Godziny dzielą nas od jednej z największych premier tego roku – nowy iPhone już tuż tuż. Zanim jednak Tim Cook zapowie nowego flagowca Apple, czeka nas premiera LG V20. I choć produkt Koreańczyków nie sprzeda się zapewne tak dobrze jak iPhone, to dla mnie debiut V20 będzie ciekawszym wydarzeniem. Dlaczego?
Przede wszystkim LG nie ma nic do stracenia. G5 nie zachwycił tak jak zakładano, sprzedaż nie pokryła się z oczekiwaniami, a w stosunku do samego flagowca pojawiło się wiele zarzutów. Ja osobiście bardzo lubię ten telefon i choć faktycznie nie jest miss piękności, to warto docenić go za świetną wydajność i bardzo dobre podejście do fotografii. Modułowość to interesujący krok, ale ostatecznie pomysł do końca nie wypalił. Teraz czas na rehabilitację.
LG V10 to świetny smartfon i wielu z Was chwaliło sobie ten model. Również ja w swojej recenzji byłem bardzo zadowolony bowiem V10 stał się drugim flagowcem od LG i tak w zasadzie to mógłby być nawet tym pierwszym. Teraz przychodzi czas na następcę i szczerze pisząc nie mogę się doczekać. Prawdopodobna specyfikacja będzie z najwyższej półki o to nie masz się co martwić. Najpewniej pod maską znajdzie się Snapdragon 820, 4 GB pamięci RAM, podwójny aparat, pojemna bateria – 4000 mAh – którą będzie można wymienić. Brzmi kusząco.
Nie będę wstawiał żadnych renderów wyglądu. Nie będę wróżyć z przecieków. Jutro okaże się czym zachwyci nas LG – albo i nie. Liczę jedynie na kontynuację świetnego wzornictwa i brak nadmiernego upodabniania V20 do G5. Niech seria V ma swój odrębny charakter i mam nadzieję, że LG nie pójdzie za trendem, znanym chociażby z Samsunga i nie będzie upodabniać najważniejsze produktów do siebie.
I choć na nowego iPhone’a czeka cały świat, a na LG V20 najwierniejsi fani marki, to mimo wszystko zachęcam wszystkich by nie lekceważyli nowego smartfona LG bo czuje w kościach, że może to być jeden z (naj)lepszych smartfonów w tym roku.
Źródło: gsmarena