To będzie pasjonujący pojedynek. Jestem o tym przekonany. A nawet jeśli okaże się z czasem, że się myliłem, to mocno liczę, że rywalizacja pomiędzy tymi flagowcami nada ton przynajmniej do czasu nadejścia nowego iPhone’a. Te premiery to dla Samsunga, jak i LG bardzo ważny moment. Obie firmy mają coś do udowodnienia, przez co w mojej wyobraźni ten pojedynek nabiera jeszcze większych rumieńców.
O tym jak bardzo dopieszczony będzie Galaxy S8 pisałem już jakiś czas temu. Zdania oczywiście nie zmieniam, ale mimo wszystko Samsung ma przysłowiowy nóż na gardle. Ten model bowiem musi się udać. Każdy ewentualny błąd, nawet ten najmniejszy, będzie odbierany jako porażka. Na szczęście, przynajmniej w czasie kiedy piszę ten tekst, pewnym przetarciem szlaku są premiery innych bardzo ważnych smartfonów – Galaxy A3 i A5 w wersji 2017. Na recenzenckie egzemplarze nasza ekipa jeszcze co prawda czeka, ale modele zbierają dobre opinie i na szczęście nic się złego z nimi nie dzieje. Dlatego też myślę, że śmiało można napisać, że pierwsza tak istotna premiera po Samsungu Galaxy Note 7 się udała. Nie zmienia to jednak faktu, że ciśnienie w Samsungu jest ogromne.
Co z LG? Tutaj też sytuacja jest dość napięta. Aktualny jeszcze flagowiec – G5 – nie był ciepło przyjęty przez rynek. Telefon przez większość uważany był za po prostu brzydki, a pomysł na moduły, choć ciekawy i ryzykowny nie opłacił się. Co do wzornictwa osobiście się akurat nie zgadzam. Fakt, że najpiękniejszy nie był, mi jednak przypadł do gustu (TUTAJ recenzja). Żałowałem tylko, że LG zrezygnowało z przycisków funkcyjnych z tyłu i zastosowało bardziej tradycyjny układ.
Poza tym ciężko byłoby mi się do czegoś doczepić. To jednak kwestia gustu. Jeśli chodzi o moduły, to tutaj rzeczywiście zgodzę się, że był to niewypał (zachęcam do lektury mojej recenzji modułu LG Cam Plus). Pochwalam podjęte ryzyko, ale wykonanie niestety nie było już tak dobre, a dopiero Lenovo pokazał, jak to powinno być zrobione. Koreańczykom zabrakło niestety również pomysłu, jak rozwinąć pomysł modułowości i tu znów LG dostało lekcję od Chińczyków z Lenovo. Efekt? Wg wszelkich mniej lub bardziej kontrolowanych przecieków – LG G6 otrzyma tradycyjną konstrukcję. I to bardzo dobra decyzja. Podsumowując – producent musi wkroczyć na drogę, jaką obrał przy G3 i G4. Myślę, że G6 pod tym względem będzie dobrym kontynuatorem.
Tak wygląda w skrócie moim okiem dotychczasowa historia. Zanim jednak spojrzymy w przyszłość, warto cofnąć się jeszcze o mniej więcej 12 miesięcy. W tych rozważaniach muszę przypomnieć, że rok temu to Samsung debiutował rynkowo szybciej ze swoimi Galaxy S. LG moim zdaniem strasznie spóźnił start sprzedaży, przez co wszyscy którzy mieli kupić już nowego smartfona, zdecydowali się na S7/S7 Edge. A przecież zarówno G5, jak i S7/S7 Edge swoją premierę miały podczas targów MWC2016. Teraz role się odwracają.
Dla LG to szansa, na to by przejąć tegoroczne MWC2017 i nimi zawładnąć. Oczywiście Samsung będzie w Barcelonie, ale nie z Galaxy S8. Tym samym, gwiazdą wieczoru może stać się właśnie LG G6. Szybsza premiera i oby szybsze wejście na rynek sprzedaży. To mocny atut w tym wyścigu, bowiem premiera S8 szykowana jest (ponoć) dopiero na kwiecień. Zakładając debiut na sklepowych półkach w okolicach maja, LG powinno w tym czasie liczyć pierwsze zyski ze sprzedaży swojego flagowca. Oby!
Jest jeszcze jeden atut, który LG może wykorzystać. Obawa przed Galaxy S8 i nadwyrężone zaufanie do marki po Galaxy Note 7. Jakiś czas temu nawet popełniłem wpis, w którym na podstawie przeprowadzonych badań okazało się, że nawet do 40 procent dotychczasowych użytkowników smartfonów Samsunga nie powróci już do marki. Oczywiście to tylko teoria, statystyka która może prowadzić do pewnych wniosków, ale wcale nie musi się potwierdzić w rzeczywistości, co doskonale komentują ostatnie świetne wyniki finansowe Samsunga. Ergo – kryzys pod nazwą Note 7 wcale tak mocno nie nadwyrężył wiarygodności giganta.
Oczywiście dla LG problemem jest nie tylko walka z Samsungiem, ale też z innymi firmami. Rankingi sprzedaży są bezlitosne i LG raczej próżno szukać w czołówce. No, ale do tego potrzeba czegoś więcej niż tylko świetnego flagowca. Bo jeśli średnia półka, tak ważna teraz, w wykonaniu LG będzie taka jak ostatnie modele, chociażby z serii LG X, no to przyznam szczerze, że nie widzę tego kolorowo. Nie mówię, bo pomysł na wypuszczenie czterech smartfonów, z który każdy miał jedną mocną i charakterystyczną cechę było bardzo ciekawe. Tylko, że na przykładzie LG X Power widać, że znów pomysł był dobry, ale wykonanie gorsze. Życzyłbym sobie od LG czegoś więcej, tym bardziej, że potencjał w tej firmie jest.
Wracając jednak do flagowca. Jak widzisz – atuty, które stoją za LG są mocne. Pytanie tylko, czy wystarczające?Już teraz krąży opinia, że kosztem szybszej premiery Koreańczycy zrezygnowali ze Snapdragona 835 na rzecz słabszego modelu 821. Dlaczego? Przez Samsunga, który wspiera proces produkcji najnowszego układu Qualcomma, przez co zablokował do Snapa 835 dostęp innym producentom. Tym samym Samsung może jako jako jeden z pierwszych debiutować napędzany tym chipem. Czy zatem LG postąpiło dobrze? Moim zdaniem tak. Snapdragon 821 nie jest przecież jakimś wymoczkiem, to udany procesor. Poza tym oczekiwanie na S835 to stracony czas, który przecież ma być atutem dla LG.
Nie mogę się doczekać premiery obydwu smartfonów. Jestem przekonany, że będą świetne i życzyłbym sobie, by LG sprawił, że w Barcelonie będzie się mówić i pisać tylko o G6. To bardzo dobra okazja, by tak się stało, podobnej może już nie być. A echo wydarzeń na MWC z pewnością przeniesie się na opinie, a ostatecznie na decyzje zakupowe użytkowników.