SŁOWEM WSTĘPU
Recenzja krótka i nietypowa jak na standardy 90sekund.pl, ale postanowiłem podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat zakupionego sprzętu. Być może ktoś z Was skusi się również na podobny wydatek (i nie mam tu na myśli tylko biegaczy)? Jeśli chodzi o mnie, przygotowując się do maratonów i biegając coraz dłuższe dystanse, na treningach zdecydowanie zaczął mi doskwierać problem braku wody. Szczególnie latem, gdy temperatury są naprawdę wysokie i choć ostatnio jakoś pogoda nas nie rozpieszcza, to nie da się ukryć, że po długim treningu zwyczajnie chce się człowiekowi pić. Przerabiałem kilka metod na to by zabierać ze sobą butelkę, ale dopiero teraz znalazłem idealne rozwiązanie. Plecak do biegów.
PRZERABIAŁEM JUŻ WSZYSTKO
Odkrycie to żadne nie jest, do takiego zakupu przymierzałem się już dłuższy czas, ale dopiero teraz sfinalizowałem swoją potrzebę. Wcześniej korzystałem z różnych metod. Pierwsza, najprostsza to drobniaki w kieszeni i jeśli mijałem gdzieś sklep, to zwyczajnie podbiegałem, kupowałem co trzeba i już. Minus jest jednak taki, że biegając głównie po lesie – w moich okolicach mam Puszczę Zielonkę – nie zawsze taki sklep jest. Druga kwestia to schowanie gdzieś monet, też takie oczywiste też nie jest, tym bardziej, że te lubią dzwonić w czasie intensywnego ruchu… Ta metoda zdecydowanie odpada.
Drugi wariant „na krzaczka”, czyli butelka w rękę, schowanie jej w znanym tylko dla siebie miejscu, gdzieś pod drzewem, czy krzakiem i… zaplanowanie trasy tak, by wrócić tą samą drogą. O planowaniu biegu nie wspominam, bo nigdy tego nie robię, zdecydowanie stawiam na szeroko pojętą improwizację. Kolejna kwestia – bieganie z czymkolwiek w ręce jest męczące. Co prawda swój pierwszy półmaraton przebiegłem z telefonem w dłoni – słynny Samsung Galaxy S4 Zoom (TUTAJ nasza recenzja) – bo nie dało się go wsadzić w etui, a uparłem się, że muszę słuchać muzyki podczas biegu (z perspektywy czasu uważam, że było to bardzo głupie :P ). Wracając jednak do naszej wody, bieganie z butelką również nie jest komfortowe i choć istnieją specjalne tego typu naczynia dla biegających, to ja wolę mieć ręce wolne. Szczególnie na dłuższych wybieganiach.
Trzecia opcja to pas, do którego mogłem umieścić bidon, a nawet smartfon. Rozwiązanie znacznie lepsze, ale pas który otrzymałem w jednym z pakietów startowych zapina się na rzep, a nie na klamrę, co po jakimś czasie okazuje się również słabym rozwiązaniem. Pas się poluźnia, rzep odkleja, trzeba go bez przerwy poprawiać, zaciskać co raz mocniej co nie poprawia wcale strefy komfortu. Taki model też przerabiałem, przebiegłem w ten sposób dwa półmaratony i maraton. Źle nie było, ale podczas ostatnich zawodów zrezygnowałem z bidonu, co było o wiele lepszym pomysłem. Na treningi jednak takie rozwiązanie jest dobre, o ile pas nie jest na rzep.
CENTUŚ
W końcu dochodzę do plecaka z… bukłakiem na wodę. W ubiegłym roku nawet kupiłem taki, ale wstyd się przyznać – zachowałem się jak poznański centuś – wydając 3 dychy kupiłem plecak, z którym ostatecznie nigdy nigdzie nie pobiegłem. Dlaczego? Bukłak nie był wyciągany, przez co czyszczenie go i doprowadzenie do stanu używalności było koszmarem. Zdecydowanie nie był to udany zakup. Teraz jednak w końcu postanowiłem zainwestować trochę więcej i postawiłem na rozwiązanie firmy Kalenji. Firma znana wszystkim, którzy choć raz byli w jakimś sklepie sportowym.
KOMFORT I WYGODA
Co do plecaka, od razu widać różnicę w poziomie profesjonalizmu. Przede wszystkim dwulitrowy bukłak jest w całości wyciągany z plecaka. To umożliwia łatwe czyszczenie i napełnianie wodą, czy też innym płynem… ;) Sam bukłak, by nie przemieszczał się po wnętrzu plecaka zawieszony jest na małym wieszaczku. A przecież w takim plecaku, to dopiero początek udogodnień. Znajdziesz tutaj kieszonki, które co prawda po założeniu plecaka są trudno dostępne, niemniej spokojnie zmieszczą portfel czy klucze od domu. Na klatce piersiowej znajdują się również dwie kieszenie, w których zmieszczą się bidony. Ja chowam tam telefon, co pozwala mi mieć do niego łatwy dostęp, a dodatkowo nie muszę się zastanawiać, czy przypadkiem gdzieś mi pod drodze nie wypadł. Poza tym na dłuższych wybieganiach lubię robić zdjęcia. Łatwy i bezproblemowy dostęp do smartfona przy takich czynnościach niezwykle pomaga.
Plecak oprócz przegrody na bukłak ma również dodatkową przestrzeń, w której zmieścisz na przykład cienką kurtkę, czy bluzę. Co istotne, nie poszerza to istotnie gabarytów samego plecaka Kalenji, dzięki czemu wciąż jest on mały i maksymalnie mobilny. W razie konieczności za pomocą suwaka można dodatkowo zwiększyć jego objętość. W zestawie jest jeszcze gwizdek o mocy 110 decybeli, dzięki któremu można wezwać pomoc. Jest on zaczepiony na stałe do jednego z ramiączek, dlatego nie trzeba martwić się o przypadkowe zgubienie. Poza tym, często na zawodach ultramaratońskich taki gwizdek jest obowiązkowy. Oczywiście miejmy nadzieję, że nigdy się nie przyda, ale dobrze, że jest. Dodam również rzecz oczywistą, ale wartą odnotowania. Sam plecak jest bardzo wygodny, mocno przylega do ciała, przez co nie trzeba go poprawiać. W zasadzie to praktycznie w ogóle go nie czuć i absolutnie nie przeszkadza w bieganiu.
Z moim nowym sprzętem odbyłem już kilka treningów i jestem bardzo zadowolony z zakupu. Zdecydowanie była to bardzo dobra inwestycja, i jeśli biegasz dużo i długo, taki plecak sprawdzi się idealnie. Spokojnie można go również zabrać na wycieczki górskie, oprócz wody zmieścisz w nim prowiant, czy coś na zmianę.
Na koniec zwracam uwagę na napełnianie wodą bukłaka. Ja za pierwszym razem zrobiłem to tak niefartownie, że biegnąc woda strasznie chlupotała, co w pewnym momencie mnie mocno irytowało. Na szczęście Internet jest pełen różnych problemów i rozwiązań, także już teraz mogę cieszyć się treningiem w całkowitej ciszy. W końcu człowiek się uczy całe życie, prawda? ;)
PODSUMOWANIE
Dla profesjonalistów i biegaczy z długim stażem nie jest to żadna nowość, ani odkrycie, ale jestem przekonany, że wielu szuka dla siebie dobrego plecaka, który można kupić za rozsądne pieniądze. Zdecydowanie jest to najwygodniejsze rozwiązanie dla osób, które czasami muszą zabrać ze sobą kilka rzeczy. Ja często muszę mieć przy sobie klucze od domu, a jeśli podjeżdżam gdzieś na trening samochodem – to również dokumenty. Plecak sprawdza się tutaj znakomicie. Dlatego jeśli nosisz się z zamiarem takiego zakupu szczerze polecam i zachęcam do zainwestowania więcej niż 30 złotych ;). Potwierdziła się po raz kolejny zasada, że warto czasami dołożyć trochę więcej niż przyoszczędzić i potem żałować.