O tym, że Robert De Niro nie zwalnia ani na moment, jeżeli chodzi o nowe aktorskie wyzwania pisałem już niedawno przy okazji zapowiedzi „Heist”, a nie da się też ukryć, że ostatnio przemknął mi też przed oczami trailer poświęcony „Joy” Davida O. Russela. Poza tym możemy go aktualnie oglądać na wielkim ekranie w komedii „Praktykant” z Anną Hathaway. Całkiem tego sporo a trzeba napisać, że ten rok nie jest dla De Niro wcale wyjątkowy. Już w tej chwili wiemy o dwóch zapowiedzianych na 2016 rok produkcjach z jego udziałem, tj. o opowiadającym o bokserze Roberto Duranie „Hands Of Stone” oraz o zaprezentowanej ostatnio komedii „Dirty Grandpa”.
[showads ad=rek3]
Wyreżyserowana przez Dana Mazela (który wcześniej współpracował między innymi z Sachą Baronem Cohenem), to opowieść o emerytowanym amerykańskim generale, który próbując lekko rozruszać swojego wnuka (w tej roli Zac Efron) zabiera go w szaloną podróż na Florydę. Obraz reklamowany jest, jako najbardziej sprośna komedia od czasów „Kac Vegas”. Nie ma w tym oczywiście nic złego i dla fanów imprezowego klimatu (i lekkiej erekcji), będzie to z cała pewnością dobra okazja do wizyty w kinie. Ja jednak przyznam, że jeżeli chodzi o komediowe wyczyny Roberta De Niro – mam mieszane uczucia.
[showads ad=rek1]
Zaczęło się oczywiście od „Depresji Gangstera”, która lekką satyrą gangsterskiego życia świetnie się w klasyczną twórczość De Niro wpasowała (a poza tym film był po prostu zabawny i błyskotliwie wykonany). Późniejsze komedie z tym dwukrotnym zdobywcą Oscara też z całą pewnością nie schodziły poniżej pewnego poziomu (chociaż można część z nich ocenić, jako średniaki) i odnosiły kasowe sukcesy. Mimo to za każdym razem, gdy oglądam któryś z tych filmów, odnoszę wrażenie swego rodzaju zmarnowanego potencjału. A poza tym tytuły takie, jak „Wściekły Byk” czy „Gorączka” (o „Taksówkarzu” i „Ojcu Chrzestnym” nawet nie wspominając), tak bardzo utrwaliły mi w głowie dramatyczny talent De Niro, że boje się, iż i tym razem jego kreacja lekko zwariowanego i figlarnego emeryta jakoś nie przypadnie mi do gustu.
[showads ad=rek3]
Żeby nie było – nie chodzi mi o to, aby aktora jakkolwiek szufladkować, jako milczącego gangstera z silnym charakterem, jednak jestem przekonany, że przy takich lżejszych produkcjach nie ma On po prostu okazji, aby w pełni rozłożyć skrzydła. Dobrym przykładem może tu być nawet „Poradnik Pozytywnego Myślenia” (film wspomnianego na początku Davida O. Russela), w którym za – w zasadzie niewielką rolę ojca głównej bohaterki – De Niro dostał nominację do Oscara. Co do tego, co przyniosą kolejne zapowiadane tytuły będziemy mogli się zresztą przekonać całkiem niedługo i mam nadzieję, że za jakiś czas również moja tęsknota za Robertem De Niro w mocnej głównej roli jakiegoś poważnego kina zostanie zaspokojona. Do tego czasu pozostaje mi podziwianie go na plażach w Daytona Beach, w doborowym towarzystwie.
[showads ad=rek1]