Na początku muszę przyznać, że jedynie nie udało mi się dotrzeć do stoiska HP i Della, ale za to sprawdziłem Acery z Tegrą K1 i Haswellem, modele Lenovo oraz widziałem i obsługiwałem najnowszą Toshibę Chromebook 2. Największe i zarazem najlepsze wrażenie zrobił na mnie przede wszystkim ten ostatni model.
Zanim kupiłem swojego Chromebooka Asusa C200, sporo naczytałem się o innych edycjach tych notebooków. We wszystkich recenzjach – dostępnych ze zrozumiałych powodów wyłącznie na anglojęzycznych stronach – które miałem okazję poznać, najlepiej wypadały tylko dwa modele – Della oraz Lenovo.
Dziś odetchnąłem z ulgą, że nie skusiłem się przy zakupie na propozycję Chińczyków, aczkolwiek na swojej mapie Chromebooków brakuje mi jeszcze tylko wersji od Amerykanów (zarówno Della jak i HP).
Niemniej to, co dziś przeszło przez moje ręce dało mi trochę do myślenia na temat tego, czy rzeczywiście produkowanie tanich Chromebooków nie jest w jakimś sensie strzelaniem sobie w stopę. Dlaczego? Otóż modele od Lenovo, pierwszy Chromebook Toshiby oraz Acer z Tegrą, a także procesorami z rodziny Celeron Bay Trail-M, wyglądały okropnie! Myślę, że zdjęcia i tak tego za bardzo nie oddają. Tak, za nic w świecie nie chciałbym mieć żadnego z nich w domu. Progres jest widoczny przy kolejnych edycjach tych laptopów, np. Samsunga czy wersji od Asusa, ale nie ukrywam, że to, co widziałem do tej pory było po prostu brzydkie.
Chromebook od Lenovo, nawet w wersji rozkładanej znanej z serii Yoga okazał się chyba najgorszym wariantem ze wszystkich. A dysonans był tym bardziej widoczny, że przecież obok stało mnóstwo innych notebooków z Windowsem 8, które projektowane z innych materiałów wyglądały już świetnie.
Mam też taką refleksję – może nietrafioną – ale wydaje mi się, że Microsoft może wygrać z Chromebookami ładnymi laptopami oferującymi nie tylko podobną funkcjonalność, ale i tą samą cenę, co sprzęt z Chrome OS na pokładzie. Przemyślanymi pod kątem wzornictwa. Ale czasu ma już na to stosunkowo mało.
Tyle Lenovo, a co konkretnie nie podobało mi się w Acerze z Tegrą K1? Przede wszystkim, że wygląda jałowo. Nie dostarcza żadnych pozytywnych wrażeń estetycznych. Nie miałem ani przez sekundę myśli, że oto teraz sprzedaję mojego Asusa C200 i kupuję ten model. A pisząc o nim, oglądając materiały wideo, czytając – miałem małą pokusę, by szybko jakimiś kanałami ściągnąć tego Acera do siebie.
Pierwsza Toshiba z Haswellem? O Matko! Fatalny, kiepskiej jakości plastik, ekran, na który nie chcielibyście patrzeć nawet w nocy i wynikająca z konstrukcji toporność. Jedyna myśl? O cholera, co za potworek! Ale żeby nie było tylko gorzkich słów mam na pocieszenie dobre zakończenie.
Druga wersja Chromebooka od Toshiby wygląda świetnie, ponieważ… kopiuje wygląd MacBooka od Apple… Ale tylko, jak podniesiecie pokrywę, która jest od góry pokryta chropowatą fakturą zatem w tym miejscu nie znajdziecie związku ze sprzętem tworzonym w Cupertino. Na szczęście… ;)
Natomiast środek jest rzeczywiście mocną kopią notebooków Apple. Toshiba Chromebook 2 ma też bardzo podobne klawisze oraz jest niezwykle cienki, zatem jeśli spojrzeć na niego z boku, to rzeczywiście trudno nie mieć jabłkowych skojarzeń, czego nie uważam za wadę, ale wiele osób zdziwionych pytało obsługę stoiska o to podobieństwo.
Dalej jest już bardzo dobrze pod względem pracy. Świetnie pisze się na bardzo wygodnej klawiaturze, obraz na 13,3-calowym ekranie Full HD jest bardzo żywy, zresztą wyświetlacz posiada matrycę IPS, toteż oglądanie czegokolwiek pod jakimkolwiek kątem wypada rewelacyjnie. Minusem w tym przypadku jest jedynie błyszcząca matryca, która odbija dosłownie wszystko. Łatwo złapie też zabrudzenia i pomazania.
Toshiba ukryła głośniki pod klawiaturą, a dzięki zastosowaniu procesora Intel Celeron Bay Trail-M mamy też zamkniętą obudowę bez ani jednego wiatraka. Nagrzewa się nieznacznie pod silnym obciążeniem wzdłuż tylnej krawędzi na spodzie, mniej więcej bliżej środka, ale jak na sprzęt, który na stoisku pokazowym pracuje cały dzień (oglądałem go ok. godz. 17:00), to i tak nie jest źle.
Największe wrażenie zrobiło na mnie odtwarzanie filmu w rozdzielczości 4K. Toshiba Chromebook 2 wyświetlał obraz bez najmniejszych kłopotów i utraty płynności, a drobne, naprawdę praktycznie niewidoczne przycięcia, w żaden sposób nie psuły komfortu oglądania. Nagrałem nawet stosowne wideo, żeby poprzeć swoje słowa żywym materiałem, ale niniejszy wpis powstaje w czasie drogi, zatem dołączę go przy najbliższej okazji.
Dostępna jest też wersja tego Chromebooka z ekranem HD i ta ma na jednym ładowaniu pracować 11,5h. Natomiast edycja, o której piszę powyżej, czyli wyświetlająca obraz Full HD – 9h. Obsługa stoiska zapewniała mnie, że Google obiecuje lepszą optymalizację Chrome OS, z którą sprzęt będzie w stanie jeszcze dłużej działać. Cóż, trudno z tym polemizować, ale nie da się też podważyć takich stwierdzeń.
Reasumując – dzięki targom IFA udało mi się zobaczyć wiele modeli, które szczególnie mnie interesowały i bliżej im przyjrzeć. Dzisiaj wiem, że w zestawieniu z całą resztą laptopowego świata, przede wszystkim przegrywają wyglądem i w zdecydowanej większości trzeba coś z tym zrobić. Pojawiają się śliczne perełki, jak chociażby Samsung Chromebook 2, czy opisywana Toshiba, ale chociażby w tym modelu brakuje wzornictwa, które nie byłoby kopią innych produktów, wiadomo kogo…