To będzie taki wpis, który oznaczam kategorią Twarda Opinia. Bo i w istocie nie mam zamiaru przebierać w słowach. Prawdę pisząc jestem wkurzony i myślę, że bez sensu jest organizowanie imprez w stylu iPhone Photography Awards, skoro to, co tam jest pokazywane, niewiele wspólnego ma z fotografią. Właściwie, to każdy i każda z nas może zrobić podobne fotki. I nie, wcale nie dlatego, że to banalnie proste. Jasne, że nie! Ale z innego zasadniczego powodu…
…Krzysztof Bojarczuk opublikował wczoraj późnym wieczorem materiał na temat po raz kolejny przyznanych nagród za najlepsze zdjęcia wykonane smartfonami Apple. Sam przeglądając tekst byłem pod dużym wrażeniem, tyle że… zastanowiło mnie, skąd w iPhone’ach tryb monochromatyczny? Oczywiście, mógł ktoś sięgnąć po dedykowaną apkę, ale nie byłem przekonany też co do jakości innych zdjęć. Wdawały mi się zbyt soczyste, jak na to, jakie możliwości mają fotograficzne smartfony.
Tak – nie mam iPhone’a, więc zajmować stanowisko muszę ostrożnie. Ale też nie jest tak, że nie znam ludzi, którzy te telefony mają i nie widuję zdjęć, które wykonują. I niestety, ale nie odbiegają one jakościowo od innych modeli z najwyższej półki, a nawet zostają w tyle. Natomiast tutaj – w iPhone Photography Awards – crème de la crème! Efekty poniżej:
Wykonałem więc kilka klików i tak oto znalazłem się na stronie internetowej konkursu. Czytam regulamin, a tam czarno na białym – nie wolno modyfikować wykonanych zdjęć programami desktopowymi w stylu Photoshopa, ale… dowolnymi aplikacjami dla iOS już tak… I cóż… to mają być te wybitne kadry, które po prostu zostały ewidentnie obrobione przez algorytmy stworzone przez zewnętrznych developerów? No halo! Co to za bzdura?! Co w takim razie zostało tutaj nagrodzone?
Jak ja sobie wyobrażam taki konkurs? Oczywiście trzeba mieć odrobinę szczęścia, aby trafić na świetną scenę, ale też – chociaż ciut umiejętności, aby miało to ręce i nogi. Nie na darmo chociażby na Instagramie istnieje coś takiego, jak hasztag – #nofilter, czyli bez filtra, czyli bez modyfikacji, czyli bez wpływania na jakość zdjęcia jakimikolwiek zewnętrznymi narzędziami. Dlaczego to takie istotne? Bo do diaska(!) – chodzi o to, żeby pokazać, jak dany sprzęt robi zdjęcia, a nie, jak te zdjęcia można modyfikować! W tych okolicznościach powinno się nagradzać najlepszą przeróbkę, albo najlepszą aplikację na iOS, która z wykonanych zdjęć wyciąga soki, a nie zdjęcia zrobione iPhone’m, które niewiele mają wspólnego z tym, jak te kadry wyglądają w rzeczywistości.
Pół kilo mułu. Jestem zdegustowany… :/ Impreza dla tych, którzy są już przekonani i gorączkowo trzymają się swojej wiary, że jabłkofon jest we wszystkim najlepszy ever-forever. Konkurs w stylu klubu onanistów… A jarajcie się ajfonowi fotografowie, niech was tylko od tego lukru nie zemdli, bo brzydko wygląda to, co się zwraca… :(