Jedna z najlepszych konferencji Google od lat. I chyba pierwsza od naprawdę dawna, na której dało się słyszeć rozentuzjazmowane gwizdy i krzyki publiczności. Z jednej strony wszystko było jasne na długo przed dzisiejszymi premierami. Z drugiej – Google pięknie te rozsypane, jak proch na wietrze, plotki – spiął spójną, sensowną konferencją. Wysyp sprzętów, to tak naprawdę początek. One i tak są tłem dla tego, co tutaj najbardziej kluczowe – Nauczania Maszynowego (Machine Learning) opartego o Sztuczną Inteligencję (AI).
To, o czym mogliśmy dywagować od lat, dzieje się teraz. I dzieje się wręcz epokowo. Bo mamy nie tylko nowe produkty. Ale mamy produkty przede wszystkim kompletne, tożsame i zaprzęgnięte w zaawansowany system zależności i wzajemnych uzupełnień. A to, co jest tutaj najistotniejsze, to to – że Google podkreślał na każdym kroku – to jest nasz hardware, to jest nasz software i to jest nasza Sztuczna Inteligencja. To działa razem, w przedziwnej – ale jednak – relacji.
Dzieją się rzeczy, o których marzyli pisarze SF. Asystent Google nie tylko z nami swobodnie pogada, nie tylko zadasz mu pytanie o to, czy psy śnią, nie tylko wykona telefon, nastawi termostat, poda pogodę oraz garść newsów. Asystent Google teraz rozpozna Twój głos. Więcej – rozpozna głos dziecka. Jeszcze więcej – rozpozna, kto stoi przed Twoim domem i naciska właśnie na dzwonek – i oczywiście powie Ci kto to jest! Ta funkcja nosi nazwę Voice Match. Być może większość ludzi jara się lub hejtuje nowy sprzęt od Google, ale mnie on prawie w ogóle nie interesuje w takim kontekście, jak kiedyś. Dziś jest on dla mnie tylko, jak jakaś przystawka, całkowicie przezroczysta i mało absorbująca. Zresztą sam wyszukiwarkowy gigant przedstawia Asystenta, jako:
The Google Assistant, powering our new family of hardware,
a to oznacza, że dostajemy rozwiązanie w postaci czystego, mądrego, skomplikowanego kodu, który naprawdę porusza tym całym systemem. I mam nadzieję, że czujesz tę różnicę. Zwykły software, w postaci chociażby OS-u Android, to po prostu zestaw instrukcji, stworzonych po to, aby na jedno tapnięcie aktywować ekran, a na dwa tapnięcia go deaktywować. System, jako program ma wykonywać polecenia, agregować dane, przetwarzać w jakimś logicznym porządku i podawać je, kiedy trzeba posortować zdjęcia lub wywołać pożądaną akcję.
Ale Google Assistant to już zupełnie inna bajka. To rodzaj osobowości technologicznej, która nieustannie analizuje już nie tylko dostarczane przez Ciebie ciągi danych, ale tworzy modele, do których je dopasowuje, z którymi je porównuje, które wykorzystuje do tego, by adekwatnie sterować dostarczonym hardware. Jak dla mnie – cyfrowy geniusz w czystej postaci. Zaprawdę powiadam Ci – nie ma drugiej tak wizjonerskiej firmy, jaką jest Google! Amen!