Jeśli śledzicie mojego bloga uważnie, to z pewnością zastanawiacie się teraz, czy powyższym tytułem chciałem kogoś z Was rozbawić, czy podstępny może ze mnie ironista? Ani jedno, ani też drugie. Oglądałem konferencję Apple w dużym skupieniu i dotarły do mnie różne wnioski. Pierwszy jest taki, że Apple Watch nie jest produktem fashion, aczkolwiek umiejętna kampania będzie go i w tym segmencie pozycjonować.
Ale to nie wszystko. Bowiem Apple Watch nie jest też dowodem na rozwój najnowocześniejszych technologii. Apple Watch w końcu nie został zaprezentowany w perspektywie swoich prawdziwych, twórczych i zdecydowanych wariantach. Ale Apple Watch dokładnie w nich kryje swój największy potencjał. Apple Watch jest genialnym, polifonicznym produktem, któremu dzisiaj brakuje pieprzu, ale który z czasem go dostarczy.
Gigant z Cupertino pokazał dzisiaj ciut więcej niż ostatnio, w czasie jesiennej konferencji, kiedy po raz pierwszy zaprezentował swój smart-zegarek. Aktualnie wiemy już właściwie wszystko i muszę szczerze przyznać, że pomimo mojej wielkiej sympatii do produktów ubieralnych od Samsunga, Sony, HTC, Microsoftu, Huawei etc., tak przyznać muszę, że jabłko zrobi to najlepiej. Lub prawie najlepiej. Przejdźmy do konkretów, bo czuję, że zostanę przez Was zaraz zjedzony – lub co najmniej nadgryziony ;).
Pierwszy argument przemawiający za Apple Watch
Smartwatch od Apple jest wariantywny. Co to oznacza? Otóż trafi na nadgarstki wszystkich, którzy mają już iPhone’a. Co więcej, nawet najbardziej podstawowy model kosztuje ponad 300 dol., zatem nie ma szans, aby pozwolił sobie na niego ktoś z mniej zasobnym portfelem. Do tego jest odpowiednio spozycjonowany. Każdy wariant wykonany jest ze świetnych materiałów, ale im wyższy próg, tym wyższy poziom jakości. Apple więc serwuje od samego dołu produkt bardzo dobry, następnie najlepszy, aż w końcu wybitny. I opiera się na tym, co potrafi robić perfekcyjnie – na precyzji wykonania, zwracaniu uwagi na detale, udowadnianiu, że jego produkt to wytwór w pełni skończony, najlepszy możliwy na rynku.
Widać to chociażby przy dwóch pierwszych Apple Watchach. Jeden i drugi wykonany jest ze stali Stainless Steel, ale materiał ten jest w obydwu przypadkach innej jakości. Smartwatche z Androidem Wear jeśli już są ze Stainless Steel, to jest to po prostu Stainless Steel, czyli niewątpliwie wciąż udana, ale jakościowo najsłabsza wersja materiałowa. Nie uwierzę, że jest inaczej – spójrzcie na ceny zegarków z systemem Google, one rozpaczliwie walczą o klienta. Apple Watch po prostu jest pożądany. Dlaczego?
Argument drugi przemawiający za Apple Watch
Bo Apple pokazuje rozróżnienie. Apple pokazuje, że jest Stainless Steel i Stainless Steel. Apple pokazuje, że można robić produkty pozłacane i można robić produkty po prostu złote, wykonane z 18-karatowego kruszcu. Być może dla większości z Was, ta konferencja była lekkim ziewem. Ale dla mnie ma to cholerne znaczenie, że będę nosił na nadgarstku urządzenie, które wykonane jest z jednego lub drugiego tworzywa. Bo piękno niekoniecznie musi wybijać się z wyglądu.
Choćbyście nie wiem, jak bardzo się zapierali, nie uwierzę za nic w świecie, że trzymając w rękach iPhone’y, iPady, MacBooki Air lub Pro, albo też iPody – nie czujecie, że dzierżycie fantastycznie wytworzone produkty. Apple kładzie nacisk na minimalizm, ale nie kosztem jakości. Osobiście jestem zawiedziony, że nowy MacBook ma tylko jeden port, w którym siedzą zarazem pozostałe złącza, ale z drugiej strony jestem zafascynowany konsekwencją podążania tą drogą, ciągłego odchudzania, minimalizowania i dochodzenia do granic fizycznych możliwości przedmiotów, by swoją drogą okazywały się one wciąż perfekcyjnie idealne do najbardziej skomplikowanej pracy technicznej.
Argument trzeci przemawiający za Apple Watch
Krzysztof Bojarczuk wielokrotnie recenzując na moim blogu aparaty fotograficzne zaznaczał, że uwielbia wsłuchiwać się w dźwięk migawki, tego jak ona pracuje, jak sprzężona jest ze skokiem samego przycisku etc. Dzięki temu czuje emocje już w momencie uchwycania kadru, a nie tylko w chwili studiowania efektów pracy.
Otóż uważnie wsłuchajcie się w materiały promocyjne Apple Watcha. Tam aż się roi od kliknięć, cyknięć, klapnięć. Wszystkie one pojawiają się przy dotykaniu koronki, przy zapinaniu stalowych bransolet albo w chwili podłączania złącza ładowarki. I wiecie co? Apple ma cholerną rację! Każdy Gear od Samsunga potrzebuje do naładowania stacji dokujących, a te potrafią być bardzo fikuśne. Nie dość, że trzeba pamiętać, aby mieć je ze sobą, to nie zawsze idealnie, nawet po jakimś czasie używania, udaje się je wpasować w odpowiednie otwory. Co więcej, czasami jest problem, aby stację zdjąć ze smartwatcha, bo jak już się zadokuje, to solidnie. Aż strach mnie ogarnia, czy zaraz nie ułamię gniazda micro-USB.
To może Smartwatch 3 od Sony? Nic z tych rzeczy – pomimo, że gniazdo ładowania USB jest wbudowane w korpus, to w takim miejscu, że najpierw trzeba odchylić zaślepkę, a później dopasować odpowiednio wtyczkę, która na gumkach od zaślepki często się haczy, a przez to słyszę nieprzyjemne śrupanie próbując docisnąć ją do gniazda. Apple Watch ma po prostu przyjemny klips, który sam dopasuje się do swojego złącza. Jeden klik i po sprawie!
Przesadzam? Jasne – spróbujcie aktywnie funkcjonować w ciągu dnia, a potem podłączać np. powerbanki do swoich smartwatchy i ich fikuśnych złączy. Tak, Apple nie jest pierwszy ze swoim smartwatchem, ale wyciąga wnioski z tego, co nie wyszło konkurencji, pomimo że ta miała już sporo okazji do naprawienia swoich błędów.
Argument czwarty przemawiający za Apple Watch
Nawet jeśli będzie Cię stać na pierwsze dwa Apple Watche, to już Apple Watch Edition pozostanie jedynie w sferze całkowicie nieosiągalnej. 10 tys. dol. za 18-karatowe złoto, to zdecydowanie coś poza zasięgiem większości z nas. I wiecie co to oznacza? Nie da się tutaj mieć jabłka, bez nie zjedzenia jabłka! Innymi słowy – Apple obiecuje Ci już od najtańszej wersji jak najlepsze wrażenia i odczucia. Ale zarazem pokazuje, że jest rzeczywistość jego produktów, które będą osiągalne wyłącznie dla wybrańców.
Pukacie się dzisiaj po głowach widząc tak abstrakcyjną cenę? Radzę się zastanowić – Apple swoim smartwatchem próbuje nam coś powiedzieć – to nie jest produkt, który jest gadżetem. To jest produkt, który wywodzi się z tradycji klasycznych czasomierzy, które oprócz swoich podstawowych funkcji, miały być również wyjątkowe w wykonaniu, trwałości i żywotności. Nie wiem, jak Apple wymyśli wymianę tych najdroższych smartwatchy na nowe, które dopiero nadejdą, ale tak jak dzisiaj powszednieją iPhone’y, które byle kto może mieć, tak Apple Watch Edition nie będzie dla wszystkich. Ten smartwatch będzie podkreślał status i pozycję społeczną jego właściciela.
Nie rusza Cię to? Trudno, ale prędzej czy później, widząc faceta lub kobietę ze złotym smartwatchem na nadgarstku będziesz odbierał jednoznaczny komunikat – to jest ktoś, kim nie jestem i pewnie nie będę. Ale mogę się starać, bo cholernie dobrze jest się czuć lepszym z produktem, który mnie identyfikuje jako nadawcę kodu, a nie jego odbiorcę.
Argument piąty przemawiający za Apple Watch
Nowa jakość komunikacji. Na samym początku napisałem, że Apple nie wypromował póki co odpowiednio jednej z najbardziej innowacyjnych funkcji swojego zegarka. Stoję przy tym rozwiązaniu od miesięcy i nadal czuję, że jeszcze nie wykorzystani prawdziwego potencjału tego pomysłu.
Otóż moim zdaniem Apple Watch jest w stanie przedefiniować sposób komunikowania się. Dzięki temu, że możemy narysować serce na ekranie naszego smartwatcha, a wówczas zostanie zarejestrowany nasz puls i przesłany do wybranej osoby uważam, że jest to forma nie tylko komunikowania, ale wchodzenia w intymną relację z drugim człowiekiem.
Zauważcie, że wibracja sama w sobie jest niczym specjalnym. Jej pierwotnym założeniem miało być informowanie o połączeniu lub SMS-ie, kiedy mamy wyciszony telefon. Tutaj jednak staje się nagle nośnikiem prawdziwych emocji, czegoś co się bierze z nas i pozwalamy odczuć to drugiej osobie, w nawet najmniej oczekiwanym momencie.
Tak – myślę, że możliwością rysowania serduszek, kwiatków, kółek i innych kształtów na ekranie Apple Watcha, gigant z Cupertino jest w stanie całkowicie przebudować sposób naszego komunikowania się ze sobą. Bez konieczności używania Facebooka, emotikonów czy klasycznych SMS-ów. Mam w głowie dość ekstremalny przykład tego, jak można to wykorzystać, ale nie odważę się o tym teraz napisać. W każdym razie widzę w tym totalny potencjał realnego umacniania emocji. A jeśli narzędziem do tego będzie iPhone i Apple Watch, to przecież niczego innego bardziej nam nie potrzeba.
OK, to tyle z moich aktualnych przemyśleń na temat tego produktu. W osobnym wpisie – dla równowagi – przedstawię dlaczego Apple Watch jest też produktem nieco wtórnym.
17 komentarzy
Chłopie, zastanów się, takimi tekstami obrażasz czytelników.
„Nie rusza Cię to? Trudno, ale prędzej czy później, widząc faceta lub
kobietę ze złotym smartwatchem na nadgarstku będziesz odbierał
jednoznaczny komunikat – to jest ktoś, kim nie jestem i pewnie nie będę.
Ale mogę się starać, bo cholernie dobrze jest się czuć lepszym z
produktem, który mnie identyfikuje jako nadawcę kodu, a nie jego
odbiorcę.”
Nie mierz ludzi swoją miarką. No sorry, pewnie za to stwierdzenie zlinczujesz mnie Ty bądź inni czytelnicy ale o nie news, to nie artykuł to FAPOWANIE!
Nie kryję konsternacji… Czym obrażam czytelników? Czy moja interpretacja jasnego komunikatu jest fapowaniem i obrażaniem czytelników? Przecież to prawda! Osoba mająca na nadgarstku zegarek tak drogi jak Apple Watch Edition, będzie takim samym nadawcą kodu, jak facet za kółkiem Porsche. Zwracam na to uwagę, bo niewiele osób to zrobiło, a jeśli już zrobiło, to nie potraktowało tego produktu serio, tylko wciąż jako gadżet za kilkadziesiąt tysięcy złotych (w przeliczeniu na złotówki), w domyśle – jako fanaberię. A luksus nie musi być synonimem zdeprawowania i fanaberii, ale również stylem życia, dzięki któremu czujemy się bardzo dobrze i wyjątkowo. I w taki styl Apple ze swoją najdroższą wersją Apple Watcha celuje. Doprawdy, nie rozumiem Twoich pretensji…
No przecież przekleiłem cytat. Trzeba być cholernie płytkim człowiekiem żeby mieć takie odczucia. Zwracając się do czytelnika przyjmujesz to za pewnik.
Ale czy moje wyjaśnienie z powyższego komentarza nie jest dla Ciebie jasne? I doprawdy nie widzę w tym nic złego! Luksus jest dobry. Tak jak dobre jest jak najlepsze samopoczucie dzięki luksusowi. Nie oszukujmy się, nie chodzi o to, że ktoś jest wartościowszy od kogoś innego bo ma taki czy inny sprzęt/dom/samochód etc., ale o jego samo-POCZUCIE. A luksusowy produkt ma tak oddziaływać. Dlatego jest też tak bardzo pożądany.
Okey, więc niepotrzebnie piszesz o odbiorcy komunikatu i jego odczuciach. Pisz o nadawcy i tym co chciałby przekazać. Jak to odczytają odbiorcy to już zupełnie inna sprawa. Ja widząc człowieka z tak drogim gadżetem pomyślałbym że w jego życiu stało się coś cholernie złego, coś poszło nie tak i się pogubił. Każdy z nas ma inne wartości i inną moralność.
Kurczę, no ale nie można ignorować odbiorcy. Znam prezesa dużej firmy, który jasno przed trzema laty powiedział mi, że kupił iPhone’a ze względu na prestiż marki oraz zajmowane stanowisko. Spotyka się z takimi samymi osobami, jak on i wszyscy mają jabłka. Nie widzę w tym żadnego pogubienia. Widocznie nie jesteś odbiorcą tego komunikatu.
To prawda, nie jestem. Nigdy nie sprawiłem sobie niczego co miałoby poprawiać mój wizerunek w oczach innych. Uważam że wizerunek można kreować jedynie swoim zachowaniem/postępowaniem.
Całkowicie zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem. Ale nie zmienia to faktu, że komunikujemy wszystkim. Tym, co mamy na sobie, tym jak mamy urządzone mieszkanie, a nawet tym, czy mamy bałagan na biurku ;) Apple wrył się w pewien popkulturowy nurt. Pamiętam czas, że kiedy już miałem swojego drugiego smartfona, to wiele osób pytało mnie wciąż, czy to jest ten słynny iPhone. Cóż, to nie był ” ten słynny iPhone”, ale HTC Desire HD, który wzorniczo nie miał nic wspólnego z produktem Apple. Jak popatrzysz na większość ultrabooków na rynku, to niemal wszystkie kopiują minimalistyczne wzornictwo MacBooków. W zeszłym roku na targach IFA w Berlinie byłem świadkiem sytuacji, kiedy oglądałem Chromebooka 2 Toshiby, i zatrzymało się przy nim dwóch Brytyjczyków i zaskoczeni pytali obsługę stoiska, czy to jest MacBook właśnie? Bo faktycznie, po podniesieniu pokrywy – wypisz wymaluj notebook Apple. Idąc dalej – Apple Watch będzie chciał być również synonimem smartwatchy, tak jak MacBook Air jest synonimem ultrabooków, jak iPhone długo pozostawał synonimem smartfonów etc. Mając go w kieszeni, pod pachą, czy na ręce – wysyłasz komunikat. Odpowiednio podkręcony marketing, nieosiągalność, dostępność tylko dla wybranych – to wszystko cechy, które sprawiają, że chcąc nie chcąc prędzej lub później ulegasz wizji kapitalnego, wyjątkowego, modnego i świetnej klasy produktu, mimo że funkcjonalnie nie wnosi zupełnie niczego innego od tego, co jego najtańszy wariant oraz jeszcze tańsze rozwiązania konkurencji.
No właśnie, „nie szata zdobi człowieka …” i tego się trzymajmy.
Ludzi zainteresowanych nie nami a bardziej tym co mamy w kieszeni bądź na nadgarstku umiejmy zaszufladkować odpowiednio.
Racja.
Oczywiście ze nie można ignorować odbiorcy ale w tym przypadku z premedytacją kreujemy konkretny komunikat: jestem lepszy. A prezes czuł się niedowartosciowany bo nie miał iphona? Kolejna szara owca idąca z tłumem zamiast wyznaczać nowe kierunki. Inni mają to ja też muszę to mieć ? Brak pomysłu na siebie to najgorszy komunikat dla odbiorcy. Współczuję prezesowi.
Nie, prezes jest jedną z najbardziej kreatywnych osób, jaką znam. On rozmyślnie wykorzystał iPhone’a, jako rekwizyt. Język jest skuteczny, jeśli potrafisz nim komunikować, a Twój komunikat jest skutecznie interpretowany. Nie wiem, czy się do końca rozumiemy. Może niezbyt jasno to wyraziłem, ale pamiętaj, że nie każdy z iPhonem może być prezesem. Za to każdy prezes może mieć iPhone’a i wykorzystywać go jako kodu. Szczególnie świadomy prezes. Tam, gdzie kiedyś był BlackBerry dziś jest Apple.
Widać że ten produkt jest bardzo przemyślany. Wykonanie jest na najwyższym poziomie. Jest to smatwatch który w największym stopniu przypomina zegarek (wiadomo jest moto G itp.)nie tylko chodzi mi o kształt, ale o precyzje wykonania, materiały. Ten sprzęt wygląda jak produkty renomowanych marek. Wnętrze mało istotne bo to po prostu będzie działać, chociaż przydały by się pewne dane tak z ciekawości. Podczas prezentacji mój uśmiech wywołało promowanie go jako sprzętu do sportu – przebiegnięcie maratonu itp. Jednak sam jestem świadomy, że jest to moje małe zboczenie. Jak uprawiać sport to z profesjonalnym zegarkiem. Nie biorę pod uwagę, że ktoś nie potrzebuje takiego sprzętu i wystarcza mu taki zegarek który w sumie oferuję też dużo, a nawet więcej. Mam większe zaufanie do dedykowanego sprzętu :)
Co do kontrowersyjnego fragmentu twojego artykułu to na spokojnie go przemyślałem. Masz trochę racji. W sumie wydaje mi się że dotyczy to „każdego” produktu – ma on pewien przekaz, mówi coś o nas. Kim jesteśmy. Wiadomo nie zawsze stać nas na produkt który nas w pełni wyrazi, ale każdy zakup dokonujemy kierując się własnymi przekonaniami. Widząc osobę ze złotym smartwatchem na pewno bym miał zdanie o tej osobie – ma kasę, lubi się wyróżniać, chce pokazać innym że jest lepszy, ale może też ma styl, gust i świadomość tego co kupuje. Na pewno przekaz ” to jest ktoś, kim nie jestem i pewnie nie będę” działa, ale to jest coś z czym się zgadzam bo ja jestem SOBĄ i ja ma też własny przekaz i nie muszę się upodabniać :)
Bardzo dziękuję za przemyślaną, długą wypowiedź :) I cieszę się, że mnie zrozumiałeś :)
Przykro mi ale nie przemawia do mnie całościowo wizja tego produktu. Ten cały lukier który rozlał się podczas prezentacji Apple Watch wydaje mi się trochę sztuczny. Siłą tego produktu na pewno będzie integracja z ekosystemem Apple czy funkcje około-sportowe dla aktywnych. Co natomiast mi się nie podoba? Wygląd zegarka mnie nie urzekł. Jedynie trzy wersje ze stali nierdzewnej na stalowych bransoletach mogę uznać za ciekawe. Jednak ich koperty są robione na wysoki połysk, czyli będą się brudzić + prawdopodobnie będą łatwo łapać zarysowania. Może jestem „niewiernym Tomaszem”, ale czy ta „specjalna stal” rzeczywiście będzie taka specjalna i odporna? Chciałbym aby wypowiedział się jakiś specjalista czym różni się ta stal od zwykłej 316L i jak będzie się zachowywała w codziennym użytkowaniu. Oczywiście nie zaprzeczam że wybrano materiały są dobrej jakości, jedynie roztaczana wizja ich wyjątkowości która ma uzasadniać wysoką cenę trochę mnie zastanawia. Napisał Pan w swoim artykule że ceni Pan produkty dobrze wykonane, z porządnych materiałów. Ja również. W zalewie tworzywa sztucznego chwała firmom które ich używają. Problem z Apple Watch jest taki że pomimo użycia świetnych materiałów dla mnie jest to nadal głównie elektroniczny gadżet. Apple w jednym produkcie stara się pogodzić wizję sportowej opaski i stylowego zegarka ze znamienitej manufaktury. Według mnie to jest zbyt karkołomne. Nie czuję tego powiewu natchnienia Apple które miało zdefiniować pojęcie odmierzania czasu na nowo. Produkt ten należy do klasy elektroniki użytkowej i podlega tym samym prawom co współczesne telefony komórkowe. Oznacza to że cykl życia tego produktu będzie bardzo krótki w porównaniu do np. klasycznych zegarków. Komentatorzy często porównują Apple Watch z zegarkami klasy Rolex, Omega, itp. Samo Apple również wydaje się kreować wyższe modele jako biżuterię dodającą nabywcy prestiżu. Moim zdaniem nie są to najszczęśliwsze porównania. Wartości za które cenimy eleganckie zegarki to np. tradycja, stałość, kunszt. To są wartości jednak odrobiną sprzeczne z technologiczną gonitwą. Same materiały to zbyt mało. Biżuteria nie ma być użyteczna – ma być piękna. Dlatego żaden ekran nie zastąpi finezyjnie płynącej nad tarczą wskazówki. Nic nie stoi na przeszkodzie aby zdjąć taką Omegę, założyć Apple Watch i iść pobiegać. Ale może nie dajmy się ponieść wizji że złoty Apple Watch będzie substytutem dla arcydzieł zegarmistrzostwa. Wspomniał Pan o dźwięku migawki w aparacie. Proszę posłuchać jak pracuje zwykły staroświecki mechaniczny zegarek. To jest ta odrobina piękna niedostępna dla nawet najdroższego Apple Watcha.
Podsumowując. Zegarek Apple pewnie sprzeda się bardzo dobrze, być może zapoczątkuje modę na tego typu produkty. Apple jednak troszkę na siłę lansuje swój produkt w kierunku tego czym, na mój gust, nie jest – biżuterii.
Pozdrawiam.
WOW – jestem pod wielkim wrażeniem Pana wypowiedzi! Dziękuję za ten świetny i wyczerpujący komentarz – trudno się z Pana punktem widzenia nie zgodzić. Brawo, dzięki raz jeszcze!