Czytam te rewelacje, i choć BlackBerry oficjalnie zaprzeczyło tym pogłoskom, to zastanówmy się na chwilę, czy taka transakcja mogłaby rzeczywiście dojść do skutku?
Nie ma się co oszukiwać. Pomimo, delikatnego wychodzenia na prostą, kanadyjka firma, nie odnalazła się w świecie mobilnych urządzeń. Brak spektakularnych sukcesów, i mimo marginalnego znaczenia na rynku, nie powoduje jednak strat, ale bądźmy szczerzy – nie ma się czym chwalić, choć trzeba oddać, że BlackBerry walczy i nie poddaje się. Jaki natomiast interes miałby w tym wszystkim Samsung, wydając – jak podaje agencja Reuters – 7,5 miliarda dolarów?
Czy chodzi o wprowadzenie nowych telefonów z fizyczną klawiaturą? Moim zdaniem stanowczo nie. Samsung jest na tyle wielką firmą, która mogłaby pozwolić sobie na taki eksperyment samodzielnie, bez konieczności kupna BlackBerry. Inną kwestią jest, czy w dobie dotykowych wyświetlaczy, takie urządzenia są nam jeszcze potrzebne? Tu akurat wydaje mi się, że tak. Z pewnością znajdą się jeszcze ich zwolennicy, ale nie ma się co oszukiwać – jest ich bardzo mało.
OK, a więc jeśli nie telefony, to co? Odpowiedź jest prosta. Patenty. I pod tym względem kanadyjski producent mógłby być łakomym kąskiem dla Koreańczyków. Patrząc pod tym kątem, taka transakcja rzeczywiście nabiera sensu, choć zastanawiam się, jak bardzo Samsungowi potrzebne są tak drogie zakupy? Jest jeszcze jedna kwestia. Gdyby rzeczywiście doszło do porozumienia, BlackBerry bezlitośnie zostałoby wchłonięte przez Samsunga i przez to zniknęła by firma, która jeszcze niedawno mocno liczyła się na rynku. Przyznam szczerze, że byłoby mi szkoda „jeżynki”, choćby ze względu na to, że pomimo ogromnych trudności i znikomej dziś roli, Kanadyjczycy jakoś sobie radzą.
Być może to tylko gdybania, ponieważ przedstawiciele BlackBerry szybko zaprzeczyli tym doniesieniom, ale jak wiadomo, w każdej plotce jest zawsze ziarnko prawdy. ;)
Źródło: theverge