Stało się, kolejny model Oppo – N3 posiada obracaną kamerę, która zdecydowanie ułatwi wykonywanie selfie. Nie powiem – bajer spory, tym bardziej, że jakby tego było mało, na wyposażeniu mamy również bezprzewodowego pilota O-click (łączność Bluetooth), którym nie tylko wykonamy fotkę, ale też obrócimy aparat.
Ponadto, co jest nietypową taktyką w wyścigu powiększania ekranów, ten w N3 ma 5,5 cala, a więc o 0,4 mniej niż w N1. Smartfon pojedzie na procesorze Snapdragon 801, pamięci 2GB RAM, z kolei na pliki przeznaczono całkiem solidne 32 GB. Bateria również będzie spora – 3000 mAh. Jeżeli system będzie odpowiednio zoptymalizowany i dostaniemy dobre opcje oszczędzania energii, jestem pewien że powinien uciągnąć długo. Z dodatkowych atrakcji dostaniemy jeszcze chociażby czytnik linii papilarnych, który działa podobnie, jak ten w urządzeniach Apple – wystarczy przybliżyć palec by zareagował.
Zatrzymajmy się jeszcze przy funkcjach fotograficznych i ogólnych możliwościach. Przede wszystkim aparat obrócimy na kilka sposobów – przez gesty, dotyk oraz wspomniany wcześniej pilot O-click. Kolejną ciekawą funkcją jest tryb auto-panoramy, który jak sama nazwa wskazuje, wykona szerokie ujęcie bez konieczności poruszania smartfona.
Niby wszystko pięknie, obracana kamerka, sterowana również zdalnie, całkiem dobre bebechy, tylko… jakoś nie mogę zatrzymać na Oppo N3 wzroku dłużej niż kilkanaście sekund. O ile z aparatem w standardowej pozycji jeszcze jakoś się prezentuje, to już po skierowaniu go w naszą stronę wygląda to, jakby ktoś do smartfona przyczepił wielkiego pasożyta. Owszem zgodzę się, nie jest tak tragicznie jak w przypadku przecieków, o których pisał Michał Brożyński, ale ja wciąż nie mogę się przekonać. Przypomina mi to starego Gameboya i dodatki w rodzaju doczepianej lampki lub lupy (tak, były takie dziwadła drodzy młodsi czytelnicy).
Wszystko to sprawia, że gdybym chciał dokonać zmiany swojej słuchawki (w sumie wypadałoby, ale to inna kwestia), to N3 nie znalazłby się w kręgu moich zainteresowań. Dodatkowo cena – 649 dolarów rozwala mnie na łopatki. Choć może też dlatego, że mimo panującej mody, ja selfiki wykonuję naprawdę rzadko, szczerze mówiąc zdjęcia również, więc główny bajer nowego Oppo dla mnie osobiście jest zbędną zabawką. W tej cenie zapewne rozglądałbym się za jakimiś solidnymi, flagowymi smartfonami.
Nie ukrywam równocześnie, że wierzę w powodzenie sprzedaży tego modelu. Myślę, że wiele osób skusi się na możliwość wykonywania selfie z głównej kamery. Wreszcie jakość powinna być przynajmniej zadowalająca. Z kolei Ci, którzy tak jak ja, umiarkowanie korzystają z tego sposobu fotografiowania, zapewne przejdą obojętnie. Podoba mi się jednakowoż hasło promujące nowy model – It’s your turn, co można przetłumaczyć na teraz twoja kolej. Drugim dnem jest samo słowo turn, oznaczające obrót, co w oczywisty sposób nawiązuje do aparatu. Na rynek Oppo wejdzie w grudniu tego roku. Będziecie czekać? Ja chyba nie bardzo.
Źródło, foto: oppo, androidspin