Czekam na swój recenzencki Microsoft Surface Pro A.D. 2017. Jako, że jestem właścicielem Surface Booka od roku, a także byłem właścicielem Surface Pro 3, a w dłuższym okresie czasu miałem do dyspozycji również Surface Pro 4 (kiedy porównywałem go z Apple iPadem Pro 12.9), toteż postanowiłem przypomnieć sobie ten ostatni produkt od giganta z Redmond. Właśnie po to, aby mieć na świeżo wszystko to, co będę chciał skonfrontować z najnowszym modelem, który dojedzie niebawem do mnie do testów. Pracuję więc w tej chwili wyłącznie na Surface Pro 4 i mam o nim z każdym dniem coraz lepsze zdanie!
Nie dostałem od Microsoftu wariantu najmocniejszego (i chwała Bogu za to!), bo ten wiadomo, że byłby bezkonkurencyjny. Ale jest na moim biurku edycja z układem i5 szóstej generacji, 4GB pamięci operacyjnej oraz 128GB przestrzeni na dane. Jest to więc konfiguracja bardzo zbliżona do tej, którą miałem, kiedy jeszcze byłem w posiadaniu Surface Pro 3. Jako, że działam w Surface Booku na i5 (również szósta edycja) z 8GB RAM oraz 128GB SSD (TU RECENZJA), toteż myślę, że poza wielkością pamięci operacyjnej mam dość zbliżone sprzętowe rozwiązania i doświadczenia, dzięki którym w jasny i wiarygodny sposób będę mógł się odnieść do tego, co oferuje na obecnym poziomie Surface Pro 4.
Z racji tego, że mam masę danych w Chmurze (zarówno OneDrive od Microsoftu, jak i na Dysku od Google), toteż pod względem aplikacji posiadam właściwie wszędzie bardzo bliźniacze rozwiązania. Na opisywanym Pro 4 nie instalowałem już tym razem Office’a 2010, którego w wariancie dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw posiadam. Doszedłem do wniosku, że Dropbox Paper, o którym pisałem niedawno, w zupełności zaspokaja moje obecne potrzeby katalizowane do niedawna w Wordzie. Po bardziej zaawansowane narzędzie sięgam online-owo, więc jeśli nie pojawia się konieczność, nie sięgam po pakiet Office.
Jednym z najważniejszych pytań, które sobie postawiłem przy odświeżaniu interakcji z Surface Pro 4, było to, o naturę pracy z urządzeniem, które jest na rynku w Polsce już ponad półtora roku (tak, tak – w sprzedaży pojawił się 19 listopada 2015 r.). Chcę też móc porównać obydwie konstrukcje pod kątem wykonania, rozmieszczenia portów, sprawdzić Type Cover oraz Surface Pena, który przeszedł solidny lifting.
Ale w dużej mierze chciałem też zaspokoić swoją ciekawość. Kiedy kupiłem Surface’a Pro 3, był on w sprzedaży mniej więcej tak długo, jak jest to w przypadku Surface’a Pro 4 w chwili obecnej. Byłem drugim właścicielem tegoż modelu, a osoba która go ode mnie kupiła z radością poinformowała, że jest zachwycona jakością pracy. I tak, nie mogłem się nacieszyć faktem, że kupiłem używaną maszynę (których wówczas w Polsce było, jak na lekarstwo, gdyż nie było oficjalnej dystrybucji) – a sprzęt ten jest potworem mocy, który zupełnie, jak na swoje możliwości – nie powinien tak pracować! A ten – nie dość, że zaoferował bardzo dobrą jakość swojemu pierwszemu właścicielowi, objął nią mnie, a potem kolejnego nabywcę!
To właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że seria Surface jest dla Microsoftu tym, czym do niedawna były Nexusy dla Google – idealnymi rozwiązaniami, które pokazują, jak doskonałe spasowanie hardware i software przekłada się na efektywność zaawansowanej pracy obliczonej na długie lata, a nie miesiące, i to nawet przy opcjach nie tak bogato wyposażonych, jakby można przypuszczać.
Microsoft Surface Pro 4 jest doskonałym przykładem obrazującym, że ta zasada wciąż działa. I działa wyśmienicie! Wszystko bowiem, co oferuje ten sprzęt, nie tylko potwierdza że MS ma w obecnej chwili najlepsze i ponadczasowe pomysły wzornicze, ale również idzie, jak taran ze swoimi konceptami na obsługę systemu Windows 10 (u mnie w wersji Pro).
Największe zalety Surface Pro 4 po ponad półtorarocznej obecności na rynku?
- wciąż niesamowicie mobilna konstrukcja, która nadaje się idealnie do pracy w terenie;
- type cover to moja ulubiona klawiatura, która zależnie od potrzeb pozwala mi pracować w trybie lekko uniesionym lub po prostu – na płask;
- trwałe materiały, które – pomimo, że sprzęt recenzencki dostaje mocno w kość jeżdżąc od redakcji do redakcji – zadziwiająco dobrze się trzymają. Poza oczywistymi ryskami użytkowymi, wszystko jest jak najbardziej OK;
- kapitalna jakość przesyłu obrazu do telewizora przez mini Display Port → full HDMI;
- Surface Pen, to najlepszy stylus dedykowany pracy z ekranem dotykowym!
- niesamowita kompaktowość – praca na łóżku, pod łóżkiem, w oparciu o łóżko, przy biurku, w pozycji półstojącej – miodność, aczkolwiek będzie zaraz mały minus… ;)
Wady, które zauważyłem? Oto one:
- chronicznie brakuje mi drugiego pełnego portu USB. Nie da się go niczym zastąpić i nie przekonują mnie żadne argumenty w tym punkcie. Wystarczy, że mam kłopot przy podłączaniu zegarków biegowych (Garmin, Suunto), dysków przenośnych z danymi (przy tak małej pamięci na pliki są konieczne), pendrive’ów – i muszę ciągle wypinać myszkę i przesiadać się na gładzik, który…
- …jest zbyt głośny przy klikaniu oraz… jednak trochę za mały, jak na obecne standardy. Czuję tę wadę szczególnie, że na co dzień jadę na dużo większym przy Surface Booku;
- szkoda, że tylko do jednego boku można przytwierdzić rysik Surface Pen;
- bateria wytrzymuje maksymalnie 5.5h pracy z ekranem rozjaśnionym pomiędzy 50 proc. a 75 proc. (niewykluczone, że to wina intensywnych, testerskich eksploatacji);
- klawiatura jednak lubi “przytulić się” do wyświetlacza, więc widać odciśnięte na nim rowki od pyłków kurzu pomiędzy klawiszami. Na szczęście nie ma skaz od rys (ale, czy z czasem się nie pojawią?);
- stópka odchylana z plecków Surface nie nadaje się do komfortowej pracy, kiedy założysz nogę na nogę. Przy powierzchni płaskiej biurka nie ma problemu, ale w innych okolicznościach stabilność jest bardzo wątpliwa.
Najwięcej dobrych rzeczy przytrafiło się jednak Surface Pro 4 w warstwie systemowej, która jest przez Microsoft na bieżąco aktualizowana, a ostatnia duża paczka, przyniosła całą masę świetnych funkcji, które w głównej mierze prezentują, że twórca Okienek, ma ciągle pomysł na to, jak rozwijać rysik Surface Pen! Sam jestem zaskoczony, jak wiele z niego korzystam!
W każdym razie do plusów W10Pro należą:
- Superszybkie uruchamianie systemu;
- Windows 10 Pro pracuje niesamowicie stabilnie. Nie ma z nim żadnych problemów. Jeden tylko raz złapał zawiechę, przy aplikacji Netflix, która nie mogła sobie poradzić z połączeniem internetowym i potrzebowała dłuuuższego czasu na “zastanowienie”. Natomiast niezależnie od okoliczności – autorski soft pracuje kapitalnie!
- Windows 10 jest bardzo szybki, nawet na tak prostej konfiguracji, a co za tym idzie – oferuje baaardzo zadowalające warunki działania;
- System wyposażono w genialne środowisko Windows Ink, które jest podręcznym zestawem dodatkowych narzędzi umożliwiających rewelacyjnie efektywną pracę z rysikiem Surface Pen. Przez to możesz używać ekranowych notatek wyklejanek, tzw. Sticki Notes, Szkicownika, Szkicu Ekranu, a także wybierać z wielu opcji aplikacyjnych w Sklepie Microsoftu, również bezpłatnych, które służą do rysowania lub notowania;
- OneNote jest cały czas aktualizowany i dzięki temu zyskuje coraz więcej funkcji, które wpływają na bardzo pozytywny odbiór notatek. Bogaty jest też w wiele narzędzi do pisania lub rysowania;
- Surface Pen jest świetnie przygotowany pod pismo odręczne, a jeśli jakimś cudem Windows 10 nie rozpoznaje Twoich bazgrołów, to możesz nauczyć sprzęt rozpoznawać Twój charakter pisma, wykonując serię ćwiczeń z pisania zadanych tekstów, cyfr i innych kombinacji znakowych;
- Microsoft Edge to naprawdę fajna przeglądarka. Coraz przyjaźniejsza, ale najważniejsze, że mocno integrowana z rysikiem, wiec nastawiona na efektywną interakcję z treściami w Sieci.
No dobrze, jest też kilka wad w Windowsie 10. Podzielę się tymi, które z mojej perspektywy są istotne:
- brakuje Cortany. Baaardzo. Na Surface Booku pracuję z systemem w języku angielskim i bardzo chciałbym ją w końcu zobaczyć na polskojęzycznych warunkach;
- Sklep Microsoftu jest coraz lepiej zaopatrywany, ale… wiele apek jest płatna i niestety, ale kosztują relatywnie dużo, w stosunku do tego, do czego jestem przyzwyczajony robiąc zakupy na Androidzie;
- Tryb Tabletu się nie sprawdza, nie umiem z nim pracować, zawsze wychodzę z tego starcia umęczony i jednak nie jest tak intuicyjny, jak środowiska typu iOS czy Android;
- Microsoft Edge nie jest dostępny na urządzenia mobilne, więc praca z różnymi sprzętami na raz w obecnym systemie mojej pracy, mocno dyskwalifikuje tę przeglądarkę. Po drugie Edge nadal może pomarzyć o takich wtyczkach i rozszerzeniach, jakie funkcjonują dla Firefoxa lub Chrome’a.
To podsumowanie nie będzie kompletne, jeśli nie zweryfikuję cen, bo skoro nowy Surface Pro u bram, to powinno to korzystnie wpłynąć na sumy, jakie trzeba wysupłać za Pro 4. Jak więc to wygląda? Mam wrażenie, że przeżywam déjà vu, bowiem w tej samej konfiguracji Surface Pro 3 też można było dostać (kiedy ja kupowałem przed dwoma laty używanego Surface) – w kwocie około 3,5tys. zł. Takie oferty zawierają zazwyczaj komplet z klawiaturą. Opcje bez niej to warianty nowe i cenowo też oscylują na aukcjach wokół 3,5-3,7tys. zł.
Tak – wiem, wciąż nie jest to mało! Ale najlepsze jest to, że jeden z wystawionych Surface, to model Pro 3 w cenie 2600zł! Tak, czuję się, jak bym się cofnął w czasie o dwa lata, tyle że teraz wybór jest większy. Osobna sprawa, że używek wcale nie jest dużo, jeśli idzie o Pro 4, a to oznacza, że po ponad półtorej roku wciąż hybrydy Surface sprawdzają się u tych, którzy/-re je nabyli!
Reasumując – sprzęt wciąż trzyma cenę, pomimo upływu czasu oferuje świetną wydajność, nieustannie aktualizowane środowisko sypie fajnymi funkcjami, jest bardzo mobilny i tak wykonany, że nadal realizuje bardzo dobre wzornicze wzorce. Po raz drugi jestem na TAK! I to zdecydowanie! Ciekawe więc, jak z tego starcia wyjdzie nowy Surface Pro?!