Coś, czego obecnie mi brakuje podczas zabaw z wirtualną rzeczywistością to sposób sterowania. Mimo obrazu widzianego dookoła głowy, ciężko wejść w świat, kontrolując wszystko za pomocą pada czy touchpada (jak w Gear VR). Developerzy też powoli zdają sobie z tego sprawę, czego dowodem jest chociażby Oculus Touch, który wykorzystuje technologię haptyczną. Pomysł jest niezły i może być ciekawą alternatywą dla standardowego kontrolera Xbox One, choć mam nadzieję, że nie podzieli losu jemu podobnych poprzedników jak np. Playstation Move, którego potencjał nie został zbyt dobrze spożytkowany.
[showads ad=rek3]
Jednak nie samym Oculusem człowiek żyje i moje oczy zwróciły się ku japońskiemu startupowi H2L (Happy Hacking Life), który zamiast urządzenia trzymanego w rękach, proponuje specjalną opaskę na ramię, która nie tylko umożliwi sterowanie bez użycia żadnych kontrolerów, ale też, co nawet ważniejsze, sprawi że rozmaite interakcje w wirtualnej rzeczywistości dosłownie odczujesz na własnej skórze.
Jak to działa? UnlimitedHands VR, bo tak nazwany jest projekt, wyposażony jest w szereg sensorów. Muscle Motion Sensor wykrywa gesty użytkownika, multi-channel Electronic Muscle Stimulator (EMS) odpowiada za rozpoznawanie ruchów palców i nadgarstka, sensor ruchu w trójwymiarze wraz z żyroskopem i akcelerometrem wykrywa położenie ręki w przestrzeni, a wibracje, cóż, wibrują.
[showads ad=rek3]
Ale właśnie z tym ostatnim elementem wiążą się ciekawe funkcje. O ile bowiem samo przeniesienie rąk do wirtualnej rzeczywistości i sterowanie nimi nie jest najnowszym pomysłem, o tyle to, że można poczuć co się tam dzieje, już brzmi intrygująco. Twórcy podają przykład gier wideo, a konkretniej strzelanek, w których każde trafienie w sterowaną przeze mnie postać po prostu poczuję przy pomocy niegroźnych dla zdrowia wibracji. Przyszłe możliwe wykorzystania to chociażby gra na wirtualnym instrumencie (Air Guitar w wersji 2.0 :) ?) czy wręcz dotykanie obiektów w grach.
Mnie do głowy przychodzi jeszcze jeden pomysł – horrory. Nietrudno mi sobie wyobrazić tytuł pokroju Amnesii, w którym przemieszczałbym labirynty skąpane w mroku i nagle poczuł czyjś dotyk. Albo raczej czegoś. Nie musiałoby tam nawet nic być – sama świadomość nieznanego i wyobraźnia zrobiłyby swoje. Brrr, ciary gwarantowane. Przeglądając komentarze pod kickstarterową zbiórką zauważyłem, że przynajmniej połowa osób chce też po prostu dotknąć wirtualnych cycków… cóż, także… tentego… :P Nie żeby to mnie dziwiło w jakiejkolwiek mierze, ale w tej materii wirtualna rzeczywistość również może się przyjąć. W końcu czy coś sprzedaje produkt tak dobrze jak cycki?
[showads ad=rek2]
Schodząc na bardziej poprawne moralnie tory, nie brakowało też bardziej konstruktywnych pytań od wspierających i dość szybko znalazłem odpowiedź na nurtujące mnie pytanie – czy ta technologia może w jakiś sposób przydać się osobom niepełnosprawnym? Odpowiedź jednego z twórców rozwiała moje wątpliwości – na chwilę obecną nie bardzo. UnlimitedHand VR działa bowiem w połączeniu elementów wizualnych oraz haptycznych, aczkolwiek w jednym z testów osoba niewidoma rozpoznała, które palce zostały poruszone przez system. Jest więc jakaś nadzieja, ale w tym względzie daleko chociażby do kamizelki Intela. Aha – nie trzeba się specjalnie do tego golić. Tak, o to również ludzie pytają. ;)
I tu Drogi Czytelniku nie będzie żadnej błyskotliwej puenty, mojego prywatnego podsumowania. Nie. W tym miejscu kończy się mój wpis, a zaczyna Twój komentarz. Czy w ogóle rusza Cię ta cała wirtualna rzeczywistość, czy uważasz, że to sztuczne tworzenie potrzeb przez marketingowców? A jeśli na pierwsze pytanie odpowiedziałeś “tak”, to jak według Ciebie odnajdzie się w niej kompatybilny z silnikiem Unity, UnlimitedHand VR? I nie patrz na to, że projekt już dawno został sfinansowany i niemal potroił swoje cele, bo przecież masz prawo mieć swoje zdanie i jestem przekonany, że je masz. Nie duś go w sobie! :)
[showads ad=rek3]