niezłej jakości zresztą, o czym później. Przód jest bardzo oszczędnie zabudowany, tworząc jedną taflę, co akurat mi się podoba i oczko aparatu jedynie delikatnie, niemalże nieśmiało, wygląda do nas z górnej krawędzi.
A skoro już przy niej jesteśmy. Eh. Często zdarza mi się narzekać na ten aspekt, ale głównie pod względem samego wyglądu, natomiast tutaj miało to przełożenie na praktyczność. Cieszę się, że zrezygnowano z podwójnej ramki na dole (właściwa+logo), która tak chętnie “zdobi” dużą cześć smartfonów tajwańskiego producenta, jednak co z tego, skoro krawędzie są po prostu ogromne? Żeby była jasność – w spokoju zostawiam te przy dłuższych bokach, bo tu jest w porządku. Chodzi mi o pozostałe dwie.
Żałuję, że ich nie zmierzyłem. Na oko mogę napisać, że jest to ok. 1,5 cm, co przy tym rozmiarze powoduje dyskomfort, gdy trzymamy tablet w pozycji horyzontalnej. Przy grach problemu nie ma, bowiem wszystko jest na tyle duże, że bez przeszkód trafiamy w to, co chcemy. Schody zaczynają się przy pisaniu na klawiaturze. Nie mam krótkich palców, specjalnie długich również. Muszę Wam przyznać, że musiałem wyczyniać istne kombinacje alpejskie, by dotrzeć do środkowych znaków. Jasne, można to zrzucić na karb wielkości, ale jestem pewien, że gdyby odchudzić te obramowania, nie musiałbym zmieniać położenia rąk, by coś napisać w tej pozycji.
Na plus z pewnością mogę zaliczyć frontowe głośniki stereo. Przekonałem się już, że jest to jedyne słuszne rozmieszczenie, oferujące sensowny dźwięk w tej kategorii. W kwestii wizualnej, również nie wchodzą na pierwszy plan i są skryte pod subtelną maskownicą. Jedyną wadą było stosunkowo częste osiadanie kurzu właśnie na niej.
Zresztą nie tylko. Właściwie byłem mocno zaskoczony, jak szybko Nexus 9 potrafił się brudzić. I to mimo tego, że kiedy go nie używałem, leżał grzecznie, zamknięty w dołączonym etui! Poza odciskami palców, których widoczność na tym modelu nie wykraczała poza standard, tablet naprawdę bardzo chętnie łapie wszelkie pyłki i różne śmieci unoszące się w powietrzu. Dla estetów może być duży problem, bowiem non stop potrzebna będzie jakaś szmatka na podorędziu.
Wolny od tego z kolei jest tył urządzenia. Pokryty przyjemną w dotyku gumą od razu sprawia pozytywne wrażenie. Najbardziej w oczy rzuca się tu wydrążone w niej, bardzo zgrabnie zresztą, logo Nexusa. W lewym górnym rogu ulokowano z kolei aparat główny, a pod nim diodę LED.
Przejdźmy do krawędzi. Nie jestem do końca pewien, jakiego materiału użyto do ich stworzenia. Albo jest to szczotkowane aluminium, albo wysokiej jakości plastik, doskonale go imitujący. W każdym razie – wygląda to nieźle.
Lewy bok jest gładki, na prawym ulokowano przycisk włączania oraz regulację głośności. Co ważne, “chodzą” one dobrze, z lekkim oporem, niemal idealnie, choć czasem trzeba użyć nieco więcej siły. U góry wejście jack 3,5mm, a z dołu microUSB. To wszystko. Nie, nie zapomniałem o slocie kart SD. Po prostu go tu nie ma i to może być wada, dla wielu dyskwalifikująca ten tablet. Otrzymaliśmy do testów wersję z pamięcią masową 16 GB, więc już pierwszego dnia zająłem prawie całą powierzchnię.
Na koniec wspomnę jeszcze o miękkim etui, które również dostałem w zestawie. Ciekawe wzorniczo, opiera się na magnesach, a zakrzywione rogi umożliwiają wykonywanie zdjęć, gdy jest założone. Pomysł fajny, jednak gdy chciałem zrobić z etui podstawkę, nie było to zbyt stabilne i zdarzało się, że tablet po prostu zjeżdżał, wobec czego musiałem bardzo ostrożnie stawiać go na stole. Nie wiem też, na ile to eksploatacja samego materiału, bowiem nie byliśmy pierwszą redakcją, która tego Nexusa otrzymała do prześwietlenia. Jeśli jednak oryginalnie tak to faktycznie wygląda, wolę rozwiązanie od Nvidii – dwa zaczepy idealnie wchodziły w boczną krawędź, sama podstawka miała więcej punktów regulacji, no i magnes był mocniejszy.
I na tym zakończyłbym kwestię wyglądu. Wybaczcie, że nie rozpisałem się szerzej, ale naprawdę ciężko mi tu coś jeszcze dodać. Wykonanie jest dosyć standardowe i nie ma tu nic intrygującego. Jest w tym wszystkim solidność, ale brak polotu.
EKRAN
Zdecydowanie jednym z najlepszych punktów HTC Nexusa 9 jest właśnie wyświetlacz. Nie mam się do czego absolutnie przyczepić. 8,9 cala to fajny rozmiar i jest jakimś kompromisem między kompaktową “ósemką”, a większym 10- czy nawet 12-calowym olbrzymem. Dodajmy do tego fantastyczną rozdzielczość 1536×2048 px oraz matrycę IPS. Dzięki tej pierwszej, obraz jest naprawdę ostry i wyraźny, i z pewnością to jeden z tych ekranów, na które naprawdę miałem przyjemność patrzeć. Ogromną.
Kąty widzenia są fenomenalne. Można właściwie oglądać wyświetlane treści w tej samej linii co ramka, a i tak bez trudu widać co się dzieje. Tego chyba nie dało się zrobić lepiej. Całość jest pokryta Gorilla Glass 3, co zapewni ochronę przeciw uszkodzeniom. Ponadto, da się wybudzić tablet poprzez dwukrotne tapnięcie.
Jasność również stoi na wysokim, dosłownie i w przenośni, poziomie. Udało się podczas testów znaleźć jeden słoneczny dzień i obsługiwać tablet w takich warunkach jak najbardziej się da. Nie jestem do końca pewien, jak wygląda to w bezchmurny, letni dzień, kiedy słonko naprawdę potrafi przygrzać, ale myślę, że tu również się sprawdzi.
WYDAJNOŚĆ
Zaczynając od specyfikacji, najjaśniejszym jej punktem jest świetny, choć rzadko stosowany układ Nvidia Tegra K1. W przeciwieństwie do Shield Tabletu, tutaj nie mamy jednak do czynienia z czterema rdzeniami Cortex A-15 o taktowaniu 2,2 GHz, a z dwoma 2,3 GHz. Teoretycznie więc słabiej prawda? No nie do końca. Magiczne słowo Denver, które pojawia się w nazwie procesora sprawia, że ciężko znaleźć rozsądną konkurencję dla wydajności w Nexusie od HTC. Mimo, że mamy mniej rdzeni, to każdy z nich jest mocniejszy i lepiej radzi sobie zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i przy wymagających aplikacjach.
W połączeniu z 2GB pamięci RAM urządzenie po prostu śmiga. Poza kilkoma wpadkami, które opiszę w dziale dotyczącym systemu, nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do jego pracy pod tym względem. Czysty Android również robi swoje, bowiem odciąża całość ze zbędnych dodatków, pozostawiając nam pełną kontrolę nad tym, co ma być zainstalowane.
Nie muszę też chyba pisać, że gry działają i wyglądają obłędnie? Jeśli w którejś zawarta była autodetekcja ustawień względem wydajności maszyny, jak chociażby Asphalt 8 czy Dead Trigger 2, od razu ustawiało się na maksa i działało w 60. klatkach. Owszem, moje oko wyczulone na spadki animacji zauważyło, zwłaszcza w tym drugim tytule, że w momencie pojawienia się naprawdę wielu efektów jak refleksy świetlne, odbicia w wodzie, rozmycia, wystrzały itp., płynność nieco spada, jednak nigdy w stopniu uniemożliwiającym komfortowe użytkowanie.
Z aspektu wydajności w HTC Nexus 9 jestem szczególnie zadowolony. Nie wiem, jakie trzeba mieć wymagania, żeby w tym względzie tablet ich nie spełnił. To po prostu jeden z najszybszych, jeśli nie najszybszy, tablet dostępny obecnie na rynku. Jego działanie mogą przyćmić chyba jedynie nadciągająca Tegra X1, ew. nowe Exynosy. Ale póki ich nie ma, tajwański producent dopełnił starań, by ten element zachwycał.
SYSTEM, MULTIMEDIA, APLIKACJE
Jak już się przyjęło w Nexusach, dostajemy tutaj czystego Androida, w tym wypadku – Lollipopa. Nie znajdziemy tu więc ani nakładki HTC Sense, ani aplikacji dodawanych do urządzeń z rodziny Desire, jak chociażby BlinkFeed. Zamiast tego, musimy się zadowolić pakietem od Google. Przyznam, że rozumiem ideę systemu operacyjnego bez żadnych zbędnych dodatków, jednak wyróżniają one urządzenia konkretnych producentów i wydaje mi się, że złotym środkiem byłoby wybranie przy pierwszym uruchomieniu sprzętu, które komponenty chcielibyśmy zainstalować. Prostym sposobem moglibyśmy wybrać, czy chcemy czysty system, czy może jednak skorzystamy z nakładki lub poszczególnych aplikacji producenta.
W kwestii wizualnej, Lollipop ma bardzo ładny i przejrzysty interfejs. Jest w tym spora oszczędność i minimalizm, co w połączeniu z Material Designe nie tylko dobrze się prezentuje, ale przekłada się również na praktyczność.
Stosownemu przebudowaniu uległ tutaj ekran powiadomień i muszę przyznać, że choć za pierwszym razem musiałem się przestawić, to już później ciężko było mi wrócić do standardu z poprzedniej wersji systemu operacyjnego. Zasada działania jest prosta: pojedynczy swipe od górnej belki w dół, wywołuje powiadomienia pokroju e-mail, SMS czy wiadomości push. Wszystkie można wyczyścić jednym tapnięciem w ikonę przypominającą schody.
Z kolei jeśli jeszcze raz ściągniemy całość w dół, wyświetla się menu szybkich opcji, wśród których mamy oczywiście takie pozycje jak WiFi, auto-obrót ekranu, Bluetooth czy tryb samolotowy. Miłym akcentem jest umieszczenie tutaj również latarki, czyli po prostu podświetlenia LED. Zrealizowano to w najprostszy możliwy sposób, a popularność aplikacji zewnętrznych pokazuje, że taka funkcja jest potrzebna i dobrze, że można do niej dotrzeć bezpośrednio z głównego ekranu.
Jedną z fajniejszych opcji, jakie zawarto w Androidzie Lollipop, jest wybór profilu oraz tryb gościa. Będzie to szczególnie przydatne, jeśli kupujecie tablet, który w założeniu ma być domowym centrum rozrywki i chcecie, żeby mogła z niego korzystać rodzina, ale z drugiej strony, macie tam przecież swoje prywatne dane, zsynchronizowane konta itp. W takiej sytuacji, z pewnością docenicie to rozwiązanie.
Oczywiście, jesteśmy ograniczeni pamięcią urządzenia, jednak możliwość zrobienia dwóch lub więcej profili, każde z oddzielną zawartością to naprawdę dobra funkcja. W trybie gościa osoba, której użyczymy tablet, może korzystać niemalże w pełnym zakresie z jego dobrodziejstw, z tą różnicą że nie otrzyma ona dostępu do naszych poufnych danych. Profile gości są tymczasowe i mogą oni je usunąć po zakończeniu sesji.
Ciekawszy jest jednak multi-profil. Macie tablet na dwie osoby? Spokojnie każda może przechowywać swoje ulubione aplikacje nie wchodząc w paradę współwłaścicielowi. Przełączanie się między nimi jest bajecznie proste i zajmuje dosłownie kilka sekund. To mniej więcej tak, jakbyście mieli dwa osobne pulpity. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by podzielić tablet na rozrywkę/pracę, co przyczyni się do przejrzystości poruszania się po ekranie głównym, a i ikony nie będą się mieszać. W starszych wersjach Androida zawsze ustawiałem jeden lub więcej pulpitów na aplikacje takie jak Spotify, Gmail, Flipboard itp., a reszta jest w innym miejscu.
Dodatkowo, przydało mi się to w przypadku, gdy dostałem Nvidię Shield Tablet do testów. Na tym egzemplarzu, jeden z pracowników Zielonych miał już swoje konto, wraz z wgranymi, również płatnymi, grami. Bez problemu zrobiłem więc swój prywatny profil i w zależności od potrzeb, przełączałem się między nimi.
Na dokładkę, tak jak wspomniałem wcześniej, otrzymujemy oczywiście cały pakiet od Google z Gmailem i Chrome’m na czele. Do tego oczywiście mamy jeszcze Dokumenty, Arkusze i inne jak np. Earth. Tę ostatnią zapewne znacie, ale i tak fajnie zerknąć na jakieś ciekawe miejscowości w 3D, nawet jeśli jakość tekstur jest słaba.
Jeżeli chodzi o klawiaturę ekranową, to po prostu dobra robota, chociaż przez wspomniane wcześniej duże ramki, dosięgnięcie do niektórych znaków w pozycji poziomej jest nie lada wyzwaniem. Ale poza tą jedną niedogodnością jest porządku. No może jeszcze coś – trochę szkoda, że widać pewną niekonsekwencję w dobieraniu polskich liter, po przytrzymaniu tej podstawowej – czasem pojawia się jako wybór domyślny i wtedy trzeba jej poszukać gdzieś dalej. Skoro wybieram przy instalacji język polski, to naprawdę nie dało ich się umieścić tak, by wyświetlały się jako pierwsze?
Muszę przyznać, że przez prawie cały czas testów, tablet pod względem stabilności sprawował się poprawnie. Ale zdarzały się crashe, wywalenia do pulpitu i zawieszenia się aplikacji. Obecnie mam smartfon działający na KitKacie i muszę przyznać, że tutaj skala takich zjawisk jest mniejsza. Co ciekawe, kilkukrotnie miałem przypadek, że po wejściu do galerii w celu przejrzenia zdjęć lub zrzutów ekranu, tablet zawieszał się na kilkadziesiąt sekund, po czym pojawił się komunikat, że przestała odpowiadać aplikacja… Google+! Okej, that’s strange. Zresztą w Nvdii Shield Tablet też zdarzały się różne kwiatki. Dlatego też, póki co, preferuję jednak „batona”, choć Material Design kusi :).
APARAT
Nie jestem zwolennikiem robienia zdjęć tabletem. Wydaje mi sie, że smartfon, głównie za sprawą swoich rozmiarów, jest znacznie bardziej uniwersalnym urządzeniem. Inna sprawa, że też często producenci traktują ten element po macoszemu, skupiając się raczej na smartfonie właśnie. Ponadto, nie jestem fotografem, więc też nie mam zbyt wielkich potrzeb co do mojego zdjęcia. Staram się uchwycić moment, chcę żeby konkretny element był wystarczająco ostry, a scena odpowiednio doświetlona.
I w tym kontekście, aparat w nowym Nexusie spełnił moje oczekiwania. Zarówno w głównym, jak i frontowym zastosowano matrycę BSI, która wykonuje swoje zadanie, choć czasem trzeba nieco zmienić kąt wykonywania fotografii, by wpadło jak najwięcej światła. Poniżej zresztą możecie zobaczyć porównanie, jak różne potrafią być dwa zdjęcia, wykonane w tych samych warunkach oświetleniowych, bez żadnej zmiany ustawień.
Aparat główny wyposażono w rozdzielczość 8 Mpix i dla mnie jest to wystarczające. Nie drukuje prywatnych fotek na billboardach, a raczej przeglądam na monitorze laptopa lub 40-calowym telewizorze i w obu przypadkach wyniki prezentowały się zadowalająco. Przednią kamerką 1,6 Mpix, cóż… zrobicie selfie. Wiadomo – same megapiksele to nie wszystko i tutaj tragedii nie ma, nie spodziewajcie się jednak nie wiadomo jakich wodotrysków. Obydwa mają przysłonę f/2,4, więc na materiał światłoczuły wpada całkiem sporo światła. Jeśli chodzi o filmy, nagramy je w 1080p (aparat główny) i 720p (frontowy).
Jako, że jestem zwolennikiem kadrowania panoramicznego, z pewnym zawodem przyjąłem opcje dostępne dla poszczególnych rozdzielczości. I tak na głównym aparacie 16:9 pojawia się jedynie w zdjęciach o jakości 2,1 Mpix oraz 0,9 Mpix, natomiast frontowy obsługuje ten format zaledwie w rozmiarze 0,9 Mpix. Trochę szkoda, bo większość telewizorów to jednak panoramy, więc musimy liczyć się z czarnymi pasami po bokach, a nie sądzę, że ktoś z tego powodu ustawi sobie domyślnie mniejsze wartości.
Jednak nie samą specyfikacją człowiek żyje i skoro zdjęcia wychodzą dobrze, to chciałoby się jakichś urozmaicających dodatków i tu muszę przyznać, że kilka ich jest. W przypadku niektórych efektów wykonanie fotografii potrafiło zająć kilka minut, ale wrażenie końcowe jest warte tych starań.
Panorama na nikim już wrażenia nie robi, bo da się ją zrobić praktycznie każdym dostępnym sprzętem, mimo to warto zwrócić uwagę, że HTC Nexus 9 całkiem dobrze skleja poszczególne spusty migawki w jedną całość. Poniżej możecie zobaczyć efekt. Wygląda nieźle prawda? A wcale się nie przykładałem jakoś szczególnie. Żadnych cięć, rozerwań, podwójnych obiektów. Jestem z tego całkiem zadowolony. W trybie zawarto zresztą kilka innych funkcji: rybie oko, fotografię powiększoną, zrobioną ze zlepka kilku ujęć oraz panoramę w pionie. Jedynie ta ostatnia mnie zawiodła – jakbym się nie starał, zawsze uchwyciłem kawałek moich nóg, co wyglądało dość komicznie.
Na koniec zostawiłem sobie zdjęcie sferyczne i jak nazwa wskazuje, to nie tylko 360 stopni w poziomie, ale również wszystko co w pionie. Tutaj już zdarzają się pewne przekłamania obrazu, jednak nie ma ich dużo. Samo wykonanie potrafi zająć kilka minut, bo trzeba najechać tabletem na kilkadziesiąt kropek i z tych kawałków Nexus sobie przetworzy cały obraz. Zabawa jest tym lepsza, że choć samo zdjęcie jest po prostu rozciągnięte, to odpalone na tablecie daje nam możliwość swobodnego przesuwania się w każdym kierunku, co dodaje przestrzenności.
Biorąc pod uwagę, że zamiast robić to palcem, możemy ruszać tabletem, a na ekranie pojawi się konkretny wycinek, daje to namiastkę wirtualnej rzeczywistości. Czekam na więcej takich inicjatyw, bo wydaje mi się, że tak będzie wyglądać przyszłość zdjęć, a przeglądać je będziemy właśnie w hełmach.
Na koniec dodam jeszcze, że same fotografie wykonywane są błyskawicznie i dopiero, gdy skorzystamy z któregoś z powyższych dodatków, tablet musi chwilę przetworzyć obraz. Jednak robi to w tle, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym czasie zabrać się za inne ujęcie :).
Więcej zdjęć na naszym koncie Flickr
BATERIA I TEMPERATURA
No i masz babo placek. Wysoka rozdzielczość ekranu, sam jego rozmiar oraz podzespoły to bardzo zasobożerne elementy tego tabletu i warto tu włożyć pojemną baterię. W teorii tak jest, bowiem 6700 mAh to sporo. Wg producenta, powinno to starczyć na 9,5 godziny odtwarzania wideo oraz surfowania po internecie odpowiednio 9,5 h (WiFi) i 8,5 h (LTE), czyli w sumie całkiem nieźle. Tyle tylko, że ja ten tablet zajeżdżałem w jakieś 3-3,5 godzinki. Serio. Żeby być uczciwym, dodam że mam tu na myśli czas, w którym tablet faktycznie miałem w rękach, a więc z podświetlonym ekranem. Dodatkowo, takie “osiągi” uzyskałem głównie grając oraz z maksymalnym podświetleniem i non stop włączonym WiFi.
Nic to, pomyślałem. Może mój ukochany Hearthstone naprawdę tak dużo zżera? Żeby zatem ze sprawiedliwości stało się zadość, postanowiłem hipotetycznie założyć, że z tabletu będą korzystać osoby, które nie grają, a przeglądają głównie strony internetowe. Tu już było nieco lepiej, ale wciąż 5 godzin surfowania po sieci trochę mija się z oficjalnymi danymi.
– Halo, HTC? Słucham?
– Czas pracy baterii (odtwarzanie wideo, korzystanie z Internetu i inne funkcje) jest zależny od sieci i sposobu korzystania z urządzenia.
– Aha. Miałem zmniejszyć jasność ekranu, wczytać stronę i wyłączyć WiFi?
– …
– Mhm. Już rozumiem. Przepraszam.
Chociaż powinienem napisać: przepraszam, pomyłka, bo jak to inaczej nazwać? Dla porównania, dobrze zapamiętany przeze mnie Sony Xperia Z3 Tablet Compact spokojnie wytrzymywał cały dzień, z czego ponad 5 godzin na podświetlonym ekranie. I nie interesowało go, czy gram, czy przeglądam strony. A grałem dużo. I to wszystko na mniej pojemnym, o ponad 2000 mAh akumulatorze! Tak, wiem, przecież nie ma takiego świetnego procesora. Tylko, że co z tego, skoro wydajnościowo i tak sprawował się wybornie, a wytrzymywał znacznie dłużej?
Stąd właśnie wzięły się tytułowe gliniane nogi. Nexus 9 przypomina mi bowiem bywalca siłowni, który poświęca czas na wyćwiczenie klaty i bicepsa, pomijając mięśnie kończyn dolnych. A potem wyjdzie taki na plażę, z mocno powiększoną górną połową ciała, a nóżki jak patyczki. Mam wrażenie, że HTC próbując stworzyć wydajnościowego potwora, zapomniał o tym, że chcielibyśmy tabletu po prostu… używać. A nie z paniką szukać ciągle gniazdka zasilającego.
A skoro już przy nim jesteśmy – czas potrzebny na pełne naładowanie również woła o pomstę do nieba! HTC Nexus 9 przez większość testowego czasu leżał podpięty pod kablem… Nie dostarczono nam ładowarki wraz z modelem, więc tu nie mogę się do końca czepiać, bowiem najmocniejsza jaką miałem, posiada napięcie wyjściowe 5V/0,7A. Wiem, że dostępne są mocniejsze i podejrzewam, że niwelują one problem, więc umówmy się, że wspominam o tym z rzetelności, ale nie będę brał pod uwagę w ocenie końcowej. Nie mógłbym bowiem z czystym sercem “zjechać” tego aspektu, nie wiedząc jak wygląda to z perspektywy kupna całego produktu, wraz z zawartymi dedykowanymi akcesoriami.
Na koniec została nam temperatura. Krótko – tablet naprawdę mocno się grzeje, głównie w okolicach oka aparatu głównego, więc zapewne tam są ulokowane podzespoły. Przy innych sprzętach zazwyczaj zauważam to, gdy nastawię się, żeby sprawdzić kwestię temperatury. Tutaj po prostu ogrzewałem sobie dłonie, jak przy średnio rozgrzanym piecu kaflowym. Przyznam, że nawet aż tak by mi to nie przeszkadzało, ale po dłuższym czasie maksymalnego obciążenia widać wyraźne spadki animacji w grach i to już wadą jak najbardziej jest.
PODSUMOWANIE
Trochę narzekania było, prawda? Nie chcę, żebyście odebrali to, jako czepianie się na siłę. Opisałem jedynie rzeczy i sytuacje, które naprawdę mi nie pasowały. Wracając do myśli przewodniej – jaki jest nowy Nexus od HTC? Z pewnością nie innowacyjny. Mamy do czynienia z takim typowym średniakiem, w którym część elementów wykonano świetnie, część znacznie gorzej. Gdyby ten tablet kosztował 1000-1200 zł, nie wahałbym się go polecić. W związku z tym, że jednak cena jest wyższa, obok konkurencji wygląda dość biednie.
Jego najmocniejsze punkty to podzespoły, ich wydajność oraz świetny ekran. Okupione zostało to jednak słabą baterią i średnim wyglądem. Neutralnie zaliczam aparat, który jest po prostu w porządku. Na papierze wydawałoby się zatem, że mamy remis, więc warto go wziąć do ręki, zapoznać się nieco z obsługą i samemu zdecydować, czy warto go kupić, czy wystarcza do Waszych potrzeb. Na pewno poczekałbym, aż jeszcze nieco stanieje.
Podsumowując zatem: HTC Nexus 9 to produkt dobry. Wiem, że sporo narzekałem, jednak nie mogę napisać, że wszystko w nim nie gra, bo mijałoby się to z prawdą. Po prostu do mnie nie przemówił, jednak technologicznie nie ma się czego wstydzić. No chyba, że tych ramek i ogólnych gabarytów. Chciałoby się też z niego korzystać przez dłuższy czas. Wtedy na pewno miałbym milsze odczucia. Z porównania wszystkich trzech tabletów, o których napisałem we wstępie, ja osobiście wybrałbym produkt Sony, który lepiej odpowiada moim potrzebom. HTC – wciąż czekam na sprzęt od Was, który mnie powali. Nie zawiedźcie mnie!
****
HTC Nexus 9 – pełna specyfikacja techniczna
HTC Nexus 9 to tablet, który nie spełnił moich oczekiwań. Jest wydajnościowym potworem, ze świetnym ekranem i mocnymi podzespołami, jednak ciągłe podpinanie do gniazdka zasilającego bardzo męczyło...
-
WYGLĄD
-
WYDAJNOŚĆ
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
CENA/JAKOŚĆ