Zapewne wielu z Was kojarzy postać Elona Muska. Ja również o nim niedawno wspomniałem przy okazji wpisu o autonomicznych samochodach Google. Jeżeli jednak ta postać jest Wam obca, to w dużym skrócie: inżynier, założyciel PayPal, Tesla Motors i SpaceX. Ta ostatnia właśnie jest bohaterem niniejszego wpisu. Sama firma, zgodnie z nazwą, zajmuje się głównie podróżami w kosmos. A ściślej mówiąc – projektowaniem zarówno rakiet, jak i ich silników. W ostatnim czasie testują oni rakiety wielokrotnego użytku, które będą w stanie wylądować na Ziemi, po odpaleniu wahadłowca w atmosferę. Na razie słowo “ziemia” trzeba brać dosłownie, gdyż póki co, nie są w stanie wylądować na innej powierzchni.
Potencjał w tych technologiach widzą zarówno Google, jak i Fidelity, którzy wsparli SpaceX zawrotną (choć, gdy zdamy sobie sprawę z kapitału, już nie do końca) kwotą 1 miliarda dolarów. Cóż takiego chcą ugrać? Pewności nie ma, ale spekuluje się, że chodzi o satelity, które dostarczą Internet do najdalszych zakątków Ziemi. W zasadzie ciężko się dziwić tym plotkom, wszak Google jako wyszukiwarkowemu gigantowi na pewno zależy, by jak najwięcej osób z niej korzystało. Potwierdzenie można znaleźć również w słowach samego Muska, który w wywiadzie z zeszłego tygodnia stwierdził, że pracują nad system globalnej komunikacji, który będzie większy, niż wszystko co do tej pory.
Ja zawsze do takich rewelacji podchodzę z pewną rezerwą. W tym wypadku z dziesięć lat trzeba będzie poczekać, ale potencjał jest spory. Już wcześniej Google eksperymentował z wysłaniem Internetu w przestworza i zresztą nie tylko on. U nas o internetowym wyścigu kosmicznym mogliście przeczytać TUTAJ i TUTAJ. Który pomysł się przyjmie? Satelity, balony czy drony? Myślę, że po trochu każdy. Satelity raczej obejmą zasięgiem większe powierzchnie, natomiast podejrzewam, że z różnych powodów mogą zostać zastosowane różne z nich. A może satelita jako wielki modem i dron, który spełni funkcję routera, poprawiającego jednocześnie zasięg w najtrudniejszych warunkach?
Brzmi to iście… kosmicznie. Z drugiej strony zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz – przecież regiony, do których w domyśle ma docierać Internet, najczęściej borykają się z większymi problemami i ciekawi mnie, czy również tubylcy takich miejsc cieszą się akurat z tego pomysłu? No bo co ja tam wiem, skoro stałe łącze zapewnia mnie i okolicy bezproblemowy dostęp do wszelkich treści w globalnej wiosce? Mimo wszystko, jestem pozytywnie nastawiony do tego projektu, tym bardziej, że szkoda by było, gdyby taka kwota poszła w błoto. Jeden z memów internetowych głosił, że gdyby drzewa rozprowadzały WiFi, sadzilibyśmy ich o wiele więcej. I szczerze mówiąc, czekam na technologię, która dowolny obiekt, w sposób nieinwazyjny, zmieniałaby w taki nadajnik/odbiornik. Challenge accepted?
Źródło, foto: bgr, Jim Grossman, earthsky.org