OnePlus Nord CE 5G, jest jak stare Nexusy. Wszystko robi świetnie, tylko nie zdjęcia. Nie wiem też, czy miałbym ból głowy, gdybym w przedziale cenowym 1500-1800 zł miał wybierać pomiędzy innymi średniakami, a właśnie tym modelem. Brakuje bowiem Nordowi CE 5G pazurków, chociaż oferując 12 GB RAM i 256 GB pamięci na pliki za niespełna 1800 zł faktycznie trochę miesza.
Z jednej strony uwielbiam szybkość, piękne działanie, efektywne popychanie akcji za akcją. Z drugiej – nie mam już takiego luźnego podejścia do zdjęć. Jednak Huawei mnie rozpieścił. Rozpieszcza nadal Samsung i dopieszcza Xiaomi. Problem jednak z OnePlus Nord CE 5G polega na tym, że aparat – w mojej prywatnej skali ocen – jest po prostu na ocenę dostateczną. Z małymi wyjątkami.
Skoro wywołałem do odpowiedzi właśnie sekcję fotograficzną w OnePlus Nord CE 5G, to ją pierwszą biorę na warsztat.
Z tyłu mamy układ z trzema aparatami. Jest główna matryca 64 Mpx z ładnym światłem przysłony f/1.79. Do tego dorzucono technologię łączenia czterech pikseli w jeden dzięki czemu właśnie cztery punkty obserwują określony obszar, a nie jeden mały rzędu wielkości 0,7 mikrona (µm). Tak – takie 0,7 µm to bardzo malutki piksel, który pięknie sprawdza się w ładny słoneczny dzień, ale nie da – nawet na 64-megapikselowej matrycy – ładnego obrazka wieczorem, w świetle sztucznym, czy po prostu w szary, smutny dzień. Natomiast połączenie pikseli w grupy pozwala jednak zwiększyć obszar światłoczuły do poziomu 1,4 µm, a otrzymywane wówczas zdjęcia są w rozdzielczości 16 Mpx (64 Mpx / 4 = 16 Mpx).
Następnie mamy aparat ultraszerokokątny w Nordzie CE 5G, ale to „ultra” należy traktować bardziej nazewniczo, bowiem kąt widzenia wynosi tutaj 119 st. Odpowiada to mniej więcej kątowi widzenia ludzkiego oka. Ale tak naprawdę to jest detal. Bo to wystarczająco szeroki obszar do uchwycania ładnych panoram, a co istotne nie zauważyłem zniekształceń przy skrajnych punktach kadru. Przetwornik zastosowany tutaj ma rozdzielczość 8 Mpx i dość ciemną przysłonę f/2.25.
Jest jeszcze aparat monochromatyczny z sensorem 2 Mpx i przysłoną f/2.4, lampa błyskowa oraz multi autofocus łączący w sobie detekcję fazową przy ustawianiu ostrości (PDAF) z opcją ciągłego autofocusu na wyostrzonym punkcie (CAF). Nie powiem – ostrzenie w OnePlus Nord CE 5G wypada bezbłędnie i szybko. Ponarzekać co najwyżej mogę, że nie mamy teleobiektywu, zatem zoom jest cyfrowy, a ten wygląda po prostu źle przy powiększeniu x10. Przy mniejszych wartościach również.
Za to świetnie robi się zdjęcia aparatem przednim w Nordzie CE 5G.
Dostajemy na froncie kamerkę 16 Mpx z przysłoną f/2.45 oraz pikselami wielkości 1 µm i świetną elektroniczną stabilizację obrazu (EIS). Słowo honoru – dawno nie spotkałem tak ładnej elektronicznej stabilizacji. W wideorecenzji OnePlus Norda CE 5G od TEGO miejsca pokazuję, jak spokojnie maszeruję, a obraz ani drgnie. Naprawdę super. Pod kątem vlogowania – bardzo dobra opcja – i to tym bardziej, że obraz z przodu może być rejestrowany w pełnej rozdzielczości 1080p i 60 klatkach na sekundę! Naprawdę przyjemnie.
Tylny aparat również ładnie kręci wideo w 1080p i 60 fps oraz w 4K i 30 fps, ale… no właśnie… Obraz tutaj nie jest plastyczny. I nie chodzi mi tylko o filmy. Mam na myśli również same zdjęcia, które są po prostu… płaskie, jałowe, jakby zbyt intensywnie działał tryb UltraShot HDR, który jakby za mocno wyostrza kontury. Przy zbliżeniach widać też sporo szumów i ziarna. Co więcej – temperatura kolorów jest mało intensywna i wcale nie przypomina to naturalności zdjęcia, tylko wręcz niedopieszczenie kadru. Bo to, czego brakuje mi w głównym aparacie w OnePlus Nord CE 5G to przede wszystkim miękkości obrazu oraz jego wielowymiarowości.
Wiem, wiem – aktualizacjami można zrobić cuda i przecież dobrze napisany soft będzie w stanie wycisnąć z tych matryc coś więcej (na co po cichu liczę). Ale na ten moment tak się nie dzieje. No może z jednym wyjątkiem… Jeśli ktoś z Was ma więcej czasu oraz trochę umiejętności, to jest w stanie skorzystać z kapitalnego trybu Pro, czyli manualnego, w którym można ręcznie ustawić wartość ISO, temperaturę kolorów, ekspozycję, ostrość, czas otwarcia migawki. I rzeczywiście zdaje to egzamin. Można w tym trybie wykonywać zdjęcia w formacie JPG lub RAW i pełnych 64 Mpx. Obraz potrzebuje chwilki na przetworzenie, ale jego dynamika (w sensie finalny efekt) jest zupełnie inna niż w trybie automatycznym.
Dzięki zastosowaniu kapitalnego wyświetlacza fotki te najgorzej na samym smartfonie nie wyglądają. Ale już po zrzuceniu na dysk komputera i wyświetleniu na dużym ekranie widać, że sporo im brakuje. Dlatego fotograficznie nie byłem w ogóle usatysfakcjonowany. Również pod względem zdjęć nocnych. Widać, że zespół OnePlusa ma tu jeszcze ogromnie dużo do zrobienia. Ot choćby średniopółkowe Samsungi z serii Galaxy A wykonują tutaj nieporównywalnie lepszą robotę.
Norda CE 5G ratują w jakimś stopniu portrety, bo te – o dziwo – wychodzą bardzo ładnie. I selfie będą na tym sprzęcie udawały się zawsze. Natomiast cała reszta potrzebuje solidnego dopieszczenia. OnePlusy słyną z długiego wsparcia, więc liczę na rzeczowe podejście do tematu, ale że to się zmieni na lepsze to takiej gwarancji dać nie mogę.
No właśnie, a skoro tak, to przechodzimy do tego, co w OnePlus Nord CE 5G wyszło wręcz koncertowo. Czyli całej reszty.
Nie żartuję – naprawdę świetne jest brzmienie muzyki słuchanej na Nordzie CE 5G. Po pierwsze dzięki zastosowanemu wyjściu jack 3.5 mm, więc ulubione słuchawki po kablu ze spokojem podłączymy (głośnik zewnętrzny jest mono, więc tutaj już szału nie ma); a po drugie dzięki obsłudze kodeków aptX, aptX HD oraz LDAC. Szczególnie te dwa pierwsze są odpowiedzialne za bliskie bezstratnemu odsłuchowi poprzez słuchawki bluetooth, które również te kodeki muszą obsługiwać (tak – posiadam takie słuchawki).
Przeżyłem bardzo duże zaskoczenie, tym bardziej mocne, że przesiadłem się na Norda CE 5G z Motoroli Moto G100. I chociaż i ona posiada procesor Qualcomma oraz płynące stąd wsparcie dla aptX, to jednak szału nie było. A, że mam również słuchawki bardziej typowe, bez żadnych kodeków i „bajerów” (warte kilkadziesiąt złotych), z którymi biegam, to i na nich przekonałem się, że muzyka brzmi z Norda bardzo dobrze także w czasie moich treningów. Bas jest głębszy, cieplejszy i bardziej miękki. Bez przesady oczywiście – bo potrafi również nieco przytłaczać i dudnić, ale jednak czuć, że to brzmienie ma jakąś temperaturę i dostarcza sensownych wrażeń.
OnePlus Nord CE 5G to także bardzo dobrze zaprojektowana konstrukcja.
I żeby było jasne – ona nie wciska w fotel. Natomiast znowu do tego nawiążę – na Norda CE przesiadałem się z wielkiej, opasłej, ciężkiej Moto G100. A co dostałem w kontrze od OnePlusa? Wagę wynoszącą 170 g (a nie 207 g w Motce) i grubość urządzenia na poziomie 7,9 mm, a nie odwrotnie, jak to było w przypadku konkurencyjnego urządzenia. A to już sprawiło, że zupełnie inaczej zachowywała się dłoń. Nie czułem takiego zmęczenia i przeciążenia konstrukcją. Do tego sięganie nawet do wysokich partii ekranu nie było tak frustrujące, chociaż wyświetlacz do małych nie należy. Świetnie też wypadały matowe plecki w recenzowanym błękitnym wariancie.
Ekran zastosowany w OnePlus Nord CE 5G to panel Fluid AMOLED o przekątnej 6,43 cala posiadający wbudowany pod nim świetnie działający czytnik linii papilarnych. Do tego wygodne proporcje 20:9 oraz bardzo przyzwoita rozdzielczość Full HD+ (2400×1080 px), która w konsekwencji daje zagęszczenie pikseli na poziomie 410 ppi. Oznacza to przede wszystkim tyle, że ekran jest ostry, czytelny oraz prezentuje wspaniałe kolory obsługując palety kolorów sRGB oraz Display P3 (DCI-P3), a ta ostatnia stosowana jest w kinematografii. Efekt? Zdjęcia, filmy i multimedia wyglądają tutaj wspaniale.
Wisienką na tym torcie jest odświeżanie ekranu wynoszące 90 Hz. Standardowo otrzymujemy w tańszych telefonach (a kiedyś we wszystkich) 60-Hz odświeżanie obrazu. Stosowanie wyższego przekłada się na krótszy czas reakcji panelu na nasz dotyk. Dzięki temu smartfon sprawia wrażenie, jakby działał jeszcze szybciej. Jest mniejsze smużenie przy przewijaniu stron, menu, ustawień oraz oglądaniu wideo. Fajnie też prezentują się bardziej dynamiczne animacje. Oczywiście 90 Hz to nie 120 Hz i to też widać. Ale mimo wszystko postawienie na tak dobry ekran to strzał w dziesiątkę!
Na takim ekranie (AMOLED-owym) świetnie sprawdza się również funkcja Always-On-Display zwana tutaj Ambient Display. To nic innego jak wyświetlanie na wygaszonym ekranie telefonu zegara, daty dziennej, ikonek z przeoczonymi notyfikacjami etc. OnePlus Nord CE 5G oferuje tutaj kilka opcji personalizacyjnych, więc można dostosować sobie to do własnych potrzeb. Tak samo, jak też można uaktywnić ciemny motyw, zmienić kształt przełączników, ikon czy wiodącą kolorystykę systemu. Opcji tych nie jest ani za dużo ani też za mało przez co otrzymujemy ładną nakładkę systemową OxygenOS bazującą na Androidzie 11.
Pod kątem wydajności OnePlus Nord CE 5G również nie ma sobie właściwie niczego do zarzucenia, chociaż sporadycznie nadziewałem się na małe przycinki.
I nie – telefon ten nie jest wolny! Ani nie laguje! Po prostu czasami przycinał, co naprawdę można zrzucić jeszcze na barki wczesnego etapu dostępności, bowiem Nord CE 5G przyjechał do mnie (jak wspominałem na początku) na blisko 2 tyg. przed premierą. Wpadła jeszcze jakaś aktualizacja w międzyczasie, która to i owo wyprostowała. Jedynie specyfikacyjnie zastanawiam się, czy pamięć UFS 2.1 oraz operacyjna RAM typu LPDDR4X będą za rok, dwa tak efektywne, jak dzisiaj? Z drugiej strony średnia półka to średnia półka. Cudów od niej nie oczekujmy. Chociaż Nord CE 5G jest sprawny, szybki i przyjemnie korzysta się z niego nawet wtedy, kiedy sporadycznie złapie czkawkę.
Mój testowy model posiada Qualcomm Snapdragona 750G 5G, 12 GB RAM i 256 GB pamięci na dane plus grafikę Adreno 619. Czuć, że mocy nie brakuje również w grach. Do tego należy dołożyć szybkie ładowanie Warp Charge 30T Plus z funkcją szybkiego ładowania od zera do siedemdziesięciu procent w 30 minut. Naładowany w pełni Nord CE 5G pozwala na godzinową dobę, półtorej działania oraz czas pracy na włączonym wyświetlaczu oscylujący w granicach 5,5-6 h SoT. Nie jest to świetny wynik, ale wystarczający i ja byłem zadowolony. Przy większej pojemnościowo baterii miałbym więcej zarzutów w tym miejscu, gdyby te czasy były podobne.
Co to jest Zen Mode w OnePlus Nord CE 5G?
Tak – chcę napisać o tym, czym jest ten tryb. Zen Mode pozwala nam całkowicie odciąć się od zewnętrznych bodźców, które poprzez smartfona towarzyszą naszej codzienności. Wygląda, jak zapchajdziura, ale… wcale nią nie jest i recenzując OnePlusa 8T też to chwaliłem. Po aktywacji trybu Zen Mode na OnePlus Nord CE 5G można co najwyżej włączyć aparat lub zadzwonić pod 112. W tle płynąć zaczynają kojące dźwięki, a na ekranie prezentuje się przyjemna dla oka tapeta. Fajna opcja do stosowana przy zasypianiu ;). Polecam zastosować nieprzekonanym :P.
OnePlus Nord CE 5G – opinia, jaki jest?
Podsumowując – OnePlus 8T przypominał mi mocno miks dwóch światów: Nexusów i Pixeli od Google. A OnePlus Nord CE 5G zabiera mnie w podróż w czasie do chwil, kiedy zachwycałem się przede wszystkim kolejnymi Nexusami, ale o poziomie fotograficznym, na który wywyższył zdjęcia mobilne Pixel – można zapomnieć. Dobrze spasowany smartfon. Wydajny, wyposażony w mocne bebechy, nieźle sprofilowany cenowo, bo udaje się połączyć w tym przedziale wiele atrakcyjnych standardów, ale najmniej ognia jest w aparatach. Kilka smaczków ta mobilna fotografia w Nordzie CE 5G oferuje, ale to zdecydowanie za mało.
Szczerze pisząc siedzę teraz i zastanawiam się, czy faktycznie OnePlus potrzebuje Norda CE? Nie do końca umiem go przypisać konkretnie jakiejś grupie docelowej. Z przekazu marketingowego wynika, że to przede wszystkim młodzież ma skorzystać na funkcjach nowego telefonu, ale ja takiej typowej „fajności” w tej słuchawce nie widzę, chociaż to telefon na wskroś łączący wiele udanych cech charakterystycznych dla urządzeń tego właśnie producenta. Pozostaje natomiast spory niedosyt przy zdjęciach. Nie wiem, czy młodych to nie będzie dystansować? Reszta za to na sensownym poziomie, ale bez szału, tyle że najmocniejszy wariant (12 GB RAM / 256 GB) za niecałe 1800 zł to faktycznie spora gratka.
Wychodzi więc, że kończę recenzję OnePlusa Nord CE 5G nawiązując do tego od czego zaczynałem – rzutem oka na bebechy. Takie wyposażenie to być może wskazówka, że model ten ma trafić pod strzechy osób bardziej praktycznych, które lubią konkret i miejsce na własne dane, ale niekoniecznie ekscytują się zdjęciami, które mogą być OK, bo ważniejsza jest tutaj ogólna wydajność oraz dostęp do fajnych i nieprzekombinowanych funkcji.
Trafiłem…?