Wiem, tytuł tego wpisu wygląda na niezły oksymoron. Agresja połączona z subtelnością, to musi rzeczywiście być niezły koktajl ;). Prawda jest taka, że nigdy nie kojarzyłem Google z mocnymi kampaniami, czy działaniami typowo agresywnymi w podejściu do konkurencji. Nie twierdzę, że tak nie było wcześniej, ale ja nie miałem jakoś szczególnie okazji się z tym zetknąć. Ale teraz nie kryję zaskoczenia. Otóż Google wysyła do użytkowników Chmury Azure – oferty na przekazanie Chromebooków oraz pakietów na jego usługę chmurową, by przekonać ich do jednoznacznej przesiadki na Google Cloud…
Oczywiście – business is business – ale do tej pory takie praktyki kojarzyły mi się wyłącznie z desperatami, którzy widzą, że nie mogą w sposób normalny przyciągnąć klienta, to sięgają po praktyki wprost bezpośrednie, wchodzące niemal z butami w rzeczywistość, w której na dobre zadomowiło się inne rozwiązanie. I dobrym przykładem jest chociażby to, że kiedy Chromebooki zdobywały popularność, to Microsoft próbował je wyśmiewać w swoich porównawczych kampaniach reklamowych. W końcu widząc, że z tortu szkolnego coraz więcej jest w udziale dla Google, ruszył w swojej batalii po autorytet matek, które w reklamach MS jednoznacznie wskazywały, że to gigant z Redmond oferuje najlepsze warunki dla rozwoju edukacyjnego ich pociech. W konsekwencji skończyło się tym, że to Microsoft musiał zacząć grać wg reguł Google: Windows jest darmowy, a do tego powstała jego edukacyjna wersja.
Kiedy więc czytam, że wyszukiwarkowy potentat uderza w „azurowców” wysyłając im swój sprzęt, to czuję… hmm… niesmak(?). Tak, to chyba właściwe słowo. Chodzi mi o to, że to takie podejście trochę „na chama”. Żeby tylko upolować klienta w jeden z najbardziej prostackich sposobów, a przecież to nie jest takie oczywiste. Klienci korporacyjni, którzy siedzą w Azure, to poważne, długodystansowe biznesy, oparte o szereg dedykowanych usług od Microsoftu. Dla takich przedsiębiorstw problemem może być chociażby kompatybilność oprogramowania. I teoretyczna oszczędność, jest tutaj dosłownie teoretyczna przy globalnej przesiadce, wdrażaniu nowych procedur, szkoleniu pracowników etc. Azure to jedno z najlepszych tego typu rozwiązań na rynku. Nie wiem nawet, czy ktoś oferuje lepsze.
Skąd więc ta subtelność? Cóż, kto nie lubi dostawać prezentów? I w tym kontekście rzeczywiście myślę, że to jest jakiś sposób na chociażby obudzenie świadomości u potencjalnych klientów, że coś takiego, jak Google Cloud istnieje. Nie ma w tym przecież nic zdrożnego, że gigant z Mountain View tak postępuje, ale ja mam bardzo mieszane uczucia, bo to właśnie Google jawi mi się, jak taki desperat. Możliwe jednak, że jestem zbyt krytyczny w tej chwili, ale jakoś nie pasuje mi to do modelu biznesowego i wizerunkowego Google.