Google Spaces. Kolejny projekt amerykańskiego giganta, który ma zmienić dotychczasowe reguły gry w Internecie. Założenia są świetne i przyznaję, że również mi odpowiadają, ale generalnie pokrywają się z tym, co widziałeś już w Google Plus. Dlatego też mimo wszystko mam pewne wątpliwości.
Nie wiem jak Ty, ale z początku chętnie zapisywałem się do poszczególnych, często dość wyspecjalizowanych społeczności na Google Plus. Idea była szczytna, bowiem w takim miejscu można było wymienić poglądy z ludźmi, których naprawdę interesował dany temat. Szybko jednak, nawet nie wiedząc kiedy, przestałem z tego korzystać. Raz, że ilość moich odwiedzin w tym miejscu dość drastycznie spadła – a dwa – niektóre grupy wręcz umarły śmiercią naturalną, zanim dobrze się rozkręciły. Jest jeszcze inna rzecz. Wystarczyło przez jakiś czas nie odwiedzać danej społeczności, by szybko pogubić się, co się aktualnie w niej dzieje i generalnie korzystanie z niej nie było wygodne. Cóż, chyba nie o to w tym wszystkim chodziło, prawda?
Oczywiście zmienić to ma Google Spaces. Tylko, że dla mnie to coś w rodzaju oderwania kawałka Google Plus – który swoją drogą robi się coraz chudszy – wydzielenie go do osobnej aplikacji i podanie na stole pod inną nazwą. Jednym z określeń, które zdają się charakteryzować nową/starą usługę Google, jest słowo-wytrych: „błyskawicznie”. W tym założeniu będziesz mógł(mogła) w prosty i łatwy sposób założyć grupę dyskusyjną, zaprosić znajomych, dyskutować z nimi, a także za pomocą wbudowanych innych usług Google (Zdjęcia, wyszukiwarka, YouTube czy Chrome), błyskawicznie (oho!) udostępniać poszczególne treści.
Google Spaces ma również znacznie ułatwić dostęp do informacji dla tych, którzy tak jak ja, nie zawsze są na bieżąco z informacjami w danej społeczności/grupie. Każdy materiał ma przypisaną osobną rozmowę, a kolejny nowy temat ma być wyświetlony dla całej reszty uczestników. W teorii wszystko to wygląda rzeczywiście miło i przyjemnie, ale pytanie, które mi się nasuwa jest takie: Czy Google Spaces nie poniesie klęski? Podobnych rzeczy próbował już Facebook, i jak to się skończyło, każdy wie (lub nie, bi tak szybko umarło). Delikatnie pisząc – nie był to sukces. Poza tym Spaces nie wnosi dla mnie świeżości i spektakularnych nowości, choć oczywiście zainstaluje ją i sprawdzę, no bo a nóż widelec ;).
Co warte podkreślenia, Google Spaces będzie dostępny na wszystkich platformach, tak więc warto sprawdzić i przekonać się, czy rzeczywiście amerykański gigant pragnie coś zmienić, czy tylko chce wcisnąć stary prezent w nowym opakowaniu.
I może na koniec jedna mała parafraza… Spieszmy się kochać inicjatywy Google, bo tak szybko odchodzą… ;) (bez urazy :P ).
Źródło, foto: google