Nieniejszy wpis powstaje na prośbę wiernego Czytelnika bloga 90sekund.pl, o pseudonimie LinekPark. Kto nas czyta wie, że jest On też często obecny w komentarzach i wierny naszym materiałom. Pod dwoma wpisami dał znać, że czeka na naszą opinię na temat tego, co sądzimy o BlackBerry KeyOne, więc nie miałem wyjścia. Pomimo opublikowania na Facebooku tego wpisu:
postanowiłem się przełamać i jednak napisać o Jeżynkach. Czuję jednak stres, bo nie chciałbym nikogo urazić, a jednak muszę też pozostać w zgodzie z samym sobą. W związku z tym – aby mieć czyste sumienie – wróciłem na stoisko BB i raz jeszcze (dzień przed wyjazdem z Hiszpanii) przyjrzałem się KeyOne. Przy okazji rzuciłem okiem na to, co inne media o tym modelu sądzę, i… lekko mnie zamurowało… Komentarze w stylu, że to mógłby być czyjś kolejny smartfon oraz, że KeyOne to będzie swoisty Biały Kruk z Androidem, czy też, że jest to najciekawszy produkt MWC 2017 – strasznie mnie zbiły z tropu. I szczerze pisząc poczułem, że muszę zająć stanowisko dłuższe, niż tylko krótki, dwuzdaniowy wpis na Facebooku.
Niestety, ale nie znoszę takich deklaracji. Że ktoś pisze lub mówi o jakimś produkcie tak, jakby faktycznie chciał go kupić, ale w rzeczywistości nigdy, przenigdy, za żadne skarby tego nie zrobi. I nie chodzi mi o to, że za miesiąc pokaże się – pierwszy chociażby z brzegu – SGS8 i cały technologiczny świat na jego punkcie oszaleje, tylko o to, że deklaracje w stylu najciekawszy smartfon tych targów, to jakiś urojony bełkot. Bełkot na potrzeby wpisu, promocji marki, albo po prostu bełkot dla samego bełkotu.
Wiem, że to są mocne słowa. Nie raz formułowałem już na tym blogu ciężkie opinie i ta również do nich należy. Sęk w tym, że ja wcale nie uważam tego smartfona za ciekawy. Więcej nawet – uważam dokładnie to samo, co napisałem na FB: BlackBerry nie rozumie obecnych potrzeb rynku i wypuszcza na wpół analogowe dziwadła. KeyOne to dla mnie doskonały przykład. Dlaczego? Bo nikt do cholery nie korzysta już z analogowej klawiatury! A jeśli już (z całym szacunkiem dla Seniorów) to ma 65+ (chociaż i to nie jest regułą…).
Nowy smartfon BlackBerry jest oczywiście szybki, wyposażony w fantastyczne gesty usprawniające pracę, do tego z solidnym hardware, z aktualnymi łatkami bezpieczeństwa systemu Android. Jest nieźle wykonany, przez co wzorniczo wpisuje się w temperament biznesu. I przy okazji nie ma w sobie za grosz seksu, bo… ma klawiaturę fizyczną. Trochę to tak, jakby pociągające stringi zamienić na rozwlekłe gacie. Przepraszam. Wiem, że to dość wulgarny obraz, ale takie jest moje odczucie. Bo ja sobie – pomimo fantastycznie reagującej na dotyk tejże klawiatury fizycznej – całkowicie nie radziłem z pisaniem po niej w tradycyjny sposób.
Więcej – ja nie chcę nawet myśleć o tym, że miałbym się na coś takiego przesiadać i na nowo uczyć analogowego kliku, chociaż – tu ciekawostka – moja Lumia 830 uległa awarii i odkurzyłem w szufladzie leżącą – starą Nokię E52, z której korzystam już dobre 4 miesiące, jako z drugiego aparatu. Do dzwonienia się nadaje. Do napisania SMS-a w stylu OK, Dobrze, Tak, Nie – również. Ale do niczego poza tym. Mimo, że minęło tyle czasu, szlag mnie trafia, jak muszę tej klawiatury używać. A przecież to był kiedyś mój główny telefon, z którego korzystałem dobre 2 lata!
Otóż wypuszczać smartfony z fizycznymi klawiaturami i liczyć, że podniosą z kolach niegdysiejszego molocha, mogą tylko Ci, którym wydaje się, że są w stanie zawrócić patykiem Wisłę. Bez sensu. Bez celu. Beznadziejnie. Bo ta klawiatura wyłącznie przeszkadza! A przez to psuje całego smartfona. I nikt go nie kupi. Bo po co? No odpowiedz sobie proszę na to pytanie – PO CO? To tak, jakby ktoś wpadł na pomysł, że anteny w smartfonach znowu będą wystawać w postaci podłużnego palucha. No, gdzie tu logika? Po jaką cholerę? Dla kogo to? Dlaczego właśnie tak? W jakim stopniu ma to zmienić sposób korzystania ze smartfonów? Ułatwić życie?
Pamiętam, jak kilka miesięcy temu debiutował Passport od BlackBerry. Niemal mityczny smartfon, który też miał być jednym z ostatnich rzutów na taśmę, na którego fani marki patrzyli z wytęsknieniem. I co? Porwał rynek? Mamy miliony sprzedanych modeli? Nie! BB przestaje istnieć! Koniec, null, zero! Wówczas też pół Internetu pisało, jaki to ciekawy smartfon i każdy mógłby go mieć. I co, kto go ma? Proszę bardzo! Czy widzę las rąk…? Nie – nie widzę! I nie zobaczę. Ani przy Passportcie ani przy KeyOne.
Bo miejsce BlackBerry zajęli Apple z Samsungiem. A teraz do gry agresywnie włącza się Huawei i prędzej, czy później zdetronizuje Jabłko lub Koreańczyków. Nie ma siły – robią tak fajne produkty i są tak zdeterminowani, że już teraz widać gołym okiem, że nic ich nie zatrzyma. A BlackBerry KeyOne, to niby co to za konkurencja dla wygłaskanych iPhone’ów, coraz bardziej bezramkowych Galaxy, czy fenomenalnie wykonanych Honorów, Mate’ów i urządzeń z serii P, które brandowane są przez Porsche oraz Leicę? No bądźmy poważni. Nikt, kto nie jest fanem BlackBerry nie kupi KeyOne. A nawet zatwardziali fani – wg mnie – będą się ze sobą szarpać, czy wyłożyć tę kasę na półanaloga, czy jednak wleźć do sadu lub lecieć w galaktykę.
Nie mam na to żadnych badań, ale moim zdaniem – największe siły BlackBerry, czyli prestiż, produktywność oraz bezpieczeństwo, to już dawno zniwelowane wartości. Pierwsze przejął Apple, drugie developerzy świetnego oprogramowania, a trzecie po prostu umarło wraz z rozwojem sieci społecznościowych. Nikt nie dba o to cholerne bezpieczeństwo. A nawet jeśli, to hakerzy mają już takie sposoby, że nawet jak masz dwuetapową weryfikację hasła, warto je zmienić, kiedy wychodzi na jaw kolejny wyciek danych.
Myślimy o bezpieczeństwie rodziny, na drogach, na wakacjach. Ale handlujemy danymi na wszystkie strony. A skoro prestiż to domena Apple, to i uparcie prowadzona polityka zamkniętego ekosystemu realizuje podstawowe zapotrzebowanie na poczucie bezpieczeństwa. W końcu to Android jest nawet w mikrofalówkach, stąd opinia o nim, jako o słabo zabezpieczonym systemie. A iOS od Apple dominuje w linii kilku, wyraźnie kontrolowanych przez producenta, seriach produktów.
Niestety, ale przejście na Androida, nie daje wcale gwarancji sukcesu. W powolnej agonii jest HTC, nie radzi sobie Sony, dynamikę utracił Xiaomi, a do tej pory – pomimo, że brandowane przez samego Google – nie sprzedawały się nawet Nexusy, które zastąpione zostały marką premium pod nazwą Pixel – i ponoć – wreszcie chwyciły.
Wiem, że po napisaniu wszystkiego tego co powyżej, osobom takim, jak LinekPark – serce pęka. Nie dzielę tego entuzjazmu i – bynajmniej – nie robię tego na przekór. Ale nie widzę absolutnie niczego, co by mogło z takim smartfonem pozwolić utrzymać się BlackBerry na powierzchni. Jeżyny na łódeczce płyną na wielki okręt, który jedną falą jest w stanie je zatopić i nawet nie musi podejmować z BB walki. Biznes wybrał jabłka. Młodzież wybiera jabłka. Gwiazdy wybierają jabłka. Trump wybiera Galaxy… Nie rozumiem, dlaczego to nie dociera do BlackBerry?