Zastrzyk finansowy to chyba coś, co lubi każdy. O ile w skali prywatnej dodatkowe kilka stów to już powód do radości, tak w przypadku firm, mówimy tu przynajmniej o siedmiocyfrowych wartościach. I choć Microsoft wstrzymał się ze swoim wsparciem dla Cyanogena w wysokości 110 mln. dol., nie stanęło to na przeszkodzie w zyskaniu zarówno 80 mln. dol., jak i nowych sprzymierzeńców w postaci Qualcomma, Twitter Ventures czy Telefonica Ventures. Cel jest prosty: odebrać Google’owi Androida. Albo może raczej, stworzyć z niego platformę całkowicie otwartą i niezależną. CEO Cyanogena, Kirt McMaster, stwierdził:
Chcemy stworzyć otwartą platformę, która zasadniczo wzmocni cały mobilny ekosystem, od developerów do wytwórców sprzętowych, a przede wszystkim – konsumentów na całym świecie. Jesteśmy podekscytowani wsparciem tak różnorodnych grup strategicznych inwestorów, którzy wspierają nas w budowie prawdziwie otwartego Androida.
Co w tym wszystkim chyba najważniejsze, owo wsparcie finansowe nie spowoduje, że twórcy spoczną na laurach. Pieniądze zostaną przeznaczone na zatrudnienie większej ilości komputerowych magików oraz dalsze rozwijanie systemu. Muszę przyznać, że cholernie mi się to podoba. Zawsze byłem zwolennikiem technologii open-source’owych i cieszę się widząc, w jakim kierunku to wszystko zmierza.
Czy zatem Google faktycznie powinien się bać Cyanogena? Na chwilę obecną – zapewne nie, aczkolwiek powinni już poważnie myśleć nad kolejnymi posunięciami, bo może się okazać, że twórcy niegdyś jedynie modyfikacji, a za niedługo pełnoprawnego systemu operacyjnego, wyrosną na dużego konkurenta, który pokaże im, jak robi się urządzenia działające bez żadnych lagów oraz często aktualizowane.
Tak przynajmniej wygląda moje idealne wyobrażenie. Choć z drugiej strony, zastanawiam się, jak będzie wyglądał dostęp do usług giganta z Mountain View, bo przecież niewykluczone, że będziemy chcieli z nich skorzystać. Ja sobie nie wyobrażam funkcjonowania bez ich sklepu oraz choćby Gmaila. A jeśli będzie możliwość ich instalacji, czy wtedy można mówić o całkowicie niezależnym systemie operacyjnym?
Myślę, że mimo wszystko warto czekać. Lubię, gdy monopolistom uciera się nosa, nawet jeśli sam korzystam z ich usług. Poza tym, takie przewietrzenie wśród systemów operacyjnych również się przyda. Jeśli Panie i Panowie z Cyanogena przeleją cały swój entuzjazm na stworzenie oprogramowania, możemy dostać coś więcej niż kawałek bezdusznego kodu. Coś tworzonego z pasją i zaangażowaniem, a to już duży krok do sukcesu.
Źródło: slashgear