Nie było mnie w Rzymie na oficjalnej premierze Asus ZenFone’a 4, ale to nie znaczy, że nie mogę już teraz, na podstawie suchych danych i tego, co mogłem podejrzeć w Sieci, ocenić jak wypada – lub wypadać będzie – smartfon ten w prawdziwym żywiole. Oczywiście jest to telefon, w którym postawiono wszystkie akcenty na opcje fotograficzne, a to oznacza, że będzie chciał się ścierać z wszystkimi kluczowymi graczami na rynku. Co z tego wyjdzie pokaże czas, ale ja już teraz jestem pewien, że będzie to jedno z najlepszych urządzeń tego typu i nawet sądzę, że pozwolić nań będzie mogło sobie wiele osób, chociaż cena znana jeszcze nie jest. Niemniej rzut oka na specyfikację mówi wszystko – Snapdragon 630, 4GB RAM, 64GB pamięci eMCP oraz wyświetlacz 5,5 cala FHD – to domena smartfonów z tzw. średniej-wyższej półki cenowej. Oznacza to również, że koszt zakupu nie powinien przekroczyć 2 tys. zł brutto w wolnej sprzedaży.
OK – tyle moich dywagacji, czas na samo sedno, a więc aparat – a właściwie aparaty, bo ZenFone 4 posiada na pleckach aż dwa fotograficzne oczka, co powoli zaczyna być już standardem. Jeden z nich jest szerokokątny, a jego specyfikacja wg Asusa wygląda następująco:
- 8 megapikseli,
- przysłona f/2.2
- obiektyw szerokokątny 120 st.,
- o 200 proc. szerszy kąt widzenia, aby uchwycić więcej osób i tła w kadrze,
- ogniskowa obiektywu 12 mm.
Te parametry obiecują bardzo fajne, udane zdjęcia wszelkiego rodzaju panoram miast i malowniczych pejzaży. Szkoda, że nie ma tutaj większej matrycy, ale z drugiej strony i tak – po doświadczeniach z LG G5 (TU recenzja) – wiadomo, że przecież na potrzeby przeciętnego amatora fotografii i tak będzie bardzo OK.
Zdecydowanie najlepiej wypada za to główna kamerka, która tak naprawdę jest hymnem pochwalnym na cześć firmy Sony, która dostarcza doń sensor. I jestem tego taki pewien, bo spotkałem się z nim już w kilku innych telefonach, jak chociażby w Lenovo Moto G5 Plus (TU recenzja), HTC U11 (TU recenzja), czy Moto Z2 Play (TU recenzja). Wiadomo, że ważna jest też sama optyka, ale przetwornik od Sony robi tutaj genialną robotę, i chociaż ma już prawie rok (debiutował w listopadzie 2016 roku), to nadal dostarcza jedne z najlepszych zdjęć, wykonanych smartfonami. Przy fotograficznej specyfikacji, która wygląda tak, jak poniżej – Asus wysuwa na czoło jeden z najciekawszych fotograficznych mobilnych sprzętów 2017 roku:
- matryca Sony IMX362 z 12 megapikselami oraz systemem Dual Pixel, o rozmiarze 1/2,55 cala i wielkości piksela równej 1,4 µm,
- przysłona f/1.8,
- 5x większa światłoczułość przy słabym świetle (w porównaniu z typowym aparatem z 16 megapikselami, przysłoną f/2.0 oraz rozmiarem piksela 1µm),
- obiektyw sześcioczęściowy z ogniskową 25 mm,
- czteroosiowa optyczna stabilizacja obrazu (OIS) zachowuje ostrość przy kompensacji ośmiokierunkowej, w czasie fotografowania z ręki przy ekspozycji do 1/4 sekundy – 3 razy dłuższej niż w przypadku aparatów bez OIS,
- dodatkowo trzyosiowa elektroniczna stabilizacja (EIS) z sześciokierunkową kompensacją,
- pole widzenia 83st.,
- 0,03 sek.Detekcja Fazy (PDAF) Dual Pixel,
- 0,03 sek. Autofokus z funkcją śledzenia obiektów,
- czujnik korekcji kolorów (RGB),
- lampa błyskowa LED.
Oczywiście więcej będę mógł powiedzieć, kiedy rzeczywiście wezmę do ręki Asusa ZenFone’a 4 i w praktycznych okolicznościach sprawdzę jego możliwości. Nie będą pewnie tak efektowne, jak te rzymskie, ale nie ukrywam, że ciekawsze, gdyż… w naszym szarym, polskim klimacie (na powyższym wideo widać, jaka paskudna aura w Poznaniu), trudno wykonać dobre zdjęcia, jeśli aparat nie oferuje czegoś więcej ponad typowe standardy. Nie sztuką jest uwiecznić Koloseum w piękny, słoneczny dzień, ale przede wszystkim z typowej szarzyzny wycisnąć jej odcienie, kolory i smaki. Bo szary – szaremu – równy nie jest.
Zdecydowanie więc czeka Asusa ZenFone 4 prawdziwy sprawdzian możliwości. Ucieszę się również, jeśli testy wypadną w momencie przebudzenia złotej polskiej jesieni, która aż grzeje od kolorów! Dałoby to kompletny obraz możliwości tego produktu!