Microsofcie, Microsofcie! To jest TO! Ja na to nie czekałem, ja czułem mocno pod swoją skórą, że tak MUSI wyglądać dyktat przyszłości w Twoim wykonaniu! I do cholery – nie zawiodłem się! Tak, nie tylko wracasz do gry, ale również rozdajesz karty. I o to właśnie chodziło!
[showads ad=rek2]
Mam cały czas ciary na ciele, kiedy myślę o dzisiejszej konferencji Microsoftu. Widziałem słaby event Samsunga z Note’m 5, widziałem przygotowany z rozmachem i dopieszczony do ostatniej nuty show Apple, w końcu obejrzałem smutną prezentację nowych Nexusów i Pixela C, którego nawet nie wiem do czego używać i doczekałem się profesjonalnego, szczegółowego, mocnego i genialnego eventu Microsoftu!
[showads ad=rek3]
O tym, jak konkretnie nowe Lumie poskładały Krzysztofa Bojarczuka przeczytasz TUTAJ. Przemek Krawczyk tak się zachwycił HoloLens, że zbiera już na dentystę. Ja będę pisał o dwóch nowych Surface. Pierwszym, którego się spodziewałem oraz drugim, który okazał się sporą niespodzianką. Tak się składa – co udało mi się jakimś wysiłkiem woli przemilczeć w ostatnich dniach – stałem się posiadaczem Microsoft Surface Pro 3. Wersji z procesorem i5 czwartej generacji, 4 GB RAM i 128 GB przestrzeni na pliki. Od kilku dni siedzę jednak i patrzę przede wszystkim na fenomenalny wyświetlacz tego produktu. Majtki wciąż mokre, chociaż produkt jest używany, nosi dość spore ślady użycia i pod względem estetycznym radość z nowego nabytku nieco przygasła. Dominuje jednak we mnie jedno podstawowe wrażenie – to mój zdecydowanie najlepszy zakup komputerowy od lat.
Jak wiesz, jestem wielkim fanem Chromebooków. Uwielbiam je totalnie, ale coraz niecierpliwiej wyglądam progresu – zarówno w adaptacji, jak i przygotowywaniu platformy Chrome OS, a także z perspektywy lepiej wykonanego sprzętu, z mocniejszym hardware, który nie będzie od razu kolejnym Pixelem w zaporowej cenie, ale który pozwoli powalczyć o rynek chociażby z nowymi Surface. Jednak, kiedy na nie patrzę, to nawet najnowszy Pixel będzie miał z tym kłopoty.
[showads ad=rek2]
Surface Pro4
To, co mnie najbardziej urzekło w czasie prezentowania nowego Surface Pro4 to fakt, że nie poczułem wcale, aby mój Surface Pro3 okazał się słabym produktem. Wręcz przeciwnie – co krok podkreślano jego zalety oraz co w konsekwencji ulepszono w wersji czwartej. Właściwie jest ten sam design, tak samo kultowe wykonanie, świetny materiał (kontynuacja stopu magnezu) oraz supermocna specyfikacja. Ale to za mało, by Surface Pro4 mógł rywalizować z trójką. Na co więc postawił Microsoft?
Zmienił minimalnie proporcje ekranu, które teraz wynoszą 12,3 cala i zbliżone są do skoroszytu. Czy ktoś nie dostrzega tutaj, jak bardzo Surface chce pokazać, że żaden tam iPad Pro, tylko właśnie ten produkt ma prawdziwy potencjał? W każdym razie – na tej powierzchni zmieszczono aż 5 mln pikseli, dzięki czemu udało się uzyskać obraz o rozdzielczości 2736 x 1824 px, co przekłada się na naprawdę niezłą gęstość ułożenia pikseli wynoszącą 267 punktów na cal. Nie mam złudzeń, że to jeden z najlepszych ekranów komputerowych na rynku. Panel jest oczywiście dotykowy (dziesięciopunktowy multitouch) i pokryty ultracienką warstwą szkła ochronnego Corning Gorilla Glass 4, mającą grubość zaledwie 0,4 mm.
To, co kręci mnie najbardziej, to obecność procesorów szóstej generacji z serii iCore od Intela. Wariant podstawowy wyposażony został w układ M3, ale średni już w i5, a najmocniejszy – oczywiście – w i7. Rozmaite są też moduły pamięci SSD: 128 GB, 256 GB, 512 GB oraz 1 TB! Nieźle, co? Myślę, że ostatnia konfiguracja będzie poza wszelkim zasięgiem cenowym zdecydowanej większości ludzi, tym bardziej, że Microsoft przygotował także różne opcje dostępnej pamięci RAM, a więc wynoszącej 4 GB, 8 GB oraz 16 GB! Tak, nowy Surface Pro4 wygląda na prawdziwego, totalnego giganta mocy!
Ale wyposażenie to jedno, dalej jest przecież wykonanie. I twórca Windowsa odchudził swój flagowy tablet, którego grubość wynosi teraz zaledwie 8,45 mm! Nie przymierzając jest cieńszy od Lumii 930! Co jeszcze? Jego waga zamyka się w przedziale od 766 g do 786 g, zależnie od wariantu. Są też dwie kamerki – główna 8 Mpx oraz frontowa 5 Mpx, stereofoniczne głośniki z technologią Dolby audio, w których potencjał wierzę na słowo, słysząc jak świetnie grają te zastosowane w Surface Pro3. Jest też akcelerometr, żyroskop, czujnik światła i bateria mająca wytrzymać 9 h odtwarzania video.
Nie mogło oczywiście zabraknąć opcjonalnej dedykowanej klawiatury, czyli Surface Pro4 Type Cover, która wyposażona jest teraz w większy gładzik, klawisze uzyskały wyspowy rozkład, jest też z magnetycznym zaczepem, a w osobnym wariancie posiada także czytnik linii papilarnych, który jeśli wierzyć materiałom reklamowym – działa natychmiast po dotknięciu, przelogowując automatycznie użytkowników.
Druga rzeczą, która została poprawiona, to stylus Surface Pen, rozpoznający teraz 1024 rodzaje nacisku oraz posiadający liczne funkcje sprzężone z Surface Pro4, dzięki którym po naciśnięciu przycisku można włączyć bez dotykania ekranu OneNote, wykonać zrzut ekranu dowolnego jego fragmentu i zapisać we wbudowanej pamięci lub po prostu wymazać nieudaną kreskę w rysunku, jak przy użyciu tradycyjnego ołówka.
Tak – Microsoft się popisywał, szczególnie prezentując StaffPad, który potrafi zmieniać pisane ręcznie na pięciolinii nuty w ich odpowiedniki cyfrowe, a także dowolnie je modyfikować, by nanosić poprawki lub zmiany w komponowanym utworze, bez konieczności kreślenia i bazgrolenia. Rewelacyjne!
[showads ad=rek3]
Surface Book
Spora niespodzianka! Notebook, w pełni konwertowalny dzięki rewelacyjnemu mechanizmowi, który pozwala rozciągnąć go przy składaniu wieka na spód klawiatury, dzięki czemu zachowuje się dokładnie tak, jak laptopy Lenovo z serii Yoga. Ale Microsoft nie odpuszcza również pod względem wykonania i hardware’u temu produktowi. Jestem tak zaskoczony tym sprzętem, że nie mogę wyjść z podziwu, jak świetnie gigant z Redmond żongluje swoimi wariacjami na temat tego, jak mogą i wręcz powinny wyglądać i pracować nowoczesne komputery z Windows 10!
Jeśli jeszcze zastanawiasz się, jak to wszystko działa, to myślę, że poniższa grafika rozwiewa wszelkie wątpliwości. Osobiście nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań. Po prostu nie lubię, kiedy klawisze opierają się o balt biurka, moje kolana czy też trzymając urządzenie dotykam ich palcami. Niemniej pomysł na produkt dwa w jednym – jak najbardziej udany! Jak wygląda w tym świetle specyfikacja?
Tak, jak w przypadku Surface Pro4, tak też Surface Book ma obudowę wykonaną ze stopu magnezu, waży nieco ponad 1,5 kg, posiada 13,5-calowy ekran z technologią PixelSense, w jeszcze wyższej rozdzielczości niż Pro4, wynoszącej 3000 x 2000 px. Niemniej z powodu powiększenia panelu tutaj gęstość ułożenia pikseli na cal wypada identycznie, jak w modelu opisywanym wyżej, czyli 267 ppi. I tutaj jest dzisięciopunktowy multitouch, opcjonalnie występuje w wersjach z układami Intela – i5 oraz i7 i posiada grafikę od Nvidii – GeForce 8G – (nie jak Surface Pro4 zintegrowaną z intelowskim chipem, chociaż jest też wersja z procesorem i5 i grafiką Intel HD 520). Do dyspozycji masz wersje z pamięcią SSD od 128 GB do 1 TB, a także operacyjną 8 GB lub 16 GB.
[showads ad=rek1]
Tak, jak Surface Pro4, zwłaszcza w wersji z układem i7 Microsoft dedykuje obróbce zaawansowanej grafiki 3D w AutoCAD, tak Surface Book ma służyć, jako podstawa do idealnej pracy przede wszystkim z Adobe Photoshopem i Lightroom’em. Wygląda to wszystko bajecznie! Wewnątrz są bowiem takie sensory, jak magnetometr, akcelerometr, żyroskop i czujnik światła otoczenia, ale też takie same dwa aparaty, jak w Pro4, dwa pełne porty USB 3.0, czytnik kart SD oraz dodawany do zestawu Surface Pen. Model ten jest też wydajniejszy na jednym ładowaniu i ma pozwalać na działanie do 12 h przy odtwarzaniu materiału wideo.
[showads ad=rek2]
Podsumowanie
Dziś wiem już, na jaki komputer muszę składać złotówki! Mój wybór pada na Surface Pro4, chociaż krócej pracuje na baterii i ma tylko jeden port USB 3.0. Jeden jest też w Surface Pro3 i boleśnie odczuwam ten aż zanadto daleko idący minimalizm, niemniej komfort pracy w zestawie z dedykowaną klawiaturą jest tak przyjemny, że możliwość korzystania z produktu odwracanego jakoś nie wygląda dla mnie zbyt powabnie.
Odstraszające są też ceny. To żadna nowość – seria Surface zawsze była droga, niemniej – nawet, jak na warunki amerykańskie – jest bardzo drogo. Biorąc pod uwagę, że podstawowe wersje zaczynają się w przypadku modelu Pro4 od 899 dol., a kończą na 1499 dol., i to w wersji wyłącznie z układami Intel Core M3 i i5 bez procesora i7 oraz 512 GB SSD lub 1 TB SSD (póki co jeszcze nie dostępne w przedsprzedaży) – a musisz pamiętać, że to kwoty, które nie uwzględniają klawiatury – to robi się naprawdę gorąco…
Nie lepiej jest w przypadku Surface Booka, który kosztuje w przedsprzedaży 1499 dol., a najmocniejsza wersja to już wydatek rzędu – bagatela – 2699 dol. i również to nie jest najsilniejsza konfiguracja! Jest więc na co zbierać i oczywiście racjonalne analizowanie, do czego rzeczywiście potrzebny nam tak mocny notebook?
Trudno mi jednak pohamować entuzjazm, rozbudzony w dużej mierze posiadanym od niedawna Surface Pro3, na którego w dniu jego premiery również ostrzyłem sobie zęby. Przez dotychczasowy brak oficjalnej dostępności w Polsce, nawet na aukcjach był koszmarnie drogi, ale teraz ma się ta obecność nad Wisłą w końcu urzeczywistnić. I tak polska cena Surface Pro4 zaczyna się od 4319zł :).
[showads ad=rek1]