Wychodzę z założenia, że za udane technologie się płaci. Nawet, jeśli wydaje nam się, że to dużo za dużo, to jednak nowoczesne rozwiązania po prostu kosztują. Bo bez sensu jest rozbieranie flagowych smartfonów na części i wycenianie każdego elementu, a potem podsumowywanie, że w rzeczywistości produkt ten kosztuje grosze w stosunku do tego, ile trzeba za niego wyłożyć w sklepie.
Każdy aspirujący producent ma przecież własne laboratoria, w których testuje najnowsze pomysły, wyszukuje rozwiązania, sili się na innowacyjność. Trudno bez odpowiedniego zaplecza, środków na badania, licznych prób i błędów, które ciągle podnoszą koszty, przekraczać kolejne granice i być wciąż konkurencyjnym. A przyznać trzeba, że Samsung w ostatnich latach poważnie zasłużył sobie na noszenie koszulki lidera. Uważam, że jeśli na nowe Galaxy Cię nie stać, to ich nie kupuj, ale nie hejtuj. A jak chcesz mieć to zarób, zaoszczędź i zakup. Tak odniósłbym się do internetowego larum, jak bardzo Samsung z cenami „szóstek” przesadził.
Galaxy S6, jak i Galaxy S6 Edge miałem w swoich dłoniach. Więcej – spędziłem z tymi smartfonami sporo czasu na targach MWC 2015 w Barcelonie. Są absolutnie genialne! Przepięknie wykonane. Pracujące jak burza. Gotowe do działania od razu. A do tego pokazują, że Samsung naprawdę nie boi się eksperymentów. Już Galaxy Note EDGE porwał mnie bez reszty swoim zakrzywionym ekranem krawędziowym. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądają innowacje, to zachęcam do lektury mojej baaardzo szczegółowej i kompleksowej recenzji TUTAJ). I zwykły Galaxy S6 nie byłby takim hitem, gdyby nie chęć pokazania, że są przestrzenie w smartfonach, które naprawdę daje się wykorzystać.
Samsung w pewnym sensie wymyśla koło na nowo. Ale jest to niesamowicie pasjonująca podróż. I myślę, że wcale nie musi rywalizować z Apple. Po prostu pokazuje, że tworzy inaczej wymyślone urządzenia. Nie lepsze, ani nie gorsze – inne! Tylko tyle i aż tyle. Bo najbardziej rozbrajają mnie porównania w stylu: czy lepiej wybrać iPhone’a 6 Plus czy Galaxy Note 4? Przecież to są zupełnie dwa różne wszechświaty, skierowane i adresowane do całkowicie innych potrzeb i użytkowników. To tak, jakby zestawiać ze sobą busa i ciężarówkę.
Wiem, że moje spojrzenie na kwestię cen jest całkowicie niepopularne. Nie raz już dostawałem za to po głowie. Sam nie zawsze byłem taki mądry, jak w niniejszym wpisie, ale im więcej i im dłużej testuję nowe rozwiązania technologiczne, tym bardziej dociera do mnie, jak rzeczywiście drogi jest to sprzęt i rzeczywiście wart swej ceny.
Osobna sprawa, że prawdopodobnie Samsung broni tak znacznymi cenami nowych „esek” wysokiej marżowości. Nie jest tajemnicą, że w ciągu najbliższych miesięcy mocno znaczną tanieć, a to będzie oznaczało zmniejszone wpływy ze sprzedaży. Dlatego jeśli z wysokiego poziomu zaczną spadać, to jest szansa, że zatrzymają się na tak samo wciąż wysokim pułapie, a nie poniżej granicy, gdzie zaczynają się ceny średniopółkowych telefonów.