Znamy to z filmów s-f. Amerykańscy naukowcy odkrywają, że za kilka miesięcy w Ziemię uderzy kometa lub asteroida, która zniszczy całe życie na planecie. Naszą jedyną nadzieją są: Bruce Willis (Armageddon – 1998), Robert Duvall (Dzień Zagłady – 1998) i Sean Connery (Meteor – 1979). Po bardzo szybkiej budowie statku kosmicznego i efektownej akcji w kosmosie, ciało niebieskie zostaje przekierowane na inną orbitę lub rozbite na fragmenty, które ominą Ziemię. Niestety takie rzeczy tylko w filmach.
Strategii i pomysłów na ochronienie Ziemi jest wiele. Był pomysł budowy i wysłania sondy z żaglem słonecznym, który odciągnąłby zagrażający nam obiekt. Był pomysł na budowę lustra, które odbijałoby promienie słoneczne i topiło powierzchnię komety lub asteroidy. W efekcie, parująca powierzchnia wytworzyłaby minimalny ciąg i zepchnęła asteroidę z kursu kolizyjnego. Kiedyś słyszałem o koncepcji z laserami. Jednak najprostszą w realizacji i chyba najbardziej efektywną strategią na obronę Ziemi jest… umieszczenie na orbicie głowic jądrowych, które mogłyby wysadzić taką kometę lub asteroidę.
[showads ad=rek2]
Do takiego wniosku doszła rosyjska agencja kosmiczna Roscosmos. W latach 2012-2015 badała wraz z innymi państwami możliwości obrony naszej planety przed zagrożeniami płynącymi z przestrzeni kosmicznej. Projekt był finansowany między innymi przez Komisję Europejską. Program nosi nazwę NEOShield (NEO = Near Earth Object, Obiekty Bliskie Ziemi – planetoidy, komety i meteoroidy, których orbity przechodzą blisko orbity Ziemi).
Według wyników badań, najbezpieczniejszym sposobem na uniknięcie zderzenia z asteroidą jest detonacja ładunku jądrowego w głębokiej przestrzeni kosmicznej. Taka eksplozja nie zniszczy asteroidy, ale zmieni jej kurs, tak by ominęła Ziemię. Do systemu obrony, ma być włączony system wczesnego ostrzegania, składający się z czterech satelit obserwacyjnych.
Tu pojawiają się dwa problemy. Pierwszy to traktat z 1967 roku, który zakazuje umieszczania oraz używania broni jądrowej w kosmosie. Rosyjscy badacze twierdzą jednak, że dla dobra ogółu, ten zapis można zmienić. Drugi to… no cóż, chęć umieszczenia broni jądrowej na orbicie przez jedno ze światowych mocarstw.
[showads ad=rek2]
A tak w zasadzie, o jakich zagrożeniach mówimy? Bolid, który w lutym 2013 roku spadł nad Czelabińskiem w Rosji miał (przed wejściem w atmosferę) około 20 metrów średnicy, 7000-10000 ton i wybuchł na wysokości 30-50 kilometrów. Fala uderzeniowa uszkodziła około 7000 budynków w sześciu miastach w regionie, raniła około 1500 osób. Uderzenie skały o średnicy 20m i wadze 10 000 ton z prędkością około 17km/s mogłoby całkowicie zniszczyć miasto wielkości Poznania. Asteroida, która, według jednej z teorii, spowodowała wymieranie dinozaurów około 65 milionów lat temu miała zaledwie 10km średnicy.
Czy warto więc umieszczać na orbicie broń atomową do obrony przed asteroidami? Na 20 metrowe kamyki niekoniecznie. Na planetoidę, która może unicestwić naszą cywilizację – z pewnością warto.
Źródła: engadget, wikipedia, impact.ese, wikipedia