Zdaje się, że już kiedyś pisałem o swoim przywiązaniu do marki Asus. Szczególnie mam tutaj na myśli notebooki. W ciągu ostatniej dekady miałem ich tak wiele, że dzisiaj ciężko mi wymienić z pamięci wszystkie, a i dopiero pod koniec zeszłego roku zamieniłem regularnego laptopa od tego producenta na – po raz pierwszy w życiu – inną markę, którą jest Surface od Microsoftu. Niemniej – niniejszy wpis powstaje na Chromebooku od Asusa właśnie ;). Robię ten przydługawy wstęp, bo od dzisiaj rodzina komputerów od Tajwańczyków znowu się rozrosła i ciężko będzie mi nie popaść nad nimi w spory zachwyt. Zdaję sobie sprawę, że może on po części wynikać z przywiązania do dobrych doświadczeń z marką (zaznaczam – to nie jest wpis sponsorski), ale też nie mam złudzeń, że Asus wciąż ma na siebie pomysły i kapitalnie je realizuje.
Na Computex 2016 pojawił się najświeższy Zenbook 3, czyli najnowszy reprezentant kultowej już serii supercienkich ultrabooków od Asusa oraz kilka edycji hybrydowych urządzeń – Transformer 3, kolorowy i fikuśny Transformer mini oraz Transformer 3 Pro. Nie ukrywam, że Zenek przypadł mi do gustu najbardziej. I jedną z największych ról odgrywa tutaj jego wykonanie, które jest absolutne, pieczołowite i już po materiałach prasowych widać, że również prezentuje się tak, jak w jego wcześniejszych wersjach – czyli fenomenalnie.
Bo nowy Zenbook do Asusa to zaledwie 11,9 mm grubości i 910 gramów wagi! Do tego niesamowicie wydajne bebechy – Intel Core i7, 16 GB RAM, do 1TB pamięci SSD na pliki, głośniki od Harman Kardon, złącze USB typu C, 12,5-calowy wyświetlacz w wysokiej rozdzielczości, czytnik linii papilarnych, bateria pracująca 9h i do 60 proc. ładująca się w 49 minut. Po prostu bomba! Jestem zachwycony!
Za to Transformery to zupełnie inna wzorniczo i produktowo bajka. Zapewne zauważyłeś(aś), że wszyscy producenci rzucili się do naśladowania linii Surface od Microsoftu w bieżącym roku. Każdy ma więc własną wersję Surface, tyle że z własnym logiem, mniej lub bardziej udaną podstawką i kilkoma ficzerami. Ale w większości, to po prostu – przepraszam, mam nadzieję, że nikt się nie obrazi – tępi plagiatorzy. Natomiast Asus produkował Transformery od czasu, kiedy mniej więcej na rynek trafił iPad 2 od Apple, czyli 2011 roku (o ile nie końcówki 2010 roku).
Jaki z tego wniosek? Dzisiejsze urządzenia z tej linii – czyli hybrydowe notebooki, z wyczepianym od klawiatury ekranem, to kolejna wariacja na temat tego, jak można jeszcze ugryźć te urządzenia. I chociaż Asus też idzie drogą Surface Microsoftu, to jednak nie robi tego bezmyślnie, a zdecydowanie stawia kolejny krok na drodze rozwoju swojej linii produktowej. Nowe Transformery w tym świetle prezentują się jako rozwiązania naprawdę dojrzałe i skierowane ku produktywności.
Transformer 3 Pro wyposażony jest podobnie do Zenbooka 3, tyle że możesz wybrać do niego jedną z dedykowanych klawiatur (tylko 1,4mm grubości), a ekran obsłużysz również dedykowanym stylusem Asus Pen. Wyświetlacz może nie jest taki, jak w Surface – mam na myśli rozdzielczość 2880x1920px, ale i tak, jak na nieco ponad 12 cali, dostarcza kapitalnej jakości obraz.
Za to Transformer 3 oraz mini, to już nieco inne podejście – bardziej prokonsumenckie, z równie wydajnymi podzespołami, co opisywane wyżej dwie maszyny, ale już inaczej wykonane i inaczej dokowane z klawiaturami. Natomiast wciąż są na tyle atrakcyjne, że grzechem byłoby nie rzucić na nie okiem, przy wyborze produktu z tego segmentu dla siebie.
W każdym razie – wszystkie te produkty są świetnie zaprojektowane, dobrze pomyślane, bardzo rozwojowo czerpią z urządzeń, których protoplastą jest Microsoft i w moim odczuciu, patrząc szczególnie na historię całej serii, są to sprzęty, którym po prostu można zaufać. Asus nie podchodzi do nich amatorsko, za co bardzo go cenię. Wiem, że nawet najlepsze urządzenia potrafią się psuć lub lubi w nich coś nie do końca stykać, o czym sam się przekonałem testując i recenzując Zenbooka UX305FA, ale nie miałbym absolutnie najmniejszego problemu, ażeby znów wejść do tej samej rzeki z Asusem. I kto wie, czy nie wejdę… chociaż dzisiaj mam na oku dwa inne sprzęty… o czym może kiedy indziej ;).