SŁOWEM WSTĘPU
HTC Vive Cosmos to moja pierwsza od lat podróż do wirtualnego świata. Świata, który kiedyś był obietnicą wspaniałych doznań i dostępu do alternatywnej rzeczywistości, w której wszystkie doświadczenia są na tyle wzmocnione, że wyjście poza ten świat nie będzie tak atrakcyjne. W praktyce bywało różnie.
Myślę, że przeszedłem wszystkie kluczowe rozwiązania dostępne na rynku z tego klucza. Były u mnie kartonowe gogle Google Cardboard, headsety Samsung Gear, a skończyłem właśnie na takich perełkach, jak HTC Vive. W tamtym czasie była gigantyczna nadzieja, że oto przed nami nowe wspaniałe rozdanie w świecie tech. Na wiele rzeczy przymykało się oko, ale widać było, że VR kręci tylko prawdziwych entuzjastów. A z tych wyżyć się nie da.
Dziś HTC Vive Cosmos to naprawdę mocny krok w kierunku tej przyszłości, o której wszyscy w tamtych czasach marzyliśmy.
Kupiony w całości się nie czuję, ale odmówić producentowi zaangażowania nie umiem. Rzeczywiście jest porządny progres. Zabawa jest przednia, chociaż jeszcze „czegoś” mi brakuje, aby mnie w tej bajce bardziej przytrzymać. Natomiast sensowne robi się myślenie o VR-ze jako takim. To nie jest już ciekawostka ani pełzające marzenie komputerowego geeka. Coś się zmieniło i Vive Cosmos tego dowodzi.
Nie będę ukrywał, że nie mam na co dzień dużej styczności z wirtualną rzeczywistością, więc możliwość przetestowania takiego sprzętu, jak Vive Cosmos była bardzo apetyczna. To, co już teraz mogę zdradzić, to fakt, że – po pierwsze – pomimo dużej popularyzacji odnoszę wrażenie, że nadal nie jest to sprzęt, który znajdzie się w co drugim domu. Nie da się ukryć, że jest to nadal dość specyficzny rodzaj rozrywki i aby dostarczył naprawdę świetnych wrażeń, finalny produkt, który to umożliwi musi być dopracowany oraz… tańszy. Z naciskiem na tańszy.
Druga sprawa to liczba aplikacji oraz gier, które mogłyby zachęcić do zainwestowania w taki sprzęt. Jak się mogłem co prawda przekonać podczas tych testów – biblioteka jest naprawdę bogata. I choć zapewniło mi to rozrywkę na około 1,5 tygodnia testów, to czy utrzymałoby mnie w wirtualnym świecie na dłużej? Obawiam się, że nie.
HTC Vive Cosmos – zakładamy headset!
Odkrywczy pewnie nie będę, ale chcę to napisać. Przyznaję, że HTC Vive Cosmos robi bardzo pozytywne wrażenie. Same gogle są duże, wręcz potężne.
Z dystansem za to podszedłem do zamontowanych na stałe słuchawek. Nie wyglądają one na propozycję, która jest w stanie dostarczyć wysokiej jakości brzmienie. A to bardzo istotne w przypadku wirtualnej rzeczywistości. Sam obraz to nie wszystko.
Wątpliwości miałem również, gdy po założeniu gogli, słuchawki nie do końca przylegały do moich uszu. Tutaj myślę – jest pole do poprawy, choć dużą rolę odgrywa także dobre dopasowanie samego headsetu. Warto mimo wszystko poświęcić temu trochę uwagi. Wracając jednak do samych słuchawek, jakież było moje zaskoczenie, gdy po raz pierwszy mogłem usłyszeć pierwsze dźwięki. Okazało się, że moje wątpliwości były całkowicie przedwczesne. Jakość brzmienia stoi na wysokim poziomie i szybko, w pełni już zanurzyłem się w audiowizualnych wrażeniach.
Na stałe noszę okulary i z oczywistych względów zastanawiało mnie, czy nie będą one przeszkadzać pod goglami. I tu mogę uspokoić wszystkich okularników – nie przeszkadza w ogóle. Przestrzeni pod headsetem jest na tyle dużo, że spokojnie i bez przeszkód można bawić się, nie martwiąc, że ze względu na wadę wzroku tracimy na jakości rozrywki. Założenie i dostosowanie gogli do indywidualnych preferencji nie jest trudne i trwa to dosłownie chwilę, aczkolwiek sam headset nie jest perfekcyjnie dopasowany do twarzy. Nie mogę jednak stwierdzić, aby nastręczało to jakichś szczególnych problemów. Co innego waga…
HTC Vive Cosmos potrafią na dłuższą metę ciążyć. Nie jest to może przesadnie wielki ciężar, ale po dłuższym czasie czułem, że potrzebuję przerwy. I właśnie przerwa przydaje się w zależności od tego, z jakich aplikacji korzystamy.
Nie powiem – solidnie spociłem się przy strzelaniu do zombie, którzy atakowali mnie na ulicach miasta, nie mówiąc już o graniu w tenisa czy ping-ponga. Chcąc nie chcąc wkradają się emocje, ale trochę też trzeba się mimo wszystko ruszać. Boksowanie na przykład, jest o wiele bardziej wymagające niż mi się wydawało, nawet to wirtualne. I choć prywatnie nie lubię tego sportu, to podkreślę, że trzeba do tego naprawdę dobrej kondycji. Wspominam o tym, ponieważ przy tego typu aktywnościach człowiek mimo wszystko może się zgrzać i wówczas prawdziwy (nie wirtualny!) pot widoczny jest na headsecie. Ważnym punktem programu, jest zatem dbanie o higienę urządzenia. Szczególnie, gdy korzystają z VIVE Cosmos inny domownicy – o znajomych nie wspominając.
HTC Vive Cosmos – można się zaplątać w kablach.
Zacznę od kontrolerów. Zasilane bateriami – dwa paluszki AA. Wyposażone są w dodatkowe przyciski, które pomagają w poruszaniu się po menu czy aplikacjach.
Z początku ich ilość może przytłoczyć, ale szybko załapałem co do czego służy (nawet nie widząc ich przy założonych goglach). Same kontrolery wyglądają dość futurystycznie, co podkreśla ciekawy, podświetlony wzór. Podoba mi się to, ale jednocześnie sporą wadą jest ciężar i w moim odczuciu gabaryty. Są jednak wygodne i na szczęście ręka na nich nie poci się tak szybko. Trudno mi powiedzieć, jak długo wytrzymują baterie, podczas testu je wymieniałem, bo zestaw przyjechał z ledwo zipiącymi, ale powinny spokojnie wystarczyć na kilka godzin zabawy.
Spotkałem się z negatywnymi opiniami na ich temat, szczególnie jeżeli chodzi o rozłączanie się i tracking. Faktycznie w przypadku zbyt bliskiego zbliżenia ich do headsetu perspektywa, to co widzimy potrafi się rozjechać. Innymi słowy, nasze wirtualne ręce mogą się dziwnie zachowywać. Dzieje się tak, gdyż ruch kontrolerów rejestrowany jest za pomocą sześciu kamer zamontowanych w samym headsecie. Osobiście jednak nie odczułem przez to jakiegoś dyskomfortu podczas korzystania. Faktycznie z dwa razy – jeden z kontrolerów rozłączył mi się, ale winą była słaba bateria. Po wymienia, wszystko działało jak należy. Sądzę, że to kwestia po prostu opanowania specyfiki działania HTC Vive Cosmos, co z czasem przychodzi naturalnie.
Bezprzewodowość kończy się niestety na kontrolerach, bowiem cała reszta w HTC Vive Cosmos jest solidnie okablowana.
Headset i komputer spina w całość małe pudełeczko, które również należy podłączyć niezależnie do zasilania. Samo podłączenie mimo wszystko trochę trwa, bowiem warto dobrze przemyśleć położenie wszystkich urządzeń, tak by zabawa odbywała się jak najbardziej komfortowo i bezpiecznie.
Sam kabel wyprowadzony od headsetu jest wystarczająco długi, by w pomieszczeniu, a właściwie wyznaczonej strefie korzystać bez obaw, że pociągniemy całą resztę sprzętu z np. laptopem włącznie. Bardziej jednak – mimo wszystko – należy uważać, by pochłonięci wirtualną rzeczywistością, w tym prawdziwym świecie nie zahaczyć o kabel i nie zaliczyć kontaktu z podłożem…
Czas na zabawę z HTC Vive Cosmos. Wrażenia są świetne!
I to zdecydowanie! Pierwszy kontakt to naprawdę wielkie “WOW”. Dla mnie osobiście już sam efekt tego, że widziałem “swoje” ręce w wirtualnej rzeczywistości to coś, co naprawdę fajnie było przeżyć.
Oczywiście z czasem do tego uczucia się przyzwyczaja i nie robi już takiego wrażenia, ale ta z pozoru mała rzecz, cieszy za każdym razem, gdy rozpoczynamy zabawę.
Ogromną zaletą jest oczywiście wysoka jakość. Zaczynając od rozdzielczości panelu – 2880×1700 pikseli – oraz 90 Hz odświeżania. To sprawia, że obraz jest naprawdę ostry, jak brzytwa. Przyznam, że suche liczby choć dają jakieś wyobrażenie czego się spodziewać, to powiem tak – nie jesteś na to gotowy/gotowa. Naprawdę trzeba założyć HTC VIVE Cosmos na głowę by samemu przekonać się, że wyświetlany obraz jest wysokiej jakości. Dzięki czemu korzystanie staje się niezwykle przyjemne, a odczucia pełniejsze.
Zwracam na to taką uwagę, bo jak wspominałem na początku – mam za sobą naprawdę sporo testów wszelkich gogli z serii Gear lub Cardboard-ów, które bazowały głównie na osadzeniu w headsecie smartfonu. Ale HTC Vive Cosmos to kompletnie inna para kaloszy. To wspaniałe urządzenie połączone z bardzo wydajnym komputerem, które oddaje kompletnie inne wrażenia audiowizualne. A, że chłoniemy wirtualny świat głównie wzrokowo (szczególnie na początku), to faktycznie czujemy się porwani. Zwłaszcza, kiedy przesiądziemy się z gogli ala Cardboard na coś takiego, jak Cosmos.
Już sama procedura przygotowania obszaru, na którym będziemy szaleć, jest świetną zabawą. Aby był on faktycznie bezpieczny i obyło się bez uderzenia głową o lampę, albo piszczelem o fotel, należy zaznaczyć przestrzeń, w której będziemy się poruszać.
Zanim jednak ją wyznaczymy warto zadbać o dobre oświetlenie pokoju, ponieważ gdy brakuje światła nie będziemy w stanie ustalić obszaru przeznaczonego do zabawy. Gdy już światło będzie odpowiednie, w pierwszej kolejności ustawiamy poziom podłogi. Następnie niczym mieczem świetlnym z „Gwiezdnych wojen” – wypalamy obszar zabawy. No więc ja już na tym etapie czułem się jak dziecko – przyznaję się bez bicia ;).
Zrobiło to na mnie solidne wrażenie. Widać, że twórcy pomyśleli naprawdę o wielu detalach, by zanim na dobre zaczniemy zabawę, czerpać ją już z teoretycznie prozaicznych czynności. W każdym razie – sam obszar działa świetnie, bowiem gdy zanurzeni w zabawie, przekroczymy wirtualną linię, ukazuje się w goglach świat rzeczywisty. Pozwala to uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, tym bardziej, że nie każdy może pozwolić sobie na dużą przestrzeń do takich zastosowań. Tutaj wszystko zależy od wielkości pokoju/pomieszczenia i… liczby oraz rozstawienia mebli.
Wspominałem o graniu w ping-ponga i muszę jeszcze raz się do tego odnieść, ponieważ obok Half-Life Alyx to była moja ulubiona gra/aplikacja.
Spędziłem dużo czasu na przebijaniu piłeczki i przyznaję, że wrażenia są naprawdę bardzo realistyczne. A może inaczej… Nie spodziewałem się, że tak dobrze może to działać. Włączając tę grę nie oczekiwałem czegoś nadzwyczajnego. W mojej wyobraźni pojawiała się raczej prosta grafika, przeciwnik pokazany miał być w groteskowy sposób jako manekin itp. Natomiast efekt końcowy przerósł te oczekiwania o kilka długości!
Nagle okazało się, że na najłatwiejszym poziomie przegrywam już kilkoma punktami. Faktycznie nie jest prosto trafić od razu w piłeczkę, trzeba wyczuć grę, ale gdy już załapiemy flow, to gra staje się wyśmienita. Prywatnie, gdybym tylko miał miejsce w domu, od razu kupiłbym stół do ping ponga, ale ze względów fizycznych moich czterech kątów nie mogę sobie na to pozwolić. HTC VIVE Cosmos spełnił to marzenie i zrobił tym samym na mnie duże wrażenie.
Trudno jest mi opisywać każdą grę czy program, który uruchomiłem na headsecie. Krótki okres testów nie pozwolił mi na wyrobienie pełnej opinii na temat software-u, ale na obecnym etapie to już nie jest żaden jakościowy koszmarek. HTC jednak stworzyło nie tylko świetny hardware, ale zadbało o ekosystem. Gogle Cosmos obsługują w pełni SteamVR i już samo to wystarczyłoby do szczęścia.
Natomiast Viveport jest bramą do kolejnej porcji rozrywki. Na początek dostęp do tego świata jest darmowy. Później już należy opłacać abonament, dzięki czemu mamy otwarte wrota do wszystkiego, co tylko jest oferowane przez producentów. Dobre i uczciwe rozwiązanie, ale w moim odczuciu cena abonamentu jest trochę za wysoka – 69,99 zł za miesiąc.
HTC Vive Cosmos – umiar i ograniczenia
Nie da się ukryć, że można się dosłownie wessać w wirtualny świat z Vive Cosmos, ale tutaj zachęcam do odwołania się do zdrowego rozsądku. Przede wszystkim warto robić sobie przerwy w grze/zabawie, ale i też nie przeginać z długością rozrywki.
Oczy się mimo wszystko męczą i powrót do prawdziwego świata może skończyć się na przykład bólem głowy. Pochłonięty odkrywaniem świata VIVE Cosmos sam to odczułem. Plusem samych gogli jest przemyślana konstrukcja, i gdy faktycznie chcemy sobie zrobić przerwę, nie potrzeba ich całkowicie ściągać. Wystarczy je odchylić. Duża zaleta, nie trzeba bowiem ponownie przeciskać głowy przez całą konstrukcję, czy też regulować headsetu.
Z jednej strony świat wirtualny stoi przed nami otworem i to z bardzo przystępnie uchyloną furtką, ale z drugiej – jednak trzeba spełnić wiele czynników, które pozwolą satysfakcjonującą rozrywkę.
Pierwszy, podstawowy punkt to mocny komputer. Bez niego nawet nie ma co myśleć o zakupie headsetu HTC. Sprzęt stacjonarny, a najlepiej laptop, który zwiększy mobilność i umożliwi w prosty sposób zabieranie ze sobą gogli, aczkolwiek karton od nich jest sporych rozmiarów, więc tak, jeżeli chcesz zabrać cały sprzęt ze sobą, w plecak tego nie włożysz.
Wracając do komputera stacjonarnego. Mój PC pamięta jeszcze czasy, gdy premierę miał Battlefield Bad Company 2, a więc ma jakieś 11 lat na karku. I taki sprzęt zdecydowanie nie nadaje się na taką rozrywkę. Na szczęście firma HTC udostępniła mi mocnego laptopa gamingowego, dzięki czemu bez przeszkód mogłem sprawdzać każdą dostępną aplikację/grę. Pomimo jednak mocnego hardware’u i tak sprzęt szybko się grzał, a wiatrak pędził na maksymalnych obrotach. To pokazuje ile mocy potrzeba do okiełznania HTC VIVE Cosmos. Zdecydowanie brak dobrego komputera to przeszkoda nie do przejścia i taka inwestycja jest konieczna.
A skoro na horyzoncie majaczy cena… to musimy przejść do realnych kosztów zakupu HTC Vive Cosmos.
Sam headset tani nie jest – na czas pisania recenzji to ponad 3,5 tys. złotych. Przyznam szczerze, że dla mnie osobiście to bardzo dużo. Jeśli bowiem potraktować headset jako konsolę do gier, a przynajmniej źródło rozrywki w podobnym stylu, to Playstation czy Xbox są o wiele bardziej dostępne dla zwykłego zjadacza chleba. A przede wszystkim nie potrzebują niczego więcej oprócz telewizora czy monitora. To w większości domów znajdziesz. A, gdyby nawet ktoś nie miał monitora, to jego zakup to nie jest nie wiadomo jaki koszt.
Oczywiście bezpośrednie porównanie HTC VIVE Cosmos do konsol nie jest do końca adekwatne, ale funkcje pełni podobną. Na tym przykładzie chcę raczej pokazać, że o ile cenę samego headsetu można by było może jeszcze przełknąć, tak biorąc pod uwagę konieczność wyposażenia się w mocny komputer czy laptop, pokazuje, że cała zabawa zaczyna robić się kosztowna. Oczywiście znajdą się tacy, którzy takowe sprzęty mają, ale PC czy laptopy mimo wszystko szybciej się dezaktualizują sprzętowo i za jakiś czas może okazać się, że komputer przyhamuje satysfakcjonujące granie.
To, czy faktycznie warto zainwestować w HTC VIVE Cosmos, czy inny tego rodzaju sprzęt pozostawiam każdemu i każdej z Was do indywidualnego rozstrzygnięcia. Osobiście nie zainwestowałby moich oszczędności. Przede wszystkim ze względu na cenę i pomijam tu już konieczność zakupu dedykowanego komputera, którego cena jest dużo wyższa niż maszyny do typowej pracy w domu z apkami biurowymi i Internetem.
Opinia o HTC Vive Cosmos
Tak, zdecydowanie była to fantastyczna zabawa i bardzo miło spędzony czas z Vive Cosmos. Kiedy odbierałem sprzęt od kuriera nie miałem wybujałych oczekiwań, a zostałem miło zaskoczony.
Z powodu króciutkiego czasu testowego, mam poczucie niespełnienia, ponieważ nie nasyciłem się wszystkimi aplikacjami/grami tak, jak bym tego chciał. Zabrakło możliwości wgryzienia się we wszystko, co oferuje HTC z Vive Cosmos. Finalnie zostałem z wrażeniem, że tylko delikatnie musnąłem to, czym dzisiaj jest VR. W samym Half-Life można by było zanurzyć się na znacznie dłużej, a przecież biblioteka jest naprawdę całkiem spora. Viveport rozwija się i wzbogaca o kolejne pozycje, więc dla osób z prawdziwie rozpalonym na rzecz VR-u apetytem byłoby to coś naprawdę obiecującego.
Natomiast nie jestem pewien, czy stać nas na takie koszty, które za sobą pociąga Vive Cosmos. Trzeba mieć mocny sprzęt komputerowy, zakupić sam headset, a do tego opłacać regularnie dość wysoki abonament. Nie jest on może bardzo przytłaczający dla osoby pracującej, ale kiedy dorzucić kolejny wydatek do tych wszystkich netfliksów i innych streamingów i usług sieciowych – okazuje się, że w portfelu zacząć może brakować środków na cyfrową rozrywkę.
W moim przypadku pojawiał się też po dłuższej zabawie ból głowy. Niby sprzęt miałem bardzo krótko, a jednak zauważyłem, że to wyraźnie od niego. Może z czasem przyzwyczaiłbym się do tej zupełnie innej formy rozrywki i migreny przestałyby się pojawiać? Nie wykluczam takiej opcji – w końcu nasz mózg częstowany jest zupełnie innym pakietem doświadczeń. Ale kwestie związane ze zdrowiem i samopoczuciem na pewno warto wziąć pod uwagę.
Plusem HTC Vive Cosmos jest na pewno postęp jakościowy, który przemawia za tym sprzętem. Widać coraz bardziej dopracowaną konstrukcję, bardzo dobre wrażenia wizualne oraz brzmieniowe, świetnie pomyślane kwestie związane z wyrysowywaniem obszaru do zabawy etc. Same gry są też na świetnym poziomie, więc to faktycznie inny rodzaj doświadczenia, który potrafi nas nieźle spocić – jak przy boksowaniu.
Po testach na pewno mam poczucie niedosytu. Ma to swoje plusy, bo przychylnym okiem zerkam na Vive Cosmos. Znacznie bardziej podoba mi się ta ścieżka obrana przez HTC, bo ostatnio w smartfonach w mojej opinii nie idzie im oszałamiająco. Możliwe, że przed VR-em jeszcze sporo do odkrycia. Z tymi goglami zobaczyłem, że nora króliczka potrafi być naprawdę głęboka i kryć niespodzianki. Niemniej – próg wejścia wciąż jeszcze jest dość wysoki.