Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, ile może kosztować wyprodukowanie Google Glass. Bo i niby po co? W końcu to musi być oczywiste. Taka technologia MUSI wiele kosztować, skoro jest tak innowacyjna, wyjątkowa, odkrywcza. Moje wnioski nie płynęły z niewiedzy. Sam od lat noszę tradycyjne okulary. Te, które mam teraz na nosie kosztowały moją kieszeń jakieś 1000 zł (może dlatego, że mam nieco bardziej złożoną wadę wzroku), toteż nie zakładałem, że koszt Glass może być mniejszy, skoro mimo wszystko mamy do czynienia z przełomowym, technologicznym produktem. A jednak jest. Są dużo, dużo tańsze….
Szczególnie razi to, kiedy zestawimy produkcję Google Glass z ich ceną rynkową. Wprawdzie nie ma szkieł jeszcze bezpośrednio na rynku, ale ostatnio gigant z Mountain View zdecydował się na jednodniową sprzedaż, w ramach której klienci wyłącznie w USA – płacili za nie po 1500 dol. za sztukę! Same części do okularów za to, mają wynosić zaledwie… 80 dol! Czujecie to rozdarcie?
Sprawa wydaje się na tyle interesująca, że stanowisko w jej sprawie zajął sam Google tłumacząc, że produkcja Google Glass jest zdecydowanie droższa. Ale ile wynosi de facto, już się nie dowiadujemy, co zresztą mnie nie dziwi. Google tłumaczy, że nie uwzględniono innych czynników, jak miejsce produkcji, godziny pracy inżynierów itp.
Wielokrotnie analizowano już podzespoły czołowych smartfonów dostępnych na rynku. Wynika z tego, że np. części takiego Samsunga Galaxy S5 kosztują nieco ponad 200 dol., ale zapłacić za niego trzeba ponad 600 dol. W przeliczeniu na nasze warunki, to relacja ok. 600 zł do 3000 zł, które trzeba wysupłać, jeśli chce się go mieć.
Oczywiście nie mam zamiaru obrażać się na Google za to, że wytworzenie jego szkieł jest supertanie. Przecież skoro są klienci gotowi zapłacić za nie 1500 dol. i wyszukiwarkowy gigant musi tworzyć specjalne zapisy, to jest to tylko godne podziwu, jak udało mu się stworzyć tak pożądany produkt. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatecznie – liczę na dużo niższą cenę inteligentnych okularów, które kiedy w końcu trafią na rynek, będą musiały zmierzyć się z rzeczywistymi oczekiwaniami nie tylko większej grupy zapaleńców, ale i wielu klientów, a że jest wokół nich tyle fermentu – niekoniecznie pozytywnego – mogą mieć problem z zaaklimatyzowaniem, czego im szczerze nie życzę i na swój model odkładam już pieniądze :)