Nie będę ukrywał, że Tomasz Kot nie zawsze należał do moich ekranowych ulubieńców. W początkach kariery kojarzył mi się głównie jako aktor komediowy popularny w sitcomach oraz komediach romantycznych, za którymi za bardzo nie przepadam. Moje spojrzenie zmieniło się jednak w 2005 roku, po jego świetnej roli w Skazanym na Bluesa, gdzie doskonale wykorzystał szanse na pokazanie pełnego wachlarza swoich aktorskich umiejętności.
[showads ad=rek3]
Co prawda patrząc na późniejsze role Kota nadal wprost zadziwia ilość “budżetowych” komedii przeplatanych z rzadka rolami takimi jak profesor Religa w szeroko chwalonym filmie “Bogowie”. Kolejną taką szansą może być właśnie jego kreacja we wchodzącym za tydzień na ekrany kin “Żyć Nie Umierać”.
Nowy film Macieja Migasa opowiadał będzie historię byłego aktora (obecnie telewizyjnego showmana) Bartosza Kolanko, który dowiaduje się nagle o tym, że jest śmiertelnie chory i zostało mu najpewniej około 3 miesięcy życia. Diagnoza ta sprawia, że postanawia On zmienić swoje życie. Odzyskać kontakt z córką, poukładać od nowa swoje relacje z bliskimi i z samym sobą.
[showads ad=rek2]
Opowieść ta inspirowana jest luźno życiem Tadeusza Szymkówa, a scenariusz stworzony został przez Cezarego Harasimowicza, który był prywatnie przyjacielem aktora. Poza Tomaszem Kotem na ekranie zobaczymy jeszcze między innymi: Janusza Chabiora, Jacka Braciaka, Martę Malikowską oraz Ewę Gawryluk.
To, co najbardziej przekonuje mnie do “Żyć Nie Umierać” to chyba właśnie obsada (z rolą główną na czele) oraz scenariusz, który w rękach tak doświadczonego i renomowanego twórcy jak Harasimowicz z całą pewnością nie zawiedzie. Przebojowy i optymistycznie nastawiony do życia Bartek to bez wątpienia człowiek z przeszłością, mimo to, gdy przychodzi mu się zmierzyć z chorobą postanawia “nie być oczywisty” i “zrobić remanent” (już sam ten dialog z zapowiedzi wystarczył, żeby w dużej mierze zainteresować mnie obejrzeniem całości). Konwencja komedio-dramatu sprawdzi się tu najpewniej znakomicie i mam nadzieje, że filmowi uda się zbudować oryginalny klimat, w którym walka z chorobą będzie mieszała się z pełną świateł reflektorów telewizyjną sceną a wszystko to w myśl nieśmiertelnej maksymy “show must go on”.
Poza tym nie da się ukryć, że wśród polskich premier nie znajdujemy ostatnio wielu takich bardziej refleksyjnych i ambitnych pozycji więc zawsze warto zwrócić na nie dokładniejszą uwagę. W tym roku nie jest zresztą aż tak źle, o czym świadczą, chociażby opisywane przez nas “Carte Blanche” czy “Body/Ciało” i cieszyłbym się, gdyby “Żyć Nie Umierać” jakościowo znalazł się na przynajmniej podobnym poziomie.
[showads ad=rek1]
Foto: youtube