Uwielbiam sport. Wprawdzie mam od pewnego czasu małe przestoje, ale bieganie wychodzi mi z tego wszystkiego najlepiej. Po pierwsze jest ono chyba jednym z najtańszych sportów. Zasadnicze koszty ponosi się wyłącznie na początku, kiedy trzeba kupić spodnie dresowe, bluzę, jakąś koszulkę, może skarpetki i co najważniejsze (i najdroższe zarazem) – buty. Potem można gnać przez świat nie płacąc już ani złotówki więcej. Nie trzeba się martwić zatłoczonym basenem, rezerwować sali, szukać hal sportowych. Oczywiście dla każdego coś innego, ale jak wspomniałem wyżej, bieganie jest dla mnie najlepszą, najszybszą i najefektywniejszą formą relaksu.
Oczywiście biegam zawsze z czymś, co mi mierzy dystans, spalone kalorie, jak szybko przemierzam daną trasę. Niemal od zawsze towarzyszył mi smartfon. Wpierw HTC Touch Diamond 2, potem Nokia E52, w końcu HTC Desire HD, a teraz jest to Galaxy Nexus oraz każdy inny testowany w redakcji smartfon. Ponadto przed erą smartfonową wspierałem się innymi rozwiązaniami, jak elastycznym pasem na klatkę piersiową i zegarkiem Lifetec, który również liczył spalane kalorie, mierzył czas biegu i pokazywał jak szybko bije w trakcie jego trwania moje serce. Mniej więcej dwa lata temu do tego wszystkiego doszedł jeszcze zestaw Nike+.
Od chwili, kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o inteligentnych zegarkach, od razu ich najlepsze zastosowanie widziałem właśnie w sporcie (o czym też na blogu już wspominałem). Teraz pojawiające się plotki o nowym smartwatchu od Nike, który byłby następcą rozwiązań z serii Nike+ brzmią bardzo atrakcyjnie. Chociaż nie ukrywam, że miotam się również pomiędzy rozwiązaniem od Adidasa, bowiem biegam z jego rewelacyjną aplikacją miCoach, zatem w połączeniu z zegarkiem miałbym świetny zestaw. Ale znowu opaska i chip od Nike również sprawdzają się u mnie bardzo dobrze, zatem i tutaj potencjalnie byłbym w stanie skusić się na konkurencyjne rozwiązanie.
Adidas ma tą przewagę, że jego smartwatch miCoach Smart Run jest już na rynku i obsługuje właściwie wszystkie wiodące systemy operacyjne (Windows, iOS, Android), jest jednak dość drogi, bo kosztuje 399 dol. Jeśli chodzi o aukcje znalazłem go tylko na ebay.pl i kosztuje tam razem z przesyłką prawie 2 tys. zł. Ewentualny zakup musi być zatem dobrze przemyślany. Zwłaszcza, że zestaw Nike – który póki co nie jest jeszcze smartwatchem – typu opaska Fuelband SE to wciąż rozwiązanie, które współpracuje wyłącznie z systemem iOS na iPhone’a, ale jest sporo tańsze (149 dol.). Pełen smartwatch pracujący z gł. systemami byłby więc pożądany.
Osobną sprawą jest, że ten rynek jest wciąż nie spenetrowany i rokuje spore przychody. Digitimes Research szacuje, że w 2016 roku, globalne dostawy smartwatchy osiągną 24,16 mln jednostek. Jest zatem o co walczyć, tym bardziej, że duże firmy sportowe mogą się czuć zagrożone rosnącym apetytem zarówno po stronie Sony, jak i Samsunga (oraz wielu pomniejszych graczy). Natomiast sporą przewagą nad konkurencją cieszy się Nike wśród firm, które dostarczają sportową elektronikę użytkową. W jego rękach – wg szacunków tajwańskich źródeł – znajduje się aż 30 proc. rynku. Spory kawałek tortu.