Apple wprowadza nowy, świetny pomysł, który jest przede wszystkim pro-programistycznym rozwiązaniem, ale nie da się ukryć, że konceptem również wychodzącym w kierunku użytkownika. Chodzi oczywiście o promocję nowych apek, zanim te oficjalnie zadebiutują w App Store. W tym celu będzie można zaanonsować je jeszcze przed sklepową, cyfrową premierą. Tym sami developerzy będą mieli doskonałą okazję do wcześniejszego zaprezentowania nadchodzących nowości, a Ty ustawisz się w kolejce po nowy soft, jeśli tylko uznasz, że rzeczywiście warto!
Pomysł Apple wydaje mi się o tyle ciekawy, że tutaj to developer będzie aktywniej musiał zabiegać o moje względy. Oczywiście zapewne nie ten ślęczący nad kodem, ale zrobi to za niego ktoś w studio odpowiedzialny za komunikację i PR, niemniej sądzę że nada to produktom cyfrowym nowego życia. Kiedy bowiem soft będzie już dostępny, zostaniemy o tym fakcie powiadomieni, a oprogramowanie pobierze się na konkretne urządzenie w ciągu 24h od momentu premiery. Programista będzie też miał 90-dniowy okres wyznaczenia konkretnej daty publikacji.
Druga rzecz, to kwestia kreatywnego nakręcania sprzedaży. Dojdzie to pewnie z czasem, ale jeśli jakieś rozwiązanie płatne zostanie odpowiednio przecenione dla pierwszej tury klientów, na pewno ma szansę na lepsze wzięcie. Zarobi i studio developerskie i użytkownik, który zaoszczędzi pieniądze. Ale to rozwiązanie dopiero pewnie – jeśli już – pojawi się w przyszłości.
Dlaczego to rozwiązanie wzbudza takie moje zainteresowanie? Bo zakładam, że da ono również pole do popisu samym klientom, którzy będą mogli z czasem zgłaszać swoje oczekiwania względem tego, co finalnie ląduje w danej aplikacji. Osobiście nie posiadam już sprzętu z iOS czy macOS, ale widać że ten koncept próbuje gonić w tym aspekcie Google. Zdarza mi się oznaczać w androidowym Sklepie Play apki, którymi jestem zainteresowany, a są np. dość obecnie drogie lub po prostu niedostępne na terenie Polski. Można więc je dodać do tzw. Listy Życzeń, ale to tylko częściowo atrakcyjna opcja. Dużo fajniejsza jest obecność wcześniejszych wydań poszczególnych aplikacji. Są one odpowiednio oznaczone i pobiera się je ze świadomością, że mogą jeszcze posiadać błędy. Ale do tej pory jeszcze nic podobnego mi się nie przytrafiło. Natomiast wcześniej korzystam z tego, co finalnie pojawi się za kilka tygodni, jako końcowy produkt.
Wiem, nie każdy lubi być beta-testerem, ale środowisko developerskie naprawdę się stara, aby jego produkty były nawet na wczesnym etapie bardzo dopracowane. Poza tym, kluczowy jest tutaj feedback konsumencki, który pozwala przed oficjalną premierą na dodanie niezbędnych poprawek. Tak, czy inaczej – obydwie propozycje – ta na Androida i ta na iOS/macOS wyglądają bardzo atrakcyjnie. Pytanie bardziej należy postawić o to, którzy użytkownicy będą bardziej zadowoleni? Ci, co mogą testować jeszcze nieskończone aplikacje i cieszyć się nowymi funkcjami ryzykując stabilność pracy, czy Ci, którzy będą w kalendarzu wykreślać kolejne dni do premiery softu?