Wystawianie ocen produktom kultury zawsze wzbudza moje wątpliwości. Jasne, że dość łatwo każdy z nas może powiedzieć, że dana książka, film czy serial podoba nam się bardziej niż inna, jednak wystawienie konkretnej oceny wydaje mi się zwykle mocno arbitralne. Zwłaszcza, że te wystawiane przez krytyków filmowych i tzw. znawców kina często diametralnie różnią się od opinii szerokiej publiczności.
Wychodząc z tego założenia postanowiłem w tym tygodniu oderwać się od „profesjonalnych ocen” i zobaczyć jakie są opinie ogółu kinomanów zwłaszcza, że mamy już możliwość spojrzeć na pełne styczniowe wyniki z amerykańskiego i światowego box officu.
Chyba nikt na świecie nie wierzy w „głosowanie portfelem” bardziej niż amerykanie i po przejrzeniu wyników kinowych zza Oceanu wydaje mi się że bez względu na wyroki Akademii, tamtejsza publiczność wybrała już swojego filmowego ulubieńca zeszłego roku, którym będzie American Sniper. Nowy film Clinta Eastwooda cieszy się w USA niesamowitym powodzeniem, co nie jest pewnie aż tak dziwne, biorąc pod uwagę jego patriotyczną i ciągle aktualną tematykę. Historia Chrisa Kyle’a zarobiła tylko w styczniu ponad 320 mln dolarów i wydaje się, że ogólnym wynikiem może przebić ostatecznie Pasję Mela Gibsona, która jest do tej pory najlepiej zarabiającym filmem tylko dla pełnoletnich w historii.
Jeżeli chodzi o wyniki światowe, to tutaj bez większego zaskoczenia wygrywa Hobbit: Bitwa Pięciu Armii. Podsumowanie trylogii Hobbita i jednocześnie całej serii ekranizacji dzieł Tolkiena zarobi najpewniej ogółem około 1 miliard dolarów. Trudno pomyśleć, że premiera pierwszej części Władcy Pierścieni miała miejsce aż 13 lat temu i mogę powiedzieć, że przez ten czas stworzone przez Petera Jacksona Elfy, Krasnoludy i Niziołki na stałe weszły do kanonu popkultury, co jest pewnie warte więcej niż wymieniona wyżej kwota. Mimo to wydaje mi się, że dobrze będzie dać na razie epickiej fantastyce odrobinę odpoczynku – zwłaszcza, że druga trylogia była zdaniem wielu (moim również) zdecydowanie słabsza od pierwszej.
Pierwszą trójkę najbardziej kasowych produkcji stycznia zamyka Taken 3. Tu również mamy do czynienia z końcem trylogii – tym razem opowiadającej o przygodach byłego agenta CIA Bryana Millsa (w tej roli Liam Neeson). Uprowadzona 3 (tytuł polski) to film, do którego wprost idealnie pasuje średnia cola i paczka z popcornem, co sprawiło że mimo – lekko mówiąc – mieszanych recenzji, zarobił już ponad 200 mln dolarów.
O ile wyniki opisanych powyżej filmów jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyły, to udało mi się jednak przy tej okazji odkryć film, który – muszę przyznać – pierwotnie zupełnie nie został zarejestrowany przez mój kinowy radar. Disneyowska animacja Big Hero 6, która debiutowała pod koniec listopada zeszłego roku i teraz schodzi już powoli z ekranów, zarobiła ogółem około 480 milionów dolarów oraz zdobyła nominację do Oscara za najlepszy film animowany – to na pewno pozycja, do której będę musiał wrócić przy okazji wydania DVD.
No cóż, jak zawsze z nostalgicznym westchnieniem muszę też stwierdzić, że nie dziwi mnie to, iż filmy takie, jak Birdman czy Whiplash jeżeli się w ogóle pojawiają, to zajmują na listach sprzedaży raczej miejsca najniższe. Może jest to zresztą dobry argument za tym, że aby uzyskać najpełniejszy obraz kinowego świata, dobrze jest patrzeć zarówno z perspektywy kart błyskotliwych i krytycznych recenzji, jak i wyników kasowej popularności.
Foto: marvel, screenrant, theblackandblue