Niedawno pisałem o wsparciu finansowym w wysokości 80 mln. dol. oraz zyskaniu nowych sprzymierzeńców przez Cyanogen Inc. Jeden z naszych czytelników zastanawiał się nad sposobem dystrybucji ich systemu operacyjnego i nowe informacje rzucają nieco światła na tę kwestię. Cyanogen konsekwentnie prowadzi politykę “odebrania Google’owi Google’a”. A przynajmniej jego usług, dostępnych standardowo na każdym Androidzie.
Pierwszy krok do tego rozwiązania już został poczyniony, a jest nim współpraca z amerykańskim Blu Products, znanym z produkcji budżetowych smartfonów. Jeszcze w tym roku, premiery doczeka się urządzenie z “cyjanem” na pokładzie. Ale nie to jest najważniejsze. Tym, co odróżni je od poprzednich iteracji, jest fakt, że nie zostaną tu zainstalowane żadne aplikacje oraz usługi Google. CEO Blu, Samuel Ohev-Zion, twierdzi że pracują jeszcze nad szczegółami, natomiast Cyanogen zwróci się prawdopodobnie do konkurencji, by zapełnić brakujące elementy. A ma z czego wybierać: Amazon Appstore, Dropbox, Skype, Bing, HERE Maps i wiele innych alternatyw. Być może opracuje również własny system płatności mobilnych.
Kirt McMaster, szef Cyanogena, nie szczędzi ostrych słów i wydaje się bardzo pewny siebie, i swojego produktu. Za przykład niech posłuży zdanie:
We’re putting a bullet through Google’s head.
Mnie z kolei kojarzy się inna, często parodiowana, fraza z gry Skyrim: I used to be an adventurer like You, then I took an arrow in the knee. Dlaczego? Ponieważ z jednej strony inicjatywa jest godna uwagi i szykuje się wizja niezależnego, otwartego Androida. Ale z drugiej – czy jesteśmy gotowi na taki smartfon? Ja na co dzień korzystam z Gmaila, czy Dysku, jedynie opieram się Chrome’owi, choć raczej żongluję między nim, a Firefoxem, w zależności od humoru. W każdym razie – rozwiązania Google przyjęły się tak bardzo, że teraz ciężko sobie wyobrazić, że ot tak je porzucimy.
Założę się też, że pierwsze co użytkownicy zainstalują, to właśnie usługi Google, tyle że to rozcieńczy całą wizję systemu od nich oderwanego. Czyli co, Google bez Google ale jednak z Google? Z jednej strony, sensu to większego nie ma, ale z drugiej, może w tym szaleństwie jest metoda? W założeniu bowiem, powinniśmy dostać system operacyjny bez bolączek znanych z oryginalnego Androida, a tylko od nas będzie zależało, czy zainstalujemy Gmaila, Chrome’a, cały pakiet, czy nic. I chyba o to wszystko się rozbija – o możliwość wyboru. Nie da się ukryć, że przed Cyanogenem jest jeszcze długa podróż. Byle nie dostali strzałą w kolano.
Źródło: slashgear