Targi Poznań Game Arena już za nami, więc pora podsumować całą imprezę. Postaram się zrobić to dość krótko, bo też sporo rozpisałem się w poprzednich tekstach, a nie zamierzam się powtarzać. Najważniejsza informacja, jaką powinieneś wynieść z tego tekstu, to: było świetnie! Brakowało mi co prawda kilku wystawców, jak np. Sony (był PS4, ale tylko z powodu Pro Evolution Soccer 2016) czy Nvidii, która przecież rok temu również miała swoje stoisko. Tym niemniej dla mnie to były niesamowite 2 dni rozrywki. Piszę dwa, bo jednak piątek i sobota zmęczyły mnie bardzo, a wieczne kolejki do wszystkiego odebrały ochotę na włóczenie się po terenie w niedzielę. Aha – jakby kogoś interesowało: nie udało mi się nic wygrać w turnieju Hearthstone. Cóż, może innym razem, ale i tak fajnie było wziąć udział.
[showads ad=rek3]
Ucieszył mnie przede wszystkim bogaty line-up Nintendo, zwłaszcza jak na firmę, która nie ma nawet własnego przedstawicielstwa w Polsce. Nie wierzysz? Zobacz jakie miasto widnieje na nintendo.pl w rubryce “kontakt” :) Czego tu nie było! Wiele stanowisk z konsolami Wii U, nie mniej z rozmaitymi wersjami handheldów: Nintendo 3 DS, XL, New Nintendo 3 DS, również w wersji powiększonej i zwykłej itd.
[showads ad=rek2]
Tak, jak w zeszłym roku zachwyciła mnie Bayonetta 2, tak tym razem zrobił to Xenoblade: Chronicles X, będący mieszaniną futurystycznego jRPG z akcją w czasie rzeczywistym. Taką grę jednak nie łatwo opanować w kilka minut targowego pośpiechu, dlatego też sprawdziłem sobie Super Mario Maker czy tenisa, również z wąsatym hydraulikiem w roli głównej i obie bardzo przypadły mi do gustu.
Tak jak wspomniałem w swoim ostatnim tekście, dobre wrażenie robiła też stosunkowo duża reprezentacja dem i headsetów VR. Jasne, w skali wszystkich 8 pawilonów to było tylko kilka stoisk, ale cieszyły się dużym zainteresowaniem. Spodziewam się o wiele większej ofensywy w przyszłym roku. Październik 2016 będzie okresem, w którym większość hełmów VR zaliczy już swój komercyjny debiut, a nie sądzę, że można przegapić taką okazję, jak Poznań Game Arena, by się zaprezentować.
Nie samym sprzętem jednak człowiek żyje, więc pora wspomnieć coś o atmosferze wydarzenia. Najkrócej ujmując – dopisała tak samo, jak liczni wystawcy. Przekrój demograficzny obejmował co prawda wszelki wiek i płeć, ale z tendencją do stanów niższych. Czytaj: dużo dzieciarni i gimbusów. Nie powiem, żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale czasem miałem wrażenie, że jak się jeden z drugim dorwie do stanowiska to już go nie opuści. Zresztą widziałem walkę młodzieży o koszulkę. No nieważne, urok imprez masowych.
To, co mi jednak w jakiejś mierze już doskwierało, to brak kontroli nad prezentowanymi treściami. Chodzi mi o ograniczenia wiekowe i tu zapamiętałem ojca (chyba, bo na pewno opiekuna), który spokojnie obserwował jak jego, na oko 7-letni syn pyka w Mad Maxa, który przeznaczony jest wyłącznie dla dorosłych odbiorców i ma oznaczenie PEGI 18. Na targach nikt sobie nic z tego nie robił. Pamiętam jak na IFA w Berlinie dotarłem do stanowiska z Dying Light, w sektorze XMG. Tam hostessa się nie patyczkowała – masz synku 18? Nie. To pa. I koniec. Nie było żadnego gadania, żadnego ale, ale. Dzieciak odszedł ze spuszczoną głową, a ja, cóż… miałem wolne stanowisko ;).
Żeby jednak nie być hipokrytą – ja sam w młodym wieku zagrywałem się w brutalne produkcje jak Quake, Doom, Postal i wiele innych. Ale śmiem twierdzić, że zarówno dzięki dobremu wychowaniu jak i pewnej dozie zdrowego rozsądku, byłem w stanie zrozumieć, że to tylko gra i nie powtarzać podobnych zachowań w prawdziwym życiu. Proponuję takie rozwiązanie – wyraźne oznaczenie wiekowe i niech to opiekun/ka dziecka stwierdzi, czy zezwoli mu na grę.
[showads ad=rek2]
Kurczę, miało być krótko, a się rozpisałem. No nic. Muszę wspomnieć jeszcze o dwóch rzeczach, podkreślających atmosferę i zwariowane poczucie humoru. Pierwsza, odbywała się na stanowisku SOS-a (tak, tego od McPixel). Po prostu żywy dowód na to, że można obcować z grami w inny sposób, ot chociażby waląc głową w klawiaturę.
Nie mogę też nie docenić uroczej walki dwóch maskotek – cosplayera, który przebrał się za Mokujina (jeden z bohaterów bijatyki Tekken) oraz ogromnego pingwina firmy Kinguin. Cóż – nielot pokazał, że wielkość ma znaczenie i jak ruszył z szarżą na Mokujina, z drewnianego fightera zostały tylko wióry.
[showads ad=rek1]
Dobra, teraz już rzeczywiście koniec. Tak naprawdę mógłbym tak pisać i pisać, a i tak by miejsca zabrakło na wszystkie wspaniałości. PGA 2015 oceniam bardzo dobrze, nie wiem czy w tym roku też był problem z biletami, ale nie dotarły do mnie takie informacje, więc chyba było dobrze. Nie ma jeszcze oficjalnych statystyk, ale coś mi się wydaje, że przekroczono zeszłoroczny wynik niemal 60 tys. zwiedzających. Krótko i zwięźle – czekam na edycję 2016!
[showads ad=rek3]
Foto: 90sekund.pl