Dwudziestego drugiego lutego dwa tysiące osiemnastego roku – firma Xiaomi rozpoczęła sprzedaż smartfonów Redmi Note 5 w Indiach. Urządzenia te zdobyły tam w zaledwie trzy minuty 300 tys. nabywców (podaję za Wikipedią). Patrzę na model Pro i zastanawiam się, jak to możliwe? Ale, może jest po prostu tak, że ten chłonny rynek przyjmie dziś wszystko? Nie wiem, jakim wzięciem słuchawka ta mogłaby się cieszyć w Europie(?), ale ja – kiedy mam na świeżo wrażenia związane z nią – nie kryję poważnego zawodu. Odtwórczy kawał elektroniki, który nie budzi we mnie ani jednego pozytywnego uczucia. No, może poza kwestią fotograficzną, bo jest tutaj na czym oko zawiesić, ale i tak czuję spooory dystans.
Po pierwsze z uwagi na wzornictwo. Redmi Note 5 Pro wygląda od frontu, jak skóra zdjęta z Google Pixela 2, z tą różnicą, że dostał węższe ramki na dole i u góry. Zdjęcia prasowe tego tak nie oddają, ale ogląd na żywo daje jednoznaczne skojarzenia… Po drugie plecki są wykonane z metalu, ale sprawiają wrażenie, jakiegoś tandetnego plastiku. Dawno nie spotkałem się z takimi fatalnymi wrażeniami, jeśli idzie o tył telefonu. Wrażenia całkowicie nieprzyjemne. W tym wszystkim zaskakuje za to, jak dobrze ta bryła leży w dłoni. I chociaż mamy do czynienia z niemal 6-calową wieżą, to pod kątem ergonomii jest całkiem przyzwoicie.
Same podzespoły wskazują na to, że mamy przede wszystkim do czynienia ze średniakiem z nieco wyżej klasy, bo Redmi Note 5 Pro występuje w kilku wariantach z 3GB, 4GB i 6GB RAM oraz 32GB/64GB ROM. Model, który dzierżyłem w swoich dłoniach, był tym środkowym. Na pokładzie znalazł się więc 5,99-calowy wyświetlacz LCD w układzie 18:9 i z rozdzielczością FHD+, Snapdragonem 636 na ośmiu rdzeniach Kryo 260, właściwie z wszystkimi kluczowymi standardami łączności, w tym WiFi 802.11ac, a także uświadczysz tutaj naprawdę pokaźną baterię o pojemności 4000mAh.
Wyróżnikiem są też w Xiaomi Redmi Note 5 Pro aparaty fotograficzne. Front to aż 20-Mpx sensor, na tyle 12Mpx plus 5Mpx. Jakby nie spojrzeć – na papierze wszystko wygląda bardzo w porządku. Ale, kiedy bierze się ten sprzęt do ręki, to czuć wyraźnie, że jest on zupełnie nijaki. Najgorsze, że jest tutaj stary Android – 7.1.1 – z łatami bezpieczeństwa datowanymi na grudzień 2017 roku… Czegoś takiego się nie spodziewałem, skoro od dawna mamy już bardzo udanego Oreo (i mówi się o nadchodzącym Androidzie P), który względem Nougata robi bardzo dużą różnicę w kwestii działania, oszczędności energii i dostępnych natywnie funkcji.
Boli więc, że mocno pokpiono aktualność softu. Boli też, że nie ma świeżych łat bezpieczeństwa. Jeszcze mocniej doskwiera świadomość, że poza okazjonalnymi update-ami (jeśli w ogóle się pojawią!), nie ma co tutaj liczyć na jakiś progres. Wystarczyło mi, że chwilę wcześniej dzierżyłem Mi Mix 2, który jest czołowym smartfonem w portfolio Xiaomi, a nie dość, że również jedzie na Nougatcie, to jeszcze z ostatnimi łatkami bezpieczeństwa z września 2017 roku… Skoro więc tak kluczowy telefon nie może liczyć na wsparcie, to nie ma co liczyć na nie przy Redmi Note 5 Pro. Czarę goryczy przelewają w moich oczach podobieństwa nakładki MIUI do iOS-a z iPhone’ów.
Dziękuję, ale postoję… To już znacznie lepiej i bardziej świeżo na tle takiego Xiaomi wypada taki niepozorny francuski Wiko, który przy modelach (wideo + tekst TUTAJ) View 2 i View 2 Pro, może pochwalić się najświeższym Androidem 8 Oreo, przejrzystą dla oka nakładką, również mocnymi aparatami, a także bardzo dobrym wzornictwem. Oczywiście to nie ten segment, co Redmi Note 5 Pro, bo wspomniane telefony Wiko mają słabsze układy obliczeniowe i gorsze rozdzielczościowo wyświetlacze, ale przyznam szczerze, że w tym pojedynku trafiają do mnie Francuzi dużo bardziej niż Chińczycy.