Poważnie – o niczym innym nie myślę od jakichś dwóch tygodni. Moją głowę w całości zaprzątają smartwatche i to, co się z nimi będzie działo dalej(?), a już najszczególniej wierci mi dziurę w brzuchu temat nowych LG Watch Sport i Style. O ile ten pierwszy ma wszystko to, czego od nowoczesnego smartwatcha trzeba wymagać, o tyle ten drugi jest jakimś rodzajem wydmuszki, której całkowicie nie rozumiem. Ale od początku.
Smartwatchem, który uważam na chwilę obecną za najlepszy na rynku spośród wszystkich propozycji z Androidem Wear, jest LG Watch Urbane 2nd W200. Pod kątem wzorniczym nie porywa mojego estetycznego serca, ale już wykonaniem oraz bebechami – wybija tego smartwatcha na wyżyny. I muszę to podkreślić raz jeszcze (a czyniłem to też w innych tekstach) – ten inteligentny zegarek swoją premierę miał w ostatnim kwartale 2015 roku. Było to zatem 1,5 roku temu! A ja wciąż mogę napisać otwarcie, że LG wykonał najlepszą robotę ze wszystkich producentów smartwatchy z AW na pokładzie i bardzo konkurencyjną w stosunku do Samsunga i Apple.
Kiedy gruchnęły wczesne wieści o nadchodzących w br. zegarkach od LG, byłem dość mocno skonfudowany. Nie bardzo wiedziałem, jak gigant chce kontynuować swoją wizję produktów ubieralnych? Dziś jestem w jeszcze gorszym położeniu, bo – chociaż nie miałem jeszcze w dłoni (ale zmieni się to za tydzień, kiedy będę w Barcelonie na MWC2017) Watch Style i Sport – całkowicie rozmija się to, co pokazał LG z tym, czego można się było po nim spodziewać. A spodziewać można było się kontynuowania rozpoczętej ścieżki rozwojowej, tymczasem…
Południowokoreański producent wypuszcza dwa nowe zegarki, które tworzą równie nową rodzinę produktową. Z jednej strony można przyjąć, że Style jest dla kobiet, a Sport dla mężczyzn, ale moim zdaniem do bólu widać, że LG chciał obydwa te smartwatche zunifikować. Poza tym nie potrafię sobie tego jakoś wyobrazić, aby panie miały dostać słabszy specyfikacyjnie produkt, aniżeli mężczyźni. Co to, kobiety nie uprawiają sportu, nie mierzą tętna i nie potrzebują NFC oraz GPS-u?
Problem w tym, że zarówno LG Watch Sport, jak i Watch Style – to dwa poprawnie wykonane, ale bez szału wzorniczego produkty. Najbliżej im do pierwszego Watch Urbane’a. Ale poza tym? Moje skojarzenia wędrują do wzornictwa zdjętego z Moto 360 od Lenovo, czy nawet bardziej Asus ZenWatcha 3. Do tego, jeśli popatrzysz na specyfikacje, to okazuje się, że skok technologiczny jest praktycznie żaden względem Watch Urbane’a 2nd. Nawet jeśli weźmiesz pod uwagę, że model Sport obsługuje 4G, to przecież wspomniany przed chwilą Urbane W200 też w takiej opcji jest obecny (chociaż nie wszędzie). Nawet front chroni w nowych watchach od LG wiekowe już szkło Corning Gorilla Glass 3. Jakieś takie staro-nowe te zegarki…???
Co mi nie pasuje w nowych LG Watch Style i Watch Sport? Wzornictwo, zerowy progres technologiczny, przeniesienie na koronkę funkcji nawigacyjnych i wchodzenia do menu, niemal identyczna specyfikacja wersji Sport z Watch Urbane 2nd oraz zbyt jałowe wyposażenie edycji Style, w której nie znalazło się miejsce nawet na NFC do płatności zbliżeniowych.
LG oraz Google podkreślają, jak ważna jest dla tych dwóch gigantów wspólna kooperatywa. Tak samo trąbili przy okazji premiery pierwszego smartwatcha z Androidem Wear – G Watcha W100. Niestety – pomimo tej bliskości zegarek ten nie dostanie aktualizacji do najświeższej wersji systemu z numerem 2.0. A przyznam, że jestem do niego cholernie przywiązany (tak, kupiłem i mam do dziś), a teraz – pomimo, że sprawuje się świetnie – muszę myśleć o tym, że czas się go pozbyć… Ile więc warte jest takie partnerstwo…?
Pokuszę się teraz o swego rodzaju tech-fiction story, co będzie całkowicie nieskrępowaną fantazją z mojej strony na temat tego, jak to widzę. Otóż – odnoszę wrażenie, jakby LG wypełnił wobec Google jakieś zobowiązanie, polegające na tym, że producent ten dostarczy – zgodnie z zawartą kiedyś tam umową – określoną partię zegarków, z systemem Android Wear. A, że układ został zawarty w czasie, kiedy na rynku nie było żadnych smartwatchy i była to całkowicie niespenetrowana, kształtująca się dopiero gałąź, to obydwie korporacje liczyły, że na wspólnym dealu zyskają, zaskarbiając sobie ów rynek.
Dzisiaj już jednak wiadomo, że nic takiego się nie wydarzyło. Niekwestionowanym królem został Apple Watch (czego w żaden sposób nie potrafię uargumentować), a kolejne wariacje na temat inteligentnych zegarków z systemem Google, to tak naprawdę powielane w każdym modelu przez wszystkich producentów, niemal te same wnętrzności, w nieco innej obudowie. Z braku laku, właśnie Koreańczycy z tego układu się wywiązują – wypuszczając Watch Sport i Watch Style – miałkie zegarki, z przewidywalnym hardware, tyle tylko, że z ruchomą koronką do rolowania menu Androida Wear 2.0. Zresztą sam system jest też kalką tego, co oferuje Tizen OS, więc… nabieram przekonania, że ta premiera to jeden wielki znak zapytania postawiony nad dalszym rozwojem branży inteligentnych zegarków z platformą Google na pokładzie.
Jak wygląda w tej chwili krajobraz? Od strony czysto analitycznej nie jest wesoło. Wg wiarygodnej firmy konsultingowej Strategy Analytics rok do roku, w czwartym kwartale stracił nawet Apple (chociaż kwartalnie odnotował maleńki wzrost). Najbardziej uderza, że zaprezentowane poniżej dane pokazują dominację Jabłka oraz Samsunga, a pozostali producenci wpadli do worka opisanego, jako Others…, w którym są przecież nie tylko zegarki z Androidem Wear, ale wszystkie noname-owe produkty… W tym kontekście – wzrost rok do roku – wcale nie cieszy, tym bardziej, że kwartalnie był on marginalny…
OK, tyle liczby, a co słychać za kulisami? Lenovo zapowiedział, że nie wypuści póki co nowych smartwatchy (a przynajmniej deklaracja ta dotyczyła roku 2016.). I słusznie – po co, skoro wszystkie mają do zaoferowania dokładnie to samo? Na nowy produkt liczę od Sony na MWC2017, bo jego Smartwatch 3 SWR50 też nie dostał AW2.0 i jest już wiekowym rozwiązaniem, więc aż się prosi o następcę, tylko że… nic o nim nie słychać.
Fossil odnotował kiepskie wyniki finansowe za ostatni okres rozliczeniowy, w tym w smartwatchach, więc nie widzę jakoś tego, aby tradycyjne zegarkowe marki premium chciały inwestować w kolejne wersje watchy z Androdiem Wear, tym bardziej, że wolą koncentrować się na promowaniu tych produktów, jako urządzeń modowych, a nie technologicznie przełomowych. Podobnie sportowe wariacje Polara, czy Nixona. Wyjątkiem jest tutaj Casio, który poprawił co się dało w WSD-F10 i wypuści w maju model po liftingu z AW2.0.
Z pomysłów wypstrykał się też Asus – ma w ofercie właściwie każdy kształt, w każdym bliźniacze podzespoły, a do tego ZenWatch 3 wydaje się szczytem wzorniczych możliwości tego producenta. Nie bardzo widzę w tych okolicznościach miejsce na ZenWatcha 4. Samsung odpuścił sobie całkowicie Androida Wear i poza jednym jedynym watchem sprzed lat (dla chętnych równie wiekowa recenzja Geara Live – bo o nim mowa – mojego autorstwa), nie ma absolutnie niczego w swoim portfolio, co miałoby jakikolwiek związek z platformą Google. Co więcej – bardzo udanie dostarcza kolejne warianty z własnej, spójnej rodziny Gear S z dedykowanym OS-em – Tizenem.
Został ktoś jeszcze? No tak – Huawei, od którego oczekiwałbym drugiej edycji Watcha (i ten na MWC2017 ma się pojawić – plotki krążą o tym już dość długo), ale… poza czymś podobnym do jego pierwszej i wciąż sprzedawanej wersji, zupełnie nie widzę niczego przełomowego i rewolucyjnego na horyzoncie, co Huawei mógłby pokazać. Po prostu androidowe smartwatche przegrywają walkę z Samsungiem i Apple (co widać po przywołanym wyżej raporcie Strategy Analytics). A nowa wersja Androida Wear 2.0 wcale nie przynosi niczego przełomowego. Po prostu czyni to środowisko cywilizowanym… i zupełnie niepotrzebnie inaczej rozstawia akcenty nawigacyjne, koncentrując je na mechanicznych częściach zegarków, skoro udało się już świetnie zasadzić w AW1.5 obsługę gestami i głosem, do czego też zachęca forsowany przez Google jego Asystent.
Podsumowując – wątpię, aby Google odpuścił sobie definitywnie inteligentne zegarki. W końcu to zbyt lukratywny rynek, który może nie jest tak dochodowy, jakby chcieli tego producenci, ale mimo wszystko niektórym zyski przynosi. A jeśli ma się do tego odpowiednie podejście, jak Samsung i Apple, to okazuje się, że mogą wyniknąć z tego fascynujące rozwiązania, które rozpalają miliony nabywców, którzy chętnie sięgają do swoich portfeli po karty płatnicze. Niemniej w tym wszystkim jasno widać, że LG wypuścił nowe watche tylko po to, aby wypełnić swoje zobowiązania, być może Huawei z Sony pokażą coś nowego, ale raczej – jeśli już – to ukonstytuują swoją pozycję i pokażą światu, że chcą grać również w tej smart-lidze. Ale zawodników wystawią tego pokroju, co reszta.
Chciałbym się mylić, ale bez przełomu – ciężko będzie utrzymać Androida Wear i urządzenia z nim na pokładzie w dobrej kondycji rynkowej. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby duzi gracze zaczęli chętniej zaglądać do Samsunga i decydować się na jego Tizena OS. No chyba, że ktoś WRESZCIE wymyśli smartwatcha, a nie zegarki, które go tylko udają.